::R4335 : strona 55::
„Pełna dobrych uczynków i jałmużny”
— Dz. Ap. 9:31-43 — 14 MARCA —
Złoty tekst: „I rzekł mu Piotr: Eneaszu, uzdrawia cię Jezus Chrystus; stańże, a pościel sobie” – Dz. Ap. 9:34
Wstępny wiersz niniejszej lekcji informuje nas, że po prześladowaniu, które rozproszyło Kościół (po ukamienowaniu Szczepana), nastąpił pewien okres pokoju. „A tak zbory po wszystkiej judzkiej ziemi, Galilei i Samarii miały pokój budując się i chodząc w bojaźni Pańskiej, a przez pociechę ducha św. rozmnażały się”. Jak dużo zawiera się w tych kilku słowach! Czyż zasada ta nie określa także Pańskiego obchodzenia się ze swym ludem i dziś? Pismo Święte określa to Pańskie obchodzenie się z Jego ludem tymi słowy: „Jako orzeł wybawia orlęta swoje” (5 Moj. 32:11). Bóg czasami dozwala na próby, prześladowania itd., które na pozór zdają się burzyć duchowe dobro Jego ludu, wprowadzając go w zdziwienie, dlaczego tak trudne warunki są dozwalane. Jednakowoż, pod Boskim nadzorem, trudności te wychodzą na korzyść Jego wiernym, są im pomocą i wzmocnieniem w charakterze. Następnie przychodzi spokój i społeczność do budowania się duchowo, do wzrostu w łasce i w znajomości. Szczęśliwi są ci, którzy w czasie doświadczeń, zamiast zniechęcać się, starają się być tym bardziej czynnymi w Jego służbie – w służbie sprawiedliwości, Prawdzie i braciom. Dla takich okres doświadczeń jest przygotowaniem do okresu pokoju i dalszego rozwoju.
Dla innych zaś – dla tych, którzy trudności prób i przesiewań nie przyjmują w duchu właściwym, doświadczenia te sprawiają inne skutki. Tacy bywają przesiani, rozwijają w sobie ducha zawziętości, ducha obcego ich Panu i przeciwnego Jego Słowu. Ci pierwsi przechodzą z łaski w łaskę, z siły w większą siłę, ci drudzy zaś wracają do ciemności tego świata. Tak więc, jak powiedział to apostoł, poselstwo nasze jest jednym „wonnością żywota ku żywotowi”, a drugim „wonnością śmierci na śmierć” (2 Kor. 2:16).
PRZYSZEDŁ DO ŚWIĘTYCH W LIDDZIE
Lekcja nasza dozwala nam wniknąć nieco w warunki panujące we wczesnym Kościele. Prawda była dosyć niepopularna, aby powstrzymać tych, którzy miłowali rzeczy doczesne i ludzką chwałę ponad życie przyszłe i Boskie uznanie. Budowanie się przez pociechę ducha świętego i postępowanie w bojaźni Pańskiej, wspomniane w wierszu 31, ilustrowane jest w oświadczeniu wiersza 32, że św. Piotr w podróży swej przyszedł do Liddy, do świętych tam mieszkających. W owym czasie i w warunkach ówczesnych być chrześcijaninem znaczyło być świętym, być osobą poświęconą i odosobnioną od świata. I tak powinno być dotąd. Lecz, niestety! Popularność wprowadziła pod miano chrześcijan nie tylko wilki w owczych skórach, ale i kozły, jak i owce pstre i czarne. Powinniśmy jednak pamiętać na oświadczenie: „Zna Pan, którzy są jego”; przeto „niechaj odstąpi od niesprawiedliwości każdy, który mianuje imię Chrystusowe” (2 Tym. 2:19). Innymi słowy: niechaj każdy taki będzie świętym; „Albowiem ta jest wola Boża (względem was), to jest poświęcenie wasze” (1 Tes. 4:3).
Bez wynoszenia się lub chwalenia możemy zaznaczyć, że ci, których światło Prawdy pociąga w obecnym czasie, stają się świętymi. Przyjmujący Prawdę w szczerości serca, do- chodzą do stanu poświęcenia i świętości. Liczne świadectwa tego, spotykane z dnia na dzień i z roku na rok, są pocieszającymi zapewnieniami, że Słowu Bożemu towarzyszy też Jego łaska, jak i należy się tego spodziewać. Więcej nawet, świątobliwość serca zdaje się powiększać w długości, szerokości, wysokości i głębokości chrześcijańskiego charakteru. Możemy dodać, że do uświęcenia serca i charakteru dużo pomaga „ślub”, zalecany od czasu do czasu na łamach niniejszego Pisma. Wątpimy, aby podobna ilość ludzi gotowych i chętnych do przyjęcia tego ślubu mogła być znaleziona we wszystkich innych wyznaniach chrześcijaństwa. Wierzymy, że w miarę przyjmowania i stosowania się do tego ślubu powiększa się też świątobliwość i moc charakteru w wiernych Pańskich.
W Liddzie św. Piotr znalazł człowieka poważnie chorego od siedmiu lat. Nie był to jednak święty, ponieważ cudowne uzdrowienie rzadko kiedy, a może i nigdy, nie było stosowane przez Pana ani przez apostołów do wierzących. Jeżeli choroba nawiedza kogoś z domowników wiary, to powinna być uważana jako dozwolona od Boga w celu pewnej naprawy lub jako sposobność do wzrostu w łasce – jako jedna z tych „wszystkich rzeczy pomagających ku dobremu tym, co miłują Boga”. Natychmiastowe uzdrowienie Eneasza użyte było przez Pana jako głoszenie Prawdy, który to sposób obecnie nie jest potrzebny ani konieczny. Czytamy: „A widzieli go wszyscy, którzy mieszkali w Liddzie i w Saronie, którzy się nawrócili do Pana”. W czasie tym Kościół był dopiero zakładany, więc potrzebował pewnego głoszenia i utwierdzania, aby wyszukać i wybrać „Izraelitów prawdziwych”, godnych Prawdy i wybawienia od zaćmienia i ucisku, jakie na naród ten przychodziły. W obecnym czasie jest inne dzieło, a jest nim wybieranie pszenicy spomiędzy kąkolu. Postępujemy wiarą, a nie widzeniem lub cudami.
„ROZNIEMÓGŁSZY SIĘ UMARŁA”
Św. Piotr zatrzymał się w Joppie niedaleko od Liddy. Tam jedna ze świętych niewiast zachorowała, ale nie była cudownie uzdrowiona, lecz umarła. Podobnie Jezus uzdrowił wielu chorych, lecz zezwolił, aby bliski Jego przyjaciel chorował i umarł, bez ulżenia mu w tej chorobie. Tak jak Łazarz był później wzbudzony ze snu śmierci dla okazania mocy Bożej i przyszłych czasów restytucji (Dz. Ap. 3:19-21), podobnie stało się z Tabitą, po grecku Dorką. Ona umarła, lecz przez św. Piotra Pan wzbudził ją ze snu śmierci, aby okazać cudowną moc Boską, ku dokonaniu dzieła ewangelicznego i wywarciu silnego wrażenia na ludziach.
ZACNA NIEWIASTA CHRZEŚCIJAŃSKA
Imię Tabita w ówczesnym języku syryjskim znaczyło „piękna”, a greckie „Dorka” zawiera w sobie podobną myśl o piękności, bo oznacza gazelę – rodzaj antylopy, sarny. Łagodność i potulność gazeli, jej jasne, szklące oczy, to są cechy wyrażone w tym imieniu. Czy świętobliwa ta niewiasta, wskrzeszona od umarłych, była piękna na twarzy, nie jest powiedziane, lecz podany opis upoważnia nas do przeświadczenia, że była piękną w sercu i w charakterze. Orzeczenie, że „była pełna dobrych uczynków i jałmużny, które czyniła”, pokazuje nam, że była ona piękną w oczach Bożych, jak i w Jego świętych – o ile, ma się rozumieć, dobre jej uczynki wypływały z serca przepełnionego miłością; albowiem zawsze powinniśmy pamiętać na słowa apostoła: „Choćbym wynałożył na żywność ubogich wszystką majętność moją i choćbym wydał ciało moje, abym był spalony, a miłości bym nie miał, nic mi to nie pomoże”; to nie miałoby żadnego znaczenia przed oczami Tego, który bada się serc i u którego motywy, pobudki w tych, co wybierani są w tym wieku, mają największe znaczenie.
Czytamy, że „obstąpiły Piotra wszystkie wdowy, płacząc i ukazując suknie i płaszcze, które im Dorka robiła, póki była z nimi”. Słowa te przywodzą nam na pamięć to, co Jezus powiedział o innej niewieście: „Uczyniła, co tylko mogła”. Te ubolewania przy zmarłej Dorce były wymownym świadectwem jej świętości. Nie jest powiedziane, aby wszystkie owe wdowy były w gronie świętych, czyli wierzących i prawdopodobnie niektóre nie były, bo powiedziane jest, że Piotr, zanim uklęknął do modlitwy, wygnał je wszystkie. Mamy pamiętać, że chociaż święci są przedmiotem szczególniejszej opieki Bożej i z tego powodu my również powinniśmy obdarzać szczególniejszą opieką jedni drugich, to jednak w szerszym, ogólnym znaczeniu jesteśmy też w pewnym pokrewieństwie ze wszystkimi ludźmi i gdziekolwiek możemy i zachodzi tego potrzeba, powinniśmy czynić dobrze i pomagać drugim, o ile nas stać. Apostoł zachęca nas do tego słowami: „Dobrze czyńmy wszystkim, a najwięcej domownikom wiary” (Gal. 6:10).
W dawnych czasach dola wdów była szczególnie trudna z różnych powodów. Stąd te różne wzmianki w Biblii o pieczy nad wdowami. Pod obecnymi, cywilizowanymi rządami, rozbudzonymi duchem chrześcijańskim, wdowami i sierotami opiekują się odpowiednie instytucje, co w znacznej mierze umniejsza nasze sposobności i obowiązki opiekowania się nimi prywatnie. Nie byłoby też mądrym zawsze ignorować zarządzenia opieki nad biednymi wdowami i sierotami, a ustanawiać prywatne przytułki kosztowniejsze, a niekiedy więcej kłopotu sprawiające aniżeli publiczne. Tak w tej sprawie, jak i w każdej innej, święci powinni kierować się duchem zdrowego umysłu, pochodzącym z góry. Jednakowoż, wciąż jeszcze są sposobności do okazywania hojności w rzeczach doczesnych, a tym więcej w duchowych. Mało stosunkowo ludzi wie o niebiańskiej mannie, czyli o prawdziwej Ewangelii. Mało jest takich, którzy by byli sposobni i gotowi udzielać drugim onego chleba, który z nieba zstąpił. Mało jest sposobnych do udzielania pomocy grzesznym, do wskazania im, w jaki sposób mogą być oczyszczeni, omyci i przyobleczeni szatą sprawiedliwości Chrystusowej, a także do pouczenia ich, jak ta szata ma być noszona i zachowana „od zmazy i zmarszczku lub czegoś podobnego”.
Mało jest sposobnych do pouczania drugich, jak pozbyć się zmaz i zmarszczek, gdy te pojawiają się na ich szatach – że krew Jezusa Chrystusa, Pana naszego, oczyszcza nas od wszelkich omyłek i uchybień wynikłych z nieświadomości. Czynić to mogą tylko święci, więc powinni być w tym tak pilni i gorliwi, aby gdy ich „przemiana nastąpi”, wielu mogło być takich, którzy by dziękowali Bogu za nich, którzy by byli żywymi listami, znanymi i czytanymi przez wszystkich, którzy by umieli przechodzić z chwały w chwałę, ze znajomości do znajomości i to przez ich czynną pomoc jako braci, jako świętych i jako przedstawicieli Bożych.
====================
— 15 lutego 1909 r. —
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: