::R4432 : strona 213::
„Dosyć masz na łasce mojej”
— Dz. Ap. 19:23; 20:1 — 22 SIERPNIA —
Złoty tekst: „Ale mi rzekł: Dosyć masz na łasce mojej; albowiem moc moja wykonywa się w słabości” – 2 Kor. 12:9
Przez dwa lata i trzy miesiące św. Paweł był zajęty w służeniu Prawdzie w Efezie, które było Bramą lub Okiem Małej Azji. Zamierzał więc opuścić to miasto i już zawiadomił zgromadzenia, które był zapoczątkował, informując owe zgromadzenia, że odwiedzi je po drodze do Jerozolimy, gdzie, z powodu panującego w Palestynie głodu, chrześcijanie w Jerozolimie cierpieli niedostatek, a bracia z innych okolic pospieszyli im z finansową pomocą, którą Apostoł zamierzał im donieść. Jednak Panu upodobało się dozwolić wielkiemu przeciwnikowi rozbudzić prześladowanie przeciwko prawdzie a szczególnie przeciwko Apostołowi, akurat w przededniu jego planowanej podróży. Ponieważ ten sam Apostoł powiedział: „Wiemy, iż tym, którzy miłują Boga, wszystkie rzeczy dopomagają ku dobremu, to jest tym, którzy według postanowienia Bożego powołani są”, więc możemy być pewni, że Bóg przewidział, iż coś dobrego może wyniknąć z dozwolenia tego prześladowania, bo inaczej nie dozwoliłby na nie.
„WIARA WIERNIE UFA JEMU”
Efez było jednym z większych miast naonczas. To można wnosić z tego, że u brzegu portu stał jeden z tzw. „siedmiu cudów świata” – olbrzymi posąg „Diany Efezkiej” – bóstwo miasta Efezu i całej Azji Mniejszej. Do jej świątyni przychodziły tysiączne rzesze ludu, wierząc, że dostąpią od niej szczególniejszego błogosławieństwa pod względem ich domowego powodzenia. Wierzono, że błogosławieństwo bogini Diany znacznie pomnażało ich stada i trzody, a także poród dzieci. W przeciwieństwie do innej Diany (panny), Efezka była przedstawiana jako matka wszystkich tworów żyjących, i że płodność była jej specjalnym błogosławieństwem. To też sława tej bogini rozchodziła się szeroko i ci, co nie mogli udać się do Efezu, aby uczcić ją w jej świątyni, z przyjemnością kupowali pewne talizmany, czyli srebrne lub posrebrzane medaliki z jej postacią. Interes robienia tych medali i posągów wzmagał się w miarę jak ludność okoliczna dowiadywała się o jej rzekomych błogosławieństwach i pragnęła ją czcić. W czasach apostolskich, interes tych, co robili owe srebrne medale i figury był ogromny, zatrudniając setki a może i tysiące ludzi.
Pewien człowiek nazwiskiem Demetriusz był przedstawicielem, czyli naczelnikiem tego rzemiosła. Ten, będąc uprzedzony do nauki Apostoła i rychłego Kościoła w Efezie, podburzył swoich współzawodowców żarliwym przemówieniem, w którym wykazał wielki dobrobyt w mieście i w ich zawodzie robienia posągów ich bogini. Następnie odmalował czarny obraz, jak powodzenie to wnet zamarłoby w rezultacie kazań Pawłowych. Zwrócił uwagę na fakt, że ta nowa religia, przeciwna hołdownictwu Diany, rozszerza się nie tylko w Efezie ale i w innych miastach Małej Azji. Z myślą obowiązkowo ustalonej w tym mieście religii chytrze połączył myśl troszczenia się o swoje kieszenie. Kto może wymyślić silniejsze podstawy argumentu z ogólną publiką? Nie dziwi nas, że takimi argumentami udało się jemu rozbudzić uprzedzenie do chrześcijan i wywołać poważne zaburzenie. Ludność całego miasta dotknięta została w najczulsze miejsca – religia i świecki dobrobyt.
On wielki przeciwnik niezawodnie dopomógł w tej sprawie, tak że ludność popadła w szał desperacji, jakoby upadek ich religii i materialnego dobrobytu już ich dotykał. Miejsce zamieszkania Pawła było wiadome, więc tam skierował się podniecony tłum w poszukiwaniu za głównym sprawcą nadchodzących trudności. W Pańskiej opatrzności, św. Pawła nie było w domu. Akwila i Pryscylla, którzy w domu tym zarządzali, byli na miejscu, i chociaż ich nie zaaresztowano, oni zapewne okazali się do najwyższego stopnia wiernymi Apostołowi i jego sprawie. To też w jednym ze swoich późniejszych listów, św. Paweł zaznaczył, że własnej szyi nadstawili za prawdę. Jako ludzie pracujący i zarządzający domem oni nie byli molestowani; lecz dwaj pomocnicy Pawła, w tym domu znalezieni, zabrani byli przez ów motłoch. Zaprowadzono ich do amfiteatru, czyli na miejsce zabaw publicznych, które podobno mogło pomieścić 56 000 osób, co dowodzi że Efez było naonczas wielkim miastem. Św. Paweł dowiedziawszy się o onym rozruchu był gotów odważnie wystąpić w obronie przyjaciół, a przede wszystkim w obronie swego Mistrza i Jego poselstwa; lecz za mądrą doradą innych, nie uczynił tego. Bracia nie dopuścili mu, rozumiejąc, że jego obecność nie dokonałaby niczego z ludźmi tak podnieconymi, więc św. Paweł zgodził się na to, bo inny sposób nie byłby rozsądny ani właściwy.
Pan wszakże nie zaniedbał dwóch braci zaaresztowanych – Gaja i Arystarcha. Pisarz miejski przyszedł im z pomocą i mądrymi słowami uśmierzył motłoch. Urzędnik ten nie był zainteresowany w Ewangelii Chrystusowej ani w służeniu jej, lecz interesował się wykonaniem swego obowiązku jako urzędnik miejski. Wykazał zgromadzonym, że niepotrzebnie byli podnieceni; że oni i wszyscy inni wiedzieli o wielkości Diany i że jeden Żyd, lub wielu ich, nie mogą zaszkodzić jej wielkiej sławie; i tak sprawę zakończył: „Ponieważ się temu nikt sprzeciwić nie może, słusznie abyście się uspokoili a nic skwapliwie nie czynili; albowiemeście przywiedli tych mężów, którzy nie są ani świętokradcami, ani bluźniercami bogini waszej. A jeźli Demetriusz i ci, którzy z nim są rzemieślnicy mają co przeciw komu, wszak bywa prawo, są też starostowie, niechże jedni drugich pozywają.” Innymi słowy: Niechaj każdy pilnuje własnych spraw i niech nie przejmuje się czemś czego na razie nie ma. Wykazał im również, że chociaż przygotowane są miejsca do legalnych zgromadzeń, to obecne, nie było legalne. Gdyby więc było zaraportowane do władzy rzymskiej, mogłoby przynieść ujmę miastu – pewną miarę niesławy. W ten sposób rozpuścił ono zgromadzenie.
ZASADA I BRAK ZASADY
Zauważmy kontrast między głównymi sprawcami tego wydarzenia a tym zapisanym kilka wierszy powyżej. Tam, ci co uwierzyli, zrozumiawszy, że poprzednio działali w styczności z władzami złymi – demonicznymi – przynieśli swoje księgi magiczne i spalili je, w rezultacie dodatniego wpływu Ewangelii na ich serca. Nie tylko zaprzestali uprawiać czarną magię; nie tylko odwrócili się od tych ksiąg magicznych sami, ale wzbraniali się je sprzedać innym ku ich szkodzie. Byli gotowi i chętni ponieść stratę finansową i być uważanymi za głupich przez sąsiadów, aniżeli przyczynić się do jakiejkolwiek szkody, po prawdziwym zrozumieniu sprawy. W przeciwieństwie do tego, główni aktorzy lekcji niniejszej popadli w szał i spowodowali rozruch swoim zamiłowaniem do pieniędzy i obawą, że mogą ponieść stratę. Jest widocznym, że te ich działania spowodowane były, nie poszanowaniem do religii, ale zamiłowaniem do sprośnych zysków. Więcej nawet, religia i ich bogini była demoralizująca. Z tego możemy zauważyć wielki kontrast między tymi co wzniecili rozruch aby podtrzymać bałwochwalstwo i zmysłowość, i napełniać swoje kieszenie, a tymi, którzy woleli raczej poświęcić ziemskie korzyści, aby tylko czynić dobrze i nie szkodzić drugim. Zaiste, w religii Chrystusowej kryje się zadziwiająca moc!
Należy zauważyć, że Apostoł i jego współpracownicy nie byli winni tego, o co ich oskarżano – bluźnierstwa przeciwko bogini efezkiej. Z tego możemy wyciągnąć korzystną naukę dla siebie. Św. Piotr powiedział: „Żaden z was niech nie cierpi jako – złoczyńca albo w cudzy urząd się wtrącający”. Nie było potrzeby aby Apostoł mówił coś ujemnego o bogini Dianie. Poleconem mu było aby zwiastował poselstwo wielkiej radości – a nie aby szkalował fałszywe bóstwa i nich nabożeństwa. Prześladowanie to było więc za czynienie dobrze. W tym również zawiera się lekcja dla nas. Nie ma potrzeby abyśmy źle wyrażali się przeciwko naszym przyjaciołom w Babilonie. Nie potrzebujemy rozprawiać przeciwko ich kościołom i naukom. Mamy dosyć pracy w ogłaszaniu poselstwa Ewangelii. Apostoł, z pewnością, nie omieszkał wykazać, że Diana była tylko dziełem rąk ludzkich a nie bóstwem, jak twierdzono. Podobnie i my możemy z właściwością przedstawić naszym przyjaciołom, że jest tylko jeden prawdziwy kościół, który był zapoczątkowany przez samego Pana i zatwierdzony w dniu Pięćdziesiątnicy, i że wszystkie inne kościoły są tylko systemami ludzkimi. Lecz nie jest naszą powinnością wygłaszać tyrady przeciwko tym kościołom, jak to niektórzy z naszych braci czynią. Przykazanie, abyśmy „nikogo nie lżyli,” może być zastosowane z właściwością także do systemów religijnych. Szczególnie do takich co uznają, że podstawą Chrześcijanizmu jest zasługa ofiary Chrystusowej. O tym więc powinniśmy kazać – o Boskiej łasce i o postępowaniu moralnym – a inne sprawy pozostawić w spokoju. Pismo Święte zapewnia nas, że w słusznym czasie, wszystko uczynione przez ludzi będzie potrząśnięte i zburzone w „wielkim ucisku.” O tym dniu przestrzegamy ludzi, aby pokutowali i uczyli się pokory i sprawiedliwości, by snać ukryli się w dniu „zapalczywości Pańskiej”. Bez wątpienia Pan zezwolił na sekciarstwo dla pewnego mądrego celu, tak jak zezwolił rządom pogańskim mieć władzę nad narodami aż „Czasy Pogan” miały dopełnić się. Nie przeszkadzajmy w wykonywaniu się Boskich zamysłów. Zadowalajmy się tym co nam było zlecone, aby dopomagać braciom, budować ich w najświętszej wierze i ogłaszać Ewangelię cichym i tym którzy mają uszy do słuchania.
Lekcja Z Naszego Złotego Tekstu
Nasz tekst naczelny jest bardzo piękny. Wyrażone w nim słowa naszego Pana mogą być zastosowane nie tylko do św. Pawła ale i do wszystkich członków tego samego ciała, ożywionych jednym duchem. Doświadczenia św. Pawła, w łączności z jego bodźcem ciała, zapewne dozwolone były na niego i zapisane są w Biblii przeważnie dla korzyści naszej i wszystkich tych, którzy od jego czasów aż dotąd ponosili szczególniejsze doświadczenia i próby, których potrzeby i wartości nie mogli wyraźnie rozeznać.
Kiedy św. Paweł, oślepiony wielką światłością w drodze do Damaszku, w końcu dostąpił przebaczenia Pańskiego i przywrócony miał wzrok w znacznej mierze, on niezawodnie znosił cierpliwie tą pozostałą słabość wzroku, uważając ją jako słuszną chłostę za jego złą działalność w czasie gdy był przeciwnikiem Pomazańca i krzywdzicielem członków ciała Chrystusowego, którym jest Kościół. Pozostała słabość niezawodnie pomagała Apostołowi ocenić tym wyraźniej bliskość pokrewieństwa między Panem a kościołem, członkami Jego ciała, jak to Pan wyraził słowami: „Czemu Mnie prześladujesz?”
Gdy jednak mijały tygodnie, miesiące i lata, i Apostoł zauważył, że jego wada wzroku była mu znacznym utrudnieniem ,on zapewne dziwił się czemu Pan nadal zezwala na tę słabość. Wiedział, że dla Boskiej mocy byłoby tak łatwem przywrócić mu doskonały wzrok, jak nie. Zaiste, on dostrzegał dowody tego ustawicznie – Boska moc uzdrawiała chorych – tak że chustki które on pobłogosławił i posyłał chorym daleko i blisko, przyniosły im Boskie błogosławieństwo i uzdrowienie. Apostoł widocznie rozumował, że po znoszeniu tego utrapienia przez pewien czas, ono będzie odjęte. Mógł nawet przypuszczać, że może Bóg chciał doprowadzić go do stanu pokornego proszenia o usunięcie tej słabości.
Św. Paweł przyznaje, że on modlił się o uzdrowienie – o usunięcie tego utrapienia, czyli „bodźca.” Mówi nam, że czynił to trzykrotnie. W łączności z tą sprawą jest jeden punkt, który do onego czasu widocznie nie był zauważony przez Pawła, mianowicie, że takie uleczenie byłoby błogosławieństwem restytucyjnym; lecz św. Paweł, jak i wielu innych, powołani byli przez Pana, nie do restytucji ale do samoofiary, jak to on sam wyjaśnił: „Proszę was, bracia, przez litości Boże, abyście stawiali ciała wasze ofiarą żywą, świętą, przyjemną Bogu, to jest rozumną służbę waszą” (Rzym. 12:1). Wiedząc że Boskie błogosławieństwa przechodzą przez niego na innych, Apostoł rozmyślał, że cząstka z tych mogłaby być i jego udziałem. On musiał jeszcze nauczyć się, że dary jemu udzielone, były dla osób światowych a nie dla świętych, którzy poświęcili się na ofiarę. Musiał jeszcze zrozumieć, że gdyby Pan zezwolił na powstrzymanie jego ofiary, znaczyłoby to proporcjonalną utratę duchowych błogosławieństw i łask, jakimi Bóg obdarza tych, którzy poświęcili ziemskie rzeczy.
DWA SPOSOBY WSPOMOŻENIA NAS
Nie byłoby pożytecznym dla św. Pawła gdyby otrzymał zachętę w jego niewłaściwej modlitwie o uzdrowienie. Przeto modlitwy te nie były wysłuchane. Prawda, że Pan wysłuchał podobne prośby wielu takich, którzy, nie rozumiejąc lepiej, prosili o podobne łaski. Lecz z tym wielkim Apostołem sprawa miała się inaczej. Na podobieństwo Pana, on był wzorem dla trzody, stąd nie byłoby właściwym aby ta jego modlitwa była wysłuchana. Jednak to co Bóg uczynił w tej sprawie było korzystną lekcją nie tylko dla św. Pawła ale i dla jego braci w całym wieku ewangelicznym.
Chociaż nie było właściwym odjąć ten ciężar Apostoła w odpowiedzi na jego modlitwy; chociaż Bóg widział, że ten „bodziec ciała” miał mu być szczególniejszą pomocą w jego rozwoju duchowym, to jednak modlitwy te mogły być wysłuchane w inny sposób bardziej skuteczny i błogosławiony. Zamiast odjąć oną trudność, Pan obiecał mu więcej łaski, siły i wytrwałości do znoszenia i przezwyciężenia jej. To w rzeczywistości było lepszym dla św. Pawła, aniżeli gdyby modlitwa jego była wysłuchana według jego życzenia. Nie wiemy, ani on nie wiedział, jak potrzebnym był ten „bodziec ciała” do utrzymania go w pokorze i użyteczności w jego służbie. Aczkolwiek na pewno wiemy, że dodanie mu więcej łaski było większym błogosławieństwem, albowiem łaska Pańska jest pomocna we wszystkich sprawach życia, gdy zaś odjęcie owego bodźca byłoby tylko jedną ulgą. Nie dziw więc, że gdy Apostoł zrozumiał sprawę lepiej, zawołał: „Raczej się tedy więcej chlubić będę z krewkości moich, aby we mnie mieszkała moc Chrystusowa” – 2 Kor. 12:9.
W tych doświadczeniach św. Pawła znajdowała się błogosławiona lekcja dla wszystkich wiernych Pańskich w całym wieku ewangelicznym. Mamy różne bodźce (kolce) w ciele, różne trudności i doświadczenia; niektóre umysłowe, inne fizyczne; niektóre wiadome drugim; inne wiadome tylko nam. Jak wielką pomocą dla wielu było to zapewnienie, że trudności i doświadczenia, których Pan nie odejmuje od nas, dozwolone są dla pewnego mądrego i miłościwego celu. On zapewnia nas, że wszystkie rzeczy będą pomagać nam ku dobremu; a w trudnościach naszych mamy Jego zapewnienie: „Dosyć masz na łasce Mojej; albowiem moc moja wykonywa się w słabości.”
Drodzy współsłudzy krzyża, przyjąwszy ten pogląd Apostoła, traktujmy wszelkie nasze doświadczenia w dobrej wierze, rozumiejąc prawdziwość tych słów, że nasze słabości, niedoskonałości i ułomności, zamiast nam szkodzić, uzdolnią nas, przy Pańskiej łasce i pomocy, do tym większych starań aby poznawać Jego wolę i czynić ją, w sile mocy Jego.
====================
— 15 lipca 1909 r. —
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: