::R5095 : strona 281::
„To jestem Ja, nie lękajcie się”
— Mar. 6:45-56 — 6 października —
Tekst: „Wnet rzekł do nich Jezus, mówiąc: Ufajcie! Jam ci to jest; nie bójcie się” – Mat. 14:27
Dzisiejsze studium ukazuje nam, jak bardzo ludzie zainteresowani są wszystkim, co mogłoby ulżyć im w chorobach i dolegliwościach, które sprawiają, że nasza rasa stała się, jak to określa św. Paweł, „wzdychającym stworzeniem”. Wszędzie, gdzie udawał się Jezus, nieustannie gromadziły się tłumy. Jedni przychodzili po to, by słuchać, inni z ciekawości, a jeszcze inni dlatego, że z kazań, które głosił, płynęła pociecha, ulga i nadzieja. Nie należał On do tych, którzy cały czas gromili za nieprzestrzeganie Zakonu. Wręcz przeciwnie, ustawicznie okazywał swym słuchaczom współczucie z powodu ich słabości i pomagał im się z nich wydostać, zachęcając: „Idź i odtąd już nie grzesz”.
Po nakarmieniu pięciu tysięcy Jezus nakazał uczniom, by Go zostawili i wrócili na drugi brzeg jeziora. Rozpuścił zgromadzenie i udał się w góry na samotną modlitwę. Godne zauważenia jest to, że niemal wszystkie zanotowane modlitwy wielkiego Nauczyciela są proste i krótkie. Gdy miał pragnienie odbycia długiej modlitwy, udawał się do Ojca w samotności i nikt Mu nie towarzyszył. Długie modlitwy są często nużące dla ciała i na ile umiemy to stwierdzić, składają się zwykle z bezcelowych powtórzeń albo usiłuje się w nich pouczać Pana i udzielać Mu porad w sprawach, które rozumie On znacznie lepiej niż którekolwiek z Jego dzieci.
CHODZENIE PO MORZU
Tymczasem uczniowie w swej łodzi rybackiej zmagali się z przeciwnymi wiatrami i bardzo się męczyli wiosłowaniem. W nocy ujrzeli coś, co wydało im się zjawą, czyli duchowym wyobrażeniem ludzkiej postaci idącej po wodzie, która najwidoczniej zamierzała minąć ich łódź. Krzyknęli, gdyż wszyscy ją ujrzeli i byli zatrwożeni. Wtedy usłyszeli głos mówiący: „Jam jest, nie bójcie się”. Jezus wszedł do łodzi, a wiatr ustał, wywołując ich zdumienie, ponieważ już zapomnieli o lekcji, jakiej Pan udzielił im poprzedniego popołudnia, gdy nakarmił pięć tysięcy osób pięcioma bochenkami chleba i dwoma rybami.
Oprócz tego, że w omawianym zdarzeniu zauważamy kolejny przejaw Bożej mocy działającej przez Odkupiciela, możemy też wyciągnąć z niego pewną głębszą, duchową lekcję. Bez wątpienia, po wniebowstąpieniu Mistrza uczniowie poczuli się bardzo samotni wśród sprzeciwiających się im ludzi. Czynienie postępu wydawało im się rzeczą trudną, a wszystkie ich doświadczenia miały burzliwy charakter. Z pewnością to, co wcześniej przeżyli, pomogło im i w tej sytuacji, gdy przypominali sobie, jak Mistrz potrafił przyjść do nich po wzburzonym morzu, a Jego przybycie niosło pokój i ukojenie.
W ten sposób serca ich mogły zostać usposobione do spoglądania na Tego, który ich zapewniał: „Nie porzucę cię, ani cię opuszczę” albo „A oto Jam jest z wami po wszystkie dni, aż do skończenia świata”. Owa cenna lekcja nadal zachowuje swoją aktualność dla wszystkich, którzy naprawdę należą do ludu Pańskiego, którzy uczynili z Panem przymierze przez ofiarę, którzy złożyli swoje ciała jako żywą ofiarę przez zasługę Jezusa. On przebywa z nimi ustawicznie, by uświęcać nawet ich najgłębszą rozpacz.
PANIE! RATUJ NAS, GINIEMY
Św. Mateusz podaje dodatkowe szczegóły tej historii, które nie zostały zapisane przez św. Marka. Opowiada on, że gdy Piotr dowiedział się, iż to Jezus chodzi po morzu, poprosił Pana, by pozwolił mu przyjść do siebie po wodzie. Pan się zgodził, a św. Piotr wykazał się wielką odwagą podejmując taką próbę. Gdyby jego wiara nie ustała, z pewnością byłby podtrzymywany, lecz Pańska reguła dla Jego ludu brzmi: „Według wiary waszej niechaj się wam stanie”. Nie zamierzamy zachęcać nikogo, ani też samych siebie, do łatwowierności, jednak musimy pamiętać, że wiara oparta na prawdziwym fundamencie jest bardzo cenna przed obliczem Bożym.
W przypadku św. Piotra było to całkiem właściwe, że spróbował podejść do Pana, gdyż uzyskał na to Jego zezwolenie. Łatwowiernością z jego strony byłoby, gdyby uznał, że sam z siebie, także bez Pańskiego zezwolenia czy zaproszenia, zdolny jest chodzić po wodzie. Gdy jednak ujrzał kłębiące się fale, jego wiara się zachwiała i zaczął tonąć. Wtedy zawołał: „Panie, ratuj mię!”. Jakże podobnie dzieje się wśród ludu Bożego. Tak jak św. Piotr, pragnęlibyśmy dokonać czegoś cudownego, by dowieść naszej wiary w Pana. Jednak często, tak samo jak św. Piotr, całkowicie byśmy upadli, gdyby Pan nie przyszedł nam z pomocą. Mimo to, skoro Pan nie uczynił św. Piotrowi żadnego zarzutu z powodu podjęcia tej próby, jesteśmy zobowiązani podziwiać poziom jego wiary i odwagi, jakie w tej sytuacji okazał.
ŚW. PIOTR ZDOLNY DO PRZYJMOWANIA POUCZEŃ
Wiele mówi się o gwałtowności św. Piotra i o kłopotach, które mu często towarzyszyły. Ten krytycyzm jest z pewnością do pewnego stopnia uzasadniony. Powinniśmy jednak pamiętać, że Mistrz bardzo go miłował, po części za jego gorliwość i energiczność, które w wielu sytuacjach sprowadzały na niego kłopoty. Jedno wszakże powinno się zawsze wspomnieć na jego korzyść – że choć był najstarszym z apostołów, to cechowała go największa pokora i zdolność do przyjmowania pouczeń. Ze swych błędów uczynił on sobie lustro i w ten sposób, lepiej poznając samego siebie, chronił się przed wieloma niebezpieczeństwami wynikającymi z posiadanego temperamentu. Dlatego Pismo Święte ukazuje go jako najszlachetniejszego z apostołów. Mądrość sposobu postępowania św. Piotra zilustrowana została w krótkim wierszu opublikowanym przez New York Sun.
TRZECH WYKRYWACZY WAD
Wiersz ten mówi o trzech poszukiwaczy usterek, z których każdy otrzymał kryształ, mogąc uczynić z nim to, co mu się podobało. I jaki był tego rezultat?
Głupiec z kryształu soczewkę stworzył
I patrząc przez nią złośliwym swym okiem,
Najmniejszą wadę odkrytą już mnożył,
Chełpiąc się jej widokiem.
Sprawiedliwy z kryształu zrobił coś innego
– Szybę czystą, bez skazy – rzecz prosta.
By mimo chłodnych deszczów i skwaru letniego
Kształt tego, co widział, bez zmiany pozostał.
Mędrzec dość długo odpowiedzi szukał,
Nad przeznaczeniem daru się głowił –
Bo wybrać, co najlepsze – to prawdziwa sztuka!
W końcu z kryształu … zwierciadło zrobił.
Wielki Nauczyciel i Uzdrowiciel musiał być wystawiony na ustawiczny wysiłek, gdyż zużywał swoją energię cały czas w dwóch różnych obszarach działania. Czytamy, że przy uzdrawianiu chorych wychodziła z Niego energia, że tracił żywotne siły, a mimo to uzdrawiał wszystkich. Całe Jego publiczne nauczanie kosztowało Go zapewne również wiele energii, zwłaszcza że zwracał się przeważnie do wielkich tłumów. W ten sposób częściowo wypełniało się to, o czym mówił prorok: „Zaiste on niemocy nasze wziął na się, a boleści nasze własne nosił”.
Mimo to zauważamy, że zawsze był On gotowy, zawsze czujny, by pełnić sprawy swego Ojca, by dbać o dobro i pouczenie wszystkich, którzy zdawali się być dziećmi Bożymi albo choćby mieli szansę, by się nimi stać.
Gdy łódź przybiła rano do brzegu, lud Go rozpoznał i zaraz zbiegły się tłumy z całej okolicy. Ludzie znosili chorych na noszach wszędzie tam, gdzie tylko było wiadomo, że Jezus może się pojawić. Gdy przybywał do wiosek, miasteczek i miast, układano chorych na otwartych placach i błagano Go, by mogli oni dotknąć choćby rąbka Jego szat, „a ci, którzy się go dotknęli, zostali uzdrowieni”.
Uzdrowienia, których nasz Pan dokonywał w trakcie swej służby, miały charakter fizyczny. Jak się już przekonaliśmy, nikt poza Nim samym nie otrzymał jeszcze wtedy ducha świętego w jego spładzającej mocy. Czyż jednak nie usłyszeliśmy Jego słów: „A oto Jam jest z wami po wszystkie dni, aż do skończenia świata”? Czyż poświęcony lud Boży przez całe minione osiemnaście stuleci nie doświadczał również tego samego błogosławieństwa – błogosławieństwa duchowego, gdy Jezus przechodził ich drogą, gdy udało im się Go poznać, gdy wiarą sięgali, by dotknąć rąbka Jego szaty, uświadamiając sobie, że jest On Synem Najwyższego, Odkupicielem świata, Głową Kościoła, będącego Jego Ciałem, a wkrótce stanie się Królem Chwały, królującym dla błogosławienia wszystkim narodom ziemi?
====================
— 1 września 1912 r. —
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: