::R2288 : strona 111::
„WIDZIELIŚMY JEGO CHWAŁĘ NA ŚWIĘTEJ GÓRZE”
— 17 KWIETNIA — MAT. 17:1-9 —
„I widzieliśmy chwałę jego, chwałę jako jednorodzonego od Ojca” – Jana 1:14
MAŁO wyobrażali sobie uczniowie, że oświadczenie ich Nauczyciela, iż niektórzy z nich nie mieli zakosztować śmierci ażby ujrzeli Syna człowieczego idącego w Królestwie Swoim, wypełnić się miało po sześciu dniach Piotrowi, Jakubowi i Janowi na górze Przemienienia. A jednak tak się stało; i to wywarło tak silne wrażenie na tych świadków, że jeden z nich o widzeniu tym tak napisał (2 Piotra 1:16-18): „Albowiem nie baśni jakich misternie wymyślonych naśladując, uczyniliśmy wam znajomą Pana naszego, Jezusa Chrystusa moc i przyjście, ale jako ci, którzyśmy oczami naszemi widzieli wielmożność jego. Wziął bowiem od Boga Ojca cześć i chwałę, gdy mu był przyniesiony głos taki od wielmożnej chwały: ten jest on Syn mój miły, w którym mi się upodobało. A głos ten myśmy słyszeli z nieba przyniesiony, będąc z nim na onej górze świętej”.
Nie było to tylko chwilowym przemienieniem Pana, ale było „widzeniem”, czyli wizja, jak to sam Pan powiedział uczniom, gdy schodzili z góry. W wizji tej podobnie jak w każdej wizji to, czego w istocie nie ma przedstawia się jakby rzeczywistość. Podobnie sprawy się miały w widzeniu, jakie miał Apostoł Jan na wyspie Patmos a opisane jest w Księdze Objawienia. On widział, słyszał, rozmawiał a jednak rzeczy w taki sposób jemu pokazane w wizji nie były rzeczywiste – nie było tam bestii wielogłowych i z wieloma rogami, nie było Aniołów, czasz, tronów ani istotnych smoków itp.; po prostu była to wizja. I w jakimkolwiek znaczeniu tego słowa, wizja była w tym celu tak dobra a nawet lepsza niż byłaby rzeczywistość.
Mojżesz i Eliasz nie byli na onej górze osobiście; byli tylko pokazani uczniom w wizji. Wiemy o tym nie tylko z Pańskiego orzeczenia, że to było widzenie ale i z Jego oświadczenia, że nikt nie wstąpił do nieba (Jana 3:13; Dz. Ap. 2:34). Że Mojżesz i Eliasz nie byli tam osobiście wiemy i z tego, że oni nie powstali od umarłych; albowiem o Panu Jezusie jest powiedziane, że On „stał się pierwiastkiem [pierwszym] tych, którzy zasnęli”; „aby on między wszystkimi przodkował” (1 Kor. 15:20; Kol. 1:18). Ponadto Apostoł w liście do Żydów wyraźnie wspomina Mojżesza i proroków (w poczet których trzeba włączyć też Eliasza), wykazuje ich wierność i przy tym oświadcza, że oni swej nagrody jeszcze nie dostąpili i że jej nie dostąpią prędzej aż my (Kościół Ewangelii) dostąpimy najpierw współdziedzictwa z Chrystusem w Jego Królestwie. „Ci wszyscy świadectwo otrzymawszy przez wiarę, nie dostąpili obietnicy. Przeto że Bóg o nas coś lepszego przejrzał, aby oni bez nas nie stali się doskonałymi” – Żyd. 11:39,40.
Ponieważ to ukazanie się Mojżesza i Eliasza przy Panu Jezusie było tylko widzeniem, właściwym byłoby pytanie: Jakie znaczenie kryło się w tym widzeniu? Odpowiadamy: To było ilustracją, obrazowym przedstawieniem chwalebnego Królestwa Chrystusowego, o czym nasz Pan przepowiedział a Św. Piotr zrozumiał i o tym wspomniał. W ilustracji tej ci trzej uczniowie nie stanowili części; byli tylko świadkami. Chrystus był główną postacią a blask Jego twarzy i szat obrazowo przedstawiał chwałę, jaka jest
::R2289 : strona 111::
udziałem Boskiej natury, którą nasz Pan otrzymał przy Swoim zmartwychwstaniu, gdy stał się „jasnością chwały i wyrażeniem istności” Ojca. Była to ta sama duchowa chwała, jaka przedstawiona jest w wizjach Księgi Objawienia, gdzie nasz Pan pokazany jest z oczami podobnymi do płomienia ognia, a nogi Jego podobne mosiądzowi, jakby w piecu rozpalone (Obj. 1:14,15; Obj. 2:18). Przy Swoim wtórym przyjściu nasz Pan nie będzie ciałem, albowiem napisane jest, że „ciało i krew królestwa Bożego odziedziczyć nie mogą”. On jest obecnie i na zawsze pozostanie chwalebną, duchową istotą, najwyższej rangi – w naturze Boskiej; i owe przemienienie było zamierzone, aby na umysłach uczni wywrzeć, choć słabe wrażenie owej przewyższającej chwały.
Mojżesz wyobrażał wiernych zwycięzców, którzy żyli przed naszym Panem. Opisał ich Apostoł (Żyd. 11:39,40) jako tych, którzy nie stali się doskonałymi i nie staną się takimi, aż Królestwo Boże zostanie ustanowione. Eliasz wyobrażał zwycięzców Wieku Ewangelii*. Tematem rozmowy w tej wizji było ukrzyżowanie Chrystusa Pana (Łuk. 9:31). Krzyżowa śmierć Chrystusa Pana była więc pokazana jako konieczna, aby On mógł wejść do chwały, jak to On sam sprawę tę przedstawił po Swoim zmartwychwstaniu tymi słowy: „Azaż nie musiał Chrystus tego cierpieć i wnijść do chwały swojej?” (Łuk. 24:26). Bez dzieła okupowego, nie mogło być chwały Królestwa. Toteż wizja ta wyobrażała chwałę Królestwa, jaka ostatecznie wyniknie w rezultacie śmierci naszego Pana.
* Zobacz Wykłady Pisma Świętego, tom II, rozdz. 8.
Jest też możliwe, że owa wizja miała wyobrażać dwie klasy, które będą uczestniczyć z Panem w Jego Królestwie. Klasą pierwszą będzie Kościół – Ciało Chrystusowe, Jego Oblubienica i współdziedzice, którzy będą Jemu podobni, ujrzą Go i dostąpią Jego chwały, jako istoty duchowe. W czasie obecnym ci są wyobrażeni w Eliaszu. Drugą klasą będą zwycięzcy z czasów przeszłych, którzy będą ziemskimi przedstawicielami Królestwa, zgodnie z oświadczeniem naszego Pana, że świat ujrzy „Abrahama, Izaaka, i Jakuba i wszystkie proroki” w Królestwie, które ostatecznie zostanie ustanowione na ziemi, w rezultacie ofiarniczej śmierci Chrystusa Pana. Ci Święci Ojcowie powrócą do życia, jako doskonałe istoty ludzkie a więc będą widziani przez ludzi; lecz świat nie będzie widział Jezusa ani członków Jego uwielbionego Kościoła, ponieważ oni będą przemienieni z natury ludzkiej do duchowej. Nie będą więcej ciałem i krwią, ale będą istotami duchowymi natury Boskiej, a więc przez ludzi nie będą widziani, tak jak niewidzialnymi dla nich są Bóg i Aniołowie – 1 Tym. 1:17; 1 Tym. 6:16; Żyd. 11:27.
Uczniowie zapewne nie rozumieli owej sprawy w tamtym czasie, doznali jednak pewnego błogosławieństwa z owej wizji i powiedzieli: „Dobrze nam tu być”. Ich chwilowy pobyt na onej górze rozpoczął się modlitwą. Przy okazji tej towarzyszyło Panu trzech uczni, więcej uprzywilejowanych, podobnie jak to miało miejsce przy paru innych okazjach – na przykład:, gdy Jezus wchodził do pokoju, gdzie leżała zmarła córka Jaira, którą następnie wskrzesił od umarłych. Później, gdy Jezus udał się do ogrodu Getsemanne, ci trzej umiłowani uczniowie znowu Mu towarzyszyli. Nie należy rozumieć, że wybór tych trzech był arbitralny; możemy raczej przypuszczać, że w tych trzech mężach było coś takiego, co czyniło ich szczególniejszymi towarzyszami Pana. Jedno, co narzuca się uwadze każdego czytelnika Nowego Testamentu to wiara tych trzech Apostołów i ich gorliwość dla Pańskiej sprawy. Byli to Jakub i Jan, którzy w swej gorliwości, (ale nie według znajomości) byli gotowi prosić, aby ogień z nieba spalił Samarytan, którzy nie dosyć prędko chcieli przyjąć i gościć ich Mistrza. Był to Piotr, który pierwszy wyznał, że Jezus był Chrystusem;
::R2289 : strona 112::
który wystąpił w obronie Pana z mieczem w ręku, a także oświadczył, iż gotów był iść z Nim choćby i na śmierć. Pan sam był gorliwego usposobienia, więc z natury rzeczy lgnął więcej do osób o podobnym usposobieniu.
Pewne lekcje możemy w tym widzieć dla siebie; że jeśli chcemy być blisko Pana i doznawać częstego przywileju bliższej społeczności z Nim, powinniśmy pielęgnować i rozwijać w sobie podobnego ducha gorliwości i zapału. Zimni i wyrachowani ludzie mogą mieć inne dobre przymioty, lecz nie mogą być zimnymi ani nawet letnimi ci, którzy raz zakosztowali jak dobrotliwy jest Pan. W takich, miłość raz rozniecona powinna rozbudzać płomienny zapał. Takim był Jezus i z tego powodu On był umiłowanym przez Ojca. Mówiąc o Nim, prorok Pański tak powiedział: „Gorliwość domu twego zżarła mię”. Niechaj więc wszyscy, którzy chcą podobać się Bogu, będą napełnieni podobnym duchem gorliwości ku sprawiedliwości i prawdzie, aby ofiary ich były spożyte na Pańskim ołtarzu. W taki sposób oni będą najbardziej przyjemnymi Bogu, przez Pana naszego Jezusa Chrystusa. Z reguły tylko gorący i gorliwi zdołają zupełnie uwolnić się z Babilonu. Inni chłodno obliczają i ważą sprawy tak długo, że duch świata, ciała i diabła zaciemnia ich ponownie nawet, gdy już do pewnego stopnia zostali oświeceni prawdą.
Piotr proponował zbudować na górze namioty dla Pana i Jego gości. Łukasz dodaje: „Nie wiedząc co mówił”. Piotr był podniecony i zmieszany, lecz powodowany swoim wrodzonym usposobieniem, chciał coś powiedzieć. Głos z nieba wszakże zdawał się mówić: „Milczcie! Słuchajcie raczej, co Mój umiłowany Syn wam powie”. Nie mało jest takich, którym potrzeba lekcji milczenia – aby umieli słuchać i uczyć się od Boga zanim mogliby coś powiedzieć. Piotr widocznie z czasem nauczył się (jak okazuje się z jego późniejszego postępowania) być powolnym do mówienia a prędkim do słuchania (Jak. 1:19). Jest w tym ważna lekcja dla wszystkich, którzy chcą być sługami Pańskimi. Musimy zrozumieć, że sami jesteśmy niczym i nie umiemy czynić dobrze. Właściwe uczenie się tej lekcji jest uczeniem się pokory i cierpliwości, poznawaniem swej nicości i że „sposobność nasza z Boga jest”. Tylko ci, którzy do stanu takiego dochodzą, stają się dobrymi uczniami w szkole Chrystusowej, nie są li tylko słuchaczami zapominającymi, ale czynicielami Słowa; i tylko tacy są odpowiednio przygotowani do nauczania prawdy drugim. Ci, co wysuwają się naprzód i chcą nauczać drugich zanim sami nauczą się od Pana, czasami nie wiedzą sami, co mówią, tak jak to sprawa się miała z Piotrem. Jeśli tacy są szczerymi w sercu i z czasem uznani będą za godnych do służby Pańskiej, otrzymywać będą różne gromienia od czasu do czasu.
Pierwszą lekcją dla takich jest zrozumieć, że „bojaźń [cześć] Pańska jest początkiem mądrości”. Toteż nierozważne słowa Piotra – „nie wiedząc co mówił” – spotkały się z Pańską naganą, głosem z nieba mówiącym: „Ten jest Syn mój miły, tego słuchajcie” – i napisane jest, że uczniowie „bali się”.
Bojaźń Pańska jest potrzebna, jako początek mądrości nie tylko na początku naszej drogi, ale aż do jej końca. Skłonnością tych, którzy oświeceni zostali prawdą, a przez to wyzbyli się onej strasznej, niewolniczej bojaźni roznieconej błędnymi naukami o Boskim planie i charakterze, jest stracenie wszelkiej bojaźni. Według Pisma Św., jest to stan bardzo niebezpieczny i w obecnych niedoskonałych warunkach może doprowadzić do różnych grzesznych nadużyć.
Prawdą jest, że „miłość doskonała precz wyrzuca bojaźń”, lecz jest też prawdą, że miłość doskonała jest na ziemi cnotą bardzo rzadką, nawet pomiędzy świętym! Stąd to napomnienie Apostoła: „Bójmyż się tedy, aby snać zaniedbawszy obietnicy o wejściu do odpocznienia jego, nie zdał się kto z was być upośledzony” (Żyd. 4:1). Bojaźń, której mamy pozbyć się zupełnie, jest „strach człowieczy” będący sidłem. Natomiast ten, kto by stracił bojaźń Pańską, bojaźń aby nie utracić wysokiej nagrody, jaką Bóg wystawia przed nami, znalazłby się w stanie bardzo niebezpiecznym, mógłby stać się zarozumiałym i obojętnym do takiego stopnia, że gotów by zaprzeczyć sprawiedliwemu wyrokowi na grzeszników i karze wtórej śmierci, a w miarę tego stałby się nieuważnym w swych myślach, słowach i czynach, odchodząc coraz dalej od zasad Słowa Bożego. Straciwszy bojaźń Pańską, on prędko straciłby też poważanie do Słowa Pańskiego, coraz więcej polegałby na „swoim rozumie”, a na swoje wady stawałby się ślepym.
Zauważmy kilka dorad i napomnień biblijnych pod względem właściwej bojaźni Pańskiej. Oto niektóre z nich: „Bójcie się Pana święci jego”. „Którzy się boicie Pana, chwalcie go”. „Rzeczcież teraz, którzy się boicie Pana, że na wieki miłosierdzie jego”. „Jako ma litość ojciec nad dziatkami, tak ma litość Pan nad tymi, którzy się go boją”. „Miłosierdzie Pańskie od wieków aż na wieki nad tymi, którzy się go boją”. „Kocha się Pan w tych, którzy się go boją” (Ps. 34:10; Ps. 22:24; Ps. 118:4; Ps. 103:13,17; Ps. 145:19; Ps. 147:11). Nasz Pan również powiedział: „Ale wam okażę, kogo się bać macie” (Łuk. 12:5). Apostoł Paweł napisał: „Nie bądźże hardej myśli, ale się bój [Boga]” i znowu: „Bójmyż się tedy” (Rzym. 11:20; Żyd. 4:1). Piotr Apostoł też napisał: „Braterstwo miłujcie, Boga się bójcie” a także: „Kto się go boi, a czyni sprawiedliwość, jest Mu przyjemnym” (1 Piotra 2:17; Dz. Ap. 10:35). Bóg przez proroka mówi, że którzy boją się Jego Imienia, często o Nim rozmawiają i o takich napisana jest księga pamiątek. I znowu czytamy obietnicę: „Wam, którzy się boicie imienia mego, wznijdzie słońce sprawiedliwości, a zdrowie będzie na skrzydłach jego” (Mat. 3:16; Mat. 4:2). O naszym Odkupicielu jest napisane, że wysłuchany został w tym, czego się obawiał – Żyd. 5:7.
Nauką tych różnych Pism jest, że stracić bojaźń wobec Boga w znaczeniu stracenia obawy, aby nie narazić się na Jego niełaskę, aby nie utracić chwalebnych sposobności, jakie On łaskawie przed nami wystawił, byłoby bardzo poważną stratą i mogłoby kosztować nas życie wieczne; albowiem, którzy by tę bojaźń stracili, byliby, jako motor bez kontroli i mogliby pędzić za daleko w samowoli i ulec zniszczeniu, jako niezdolni do jakiejkolwiek służby. Toteż pielgrzymom szukającym niebiańskiej ojczyzny Apostoł radzi: „Ponieważ Ojcem nazywacie tego, który bez braku osób każdego sądzi według uczynku, patrzcież, abyście w bojaźni czas pielgrzymowania waszego trawili” (1 Piotra 1 17); nie w rozluźnieniu, nie w światowych błahostkach lub zmysłowości; nie w zagrabianiu ziemi, domów lub pieniędzy; nie w niedbalstwie lub lenistwie, ale w troskliwym czuwaniu nad każdym słowem i czynem, aby podobać się Panu, wzorować się według Jego charakteru i w taki sposób czynić swoje powołanie i wybranie pewnym, aby znaleźć się w Jego Królestwie gdy ono będzie ustanowione.
====================
— 1 kwietnia 1898 r. —
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: