::R5374 : strona 4::
„Przybliżyły się te dni”
„Przeto, że jeszcze do pewnego czasu odłożone jest widzenie, które wypowie na skończeniu jego, a nie skłamie; a jeźliby na chwilę odwłaczał, oczekuj nań; boć zapewne przyjdzie, a nie omieszka” – Abak. 2:3
BOSKI PLAN WIEKÓW jest wizją widzianą przez Proroka Abakuka, któremu było powiedziane, aby ją napisał i to „wyraźnie na tablicach, ażeby każdy mógł ją łatwo przeczytać” (tłumaczenie Lesser’a); bo na koniec „wizja będzie mówić, a nie skłamie”. Chociaż zdawać się będzie, iż zwleka, to jednak nie odwlecze. Zdawałoby się wszystkim, iż wielki Plan Boga został odłożony na długo. Wzdychające stworzenie myślałoby, że Niebiański Ojciec był bardzo powolny. Wielu by się skłaniało do utracenia swej wiary względem Nasienia Abrahama i do myślenia, że Bóg zapomniał o obietnicy, którą uczynił Abrahamowi. Wiemy, że zawody przyszły na lud Boży w tym zakresie. Żydzi byli zawiedzeni w swych oczekiwaniach. Chrześcijanie w tym Laodycejskim okresie byli z początku zawiedzeni, nie rozumiejąc wyraźnie czego mają się spodziewać.
Podczas prześladowania pierwotnego Kościoła wierzono, że ci, którzy cierpieli, wkrótce wejdą do chwały. Myślano, że Królestwo było blisko. Niektórzy z zawiedzionych trwali w oczekiwaniu, w nadziei i w modlitwie. Inni zorganizowali wielki System Papieski i twierdzili, że Kościół powinien otrzymać swą chwałę teraz, że Królestwo Mesjasza już jest, że reprezentanci Mesjasza powinni usiąść na tronie i odgrywać rolę Mesjasza oraz uzależnić królestwa tego świata od siebie. Byli oni oczywiście do tego przywiedzeni z tego powodu, że Mesjasz nie przychodził w czasie przez nich spodziewanym i myśleli, iż oni muszą wypełnić słowa Pisma Świętego, które przepowiadają Jego Przyjście i Panowanie.
NIEPOPULARNY OKRES CZASU
To przyniosło poważną klęskę w wielu wypadkach; to uczyniło całe chrześcijaństwo „pijanym” (Obj. 17:2). Wielu nawet dzisiaj błądzi. Niektórzy, wydostając się z tej ciemności, popadli w inne błędy. Większość straciła wiarę w proroctwa. Bóg przewidział wszystkie te rzeczy i przepowiedział je, lecz one nie miały stać na przeszkodzie Boskiemu Programowi. To właśnie mylne wrażenie, że nasz Pan urodził się w Nazarecie, było ujmą dla niego, tak że wielu nie przyjęło Go jako obiecanego Mesjasza, jak to oni mówili: Czyż może jaka dobra rzecz być wywiedziona z proroctw lub cokolwiek odnosi się do Wtórego Przyjścia Mesjasza? Ci ludzie, którzy obwieszczają Jego Drugi Adwent, pracują pod wpływem błędu! Czy te rzeczy opisane w proroctwach nie są jedynie dziwnymi snami ludzi – o odbudowaniu Syjonu i odnowieniu Jerozolimy?
W ten sposób oni sobie drwią. Oni są skłonni czuć się w opozycji do wszystkiego, co w Piśmie Świętym odnosi się do powrotu naszego Pana i do Jego przepowiedzianej pracy. Pan mówi nam, że powinniśmy ćwiczyć naszą wiarę, chociażby się zdawało, że wizja została odwleczona, ponieważ na skończeniu czasu wypowie, będzie mówić głośno, a nie skłamie. Wtedy będzie to uznane za prawdę. Boski Plan Wieków będzie wyraźnie napisany na tablicach. Będzie on tak wyraźny dla nas, że ten, kto czuwa, przeczyta. Ten, kto śpi, nie przeczyta. Ten, który się upija winem fałszywych doktryn, nie przeczyta. Ten, który stoi na drodze grzeszników, nie przeczyta. Lecz ten, kto czuwa, odczyta, jeżeli jego serce jest podatne do uczenia się i czyste.
ODPOCZNIENIE W PANU
Ta wizja będzie wyraźna w naznaczonym czasie. Może nie rozumiemy zarysów czasu z taką samą absolutną pewnością jak zarysów doktryn; bo czas nie jest tak dokładnie oznaczony w Piśmie Świętym, jak są oznaczone podstawowe doktryny. Aż dotąd chodzimy wiarą a nie widzeniem. Nie jesteśmy jednak bez wiary i niewierzący, ale wierni i oczekujący. Jeżeli później okazałoby się, że Kościół nie został uwielbiony w październiku 1914 roku, powinniśmy starać się być zadowoleni ze wszystkiego, co byłoby wolą Pana. Wierzymy, że wielu, którzy biegną w zawodzie o nagrodę, będzie zdolnych dziękować Bogu za chronologię, nawet w wypadku, gdyby okazała się niedokładną na rok lub nawet wiele lat. Wierzymy, że chronologia jest błogosławieństwem. Jeżeli ona obudziła nas kilka minut wcześniej w poranku niż gdybyśmy w innym razie się obudzili, to bardzo dobrze. Ci, którzy są obudzeni, są tymi, którzy otrzymują błogosławieństwa.
Jeżeli rok 1915 minie bez zabrania Kościoła, bez czasu ucisku, itd., może będzie się to wydawać dla niektórych wielką klęską. Lecz nie tak powinno być z nami. Powinniśmy się tak samo radować, jak każdy z nas by się radował, gdybyśmy wszyscy doświadczyli naszej przemiany z ziemskich do duchowych warunków przed 1915 rokiem, i TO JEST NASZE OCZEKIWANIE; a jeżeliby to nie było wolą Pana, wtedy też nie będzie i naszą wolą. Gdyby z Pańskiej opatrzności czas ten miał przyjść o dwadzieścia pięć lat później, wtedy i to byłoby również naszą wolą. To nie zmienia faktu, że Syn Boży był posłany przez Ojca i że Syn Boży jest Odkupicielem naszego rodu, że umarł On za nasze grzechy, że wybiera Kościół, aby był Jego Oblubienicą i że następną z porządku rzeczą jest ustanowienie chwalebnego Królestwa z ręki tego wielkiego Pośrednika, który podczas swego Pośredniczącego Panowania będzie błogosławił wszystkie rodzaje ziemi. Te fakty pozostają te same. Różnica zachodziłaby tylko o kilka lat w czasie ustanowienia Królestwa.
Jeżeli październik 1915 roku minie, a my będziemy jeszcze tu i porządek rzeczy będzie taki sam jak obecnie, i świat, oczywiście, czynić będzie postępy na drodze pogodzenia sporów, i nie będzie widoku czasu ucisku, i nominalny Kościół nie połączy się w
::R5374 : strona 5::
federację, itd., to powiedzielibyśmy, iż widocznie uczyniliśmy pomyłkę gdzieś w naszym obliczeniu. W takim wypadku uczynilibyśmy przegląd proroctw dalej, by zobaczyć, czy można znaleźć pomyłkę. A potem pomyślelibyśmy, czy oczekiwaliśmy niewłaściwych rzeczy we właściwym czasie? Wola Pańska może na to dozwolić. Nasze oczekiwanie jako Kościoła jest takie, że nasza przemiana jest bliska. Żadne błogosławieństwa restytucji nie mogą przyjść na świat, aż po uwielbieniu Kościoła.
Inny punkt rzeczy, jaki byłby do rozważania, jeżeliby nasze nadzieje nie spełniły się wkrótce, jak się spodziewamy, jest ten: czy rzeczywiście należymy do klasy wybranych. Lecz my nie martwimy się wcale, „dosyćci ma dzień na swojem utrapieniu”. Nie ma w świecie ludu tak błogosławionego jak ci, którzy mają Prawdę i są sługami Prawdy. Jest rzeczywiście wiele pracy do wykonania.
NIEPOKÓJ Z KAŻDEJ STRONY
Pozostała część ludzkości jest niezadowolona – nie tylko bogobojni wyznawcy nominalnego Kościoła, lecz wszyscy inni także. Zawiedli się oni we wszystkim cokolwiek przedsięwzięli do wykonania. Jest niepowodzenie na każdym punkcie. Niedawno temu rozmawialiśmy z pewnym człowiekiem, z przemysłowcem, i nasza rozmowa skierowała się ku rzeczom religijnym. Był on bardzo dobrym człowiekiem; czy był chrześcijaninem czy nie, tego nie wiemy. Wiemy, że jest bardzo dużo przyjemnych i wielce uczciwych ludzi, którzy wcale nie są chrześcijanami. Ten człowiek, mówiąc o kościołach, powiedział: „Stan kościołów jest bardzo smutny. Jestem szczególnie zainteresowany metodystyczną denominacją. Jakiś czas temu nasz kościół przeprowadził pomyślną sprzedaż własności, następnie kupiono nowe miejsce i zbudowano piękny kościół. I oni myślą teraz, że jeżeli będzie uczęszczać sześćdziesięciu ludzi na nabożeństwo, to będzie stanowić poważną kongregację. Tak samo jest wszędzie. Ludzie udają się za szalonymi przyjemnościami. Każdy chce się udać na jakąś przyjemną wycieczkę – na wybrzeże lub gdzie indziej. Wydaje się, że nikt nie dba o religię obecnie”. Ten człowiek wyraził ogólny duch zawodu. Lecz lepszy Dzień jest już blisko.
W San Francisco, rok temu lub więcej, na Konwencji Szkoły Niedzielnej pewien mówca dał dość długi odczyt na temat zdobywania dzieci do Kościoła. On się wyraził, że wszystkie kościelne instytucje są w podobny sposób do siebie założone. Powiedział on, że zdobycie każdego członka dla jakiegokolwiek z obecnych kościołów kosztowało 650 dolarów. Potem zaczął opowiadać jak wielu pracowników było zatrudnionych, a jak stosunkowo małą liczbę ludzi zdobyli dla Kościoła.
Wiemy, że olbrzymia większość z tych, którzy zostali przyprowadzeni, nie pomyśleliby nawet o nazywaniu się świętymi lub poświęconymi. Ten pan zdawał się myśleć, że dla dojrzałego umysłu nie ma wiele materiału w Ewangelii. Powiedział on, że pracą do wykonania jest ćwiczenie dziecka dla kościoła, a potem ono nie będzie mogło odejść od niego. Statystyka jednak wykazuje, że z tysięcy uczęszczających do Szkół Niedzielnych tylko bardzo znikoma liczba idzie kiedykolwiek do kościoła.
SMUTEK Z WIELKOŚCI NASZEJ PRACY
Niektórzy mówią, że jest im smutno, gdy widzą nasze kazania drukowane w gazetach w całym tym kraju, Wielkiej Brytanii, itd. oraz że wstęp na nasze zebrania jest wolny i że nie urządzamy zbiórek. Pewien duchowny powiedział: „Stopniowo ludzie dojdą do tego, iż będą myśleli, że jest zbrodnią prowadzenie zbiórek, a wtedy gdzie my się znajdziemy? Pastor Russell sprowadzi na nas wszystkich niesławę”. Inną rzeczą o jakiej oni mówią jest: „Gdy te doktryny są nauczane, to one pociągają naszych najlepszych ludzi, jakich mamy”.
Mamy wszelki powód, by uważać to za zdumiewające, za bardzo zdumiewające, że gdy jest nas w porównaniu tak mało i gdy stosunkowo tak niewielką sumę zużyliśmy, mamy tak wielkie przywileje i sposobności w Pańskiej służbie. W gazecie EVERYBODY’S PAPER ponad dwa lata temu opublikowany został raport American Tract Society (Amerykańskie Towarzystwo Traktatowe – przyp. tłum.), i następnie był podany raport Watch Tower Bible and Tract Society (Towarzystwo Biblijne i Traktatowe Strażnica – przyp. tłum.). Pierwszy raport wykazał „nadwyżkę zasobów ponad zobowiązania w sumie $ 851.092,53”. Ostatni nie wykazywał żadnej nadwyżki ponad zobowiązania. Raporty wykazują, że ten, który nie miał nadwyżki w zasobach, wydał daleko więcej literatury niż ten z nadwyżką. Skłaniamy się do myślenia, że to wskazuje na cuda, jakie są dokonywane w tym czasie.
::R5375 : strona 5::
GŁÓD – LECZ NIE CHLEBA
Gdy jakiś czas temu byliśmy w Bostonie, redaktor bostońskiego dziennika religijnego w poniedziałek następujący po naszym kazaniu, wyraził się do nas w ten sposób: „Byłem wczoraj na waszym zebraniu i widziałem to ogromne zgromadzenie. Obejrzałem je dokoła i mówiłem sam do siebie: Co to jest, co sprowadza tych ludzi tu? Przypomniałem sobie, że są atrakcje na brzegu morskim, parki wszędzie, by odciągnąć ludzi od udania się na to zebranie. To jednak w tak gorącym letnim dniu popołudniu było obecnych cztery tysiące osób na zebraniu, a dwa tysiące musiało się wrócić z powodu braku miejsca. My tu w Bostonie mamy wielu kaznodziejów, dobre chóry i wiele sposobów do przyciągnięcia ludzi; lecz ci kaznodzieje o tej porze roku mają na swoich nabożeństwach tylko około czterdziestu do pięćdziesięciu osób. Jak się to stało, że tak wielu przyszło na wasze zebranie i siedziało tam przez dwie godziny?”.
Naszą odpowiedzią było, iż nam się wydaje, że widzimy wypełnianie się proroctwa: „Poślę głód na ziemię, nie głód chleba, ani pragnienie wody, ale słuchania słów Pańskich” (Am. 8:11,12). Dalej zaznaczyliśmy, że ludzie byli karmieni bardzo niezadowalającymi pokarmami i że oni nie są zadowoleni z plew, jakie otrzymywali, dlatego nie uczęszczają do kościołów, bo nie wierzą w doktrynę wiecznych mąk; kaznodzieje nie wierzą w nią i nikt nie wierzy, z wyjątkiem stosunkowo niewielkiej liczby osób, a i ta liczba ustawicznie się zmniejsza.
Przypomnieliśmy mu, że kaznodzieje zamiast kazać tym ludziom o wiecznych mękach, podsuwają im teraz myśli zaczerpnięte w uczelniach, w tej treści, że ich przodkowie byli małpami; że istnieje wielki znak zapytania w umysłach tych ludzi; że są oni głodni znajomości Prawdy. Powiedzieliśmy mu, że, jak sądzimy, z tych przyczyn przybyła tak wielka liczba ludzi, że ci ludzie przyszli wysłuchać nas, bo chcieli usłyszeć coś bardziej racjonalnego, coś bardziej biblijnego niż to, co słyszeli przedtem. A więc mamy za to być wdzięcznymi.
„NASZE WYZWOLENIE PRZYBLIŻA SIĘ”
Tak dalece jak jesteśmy w stanie do tego czasu to rozpoznać, brak zupełnego rozwoju wypadków w 1915 roku lub przedtem oznaczałby, że wszystkie nasze chronologiczne uporządkowania, jakie mamy, są mylne – nasz pogląd na Żniwo i całość. Lecz my nie mamy powodu do wierzenia, że one są mylne. Pamiętamy, że nie jesteśmy nieomylni i że nasz sąd nie jest nieomylny, lecz cudowne wynalazki dni dzisiejszych i światło, które przyświeca w każdym kierunku, tak samo jak powszechny niepokój, wydają się potwierdzać chronologię – że żyjemy w brzasku nowego wieku. Lecz dokładnie jak długo żyjemy w nim, rzeczywiście nie wiemy. Wyczekujemy ukazania się Słońca Sprawiedliwości.
Fakt, że wizja obecnie przemawia i napisana jest wyraźnie na tablicach, jest bardzo przekonywującym. Prawdziwie wierzymy, że „Przybliżyły się te dni, i spełnienie [wskutek spraw lub rzeczy (jak powiedziane)] wszelkiego widzenia” – Ezech. 12:21-23.
====================
— 1 stycznia 1914 r. —
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: