::R5624 : strona 40::
Żądanie bardziej przekonujących dowodów
„Nie bądź niewiernym, ale wiernym” – Jana 20:27
Słowa naszego tekstu zostały wypowiedziane w związku z pojawieniem się naszego Pana przed jedenastoma uczniami w górnym pokoju, wśród których był Św. Tomasz. Z narracji dowiadujemy się, że zaledwie tydzień wcześniej Jezus ukazał się Swoim uczniom, ale Św. Tomasz był wtedy nieobecny. Dziesięciu, którzy byli świadkami pojawienia się naszego Pana, opowiedziało Św. Tomaszowi rzeczy. które oni widzieli; ale ich relacje wydały się mu bezpodstawnymi bajkami i on nie mógł im uwierzyć. Powiedział, że uważa, że oni byli zbyt łatwowiernymi, i że to wymagałoby silniejszych dowodów niż oni mieli w rękach by go przekonać. Jeżeli on nie zobaczy śladów od gwoździ na rękach naszego Pana, i nie włoży palców w ślad po gwoździach, i nie byłby w stanie wsunąć swojej ręki w ranę po włóczni w Jego boku, on nie mógłby uwierzyć.
Dla niektórych może to wydawać się przykładem skrajnej niewiary, niechęci przyjęcia świadectwu Dziesięciu na temat doświadczeń, przez które oni przeszli. Jednak dla innych umysłów nie wydaje się to takie dziwne. Niektórym z nas byłoby byłoby trudno uwierzyć świadectwu jakichkolwiek ust, że osoba, którą trzy dni wcześniej widzieliśmy martwą i złożoną w grobie, zamanifestowała Swoją obecność wobec innych, że znowu żyje; a szczególnie trudno byłoby uwierzyć, że On pojawił się, kiedy drzwi były zamknięte, i zniknął, a drzwi wciąż były zamknięte. Raczej obawiamy się, że gdybyśmy byli na miejscu Św. Tomasza, bylibyśmy skłonni powiedzieć: „Pokażcie nam, jak coś takiego mogło się stać”. Doświadczylibyśmy takiej samej trudności i prawdopodobnie powiedzielibyśmy: „Myślicie, że coś widzieliście; wierzycie, że mówicie prawdę, ale
::R5625 : strona 40::
myślimy, że zostaliście zwiedzeni”. Rodzimy się z różnorodnymi cechami umysłowymi i niektórym jest łatwiej w to uwierzyć niż innym.
ŚW. TOMASZ NIE ZGANIONY
Jednak przy tej okazji Jezus dał pożądanej demonstracji. Przypuszczamy, że Jego pierwsze pojawienie się przed nimi jako grupą, miało miejsce pierwszego dnia tygodnia, a druga manifestacja została dana ponownie pierwszego dnia tygodnia; osiem dni później, w podobnych okolicznościach, gdy obecny był Św. Tomasz, Jezus rzekł do niego: „Włóż sam palec twój, a oglądaj ręce moje i ściągnij rękę twoję, i włóż ją w bok mój, a nie bądź niewiernym, ale wiernym” (Jana 20:27). Tego właśnie domagał się Św. Tomasz, dowodu, którego on żądał. Słowa Jezusa nie przekazują Św. Tomaszowi żadnej specjalnej nagany. Wydawało się, że fakt, iż Pan dał mu żądane dowody, aby go przekonać, było wskazówką, że On nie odrzucił jego żądania dostarczenia bardziej przekonującej manifestacji niż dla innych, zanim uwierzył tak bajkowej relacji pozostałych dziesięciu uczniów; bo gdyby to było coś, co On dezaprobował, On nie spełniłby życzenia Św. Tomasza.
Nasz Pan powiedział jednak (choć mówiąc o tych z nas, którzy będą żyć później, a nie o tamtych uczniach): „Błogosławieni którzy nie widzieli, a uwierzyli”. To jest nasza pozycja. Pan wskazuje na specjalne błogosławieństwo dla tych, którzy nie widząc, mogli być skłonni
::R5625 : strona 41::
uwierzyć. Ale musimy pamiętać, że my mamy świadectwa i dowody, których Św. Tomasz nie miał. Gdybyśmy usłyszeli, że dziesięciu ludzi widziało pewne rzeczy jakieś nocy, moglibyśmy się zastanawiać, czy oni nie mieli widzenia, tak jak przemienienie na Górze było widzeniem. Moglibyśmy przypuszczać, że na nich przyszedł jakiś sen lub jakaś halucynacja. Tutaj jednak był Św. Tomasz, człowiek taki jak wielu z nas, twardego umysłu i praktyczny; ale gdy został mu pokazany dowód, kiedy została uczyniona demonstracja, on rozpoznał, że to nie była zjawa, lecz że przed nim stał Pan w ciele. To zdarzenie wzmocniło wiarę wielu z nas.
Jest całkiem prawdopodobne, że Św. Tomaszowi nie zezwolono na obecność podczas pierwszego widzenia właśnie w tym celu, aby mogła być ta demonstracja, z myślą o tym, że niektórym z nas łatwiej będzie w to uwierzyć. Łatwo możemy zauważyć, że utwierdzenie wiary było najważniejsze dla uczniów. „Bez wiary nie można podobać się Bogu” (Żyd. 11:6). Gdyby uczniowie mieli wątpliwości co do zmartwychwstania naszego Pana, nie byliby w stanie dać nam jasnego świadectwa na ten temat, i jak inaczej moglibyśmy poznać te fakty? Niektórzy mogliby uwierzyć, że On wstąpił do Nieba, a inni z nas mogliby pomyśleć inaczej, gdybyśmy nie mieli przekonującego świadectwa, dowodu. Dlatego Pan postanowił, aby tych jedenastu uczniów zostało dogłębnie przekonanych. Gdyby oni nie mieli całkowitej wiary w Niego, jako wniebowstąpionego Odkupiciela i Orędownika, oni nie byliby przygotowani na przyjęcie Ducha Świętego w dniu Pięćdziesiątnicy. I gdyby nie otrzymali Ducha Świętego, nie byliby przygotowani do służby.
Te czterdzieści dni wydają się zatem najważniejszą częścią służby naszego Pana; od nich bowiem zależał cały sukces Poselstwa Ewangelii, które miało być głoszone nie przez aniołów, ale przez ludzi – tych właśnie ludzi, którym On się ukazał – ich zadaniem było opowiedzieć, co oni widzieli i uwierzyli. Dla nich utrata wiary i powrót do zwykłych spraw życia, byłoby sprzeczne z Boskim zarządzeniem.
Jezus ukazał się cztery razy – raz kobietom rankiem Swego zmartwychwstania, raz jeszcze tego samego dnia dwóm uczniom idącym do Emaus; później wieczorem dziesięciu uczniom w górnym pokoju; a po tygodniu pojawił się Św. Tomaszowi i pozostałym dziesięciu uczniom. Upłynęło jakieś dwa lub trzy tygodnie, w których oni ani Go nie widzieli, ani o Nim nie słyszeli. Jezus dał im trochę czasu na rozwój wiary. Oni mieli dowody, że On posiadał moc duchową, aby przychodzić i odchodzić jak wiatr. Ale On nie powiedział im, co mają robić, więc pomimo wszystkiego, co widzieli, oni myśleli, że najlepiej będzie powrócić do rybołówstwa.
To był moment, na który Jezus czekał. On wiedział, że oni będą mieć wątpliwości i zakłopotanie, i był w gotowości, aby być niewidzialnie blisko z nimi i udzielić im niezbędnej lekcji, gdy tylko powrócą do rybołówstwa. W rezultacie oni nie złowili nawet jednej ryby. Żadna nie mogła wejść do ich sieci. Przez całą noc uczniowie na próżno pracowali.
Rankiem Jezus stał na brzegu. Nie widzieli Go od około trzech tygodni i początkowo Go nie rozpoznali. On powiedział im, aby zarzucili sieć po drugiej stronie łodzi. Jeśli po jednej stronie łodzi nie było ryb, to prawdopodobnie nie było ich także po drugiej stronie; tak niewielka odległość nie miałaby większego znaczenia. Ale oni mieli tak trudne doświadczenie w nocy, że byli gotowi zrobić prawie wszystko. Chociaż rzucenie sieci zaledwie kilka stóp dalej nie wydawało się zbyt rozsądne, jednak straciwszy wszelką pewność siebie, oni byli gotowi zastosować się do sugestii nieznajomego. Zarzucili więc sieć i wyciągnęli wiele ryb. To był wielki cud; bo sieć była pełna. Ale dla istoty duchowej dokonanie takiego pokazu, takiej manifestacja Boskiej mocy, nie była niczym niezwykłym.
Przez to doświadczenie uczniowie otrzymali dwie wielkie lekcje – że bez Boskiego błogosławieństwa nie mogliby odnieść sukcesu nawet w rybołówstwie, w którym oni byli zaangażowani przez całe swoje życie. Drugą wielką lekcją było to, że Ten, który był Rybakiem ludzi, miał Boską moc, aby zaspokoić wszystkie ich potrzeby; że jeśli On miał moc dostarczenia ryb, to miał także moc zaspokojenia wszystkich innych potrzeb. Co więcej, gdy dotarli do brzegu, On miał już tam dla nich nagotowane ryby – On nie był zależny od ryb znajdujących się w sieci. Oczywiście, my nie rozumiemy tej mocy – była to Boska moc, nieograniczona moc. To doświadczenie stało się dla uczniów niemal końcową demonstracją Boskiej mocy. Oni wiedzieli, że jest to Jezus, chociaż nie pytali Go o to. On pokazał im, że przez cały czas wiedział, co oni robią i że ma pełną moc udzielania im lub odmawiania im błogosławieństw. Musiało to być wielkim wzmocnieniem dla ich wiary, zrozumienie, że On był w stanie zaopatrzyć ich we wszelkie potrzeby w każdym miejscu, i że oni nie musieli wracać z powrotem do świata i jego zajęć; bo On będzie z nimi zawsze, aż do końca Wieku – Mat. 28:20.
USTANOWIONE DWA WIELKIE FAKTY
Następnie nasz Pan ukazał się Swoim uczniom jeszcze dwa razy – łącznie siedem razy. Potem wstąpił na Wysokości. Później On ukazał się Św. Pawłowi. Poprzez te różne demonstracje Jezus całkowicie przekonał Swoich uczniów o dwóch wielkich rzeczach; po pierwsze, że On nie był już martwy, że On był żywy; po drugie, że On miał najwyższą moc. „Dana mi jest wszelka moc na niebie i na ziemi” (Mat. 28:18). Tą wielką Istotą był ich Mistrz. Przez Swoją śmierć i powrót do życia, On nic nie stracił, a wiele zyskał. Dlatego oni mogli pokładać w Nim wielką ufność i mogli mówić o Jego śmierci, o fakcie Jago zmartwychwstania i o Jego wstąpieniu przed oblicze Boga, co zamanifestowane zostało przez udzielenie Świętego Ducha. Ale oni nie byliby gotowi do ogłaszania żadnej z tych rzeczy, gdyby nie byli do końca przekonani.
Nie myślimy, aby Jezus zganił Św. Tomasza za jego wątpliwości. Jest to wielką pociechą dla kogoś, kogo umysł jest tak szczególnego rodzaju, jak Św. Tomasza. Niektóre umysły potrzebują więcej dowodów aniżeli inne. Niewątpliwie cały Kościół został w tym czasie pobłogosławiony czynem Św. Tomasza. Gdybyśmy byli jednym z uczniów i byli nieobecni przy pierwszym ukazaniu się Jezusa, a inni opowiedzieliby nam o tym, moglibyśmy powiedzieć: „Panowie, wam się to przyśniło. W waszym zakłopotaniu i podekscytowaniu opowiadacie nam jakieś bajki.” Chcielibyśmy być zadowoleni przez otrzymanie lepszego dowodu w tej sprawie. Teraz Pan dał nam ten dowód, i jest to dla nas wielkim błogosławieństwem.
MOC SPRAWOWANA PRZEZ ISTOTY DUCHOWE
Ten dowód zmartwychwstania Jezusa opiera się na fakcie, że w tym górnym pokoju była Osoba, która miała moc przyjścia i odejścia jak wiatr, i zademonstrować, że On nie był martwy w żadnym znaczeniu. To ciało, które widział Św. Tomasz i inni uczniowie, nie było tym ciałem ukrzyżowanym i pochowanym w grobie Józefa, ale zmaterializowanym ciałem – z takim samym wyrazem twarzy, tymi samymi rękoma, tymi samymi stopami, które posiadało ludzki ciało Jezusa. Jezus powiedział o tym ciele: „Duch nie ma ciała
::R5625 : strona 42::
ani kości, jako widzicie”. On miał tam zarówno ciało, jak i kości – Łuk. 24:39.
Św. Tomasz i inni nie mogli zrozumieć, jak duch mógł zmaterializować ciało. Faktycznie, posiadając całą wiedzę ponad osiemnastu minionych wieków, nie rozumiemy, jak to mogło się stać. Wiemy jednak, że aniołowie ukazywali się jako ludzie, mogli mówić, jeść i chodzić. Wiemy, że różne złe istoty duchowe ukazywały się za dni Noego i starały się mieszkać na ziemi jako ludzie. Uczniowie wiedzieli o tym, ale nie przyszło im na myśl, aby zastosować to do Pana. Oni uczyli się, jak to wszystko stosować do Pana – jak istota duchowa może zmaterializować się i zdematerializować w ich obecności. Była to sprawa edukacji. Następnie oni mogli dojść do bardziej szczegółowego zrozumienia tego – kiedy oni otrzymali Ducha Świętego; tak jak jest z nami. W proporcji jak Duch Święty kieruje naszym zrozumieniem, dochodzimy do lepszego poznania.
Doszliśmy do pełnej możliwości uwierzenia w te sprawy, chociaż ich jeszcze nie rozumiemy; bowiem zrozumienie oznaczałoby filozoficzne wejście w tę sprawę i poznanie, jak to się dzieje. Nie myślimy, aby Apostołowie widzieli ciało naszego Pana w zmartwychwstaniu. Ale to, co oni zobaczyli, było dowodem, że On nie był już więcej istotą ludzką, ale istotą duchową. Uczynienie ciała odpowiedniego do danej okazji, nie było niczym więcej niż cudem związanym ze zmartwychwstaniem.
====================
— 1 lutego 1915 r. —
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: