R3847-277 Studium biblijne: „Twoja wiara uzdrowiła ciebie”

Zmień język

::R3847 : strona 277::

„twoja Wiara uzdrowiła ciebie”

— Łuk. 18:35-43; 19:1-10 — 2 WRZEŚNIA —

Złoty tekst: „Przyszedł Syn człowieczy, aby szukał i zachował, co było zginęło”

Powyższy tekst określa krótko, lecz wyraźnie misję Pana. Tym, co zrozumieli jego właściwe znaczenie, tekst ten mówi, że cały rodzaj Adamowy, czyli ludzkość całego świata, jest stracona przez grzech, skazana na śmierć – stracona bez nadziei i sposobności podniesienia się lub dania Bogu okupu za brata swego (Ps. 49:8). Mówi również o jedynym lekarstwie, przygotowanym przez Syna człowieczego. „Który będąc bogatym, stał się ubogim, abyśmy ubóstwem Jego ubogaceni byli” – opuścił stan niebieski i uniżył się do natury ludzkiej, aby „z łaski Bożej za wszystkich śmierci skosztował” (2 Kor. 8:9; Żyd. 2:9). Właściwe zrozumienie słowa „zginęło” dopomoże nam zrozumieć znaczenie słowa „zachować” lub „zbawić” Człowiek zginął przez grzech, zginął w śmierci i z tego zginienia, z tej śmierci, ma być zbawiony, zachowany; ma być wybawiony z grzechu i śmierci.

Zatem zbawienie, według Boskiego zarządzenia, znaczy podniesienie z grzechu i śmierci i z wszystkiego, co prowadzi do śmierci, czyli z wszelkich smutków, cierpień, boleści i niedoskonałości, co wszystko jest stopniowym zamieraniem. Jak logiczną i rozsądną jest ta biblijna propozycja! Jak wyraźnie jest ona poparta oświadczeniem apostoła, że zbawienie, jakiego dostąpi ludzkość przy wtórym przyjściu Pana Jezusa, będzie przywróceniem, czyli restytucją tego wszystkiego, co było zginęło; że będą to „czasy naprawienia wszystkich rzeczy, co był przepowiedział Bóg przez usta wszystkich świętych Swoich proroków od wieków” (Dz. Ap. 3:19-21). Chociaż zbawienie to nastąpi przeważnie w wieku przyszłym, w Tysiącleciu, to jednak Pan daje początek tego zbawienia niektórym już w czasie obecnym – to jest tym, których serca, jak i oczy i uszy wyrozumienia, są otworzone i gotowe do przyjęcia poselstwa Boskiej łaski, które głoszone jest cicho w obecnych warunkach nieprzyjaznych, lecz w przyszłości głoszone będzie tak głośno, że usłyszy je wszelkie ucho.

WIARA NIEWIDOMEGO BARTYMEUSZA

Jezus znajdował się w drodze do Jeruzalemu przez Jerycho. Było to blisko święta Paschy, więc drogi wiodące do Jeruzalemu były przepełnione podróżnymi, którzy zwykle podróżowali w kompaniach, czyli w grupach. Z Jezusem i Jego apostołami podróżowała znaczna grupa przyjaciół, a także sporo faryzeuszów zmierzających do Jerycho. Przy drodze siedział pewien niewidomy, imieniem Bartymeusz, w nadziei rozbudzenia sympatii w przechodnich, ponieważ był żebrakiem. W owych czasach znajdowało się wiele niewidomych w tych okolicach i nie było dla nich żadnego specjalnego zaopatrzenia.

Chociaż wiele grup przechodziło tą drogą, Bartymeusz był szczególnie zaciekawiony tą grupą i wypytywał się, co ta wielka kompania ma znaczyć. Powiedziano mu, że idzie Jezus z Nazaretu, a to zamieszanie i ciżba składała się z tych, co Jemu towarzyszyli. Wielu widocznie poprzedzało Jezusa, więc on niewidomy zaczął wołać o miłosierdzie i pomoc, zanim jeszcze Pan przybliżył się do niego. Znajdujący się na przedzie zaczęli go gromić, aby zaprzestał tego wołania, w tej myśli, że tak wielki nauczyciel nie powinien być molestowany przez przydrożnego żebraka. Jednakowoż człowiek ten niezawodnie słyszał już o Jezusie poprzednio – może słyszał od innych niewidomych, których Jezus uzdrowił. W każdym razie był on zachwycony przekonaniem, że ten prorok z Nazaretu był w stanie ulżyć jemu, że może On był prawdziwym Mesjaszem, Synem Bożym. Przeto tym głośniej wołał: „Synu Dawidowy (Mesjaszu), zmiłuj się nade mną!”.

Pochód przystanął i Jezus rozkazał, aby człowieka tego przywiedziono do Niego. Nie wołał na niego, aby sam przyszedł, ale „kazał go przywieść do Siebie” (Mar. 10:46) mówi, że ci, co przywiedli niewidomego, mówili mu: „Ufaj, wstań, woła cię”, a także mówi, że on natychmiast porzucił płaszcz swój, wstał i przyszedł do Jezusa. Tedy Jezus zapytał się go: „Co chcesz, abym Ci uczynił?” Bartymeusz odrzekł: „Panie, abym przejrzał”. A Jezus mu rzekł: „Przejrzyj, wiara twoja ciebie uzdrowiła”.

W Palestynie znajdowało się wielu niewidomych, lecz tylko kilku dostąpiło tej łaski cudownego uzdrowienia. Dlaczego? Niezawodnie, dlatego, że tylko tych kilku miało wymaganą wiarę. W wypadku Bartymeusza, zauważ jego wiarę, którą udowodnił tym, że skoro tylko usłyszał, że Pan idzie, nie przestał błagać Go o pomoc; zauważ także szczerość jego serca udowodnioną w tym, że gdy odzyskał wzrok, szedł za Panem i wielbił Boga. On mógłby był myśleć coś w taki sposób: „Tak, ja słyszałem dużo o różnych maściach i o pewnym proroku, który rzekomo był w stanie przywrócić wzrok słowami, lecz moim zdaniem jest, że są to tylko złudzenia. W każdym razie nie jest to dla mnie. Gdybym był bogatym i wpływowym, to może ten Prorok z Nazaretu próbowałby mnie wyleczyć, spodziewając się za to sowitej nagrody. A że jestem tylko żebrakiem, niema dla mnie żadnej nadziei. Izrael oczekuje za jakimś Mesjaszem już od tak dawna. Nie zdaje się być wcale prawdopodobnym, aby ten Mesjasz miał przyjść teraz za moich czasów i aby miał przechodzić akurat tą drogą, przy której ja siedzę i żebrzę; zatem daremnym byłoby wszelkie moje wołanie o miłosierdzie”. Gdyby ów niewidomy w taki sposób rozumował, nie mając wiary, to niezawodnie kompania ta przeszłaby obok niego i on pozostałby ślepym.

OCZY WYROZUMIENIA ZAĆMIONE

Że cielesna ślepota jest ogromnym nieszczęściem, nikt tego nie zaprzeczy; lecz o ile poważniejszym jest istniejące zaćmienie umysłowe i duchowe. Pismo Święte mówi, że oprócz nielicznych prawdziwych wyznawców Jezusa Chrystusa, ludzkość całego świata jest zaćmiona, „bóg świata tego oślepił ich zmysły (umysł), to jest w niewiernych” (2 Kor. 4:4). Zaćmieni są fałszywymi naukami i z tego powodu nie są w stanie widzieć owej wspaniałości Boskiego charakteru i planu zbawienia dla ludzkości. Różne są stopnie tego umysłowego i duchowego zaćmienia; niektórzy nie widzą nic, gdy zaś inni widzą nieco, lecz niewyraźnie, mglisto. Niektórzy patrząc na słońce, księżyc i gwiazdy, nie widzą w tym nic więcej ponad to, co nazywają naturą – zbiorem materii bez żadnego inteligentnego układu. Prorok Pański natomiast oświadczył, że „dzień dniowi ogłasza mądrość, a noc nocy podaje umiejętność. Niema mowy, ani języka, gdzie by głos ich nie był słyszany” przez niektórych; lecz niestety, jak dużo jest takich, którzy rzeczy nie słyszą, ani nie widzą i nie rozumieją Boskiej opatrzności we wszystkich sprawach życiowych.

Nie wierząc w dobrotliwego, sprawiedliwego i miłującego Boga, pełnego mądrości i mocy; ci głusi i ciemni nie są przygotowani do przyjęcia poselstwa o Jego łasce i miłości przedstawionej w Jego Słowie. Dla niektórych wydaje się głupstwem myśleć w ogóle o Bogu osobistym; gdy zaś inni są zdania, że głupstwem jest mniemać, aby tak wielki Stwórca wszechświata zwracał jakąkolwiek uwagę na któregokolwiek członka naszego rodzaju. Są oni ciemni i nie mogą widzieć tego, co jest daleko. Wszystko, co widzą, to tylko sprawy dotyczące życia doczesnego, czyli co jeść, co pić, jak i co siać i budować, śmiać się i płakać, żyć i umierać. Nie wiedzą, czy jest, coś więcej ponadto, lub, jeżeli jest, to co takiego. Inni, mający oczy wyrozumienia nieco otworzone, rozumieją, że jest Bóg i że On interesuje się sprawami; lecz tacy bywają znowu zaciemniani przez przeciwnika, jego błędnym przedstawianiem Słowa Bożego, co daje im mylne pojęcie o charakterze i planie Bożym. Tacy są zaćmieni tradycjami średniowiecznymi, które głoszą, że Bóg zamierzył zbawić tylko niektórych, a ogromną większość rodzaju ludzkiego przeznaczy na wieczne męki. Niestety, jak wielką jest ta ciemność! Jak tęsknimy za owym czasem przepowiedzianym przez proroków, gdy wszyscy poznają; Pana, od największego do najmniejszego z nich – gdy oczy wszystkich ślepych, a uszy głuchych zostaną otworzone!

DOŚWIADCZENIA BARTYMEUSZA ILUSTRACJĄ

Wydarzenie opisane w niniejszej lekcji może nam pięknie ilustrować, w jaki to sposób w czasie obecnym niektórzy z duchowo zaciemnionych przyprowadzeni są do Pana i doznają otworzenia oczu wyrozumienia. W Boskiej opatrzności oni słyszą, że Jezus z Nazaretu przechodzi, czyli słyszą coś o Onym wielkim Nauczycielu, o wiecznym żywocie i o Jego zdolności otwierania zaciemnionych ócz. Chwytają się tej sposobności, chwytają się wiarą Pana i wołają: „Jezusie, Synu Dawidowy zmiłuj się nademną!”. Nasuwana im jest niekiedy myśl, że jest wielu innych godniejszych od nich, którymi Pan się zajmuje, czyli zdaje im się niekiedy, że są zbyt nieznaczni, zbyt grzeszni, aby mogli być zauważeni przez Pana. Jednakowoż wiara ich ufa nadal. Usłyszeli o Jego miłosierdziu wobec drugich i wołają do Niego tym bardziej, aż w końcu On wzywa ich do Siebie, a „ktokolwiek przychodzi do Niego, On takiego nie odrzuci” (Jana 6:37).

Wszyscy przystępujący obecnie do Pana wiarą, napotykają pewne sprzeciwy, jakie poniekąd pokazane były w doświadczanych przez Bartymeusza. Zazwyczaj pozostawieni oni są bez żadnej zachęty tak długo, aż sami zrozumieją swoje potrzeby i zaczną wołać do Pana. Wtedy oni znajdują zachętę i pomoc od tych, co chętni są dopomagać słowami: „Ufaj, wstań, woła cię”.

Następnie Pan jakoby zapytuje: „Co chcesz, abym ci uczynił?” I szczęśliwi są ci, którzy na podobieństwo Bartymeusza mogą powiedzieć: „Panie, abym przejrzał”. Tacy dostępują rozjaśnienia, przez które mogą poznać Tego, który jest Drogą, Prawdą i Żywotem, przez którego mogą również poznać Ojca, na poznaniu, którego zależy żywot wieczny (Jana 17:3).

Jednakowoż w czasach obecnych jest wiele takich, którzy na zapytanie, co chcieliby, aby Pan im uczynił, myślą i pożądają bogactw, ludzkich zaszczytów i różnych innych błogosławieństw doczesnych, a swych wielkich potrzeb duchowych nie widzą. Nawet ci z nas, co doznali tej łaski duchowego przejrzenia o tyle, że mogą widzieć Boski charakter i plan, potrzebują pamiętać, w jaki to sposób apostoł modlił się za Kościół: „Aby Bóg Pana naszego Jezusa Chrystusa, Ojciec On chwały, dał nam ducha mądrości i objawienia ku poznaniu Samego Siebie; ażeby oświecił oczy myśli waszej, abyście wiedzieli, która jest nadzieja powołania Jego i które jest bogactwo chwały dziedzictwa Jego w świętych; i która jest ona przewyższająca wielkość mocy Jego przeciwko nam, którzy wierzymy według skutecznej mocy i siły Jego” (Efez. 1:17-19).

GDY LUD ZOBACZYŁ

Gdy rzesze zobaczyły, że niewidomy przejrzał, stał się wyznawcą Pana i wielbił Boga, one także dały chwałę Bogu, to jest wszyscy, którzy to widzieli. Podobnie rzecz się ma z nami obecnie. W miarę, jak jeden po drugim dochodzi do znajomości Boskiego charakteru i planu, wszyscy będący już w harmonii z Bogiem, są nie tylko gotowi dopomagać takim, ale także wielbią wraz z nimi Boga, radując się w ich błogosławieństwie. Jednakowoż całe masy tego świata, które nie widzą, ani oceniają tego cudu uleczenia duchowej ślepoty, nie mogą przyłączyć się do tego uwielbienia i dziękowania Bogu. Radujemy się jednak, że nadchodzi czas, gdy znajomością chwały Bożej napełniona zostanie cała ziemia, gdy każde kolano skłoni się, a każdy język wyzna i gdy każde stworzenie na niebie i na ziemi zawoła: „Siedzącemu na stolicy i Barankowi błogosławieństwo, cześć, chwała i siła na wieki wieków” (Iz. 11:9; Filip. 2:11; Obj. 5:13).

Lekcja nasza daje jeszcze jedną ilustrację, w jaki to sposób Syn człowieczy zbawia tych, co przychodzą do Niego wiarą. Pan i Jego grono przechodzili do Jerycho w drodze do Jeruzalemu. Całe miasto zostało widocznie poruszone tą wiadomością, że On wielki Prorok z Nazaretu idzie do Jeruzalemu. Zacheusz był widocznie jednym z przedniejszych i bogatych obywateli miasta Jerycho. Był on celnikiem. Obecnie, w niektórych miejscowościach, słowo „celnik” stosowane jest do tych, co handlują trunkami, czyli do właścicieli knajp, lecz w czasach naszego Pana celnikiem był ten, co zbierał podatki dla rzymskiego rządu. Izraelici szemrali przeciwko systemowi podatkowania ich przez Rzymian. Rościli oni sobie pretensję, że są Królestwem Bożym i że tak Rzymianie, jak i inne narody, powinni składać podatki im. Uprzedzenie do podatków było tak silne, że zacniejsi Żydzi nie przyjęliby urzędu celnika. Ponadto metodą zbierania podatków naonczas było nieraz jawne zdzierstwo, co i dotąd praktykowane jest w krajach wschodnich.

Z tych to względów celnicy uważani byli za ludzi niereligijnych, niepatriotycznych i niesumiennych. Faryzeusze uważali ich za grzeszników, za niegodnych miana Żyd i za wydziedziczonych z obietnic przymierza. Celnicy sami uważali się za klasę grzeszną w świątyni, gdy udawali się tam na modlitwy, słyszeli innych Żydów dziękujących Bogu, że nie są celnikami – że nie zatracili jeszcze swego człowieczeństwa, swej religii i patriotyzmu.

Zacheusz był widocznie głównym celnikiem, przedniejszym pomiędzy drugimi i bogatym. Mimo to jednak on nie czuł się dobrze w swoim sercu. Chociaż zajęcie to zapewniało mu wielkie korzyści, on nie był zadowolonym. Nie, iż on czuł, że cały jego majątek zdobyty był nieuczciwością, ale dlatego, że rozumiał, że pewna część tegoż zdobytą była w taki sposób. To samo byłoby, zdaje się, prawdą o prawie wszystkich ludziach bogatych. Gdy Zacheusz usłyszał o Królestwie Bożym, o Onym Proroku z Nazaretu i o Jego cudach, serce jego tęskniło za społecznością z Bogiem – pragnął przynajmniej zobaczyć tego Proroka. Będąc małego wzrostu, obawiał się, iż nie miałby sposobności zobaczyć Pana, gdyby pozostał w tłumie. Pobiegł, więc naprzód, wspiął się na drzewo leśnej figi znajdujące się przy drodze, aby stamtąd mógł dobrze przypatrzyć się Jezusowi, gdy nadejdzie.

Tak samo obecnie niektórzy tęsknią za sprawiedliwością, za społecznością z Bogiem i z Chrystusem i za nadzieją wiecznego żywota w Królestwie Bożym. Dużo zależy od tego, do jakiego stopnia ktoś zajmuje się takimi myślami. Ktoś może je odsuwać i mówić: „Nie warto mi nawet myśleć o pojednaniu się z Ojcem i o życiu w harmonii z Nim. Nie warto mi tego próbować. Mój interes zbudowany jest na nieuczciwym fundamencie; mam już zepsutą reputację, którą nigdy nie zdołam naprawić. Nowość żywota, o jakiej głosił On wielki Nauczyciel, jest niezawodnie wspaniała dla tych, co mogą to przyjąć, lecz ja uczynić tego nie mogę”. Gdyby Zacheusz usłuchał takich myśli i skłonności, to poszedłby niezawodnie w inną stronę, a nie za chęcią zobaczenia Pana.

Jest to dobry znak, gdy znajdujemy w sobie pragnienie otrzymania lepszego zrozumienia o Bogu, o Jego słowie i planie. Zachęcajmy takich, aby szli naprzód, wspięli się na drzewo leśnej figi, aby otrzymali jak najlepszy pogląd na sprawy, a może Pan przemówi do nich słowami pociechy i zachęty, jak przemówił do Zacheusza. Pamiętajmy, że dla szczerych i uczciwych w sercu, niektóre okoliczności niekorzystne mogą, pod Pańskim nadzorem, okazać się błogosławieństwem, podobnie jak mały wzrost Zacheusza przyczynił się do zbliżenia go do Pana więcej, aniżeli gdyby było inaczej. Jednakowoż konieczną była u niego gorliwość oraz zainteresowanie i wiara.

„ZBAWIENIE DOMOWI TWEMU”

Możemy sobie wyobrazić Zacheusza leżącego na gałęzi drzewa, patrzącego na Jezusa, na rysy Jego oblicza, rozmyślającego, czy jest to prawdziwy Chrystus i skruszonego w sercu na myśl o swoich niedoskonałościach i nieczystościach, tym wyraźniejszych wobec charakteru Pana jaśniejącego w Jego obliczu, wyrażającym czystość, łagodność, cichość, cierpliwość, miłość i inne piękne zalety. Jakie zdziwienie ogarnęło go, gdy Pan przystanął, spojrzał mu prosto w oczy i zawoławszy go po imieniu rzekł: „Zacheuszu, zstąp prędko na dół, albowiem dziś muszę gościć w domu twoim”. Tu mamy dowód, że Pan wiedział, co było w człowieku, że On czyta serca i nigdy nie myli się. Zacheusz zapewne z radością przychylił się do zlecenia Pana i szybko zstąpił z drzewa, aby Go ugościć w swym domu.

Nie ulega wątpliwości, że w okolicy tej byli inni, nie tylko więcej cenieni przez ludzi, ale w rzeczywistości zacniejsi w charakterze od Zacheusza, lecz tylko on miał tak serdeczne pragnienie i łaknienie za sprawiedliwością. Przeto doznał błogosławieństwa; został nasycony. Jak piękną była jego sposobność goszczenia Pana w domu swoim! Jaki zaszczyt, jaka sposobność usłyszenia więcej słów żywota, instrukcji, kierownictwa i zachęty! Nie cała rozmowa, prowadzona przy tej okazji została zapisana, lecz powiedziane jest dosyć, aby dostarczyć nam ważnej lekcji. Cokolwiek Pan jemu powiedział, Zacheusz oddał się tam w zupełności Panu – przyrzekł, że odtąd nie tylko zarzuci grzech i wszelkie złe praktyki, ale że wynagrodzi wszelką niesprawiedliwość i krzywdę, jaką komukolwiek wyrządził. Jest to rzeczą bardzo ważną w oczach Pana. Daremnym byłoby odwoływać się do Boskiego miłosierdzia, aby przebaczył nasze grzechy itp., a jednocześnie zatrzymywać pieniądze lub inne rzeczy nieuczciwie zdobyte. Zacheusz dał dowód rzeczywistego nawrócenia się, gdy oświadczył: „Jeźliżem kogo w czem podszedł, oddam w czwórnasób” – nie: „Oddałem w czwórnasób”, ale: „oddam w czwórnasób”. Zawiera się w tym myśl, że Zacheusz jako celnik praktykował więcej, aniżeli zwykłą sprawiedliwość; bo gdyby nie, to poczwórne wynagrodzenie niesprawiedliwych zdobyczy zrujnowałoby całą jego fortunę, bez względu jak wielką ona byłaby. Zacheusz zaś ofiarował połowę swej majętności na ubogich, a z pozostałej połowy był gotów w czwórnasób wynagrodzić wyrządzone komukolwiek krzywdy – czyli oddać cztery razy tyle, ile wziął od kogokolwiek niesprawiedliwie – i jeszcze spodziewał się, że coś mu się zostanie.

Wierzymy, że w obecnym czasie wielu popełnia znaczną pomyłkę w tym, że nie idą za przykładem Zacheusza, czyli zatrzymują coś, co w rzeczywistości należy do drugich; i, po drugie, że nie poświęcają więcej ze swoich bogactw (pieniędzy, posiadłości, czasu lub talentów) Panu. Zacheusz był Żydem i według wymagań Zakonu zobowiązany był oddawać jedną dziesiątą część (dziesięcinę) swoich rocznych dochodów na sprawy religijne. On jednakowoż przewyższył to, bo oddał połowę; i to nie tylko połowę swoich rocznych dochodów, ale połowę wszystkich majętności, czyli połowę wszystkich pieniędzy i innych dóbr, jakie posiadał. Niektórzy zapytywali się nas: Jakim jest rozsądne zobowiązanie chrześcijanina? Odpowiadamy, że naszą rozumną służbą byłoby niezawodnie więcej, aniżeli żydowska dziesięcina. Według naszego wyrozumienia to nawet oświadczenie Zacheusza nie wyrażało całej zupełności ofiarowania. Nasze uczucia są trafnie określone w pieśni:—

„Całe życie oddaję Tobie,
Użyj je na Swoją cześć”.

Chociaż Zacheusz uczynił prawie to samo, to jednak różnica jest w tym, że my żyjący z tej strony Pięćdziesiątnicy (po zesłaniu Ducha Świętego), poświęcając się Panu, jesteśmy przez Niego uczynieni szafarzami, aby według naszego oświecenia, używać to wszystko codziennie w Jego służbie.

Przez tych, co chcą wzrastać w łasce, w znajomości i w miłości, na podobieństwo Pana, zadecydowane powinny być następujące kwestie: Czy zarzuciłem grzech i różne sposoby grzechu i nieuczciwości? Czy dokonałem zadośćuczynienia za wszelkie krzywdy wyrządzone bliźnim? Ile ofiarowałem na sprawę Pańską, połowę mych posiadłości czy wszystko? Jeżeli jako chrześcijanin ofiarowałem wszystko, to jak wypełniam to przymierze, tę ofiarę? Czy pamiętam o tym, że moje talenty, czas i wpływy, a również i pieniądze, należą do Pana i są moją rozumną służbą Jemu? Czy używam wszystko odpowiednio do tego codziennie, czy też nie? Jak będzie ze mną, gdy Pan będzie się obliczał ze Swoim ludem? Czy zdam rachunek z radością, czy też ze smutkiem będę musiał wyznać, że jako szafarz okazałem się niewiernym, bo zagrzebałem mój talent w ziemskich dążeniach, celach, ambicjach i służbach? Czy przyniosę Panu owoce swej pracy i ofiary i czy usłyszę Jego: „Dobrze sługo dobry i wierny, wejdź do radości Pana twego?”

„CZY MI BĘDĄ WŁASNOŚCIĄ?”

Pamiętajmy na Boskie słowa wypowiedziane przez proroka: „Zgromadzę świętych Moich, którzy uczynili zemną przymierze przy ofierze” (Ps. 50:5). „Ci Mi będą, mówi Pan zastępów, w dzień, który Ja uczynię, własnością” (Mal. 3:17).

Niektórzy z tych, co radowali się z uzdrowienia niewidomego Bartymeusza, zostali zawiedzeni, gdy Jezus okazał taką przychylność celnikowi. Trudność polega na tym, że oni źle pojmowali sprawę i nie zrozumieli jeszcze, że Pan patrzał na serce i że w Jego oczach ten uniżony i wdzięczny celnik był bliższym Królestwa, aniżeli oni. Jezus przemówił w taki sposób: „Dziś się stało zbawienie domowi temu, dlatego że i on jest synem Abrahamowym. Bo przyszedł Syn człowieczy, aby szukał i zachował, co było zginęło”. Zbawienie stało się domowi Zacheusza – nie w zupełnym znaczeniu tego słowa, bo, jak mówi to apostoł, ono stanie się przy objawieniu wtórego przyjścia Pana naszego i Zbawiciela. Lecz zbawienie stało się jemu w tym znaczeniu, że jego serce odwróciło się od grzechu i samolubstwa do Boga i do sprawiedliwości. W dniu tym, pod Pańską łaską, błogosławieństwem i instrukcją, i przy jego własnym współdziałaniu z tymi łaskami, w tym, że rozpoczął nowe życie i zastosował się do nauk Jezusowych, Zacheusz dostąpił zbawienia w znaczeniu poczytalnym – w znaczeniu, że on już więcej nie lubował się w drogach grzechu, ale umiłował drogi sprawiedliwości; a także w znaczeniu, że przestał postępować według ciała i rozpoczął kroczyć w rzeczach duchowych, w rzeczach Boskich, w rzeczach sprawiedliwości i prawdy, czyli w rzeczach najbardziej przyjemnych Panu, Jego śladami.

====================

— 1 września 1906 r. —