::R3910 : strona 394::
„Gdy odejdę, przyjdę zasię”
— Łuk. 24:36-53 — 23 GRUDNIA —
Złoty tekst: „I stało się, gdy im błogosławił, rozstał się z nimi i był niesiony w górę do nieba”
Lekcja niniejsza jest zsumowaniem manifestacji naszego Pana podczas Jego przebywania z uczniami przez czterdzieści dni, od zmartwychwstania, aż do wniebowstąpienia. Opisuje szczególnie piątą i jedenastą manifestację Chrystusa Apostołom, którzy mieli być Jego świadkami dla żydów, a pośrednio także dla całego świata. Wstępne wiersze naszej lekcji (w. 36-43) pokazują, jak ostrożnie i umiejętnie Pan przedstawiał prawdę, tak, aby żaden z Jego naśladowców nie potrzebował się potknąć, aczkolwiek On dobrze wiedział, że będzie kamieniem obrażenia i opoką odtrącenia dla obu domów Izraelskich, to jest dla żydów i dla nominalnego kościoła chrześcijańskiego.
Św. Łukasz opisuje w naszej lekcji jak to w wieczór następny po Pańskim zmartwychwstaniu, Apostołowie zebrali się razem i rozmawiali o różnych wydarzeniach tego dnia, o Pańskim pokazaniu się niektórym osobom, o jego rozmowie itp. Naraz Jezus stanął w pośrodku nich, gdy drzwi były zamknięte. Nie dziwne, że zostali przestraszeni, albowiem znajdowali się w stanie zdenerwowania, nie tylko z bojaźni przed rządcami żydowskimi, ale i z powodu dziwnych wydarzeń tego dnia. Cóż innego mieli oni teraz pomyśleć jak tylko, że duch stanął w pośrodku nich? Jak mógłby ktoś inny wejść przez zamknięte drzwi? Faktycznie, jak wykazaliśmy już poprzednio, nasz Pan był zabity w ciele, lecz ożywiony był Duchem, a więc nie był już więcej istotą ludzką, lecz narodzonym z Ducha i że właśnie tą mocą istoty duchowej był On w stanie znaleźć się w obecności Apostołów, choć drzwi były zamknięte.
Widzieliśmy już, że Pan mógł był ukazać się im jako istota duchowa, jak pokazał się później Saulowi z Tarsu, lecz zamiast tego Jezus przybrał ciało ludzkie, aby nie narazić uczniów na zbyt wielkie zaniepokojenie. Mądrość takiego postępowania ze strony Pana może był łatwo rozpoznana, gdy zauważymy jak uczniowie zostali przestraszeni a Pan był w stanie ich uspokoić, iż to, co oni widzieli nie było duchem, ale ciałem i kośćmi. Jego słowa były: „Duch niema ciała ani kości, jako widzicie, że Ja mam”. Lecz istoty duchowe przybierały ciało i kości, jak to właśnie Jezus uczynił i ukazywały się ludziom, przynosząc im pewne poselstwa Boże. Dowiedzieliśmy się już o takim pokazaniu się naszego Pana i dwóch Aniołów Abrahamowi i o tym, że jedli podany im pokarm i rozmawiali z Abrahamem. Podobnie i w tym wypadku, aby dowieść uczniom, że miał On rzeczywiście przybrane ciało i kości, Pan zażądał pokarmu i zjadł sztukę ryby i plaster miodu.
W ten sposób oni mogli być uspokojeni i lepiej przygotowani do przyjęcia odpowiednich instrukcji, jakie miały im być udzielone w tym czasie. Metoda, jaką Pan użył przygotowała ich lepiej aniżeli można by to było uczynić w jakikolwiek inny sposób. Widocznie nasz Pan użył najlepszego sposobu, aby udowodnić dwie rzeczy; pierwsze, że On zmartwychwstał, że był tym samym Jezusem i, po drugie, że był przemienionym, że nie był takiej samej natury jak poprzednio, ponieważ teraz, na podobieństwo Aniołów, miał moc przyjść i odejść, ukazywać się i znikać, przybierać taką formę ciała i ubrania lub inną, zależnie do okoliczności i celu, jaki chciał osiągnąć.
OTWORZYŁ IM PISMA
Gdy ich przerażenie zostało uspokojone, uczniowie byli lepiej przygotowani do dalszych instrukcji – do wyjaśnienia dziwnych doświadczeń na nich przychodzących. Trudno byłoby nam przypuścić, aby nasz Odkupiciel, przy tej sposobności, rozmawiał z uczniami na jakiś inny temat. On wyjaśnił im, że to, czego doświadczali było wypełnieniem się Jego słów, które im mówił, gdy był z nimi. W tym wyjaśnieniu zawierała się myśl, że On nie był już z nimi w takim samym znaczeniu jak poprzednio. Następnie tłumaczył im potrzebę ich jak i Jego doświadczeń, że Ojciec tak te rzeczy ułożył od początku i wskazał je w proroctwach Mojżesza i innych proroków, a także w Psalmach, gdziekolwiek o Nim było powiedziane. Tym sposobem Pan otworzył ich wyrozumienie, ich umysł, żeby mogli zrozumieć Pisma. Jego słowa były im jakoby kluczem do Biblii, wyprowadzając ład z poprzedniego zamieszania.
Fakt, że Pismo Święte jest tak napisane, że nie może być zrozumiane bez pewnej Boskiej pomocy, jest dla świata nie do pojęcia. Nie pojmując Boskiego planu, umysły światowe myślą, że jest to nierozumnym, aby Bóg miał zakrywać Swe zamysły przed mądrymi i roztropnymi a objawiać je niemowlątkom (Mat. 11:25). Im wydaje się dziwnym, że Bóg tak zrządził Swoje objawienie przez proroków, że ono nie może być zrozumiane inaczej, jak tylko przez Jego własne dostarczenie pewnego objaśnienia, klucza, lub informacji. Jednakowoż dla tych, co znają plan Boży do pewnego stopnia, jest widocznym, iż jest to nie tylko najmądrzejszy, ale i najlepszy sposób, że Bóg tak Swój plan ułożył aby tylko ci, którzy są w serdecznej społeczności z Nim, mogli go naprzód zrozumieć; jak to i nasz Pan powiedział: „Wam dano wiedzieć tajemnicę królestwa, lecz innym mówi się te rzeczy w przypowieściach i w niewyraźnych mowach, aby nie mogli zrozumieć”. Przy innej sposobności powiedział nawet do Swoich wiernych: „Mamci wam jeszcze wiele mówić, ale teraz znieść nie możecie” (Jana 16:12).
Rzeczy, które Jezus wytłumaczył uczniom przy tej sposobności i które były kluczem do ich wyrozumienia Pism, nie mogły być im wytłumaczone poprzednio, bo prawdy te gdyby były mówione prędzej nie byłyby pokarmem na czas słuszny, dla domowników wiary. One mogły przynieść im więcej dobrego teraz aniżeli w jakimkolwiek innym czasie. Umysły uczni były teraz do najwyższego stopnia rozbudzone i ożywione dziwnymi wydarzeniami, jakie co dopiero się stały, więc byli oni gotowi dobrze zrozumieć drogi i zarządzenia Boskiego planu. I czy nie tak samo rzecz się ma i dziś? W miarę jak wierni jeden po drugim dochodzą do odpowiedniego stanu umysłu i serca, że są gotowi i chętni ocenić prawdę, Bóg wtedy udziela im więcej światła „teraźniejszej prawdy”; a gdy ich oczy wyrozumienia zostaną raz otworzone, oni dziwią się jak mogli być tak ciemni, iż rzeczy tych nie widzieli poprzednio. Tajemnicą tego jest, że poprzednio nie byli przygotowani; innych lekcji musieli się wpierw nauczyć zanim głębsze prawdy mogłyby być przez nich zrozumiane; a On wielki Nauczyciel znający serca, był w stanie otworzyć ich wyrozumienie w odpowiednim czasie, ku najwyższemu dobru Jego naśladowców.
Nie mamy przypuszczać, że Pan dokonał cudu w umysłach Swoich naśladowców, aby otworzyć ich wyrozumienie; należy raczej rozumieć, że On uczynił to, tak jak i dotąd czyni, przez udzielenie potrzebnych informacji, że użył naturalnego sposobu, czyli rozumował z nimi, tłumaczył im potrzebę jednego zarysu Boskiego planu, następnie drugiego, aż umysł ich do pewnego stopnia uchwycił właściwy porządek i układ Boskiego programu. Możemy być pewni jednak, że Apostołowie nie zrozumieli zaraz wtenczas wszystkich Pism doskonale, ponieważ według własnych słów Pana, oni nie mieli otrzymać takiej znajomości prędzej aż po Jego wniebowstąpieniu i zesłaniu Ducha Świętego, który miał ich stopniowo wprowadzić we wszelką prawdę, a nawet w „głębokości” Boże.
Tym, co Pan uczynił przy danej sposobności było to, że udzielił uczniom wszelkich szczegółów, które ludzie cieleśni, o poświęconym umyśle, mogli zrozumieć, ocenić i według nich postępować. Z pewnością wykazał im w skróceniu, że ofiary zakonne, figurowały Jego ofiarę, że ubłaganie za grzech było konieczne na wyższą skalę i przez lepsze ofiary, zanim rzeczywiste pojednanie mogło być dokonane i ludzkość mogłaby powrócić do społeczności z Bogiem i do wiecznego żywota. Prawdopodobnie wykazał im także, iż cielesny Izrael okazał się niegodny do Klasy Królestwa, przeto tylko ci, co Go przyjęli zostali wybrani – „Wybrani dostąpili, a inni zatwardzeni są” (Rzym. 11:7).
Wykazał im następnie, jakiego dzieła spodziewał się od nich – że mieli ogłosić nie tylko Jego sprawiedliwość, ale także, iż był On ofiarą za grzech, oraz że chociaż umarł to jednak i zmartwychwstał, aby błogosławić jako pozafiguralny Najwyższy Kapłan. Wykazał im również, iż przez Jego zasługę dana będzie pokuta i odpuszczenie grzechów i że to będzie otwarte i dostępne dla całej ludzkości – dla wszystkich narodów. Jednak zdaje się być widocznym, że Jezus nie wytłumaczył wtedy Apostołom, że poganie mieli być współuczestnikami z nimi w wielkim zaszczycie stania się duchowym Izraelem, współdziedzicami z Chrystusem w Jego królestwie; albowiem odnajdujemy zapisy, że Piotr i inni Apostołowie byli w zupełnej nieświadomości, co do tej sprawy, aż do czasu Korneliusza i specjalnego widzenia danego Piotrowi w owym czasie. Ich świadczenie o Chrystusie miało rozpocząć się w Jeruzalemie, lecz nie miało tam się zakończyć.
„POCZĄWSZY OD JERUZALEMU”
Powołanie do członkostwa w klasie Oblubienicy Chrystusowej musiało być w zupełności obwieszczone cielesnemu nasieniu Abrahamowemu, aby mogło wybrać wszystkich Izraelitów prawdziwych, zanim mogło być przeniesione do pogan. Apostołowie mieli pozostać w Jeruzalemie również dla tego, iż tam mieli oczekiwać mocy z wysokości – świętego Ducha pomazania i spłodzenia. Jezus miał na myśli właśnie to błogosławieństwo, gdy powiedział: „A oto ja poślę na was obietnicę Ojca mego, a wy zostańcie w mieście Jeruzalemie, dokąd nie będziecie przyobleczeni mocą z wysokości”. Apostoł mówi, że zesłanie Ducha Świętego, w dniu Zielonych Świąt, było świadectwem, czyli znakiem, że ofiara naszego Pana została przyjęta przez Boga, co także było znakiem przyjęcia Kościoła i domowników wiary, za których grzechy ofiara ta została zastosowana. Apostoł Piotr wyraził się o tym następująco: „Prawicą tedy Bożą będąc wywyższony, a obietnicę Ducha świętego wziąwszy od Ojca, wylał to, co wy teraz widzicie i słyszycie” To było pieczęcią Ojcowskiego uznania ofiary złożonej przez Jezusa, a także pieczęcią przebaczenia grzechów tym, za których Jego krew została zastosowana; jak oświadczył to Apostoł Paweł: “Wstąpił na wysokość, aby się stawić przed oblicznością Bożą w naszym imieniu – jako Orędownik wierzących, ale nie jako Orędownik świata” – Dz. Ap. 2:33.
Pismo zaznacza, że Apostołowie pozostali w Jeruzalemie, aż otrzymali Ducha Świętego, a lekcją dla wszystkich uczni Pana aż do tego czasu jest, że żadni inni nie kwalifikują się na przedstawicieli Bożych pomiędzy ludźmi, poza tymi, którzy zostali przyobleczeni tą mocą z wysokości, ci którzy weszli pod błogosławieństwo Ducha Pańskiego, świętego zmysłu Chrystusowego. Gdy nasz Pan, w czasie Swej misji, wysyłał uczni do pracy w Jego imieniu, udzielił im Swego Ducha, czyli mocy, która uzdolniła ich do kazań, do wyganiania demonów i do pewnych cudów zgodnie z Jego życzeniem i instrukcją, lecz gdy On odszedł, oni nie mogli więcej pracować, aż do czasu, gdy otrzymali rzeczywiste błogosławieństwo w ich własnych sercach.
Obawiamy się, że ogólną trudnością u tych, co każą w imieniu Pańskim obecnie, a także u tych, co kazali w przeszłości, było to, że nie czekali, ażby zostali przyobleczeni Duchem Świętym, ale niebacznie rwali się do służby bez tegoż Ducha, bez tej rzeczywistej pieczęci Boskiego upoważnienia. Nie popełniajmy tej samej omyłki; miejmy na pamięci, że jakakolwiek praca wykonana bez kierownictwa Ducha Świętego, będzie na pewno wadliwa, w pewnym znaczeniu zła, i przyniesie zły owoc, jakiego możemy tak dużo widzieć wszędzie w około nas w Babilonie. Dopilnujmy, więc tego abyśmy nie tylko weszli pod to pomazanie, które trwało na ciele Chrystusowym od Zielonych Świąt, aż dotąd, ale także abyśmy w tym stanie pomazania trwali, abyśmy Ducha Świętego nie zagaszali. Posiadanie Ducha Świętego uczyni nas wykwalifikowanymi świadkami prawdy, przedstawicielami Bożymi, sługami Najwyższego, współpracownikami w Pańskiej winnicy. W żadnym innym czasie nie było to tak potrzebnym jak teraz. Wszyscy wierni Pańscy powinni się rozbudzić i zrozumieć, że prawdy i światła teraz właściwych dla domu wiary, nie można spodziewać się inaczej jak tylko przez uświęcone przewody.
„WY JESTEŚCIE ŚWIADKAMI TEGO”
Apostołowie jako świadkowie mieli nie tylko opowiadać o niepokalanym narodzeniu Pana, nie tylko o Jego świętym i pobożnym życiu, o Jego ukrzyżowaniu na Kalwarii, o zmartwychwstaniu i wniebowstąpieniu, lecz w dodatku do tych wszystkich faktów, oni mieli jeszcze opowiadać, że był On odpowiednio wykwalifikowanym Odkupicielem, że wypełnił wszystkie wymagania Zakonu i że teraz żyje na wieki, aby mógł ratować tych, którzy przystępują do Ojca przez Niego. Jak wiernie Apostołowie wypełnili tę powierzoną im misję! Nie schraniali się oznajmić Kościołowi wszelkiej rady Bożej!. Światowa mądrość mogłaby powiedzieć, że posiadanie Mistrza i Nauczyciela, którego stracono jako oszusta, byłoby zniesławiającym dla Apostołów i przeszkadzałoby im w zdobywaniu naśladowców dla ich Wodza. Lecz ci wierni świadkowie nie radzili się ciała i krwi odnośnie tego, co mieli kazać – opowiadali całą historię w prostocie i we wszystkich szczegółach, nie pomijając nawet tych, co ujawniały ich własne słabości, jak na przykład, w wypadku Piotra, Judasza, o spieraniu się Apostołów między sobą, który z nich był większy itd. Prawda w takiej prostocie jak Bóg zamierzył, aby była kazana, bez wątpienia doszła aż do nas przez Pismo Święte.
Teraz z kolei my jesteśmy świadkami obarczonymi odpowiedzialnością noszenia tego samego poselstwa – poselstwa o czystości naszego Pana, że On był święty, niewinny, nieskalany, odłączony od grzeszników; poselstwo o Jego miłującym poświęceniu się wspaniałemu planowi Ojca, aż do śmierci, nawet śmierci na krzyżu, o Jego zmartwychwstaniu i wniebowstąpieniu, oraz o Jego obietnicy ponownego przyjścia aby zabrać Swoich wiernych do Siebie i ustanowić Swoje Królestwo. Nic mniej niż pełna Ewangelia powinno być głoszone, a do nas samych należy stwierdzenie do jakiego stopnia wiernie używamy naszych przywilejów. Ten, kto wstydzi się Pana i Jego sprawy, albo czegokolwiek co należy do Niego – ten, kto wstydzi się jego pośredników i działań w przeszłości lub teraźniejszości, nie jest wiernym świadkiem i odnoszą się do niego słowa Mistrza, że „kto by się wstydził za mię i za słowa moje między tym rodzajem cudzołożnym i grzesznym, i ja wstydzić się za niego będę, gdy przyjdę do mojego Królestwa” (parafraza Mar. 8:38). A więc teraz, najmilsi, nie pozwólcie dumie, ani jakiemukolwiek innemu złemu stanowi umysłu, aby odprowadziły nas od pełnego, pochodzącego z serca, wyznania o tym jak wielkie rzeczy Pan uczynił dla nas, i o wszystkich krokach, które on zechciał użyć podczas czynienia ich.
„ROZSTAŁ SIĘ Z NIMI”
Betania znajdowała się przy górze Oliwnej, w nieznacznym oddaleniu od Jeruzalemu i tam poprowadził Pan Swoich uczni przy końcu onych czterdziestu dni, po udzieleniu im różnych dowodów Swego zmartwychwstania i przemiany, o których już wspominaliśmy. Czytamy: „I stało się, gdy im błogosławił, rozstał się z nimi i był niesiony w górę do nieba” Na innym miejscu jest napisane: „A obłok wziął Go od oczów ich”. Musimy pamiętać, że Apostołowie byli wciąż jeszcze ludźmi cielesnymi, że Duch Święty jeszcze był na nich nie zstąpił, stąd zachodziła ta konieczność, aby Pan udzielił im takiego dowodu, któryby mógł być zrozumiany przez ludzi cielesnych.
Jezus wstępując do nieba mógłby był zniknąć z przed ich oczu, jak to uczynił poprzednio w górnym pokoju, po zjedzeniu pieczonej ryby i plastra miodu. Gdyby jednak tak zniknął i wstąpił do Ojca, to jak oni mogliby o tym wiedzieć? Byliby w niepewności czy On w ogóle odszedł i ukazał się przed oblicznością Ojca, aby się teraz wstawiać za nami. Toteż, gdy przemieniony Pan, wzbudzony jako Duch, miał wstępować do Ojca, pokazał się uczniom w ciele po raz ostatni i rozstał się z nimi, wznosząc się powoli wyżej i wyżej, aż obłok ukrył Go od ich oczu. Pan postąpił w ten sposób na to, aby w ich umysłach uczynić wyraźnym, że On odszedł, że nie mieli się już więcej spodziewać, iż On będzie pokazywał się im i znikał, jak czynił to w ostatnich czterdziestu dniach. Mieli zrozumieć, że odtąd Pan przebywać będzie u Ojca w chwale niebieskiej. Teraz oni przypomnieli sobie Jego obietnicę: „Idę, abym wam zgotował miejsce, a gdy odejdę i zgotuję wam miejsce, przyjdę zasię i wezmę was do siebie, żebyście gdziem ja jest i wy byli”. Odtąd ich umysły skierowały się ku Jego wtóremu przyjściu i ku tym chwalebnym rzeczom, które miały być wtenczas dokonane dla nich i dla świata. Bez wątpienia, iż częścią tego, co Pan wyjaśnił otwierając im Pisma było właśnie to, że On przyjął ich i wszystkich duchowych Izraelczyków prawdziwych jako Swe klejnoty i że podobne klejnoty będzie wybierał w Wieku Ewangelii, a przy końcu tegoż Wieku przyjdzie znowu i weźmie ich do Siebie jako Swoją Oblubienicę, a na ziemi ustanowi Swoje Królestwo w mocy i chwale.
„TEN SAM JEZUS (…) TAK PRZYJDZIE”
Na innym miejscu czytamy, że gdy uczniowie patrzyli w górę za Panem, dwóch Aniołów ukazało się im i mówili: „Mężowie Galilejscy! przecz stoicie, patrząc w niebo? Ten Jezus, który w górę wzięty jest od was do nieba, tak przyjdzie, jakoście Go widzieli idącego do nieba”. To było dla Apostołów zupełną lekcją, którą oni dobrze zrozumieli i w zupełności uwierzyli, że Pan odszedł od nich i że na pewno powróci.
Oni również nie zapomnieli Jego oświadczenia: „A oto Jam jest z wami po wszystkie dni, aż do skończenia świata”, lecz zrozumieli, iż to oznaczało, że Pan miał być z nimi pełnością Swej mocy, opiekując się nimi i nadzorując ich dobrem, przez różne przewody będące do Jego usług. Lecz co do Jego rzeczywistej, osobistej obecności, ta przeminęła – Nie ujrzycie Mię więcej, aż rzeczecie: „Błogosławiony, który idzie w imieniu Pańskiem” (Mat. 21:9). On odszedł od nich po cichu, bez rozgłosu lub ostentacji, nieznany od świata. W podobny cichy, nieznaczny, niepostrzeżony sposób miał powrócić. Toteż Jego naśladowcy mieli czuwać i patrzeć za znakami wskazującymi obecność Syna człowieczego, bo tylko po znakach mieli poznać, że Wiek Ewangelii jest na ukończeniu, że nowa Dyspensacja wnet się rozpocznie, a członkowie ciała Chrystusowego zostaną przemienieni, bo ciało i krew nie mogą odziedziczyć Królestwa Bożego.
„ONI POKŁONILI SIĘ MU”
Chociaż nasz Pan powiedział, że mamy czcić Ojca w duchu i w prawdzie, że mamy modlić się: „Ojcze nasz któryś jest w niebiesiech” i chociaż Apostoł również oświadczył: „Dlatego skłaniam kolana swoje przed Ojcem Pana naszego Jezusa Chrystusa” (Efez. 3:14) to jednak ogólny duch Pisma Świętego wskazuje, że nie byłoby nic złego kierować nasze prośby wprost do Pana naszego Jezusa, gdyby ktoś chciał to czynić w jakimkolwiek czasie. On jest Głową Kościoła, a jak jest właściwym, że każdy członek literalnego ciała oznajmia swe pragnienia i życzenia swej głowie, tak i Kościół, ciało Chrystusowe powinno mieć dozwolone kierować się do Głowy Kościoła. Toteż czytamy w naszej lekcji, że Apostołowie pokłonili się, czyli oddali cześć uwielbionemu Jezusowi – rozpoznali Jego wielkość, dostojność i honor jako Mesjasza, Syna Boga Żywego i Odkupiciela świata, który w słusznym czasie miał przyjść powtórnie, zabrać do Siebie Swoich wiernych i ustanowić Królestwo ku błogosławieniu świata. Własne słowa naszego Pana są tu stosowne. „Aby wszyscy czcili Syna tak jako czczą Ojca” (Jana 5:23).
Sprawy przybrały teraz inną formę w umysłach uczni. Ich zakłopotanie przeminęło, bo zrozumieli, dlaczego Jezus umarł; rozpoznali potrzebę tego, oraz, że Jego śmierć miała łączność z Jego wtórym przyjściem i Królestwem – że była podstawą do całego przyszłego dzieła. Z pewnością, że oni nie wiedzieli ile czasu upłynie zanim Pan przyjdzie powtóre. Bóg łaskawie zakrył to przed nimi, bo długość tego czasu mogłaby ich zniechęcić. Nie było również potrzebnym wiedzieć o tym dla nich ani dla ich następców, ponieważ żaden z nich nie miał przeżyć tego całego okresu, a było również właściwym, aby każdy z nich przeżył swoją ilość lat w ustawicznym oczekiwaniu, że królestwo może przyjść za jego czasów i przez to starał się być gotowym każdej chwili. My obecnie żyjący mamy ten chwalebny przywilej żyć w dniach Syna Człowieczego – w czasie Jego wtórej obecności i ustanawiania Jego Królestwa – w najlepszym dniu ze wszystkich dni.
Po wniebowstąpieniu Pana uczniowie zamiast zniechęcenia odczuli raczej wielką radość i w takim usposobieniu oczekiwali obiecanego Ducha Świętego, który zstąpił na nich pięćdziesiątego dnia. W międzyczasie oni trwali w kościele, nie, że mieszkali tam, lecz, jak to i dziś wyrażamy się o takim, co uczęszcza regularnie do kościoła: „On zawsze chodzi do kościoła”. Podobnie było z Apostołami. Oni pochodzili z Galilei i nie mieli żadnego szczególniejszego zajęcia w Jeruzalemie w następnych dziesięciu dniach, aż do Zielonych świąt, więc też dużo tego czasu spędzili w świątyni chwaląc Boga, dziękując Mu za Jego łaski i przysposabiając się na przyjęcie Ducha Pańskiego. Stosując tę okoliczność do siebie, czy nie możemy powiedzieć, że my również mamy wielką radość od czasu, gdy Pan otworzył nasze oczy wyrozumienia, że mogliśmy zobaczyć Jego Słowo we właściwym świetle i stać się Jego świadkami? Cała ta klasa prawdziwych członków ciała Chrystusowego, jest przedstawiona jako trwająca w Kościele, w Przybytku Świętym, jak to określił Apostoł: „Pospołu z Nim posadził na niebiesiech”. W naszych sercach mamy społeczność z Nim, a modlitwy, cześć i uwielbienie zaliczamy do najwyższych i najbardziej cenionych przywilejów. W miarę lepszego zrozumienia jak wiele Pan uczynił dla nas, czujemy coraz mniej powodów do proszenia a coraz więcej do dziękowania Mu za udzielone nam łaski.
====================
— 15 grudnia 1906 r. —
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: