::R3726 : strona 57::
Kafernaum aż do nieba wywyższone
— MARK. 1:21-34 — 18 LUTEGO —
Złoty tekst: „I uzdrowił wiele tych, co się źle mieli, na rozliczne choroby”
Pan nasz powiedział o Kapernaum, że po wywyższeniu aż do nieba, do piekła powinno być strącone (Mat. 11:23). Nasza lekcja mówi nam, jak było ono wywyższone do nieba – że wielkie łaski, błogosławieństwa i przywileje były udzielone jego ludowi zaraz przy zapoczątkowaniu leczenia przez naszego Pana. Mimo to niewielu tam uznało w nim Mesjasza i jak on przepowiedział, miasto zostało strącone do piekła – nie do miejsca płomieni czy tortur, ale do hadesu, do groźnego stanu, do stanu śmierci. Miasto tak kompletnie zniknęło, że teraz niewiadomo nawet dokładnie gdzie ono było. Mówią, że tylko jakąś kupą kamieni oznaczone jest miejsce jego dawnego istnienia.
Kapernaum było nad jeziorem Galilejskim, blisko miejsca cudownego połowu ryb, o jakim była mowa w poprzedniej naszej lekcji. Następnego sabatu Jezus, w towarzystwie czterech rybaków, którzy porzucili wszystko by zostać jego uczniami, wszedł do bóżnicy w Kapernaum. Bóżnice żydowskie były bardzo liberalnie urządzone i prawie każdemu, przyzwoicie się zachowującemu dawały sposobność wypowiedzenia swych zapatrywań względem zakonu i proroków. Nasz Pan korzystał z tej sposobności i pouczał ludzi, a ci zdumiewali się z jego nauczania, z jego wiedzy. Przywykli oni byli do słuchania nauczonych w Piśmie i faryzeuszów ględzących na temat Pism, wygłaszających swoje własne przypuszczenia i przekręcających znaczenie Pism, w ogóle tumaniących ludzi, podczas gdy Jezus uczył jak mistrz doskonale rozumiejący swój przedmiot, wiedzący, o czym mówi, „Albowiem je uczył, jako moc mający, (jako ten, który ma autorytet), a nie jako nauczeni w Piśmie”.
Prawda, że Pan nasz zstąpił z nieba i wiedział o rzeczach, których inni nie znali; ale nie tych on nauczał, jak o tym sam zapewnił w przemówieniu do Nikodema: „Jeżeli nie wierzyliście gdy mówiłem o rzeczach ziemskich, skądże moglibyście rozumieć, gdybym wam mówił o rzeczach niebieskich?”. Kazania naszego Pana były zawsze według zasad objawienia Bożego – według zakonu i proroków, i wypełniania się tychże. Widać to jasno z Jego oświadczenia: „Bom z Siebie Samego nie mówił, ale Ten, który Mię posłał, Ojciec, On mi rozkazanie dał, co bym mówić i co bym powiadać miał” (Jana 12:49). A także mówił: „Nauka Moja nie jest ci Moja, ale Tego, który Mię posłał” (Jana 7:16).
Niech nam wolno będzie zaznaczyć, że nauczanie przez wszystkich przedstawicieli naszego Pana powinno iść po tej samej linii – nie podług ludzkich nadziei i filozofii, ale podług Słowa Bożego – „który ma sen, niech powie sen; ale który ma słowo moje, niech mówi słowo moje w prawdzie” (Jer. 23:28). „Do zakonu raczej i do świadectwa, ale jeśli nie chcą niechże mówią według słowa tego, w którym nie masz żadnej zorzy” (Iz. 8:20). „Każ Słowo Boże, nalegaj w czas”, albo i nie wczas, gdy ci to niewygodnie (2 Tym. 4:2). „Boć żywe jest Słowo Boże, i skuteczne i przeraźliwsze nad wszelki miecz po obu stronach ostry” (Żyd. 4:12). „Poświęćże je w prawdzie Twojej; Słowo Twoje jest prawdą” (Jana 17: 17). „Ale lud wiele o nich trzymał, że byli z Jezusem”, i dowiedzieli się o Nim (Dz. Ap. 4:13) To też ci, co są wierni Panu i Jego Słowu, nie nauczają rzeczy niewyraźnych i niezrozumiałych, ale głoszą posłannictwo Boże, „radość wielką, która będzie wszystkiemu ludowi” „w odpowiednim czasie”.
„ZNAM CIĘ KTOŚ JEST”
Podczas mowy Jezusa, albo prawdopodobnie po ukończeniu przemówienia, zgromadzeni w bóżnicy zdumieli się, gdy usłyszeli słowa: „Ach! Cóż my z tobą mamy, Jezusie Nazareński? Przyszedłeś abyś nas wytracił. Znam cię ktoś jest, żeś On Święty Boży” (Mar. 1:24). Mówił to człowiek mający ducha nieczystego, – dzisiaj nazwano by go wariatem i osadzono by go w domu obłąkanych. Nie powiedzielibyśmy, że wszelki obłęd to opętanie – że wszyscy obłąkani mają w sobie ducha nieczystego, jak było w tym wypadku. Najwidoczniej są wypadki, że umysł jest schorzały, ale wierzymy, że co najmniej połowa tych wszystkich, których się traktuje, jako obłąkanych, to wypadki posiadania nieczystego ducha – „opętanie”.
Jak już wykazaliśmy w innych naszych pismach, złe duchy, czyli diabły (demony), które opętują ludzkie istoty, były swego czasu aniołami – „Także aniołów, którzy nie zachowali pierwszego stanu swego”, (Judy 1:6), ale którzy w czasach Noego wypadli z łaski Bożej przez grzech, i od tego czasu zostają w łańcuchach ciemności, w oczekiwaniu sądu wielkiego, dnia Tysiąclecia, kiedy Chrystus – Jezus i Kościół w chwale – udzieli próby, czyli sądu nie tylko człowiekowi, lecz także upadłym aniołom (1 Kor. 6:3). W międzyczasie ich zabiegi o komunikowanie się z ludźmi i o wzięcie nad niemi kontroli przez opanowanie ich woli, zdają się nie ustawać. Wszędzie w Piśmie, tak w Starym jak i w Nowym Testamencie, wszyscy, którzy czczą Boga ostrzegani są przed jakimkolwiek zadawaniem się z różnymi mediami, seansami i przed jakimkolwiek komunikowaniem się z duchami. Obowiązkiem naszym jest powtarzanie tego, bo te wpływy są dzisiaj czynniejsze aniżeli kiedykolwiek przedtem, a niektóre Pisma wykazują, że staną się one jeszcze energiczniejsze i potężniejsze w najbliższej przyszłości, jako część wielkiego utrapienia nadchodzącego na całe Chrześcijaństwo naszych czasów. Dowiadujemy się, że w Australii spirytyzm jest daleko więcej rozwinięty i silniejszy aniżeli w Europie lub w Ameryce, a ponadto wszędzie indziej czyni wielkie postępy.
Demon, o którym mówimy w naszej lekcji, zdawał się myśleć, że z przyjściem Mesjasza wszelkie zło miało być unicestwione i zniszczone. W jednym miejscu powiedziane jest: „Czy przyszedłeś, abyś nas wytracił?” jak gdyby demony miały uprzednią jakąś informację, lub też przeczucie, że czas ujawnienia mocy przez Mesjasza ma być gdzieś w przyszłości. W drugim miejscu Pismo przedstawia złego ducha wrzeszczącego: „Przyszedłeś abyś nas męczył?”. Słowo męczenie oznacza w tym wypadku wypędzenie, ukaranie. Możemy być pewni, że natchnieni pisarze do owego czasu nie dali do zrozumienia, jaka to kara ma być wymierzona upadłym aniołom, i że ci tylko się domyślali, że będzie nią ich zniszczenie.
Apostoł Piotr zdaje się dawać do zrozumienia, że kiedy upadłe duchy były świadkami śmierci naszego Pana, jako ofiary za grzech, i Jego zmartwychwstania przez Boską moc, to poznały miłość Boga i moc Bożą na korzyść rodu ludzkiego, czego pierwej nie oceniali, a myśl o zmiłowaniu Bożym, jakie w odpowiednim czasie ma być okazane ludziom dała niektórym z nich podstawę do nadziei, że może w odpowiednim czasie i ci z pośród nich, którzy ujawnią żal, mogą także skorzystać z miłosierdzia Boskiego przez Chrystusa. A my wiemy, że to jest rzeczywiście częścią Boskiego planu – bo nie tylko upadli ludzie, ale i upadli aniołowie mają być sądzeni podczas Jego przyjścia i Królestwa (1 Kor. 6:3).
Pan nasz nakazał demonowi wyjść z człowieka – wypuścić z pod swojej mocy jego umysł i ciało. Demon był bezsilny wobec autorytetu, jaki posiadał Jezus, ale nie powstrzymało go to od sprawienia człowiekowi znacznych męczarni przy wychodzeniu z niego. Łukasz powiada (Łuk. 4:35), że demon porzucił człowieka w środek tłumu – w taki i w rozmaity inny sposób złośliwość tych duchów się ujawniała. Nie ma opętań czy owładnięć przez święte duchy. Bóg uznaje indywidualność każdego członka rodu ludzkiego i nie krępuje jej, ani nie czynią tego święci aniołowie. Bóg przez Swego Ducha Świętego nie postępuje tak jak demony, żeby opanować rozum i opętać wolę, ale przeciwnie, działa tylko zgodnie z rozumem i z wolą. Poświęcony wyznawca Jezusa może uzyskać Ducha Świętego i to tym obficiej, im ściślej wchodzi w uwielbiony kontakt i społeczność z Bogiem, w myśli, w słowie i w postępkach, ale jakikolwiek zaniedbanie Boskiej nauki lub zasad, przez ujawnienie samowoli w przeciwieństwie do uznanej woli Bożej, na pewno w znacznym stopniu przytępi ducha świętości, ducha zdrowego rozsądku, Ducha Bożego, który nigdy nam się nie narzuca, tylko musi być łaskawie przyjmowany, silnie utrzymany i pożądany, o ile ma być utrzymany na stałe i pomnażać swoje łaski.
ZDUMIENI NAUCZANIEM
Niewątpliwie podczas nauczania swego Pan nasz wyjaśnił przyczynę grzechu i smutku, cierpienia i śmierci – że te były następstwem pierwotnego nieposłuszeństwa i że w swoim czasie i w sposób Bogu wiadomy, to przekleństwo będzie zdjęte ze świata, złe duchy nie będą dłużej miały mocy i władzy oszukiwania i opętywania, a choroby, boleści i śmierć będą wszystkie skasowane, gdy nastanie poranek błogosławieństw, jakie Bóg przyrzekł przez Mesjasza. Te zdumiewające nauki, o tyle jaśniejsze i wyraźniejsze niż te, jakie kiedykolwiek słyszeli od nauczonych w Piśmie, i tak pełne natchnienia i nadziei, poparte ujawnieniem mocy Pańskiej nad złymi duchami, wprawiły wszystkich ludzi w zdumienie. Zdali sobie dostatecznie sprawę z tego, że Ten, który nauczał na ich wybrzeżu morskim, był wielkim nauczycielem, wielkim prorokiem, jeśli nie samym Mesjaszem.
Chociaż przeszło rok czasu minęło odkąd Jezus rozpoczął Swe posłannictwo, chociaż cud w Kanie Galilejskiej należał już do przeszłości, i chociaż już dosyć obszernie wykładał w tej okolicy, że „przybliżyło się Królestwo Boże”, to zdaje się jednak, że było to dopiero pierwsze zademonstrowanie cudownej mocy naszego Pana nad chorobą i nad złymi duchami; bo inaczej ludność tego miasta, która słuchała nauk Jezusa, tak by się nie zdumiała. Możemy przyjąć za rzecz pewną, że owi czterej rybacy, którzy zostawili wszystko, żeby zostać Jego uczniami, byli mniej zdumieni od innych, bo widocznie wiedzieli oni o powiększeniu zapasów wina w Kanie, i wiedzieli też o cudownym połowie ryb parę dni przed tym wypędzeniem demona.
Opuściwszy bóżnicę, Jezus i czterej uczniowie udali się do domu Piotra, gdzie jego świekra (teściowa) była w gorączce wielkiej. I prosili Go za nią (Łuk. 4:38,39), a On ją uleczył. Najwidoczniej wypędzenie demona przekonało uczniów o zdolności Pana do leczenia chorób, bo inaczej nie byliby prosili Go żeby uleczył tę niewiastę przed udaniem się do bóżnicy. Pan nasz ujął niewiastę za rękę i podniósł ją, a gorączka natychmiast ją opuściła. Ponadto nie była ona osłabiona i zdenerwowana, jak zwykłe bywają pacjenci po opuszczeniu ich, przez gorączkę. Przeciwnie, odzyskała ona wszystkie siły i zaraz mogła posługiwać gościom w swoim domu, podać im obiad itd.
„ON NIEMOCY NASZE NA SIĘ WZIĄŁ”
Wieczorem, o zachodzie słońca, nie tylko, dlatego że dzień się skończył, ale ponieważ według zwyczaju żydowskiego sabat kończący się o zachodzie słońca był w oczach ludzi odpowiedniejszym czasem, przywiedli do Jezusa chorych i opętanych przez diabłów, żeby ich uzdrawiał. Jezus to uczynił, zużywając przy tym Swoją żywotność, o czym możemy być pewni. Daje nam to do zrozumienia oświadczenie apostoła, że On sam wziął nasze niemoce na Się i choroby nasze nosił; a już wyraźnie jest to powiedziane w związku z jednym z jego uzdrowień, że „moc (żywotność, potęga, siła) wychodziła z niego i uzdrawiała wszystkich” (Mat. 8:17; Łuk. 6:19). Tak to Pan nasz dotrzymywał Swojego przymierza poświęcenia i począł kłaść życie Swoje za drugich. Ta moc Jego używana była na pomaganie drugim ustawicznie aż do końca Jego posłannictwa, kiedy to bez stawienia oporu i z poddaniem się woli Ojca pozwolił się ukrzyżować za grzeszników. On Sprawiedliwy za niesprawiedliwych, by nas mógł odkupić krwią Swoją, Swoim ofiarowanym życiem.
Pismo mówi: „Nie pozwolił diabłom mówić, że go znali”. Jakże widocznym jest tu, nie tylko z tego powiedzenia, ale także z tego, kiedy to Paweł skarcił ową pannę, która wołała: „Ci to są słudzy Najwyższego Boga, którzy nam wskazują drogę wiecznego żywota” – jakże widocznym jest, że Pan nie pragnie świadectwa diabłów, co do Jego osoby i Jego planu. To samo jest też prawdą o wszystkich nieodrodzonych. Do tych mówi Pan: „Cóż ci do tego, że bierzesz przymierze Moje w usta twoje? ponieważ masz w nienawiści karność i zarzuciłeś słowa Moje za się” (Ps. 50:17). Specjalny to przywilej tych, którzy są poświęconymi Panu by byli Jego przedstawicielami, Jego narzędziami mówczymi – jest to specjalny zaszczyt im dany; stąd znowu oświadczenie: „Wszyscy niezbożni nie zrozumieją, ale mądrzy zrozumieją” (Dan. 12:10).
Tylko mądrzy u Boga i starający się żyć zgodnie z Jego wolą mogą się spodziewać mieć jasne pojęcie o prawdziwym planie Bożym; wszyscy inni będą w zamieszaniu i w większej lub mniejszej ciemności. Zgodnie też z tym, powiada prorok odnośnie całego Ciała Chrystusa, Pomazańca: „Duch Panującego Pana jest nade mną, przeto Mię pomazał, abym głosił dobrą nowinę” Nikt nie ma być uważany za nauczyciela Boskiego poselstwa z wyjątkiem tych, co mają namaszczenie, a wszyscy mający to namaszczenie, w stopniu, jaki posiedli, mają przywilej być przedstawicielami i rzecznikami Pana w miarę swych sposobności i gotowości w racjonalnych granicach Słowa Bożego.
Następnego poranka tłumy, ucieszone, że mają wśród siebie wielkiego nauczyciela i uzdrowiciela, szukały znowu Jezusa, ale odszedł był rychło na miejsce odosobnione mówiąc, że musi i w innych miastach głosić Ewangelię – musi sprawy Ojca załatwiać, musi dopatrzeć potrzeb i interesów całej trzódki. Widocznie zamiarem Pana naszego było dać tylko takie dowody Boskich względów, które by przekonały wszystkich prawdziwych Izraelitów o Jego właściwym charakterze i działalności, jako przedstawiciela Ojca, to jest, jako Mesjasza. Dlatego po dostarczeniu tych cudownych dowodów, odchodził, ażeby ci, co nie byli odpowiednio w sercu usposobieni mogli zapomnieć, przestać się interesować i oziębnąć, gdy zaś prawdziwi Izraelici, wyczekujący pocieszenia, jakie Bóg obiecał przez przykazanie i proroków, aby mogli w dalszym ciągu czuwać i mieć nadzieję, czekać i modlić się o Królestwo, jakie On zapowiedział.
Tak też jest w każdym wypadku: Bóg szuka tylko klasy wybranej, tych, co Go czczą w duchu i w prawdzie; nie szuka On tłumu, bo na to nie czas. W odpowiednim czasie wszystkie ociemniałe oczy przejrzą a głuche uszy usłyszą, i poznanie Pana udzielone będzie każdemu członkowi rodu ludzkiego, lecz teraz dane to jest tylko specjalnej klasie, którą Bóg wybiera na członków Oblubienicy, Małżonki Baranka.
UZDROWIŁ WIELU
Chociaż Pan nasz niewątpliwie uzdrowił wielu niemocnych w ciągu dwóch i ćwierć lat po tej lekcji, nie myślimy jednak żeby uzdrowił był wszystkich chorych w Palestynie. Posłannictwem Jego nie było uzdrawianie chorych, ale głoszenie Ewangelii. – Uzdrawianie chorych było tylko funkcją uboczną, obliczoną na ściąganie uwagi, podtrzymanie wiary, wskazanie na Niego, jako na palec Boży. Pamiętamy na przykład uzdrowienie niemocnego przy sadzawce Betesda, gdzie było wielu chorych, a tylko on jeden był uzdrowiony (Jana 5:1-9). Opis ten zdaje się wskazywać, że o ile nie wszyscy to jednak wielu niemocnych w Kapernaum było uzdrowionych. Było to małe miasteczko, a ponadto, jak jest powiedziane, doznało ono błogosławieństw, przywilejów i sposobności więcej niż inne miasta; wywyższone zostało aż do nieba na punkcie przywilejów, a to głównie przez tak powszechne uzdrawianie jego chorych i opętanych przez diabłów.
„A ZNAMIONA TE NAŚLADOWAĆ BĘDĄ”
Wielu badając tę lekcję przypomni sobie bez wątpienia argumenty niektórych, co twierdzą, że wszyscy ludzie Pana, którzy naprawdę w Nim ufność pokładają, powinni uzdrawiać się wzajemnie przez modlitwę i nigdy nie powinni być chorymi. Wielu z tych, co tak twierdzą, przytacza te słowa: „A znamiona tych, co wierzą, te naśladować będą: W imieniu moim diabły wyganiać będą, obcymi językami mówić będą, węże brać będą, a choćby, co śmiertelnego pili, nie zaszkodzi im; na niemocne ręce kłaść będą, a dobrze się mieć będą” (Marek 16:17,18).
Ci drodzy przyjaciele powinni zauważyć dwie rzeczy: (1) Że tych słów, i w ogóle wszystkiego w szesnastym rozdziale Marka od dziewiątego wiersza do końca, niema w starych rękopisach Biblii i że uważane są one za dodatki do tego co Marek napisał i stąd nie posiadają wcale natchnionego autorytetu. Wszyscy uczeni to wiedzą, i wielu z tych, co się na te słowa powołują, mają naszym zdaniem dosyć inteligencji, aby o tym wiedzieć. Dlaczegóż, więc przytaczają oni je, jako słowa Pisma Świętego, gdy wiedzą, że nie są one częścią tegoż?
(2) Te słowa nie są uważane za prawdziwe przez wyznawców Pana, a ci, co je czytają, jako mające zastosowanie wykazują, że sami w nie, nie wierzą. Nie będą oni brać wężów, boją się pić coś śmiertelnego, nie mogą wyganiać diabłów, ani też wszyscy z nich nie mogą uzdrawiać niemocne przez wkładanie rąk.
Cuda naszego Pana nie tylko były instrukcją dla ludu, ale ponadto przedstawiały obrazowo moc, jakiej On ostatecznie użyje na wyższą i chwalebniejszą skalę przy błogosławieniu wszystkich rodzajów ziemi. Nie użył On Swojej mocy, o ile zapiski notują, na żadnym z Jego wyznawców, Jego uczniów. Ich powołanie miało za warunek to, że pójdą oni w Jego ślady i zamiast zabiegać o przywrócenie i odzyskanie zdrowia fizycznego, starać się będą złożyć swoje życie za swych braci w służbie Prawdy. Ktokolwiek przypuszczał, że wyznawcy Pana powołani bywają na to, żeby dla siebie pozyskać zdrowie fizyczne i zwolnienie od utrapień i kłopotów, bólów, dolegliwości i smutków, ten ma błędne pojęcie. Prawda, że życie cnotliwe i serce mające pokój z Panem są bardzo pomocne do fizycznego zdrowia, ale prawdą jest także, że utrzymanie się we wszelkich okolicznościach w pogotowiu do usług dla Króla, pociąga za sobą znaczne wyczerpanie sił fizycznych i oznacza nieraz pewnego rodzaju niewygody fizyczne i uszkodzenie takie w ten czy ów sposób powinny być uważane, jako części naszej ofiary, jako części „wszystkich rzeczy” w naszym doświadczeniu, które Bóg może pokierować na naszą korzyść.
W rzeczywistości wielu z ludu Pana doznało najwspanialszych błogosławieństw z Jego rąk pod postacią chłoszczącego nawiedzenia zmartwieniem, lub chorobą. Tak to rzecz zła, mająca cechy niegodziwości, w wielu wypadkach została obrócona na dobro tych, którzy miłują Boga i odpowiednio się wyćwiczyli w swoich dolegliwościach. Prawda, że w niebie niema choroby, i nie będzie choroby na ziemi, gdy era Tysiąclecia w zupełności usunie przekleństwo i sprowadzi restytucję i doskonałość dla tych, którzy je przyjmą na Boskich warunkach posłuszeństwa, a zatraci wszystkich innych członków rodu ludzkiego. Ale czas ten jeszcze nie nadszedł; jeszcze chodzimy nie podług widzenia, lecz podług wiary; jeszcze mamy słabości umysłowe, moralne i fizyczne, jakie przylgnęły do nas, jako nasz dział w ogólnym upadku. Być może, że Bóg mógłby obdarzyć nas szczególnym uwzględnieniem albo wzmocnieniem podług Swej mądrości, zgodnie z Jego przekonaniem o konieczności pracy, jaką by chciał żebyśmy wykonali, ale nie do nas należy wycofywać naszą ofiarę przez domaganie się ziemskich względów i specjalnych przywilejów. Powinniśmy raczej prosić o specjalne duchowe błogosławieństwa, zdając sobie sprawę z tego, że Ojciec bardziej skłonnym jest dać Ducha Świętego swym dzieciom, aniżeli ziemscy rodzice skłonni są dawać dobra ziemskie dzieciom swoim.
Dawanie nam Ducha Świętego oznaczać będzie na ogół lekcje cierpliwości, pokory i rozbudzenia miłości przez cierpienia i utrapienia, moralne i fizyczne. Posłuszne Bogu dziecko, rozwinięte przez poznanie Słowa i rozumienie Jego ducha, radować się będzie w ocenianiu mądrości Bożej i mieć będzie zaufanie do Niego za jakiekolwiek błogosławieństwa duchowe, jakie On uzna dla niego za najlepsze. Nasze specjalne korzyści są natury duchowej, i nie rozpoczęły się one w Kapernaum ani też podczas ziemskiej misji naszego Pana, lecz rozpoczęły się dopiero w dniu zesłania Ducha, już po tym, gdy wstąpił na wysokości i otrzymał od Ojca nagrodę swą i władzę natchnienia wyznawców swych duchem spłodzenia do nowej natury.
Nie zabiegajmy o bochny chleba, o ryby, i o fizyczne uzdrowienia, ponieważ to są przecież rzeczy, o które zabiegają poganie; my szukajmy duchowego zdrowia, siły i pokrzepienia, a wszystkie rzeczy doczesne będą nam dodane według Boskiej mądrości i miłości.
====================
— 15 lutego 1906 r. —
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: