R2004-161 Restytucja, uzdrowienia wiarą, uzdrowienia modlitwą i dar uzdrawiania (kontynuacja)

Zmień język

::R2004 : strona 161::

RESTYTUCJA, UZDROWIENIA WIARĄ, UZDROWIENIA MODLITWĄ I DAR UZDRAWIANIA

–– DALSZY CIĄG Z OSTATNIEGO NUMERU ––

PRZYWILEJ modlitwy, który Bóg zapewnił swojemu ludowi, jest jednym z największych dobrodziejstw, jaki można sobie wyobrazić. „Przystąpmyż tedy z ufnością do tronu łaski, abyśmy dostąpili miłosierdzia i łaskę znaleźli ku pomocy czasu przygodnego” (Żyd. 4:16). Miłosierdzie zostało dostarczone przez Boga w wielkiej ofierze Chrystusowej, wystarczającej do przykrycia „przedtem popełnionych grzechów w cierpliwości Bożej”, ale aby tego miłosierdzia dostąpić, musimy przez wiarę przystąpić do tronu łaski. Podobnie też, rzecz się ma w przypadku wszystkich naszych potrzeb, które nas dotykają, jako nowe stworzenia w Chrystusie. Łaska ku pomocy w każdym czasie potrzeby czeka, abyśmy po nią sięgnęli, udając się przed tron łaski. Chociaż nasz Ojciec Niebiański wie, czego potrzebujemy i bardzo hojnie nas zaopatrzył, to niemniej chce, aby jego lud prosił, zabiegał, o te łaski, które jak nas zapewnia, udzieli nam o wiele chętniej, niż robią to ziemscy rodzice, którzy dbają o dobro swoich dzieci.

Boskie polecenie, aby jego lud zwracał się do niego w modlitwie, nie oznacza, więc, że mamy go informować o naszych potrzebach, bo On je zna o wiele lepiej niż my, ale ma na celu nasze duchowe dobro, abyśmy zawsze zachowali bliski z nim kontakt, abyśmy zawsze zdawali sobie sprawę z jego miłości, opieki i łaski w stosunku do wszystkich, którzy weszli do Boskiej rodziny za pośrednictwem Chrystusa i Nowego Przymierza. Z tego powodu, o ile Bóg zsyła deszcz i słońce na cały świat, to dla „swego ludu” ma w swym ręku jeszcze wiele łask – wielkich i małych, którymi obdarza tylko w odpowiedzi na ich wiarę i modlitwy.

Modlitwa jest nie tylko przywilejem, lecz także koniecznością, zaleconą, jako niezbędną do chrześcijańskiego wzrostu (Rzym. 12:9-13; 1 Tes. 5:17). Ktokolwiek traci pragnienie dziękowania, czczenia i społeczności z Ojcem miłosierdzia, może być pewien, że traci ducha synostwa i szybko powinien starać się usunąć przeszkodę – świat, ciało i diabła. Każdy dodatkowy dowód zaufania Pana do nas w postaci objawiania nam Jego charakteru i planu, nie tylko nie powinien pomniejszać naszej czci i modlitw, ale je pomnażać. Jeśli nasze serce jest dobrą glebą, wyda tym obfitszy plon.

WZORCOWA MODLITWA

—————

Wszystkie zapisane modlitwy naszego Pana są piękne w swej prostocie, ufności i bezinteresowności, ale ta określana zazwyczaj, jako „modlitwa Pańska”, dana, jako przykład właściwej modlitwy, jest rzeczywiście pod każdym

::R2005 : strona 161::

względem tego wzorcem i dobrze uczynimy, jeśli będziemy go wiernie naśladować we wszystkich naszych prośbach – Łuk. 11:2-4; Mat. 6:9-13.

(1) Jej wstępna fraza w pełni wyraża synowską cześć i zaufanie – „Ojcze nasz, któryś jest w niebiesiech! Święć się imię twoje”. Co może być bardziej ujmujące i dziecięco niewinne! Cóż może być bardziej przepełnione czcią niż to śmiałe przystąpienie wprost do tronu niebiańskiej łaski!

(2) Wzorcowa modlitwa nie zawiera pośpiesznego nawiązania do mniej ważnych spraw o osobistym charakterze, ale opierając się na zasadzie, że Bóg zna wszystkie ziemskie sprawy i ma już opatrznościowe, łaskawe i wystarczające lekarstwo, uznaje je i jednocześnie wyraża wiarę oraz zainteresowanie Boskim planem tak, jak jest on objawiony w jego Słowie: „Przyjdź królestwo Twoje, bądź wola Twoja, jako w niebie, tak i na ziemi”. Rzeczywiście, nie tylko właściwe jest, aby wszyscy przystępujący do Boga w modlitwie, najpierw postarali się i choć trochę dowiedzieli się o tym, co on objawił w odniesieniu do swojej woli i planu, ale także – gdy już się tego dowiedzą – powinni tym samym wyznać wiarę w Boga i przyznać, że gdy jego plan zostanie całkowicie wykonany, to więcej niż tylko zaspokoi wszelkie potrzeby, które mu przedstawiamy. Te słowa to nie jest prośba, aby Bóg ustanowił swoje królestwo przed wyznaczonym czasem, ani wyraz niecierpliwego oczekiwania na nie, lecz wyraz nadziei, ufności i cierpliwego oczekiwania na to, co jak wiemy, będzie czymś więcej niż spełnieniem wszystkich właściwych oczekiwań i wypełnieniem wszystkich obietnic Słowa Bożego. Taka postawa oznacza także naszą przynależność do tego królestwa, jego praw i ducha, i tym samym sugeruje, że jeśli o nas chodzi, to uczynimy wszystko, co w naszej mocy, aby nawet teraz nasze życie dostosować do jego przykazań.

(3) Następnie, w odniesieniu do osobistych pragnień, zawiera prośbę tylko o niezbędne potrzeby, czyli „chleb i wodę”, które Bóg zapewnia wszystkim, którzy są prawdziwie jego. Prośba ta brzmi: „Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj”. I nie jest to prośba o bogactwo ani luksusy, ani o nadmiar zbytku i przepychu. Jest to po prostu uznanie Boga, jako wielkiego Żywiciela i wyrażenie naszego polegania na nim i jego obietnicach, pozostawiając ilość i jakość, oraz wszystko inne, Boskiej mądrości i miłości, aby to przysłużyło się naszemu najwyższemu dobru.

(4) Chociaż nasze grzechy zostały odpuszczone, a my zostaliśmy przyjęci do rodziny Bożej, jako synowie, zanim otrzymamy jakiekolwiek prawo, aby modlić się „Ojcze nasz”, to jednak z głęboką pokorą mamy odczuć, że posiadamy stanowisko „synów” dzięki łasce Chrystusa, a nie dzięki naszej własnej zasłudze. Dlatego też świadomie wyznajemy, że każdego dnia jesteśmy grzesznikami, którzy nie czynią – i nie są w stanie czynić – woli Bożej w sposób doskonały, więc modlimy się: „Odpuść nam nasze winy”, czyli nasze uchybienia.

(5) Następnie uznajemy zasadę Bożej sprawiedliwości, która zakłada, że miłosierdzie będzie się rozszerzać poprzez Chrystusa, tylko proporcjonalnie do zrozumienia przez nas ducha Boskiego

::R2005 : strona 162::

miłosierdzia i jak chętnie zastosujemy ją wobec tych, którym brak doskonałości w postępowaniu w stosunku do nas, dlatego dodajemy: „Jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”. Jest to równoznaczne z umową z Bogiem, że przyjmujemy Jego warunki miłosierdzia i nie spodziewamy się niczego z wyjątkiem tego, jak sami będziemy stosować je wobec innych. Co za myśl! Jeśli zostanie w pełni doceniona, jakże wpłynie na wszystkich synów Bożych, aby w myśli, jak również w słowie i uczynku, byli uprzejmi i hojni wobec siebie nawzajem i wobec wszystkich ludzi – zob. Mat. 5:24; Mat. 6:15.

(6) „I nie wwódź nas na pokuszenie”, a raczej – skoro karania i pokusy (czy też próby) są konieczne dla naszego ćwiczenia i przygotowania do królestwa (Jak. 1:2-12), to musimy rozumieć tę frazę tak, jak oddaje to Emphatic Diaglott: „Nie opuszczaj nas w pokuszeniu”. Skoro próba naszej wiary prowadzi do cierpliwości, doświadczenia i nadziei (1 Piotra 4:12; Rzym. 5:3-5) i jest potrzebna do doskonalenia się w świętości (1 Piotra 1:6,7), to Ojciec nie uchroni nas od doświadczenia pokus, chociaż on sam nikogo nie kusi (Jak. 1:13). Człowiek bywa kuszony, gdy jest zwiedziony na złą drogę i pozwoli się skusić przez swoje własne samolubne i upadłe pożądliwości; i grzeszy, gdy ulega tym pożądliwościom (Jak. 1:14). Ale któż jest tak mocny, aby w godzinie próby i pokusy mógł wyjść zwycięsko bez obiecanej „łaski w każdym czasie potrzeby”, która umacnia nas i nie dozwoli, abyśmy byli kuszeni nad możność naszą, lecz z pokuszeniem da i wyjście? – 1 Kor. 10:13.

(7) „Ale nas zbaw ode złego” albo jak niektórzy wolą: Wybaw nas od Onego Złośnika.* Wielki przeciwnik jest zawsze czujny i tylko czeka, aby nas usidlić przez słabości ciała, ale Pan jest gotów nas wybawić i udzielić nam zwycięstwa. Sami nie jesteśmy wystarczająco silni do tej walki z mocami ciemności, dlatego często musimy udawać się z tą prośbą do tronu łaski, ponieważ jak Apostoł oświadcza: „[…] Sposobność nasza z Boga jest” – 2 Kor. 3:5.


* Pozostałe zdanie, które zazwyczaj kończy tę modlitwę, jest nieprawdziwe – nie znajduje się w najstarszych greckich manuskryptach. Wydaje się, że zostało dodane w czasie, kiedy ziemskie wywyższanie się Kościoła pobudziło niektórych do przekonania, że chwała papieska jest chwałą królestwa Bożego.


PROŚMY Z WIARĄ, NIC NIE WĄTPIĄC

—————

Nasze modlitwy nie powinny być „próżnym powtarzaniem”, formalnymi prośbami o to, czego się nie spodziewamy. Mamy „prosić z wiarą nic nie wątpiąc” (Jak. 1:6). O cokolwiek prosisz, „wierz, że otrzymasz”, ponieważ co nie jest z wiary, jest grzechem i obłudą – Mar. 11:11,24; Rzym. 14:23.

Zatem dziecko Boże musi pilnie badać Słowo swego Ojca, ponieważ ma prosić o to, co może otrzymać, aby jego radość była zupełna, i to do niego skierowane jest ostrzeżenie, aby prosić tylko o takie rzeczy, które Jego Ojciec jest gotowy udzielić – i musi prosić z wiarą albo wcale.

Nie ulega wątpliwości, że w kwestii modlitwy, podobnie jak i w innych sprawach, nasz Niebiański Ojciec stawia sobie za cel rozwinąć w swoim ludzie wiarę. Powiadamia nas, że „bez wiary nie można podobać się Bogu” i że „to jest zwycięstwo, które zwyciężyło świat, wiara nasza”. Dlatego też tylko ci, którzy kierują się w życiu wiarą i w modlitwie proszą o obiecane łaski, są naprawdę gotowi przyjąć je zgodnie z Boskim osądem i zarządzeniem. W związku z tym modlitwa ludu Bożego powinna obecnie być taka, jak ta wypowiedziana przez Apostołów: „Panie przymnóż nam wiary”. A tak się modląc i starając się osiągnąć ten cel, każde dziecko Boże otrzyma coraz więcej pomocy w przezwyciężaniu świata i jego pozbawionych wiary wpływów.

Prawdziwa wiara nie ma nic wspólnego z łatwowiernością. Jest krytyczna i wierzy tylko na podstawie mocnych dowodów. Poddaje dogłębnej krytyce i wyraźnie rozróżnia pomiędzy naukami ludzkimi a popartymi dowodami Słowa Bożego. Ale gdy rozpozna Słowo Boże, wiara ufa mu niezachwianie, wiedząc, że jego Autor nie potrafi kłamać i że wszystkie Jego zamysły i obietnice będą wypełnione.

Prawdziwa wiara potwierdza, zatem swoje ugruntowanie przez poświęcenie starannej uwagi Słowu Pańskiemu, a następnie, prosząc zgodnie z tym Słowem, pokłada ufność w obiecane rezultaty i czeka, modli się i czuwa wytrwale i cierpliwie. „Czujcie, a módlcie się”, czyli „wierząc, weźmiecie”. To było częstą zachętą naszego Pana. Powiedział także podobieństwo o niesprawiedliwym sędzi, który poruszony natręctwem biednej wdowy uczynił zadość sprawiedliwości. Następnie zapytał: czyż Bóg, On sprawiedliwy Sędzia, nie wysłucha we właściwym czasie swojego wybranego Kościoła i nie pomści sprawiedliwie jego krzywdy, choć długo z tym czeka – aż do wyznaczonego przez siebie „czasu swego”. Dowiadujemy się, że przedstawił to podobieństwo, aby potwierdzić, że lud Boży powinien modlić się nieustannie, „[…] a nie ustawać [poddawać się]” – Łuk. 18:1.

Bez względu na to, jakie są nasze naturalne skłonności w odniesieniu do zdecydowania i wytrwałości w modlitwie, nasze instrukcje musimy czerpać z Pisma Świętego, a pokonując naturalne upodobania, jako „małe dzieci” i jako „dzieci miłe” musimy dostosować swoje poglądy oraz postępowanie do instrukcji pochodzących z góry. Dlatego wszyscy zapamiętajmy słowa: „[…] proścież [w Moim imieniu], a weźmiecie, aby radość wasza była doskonała” (Jana 16:24). Ojciec Niebiański pomnożył zasoby miłosierdzia, błogosławieństw i opatrzności dla Swoich posłusznych i wiernych dzieci, które będą o nie prosić.

To prawda, że niektóre z tych właściwych, uprawnionych i bardzo pożądanych próśb są długo odkładane – na przykład, Kościół przez ponad osiemnaście stuleci modli się: „Przyjdź Królestwo Twoje! Bądź wola Twoja

::R2005 : strona 163::

jako w niebie, tak i na ziemi”. Bóg słyszy te modlitwy, lecz dotąd jeszcze na nie, nie odpowiedział. Niemniej jednak, wszyscy, którzy w taki sposób wciąż się modlą i pragną Tysiącletniego Królestwa, zostali pobłogosławieni przez swoją wiarę w to wciąż jeszcze niewidzialne – ale teraz już ewidentnie bardzo bliskie Królestwo. Jednak inne prośby – o codzienny pokarm, o pomoc w chwili pokusy i o wybawienie od onego Złego, są szybko wysłuchane.

W związku z tym należy zwrócić szczególną uwagę, że przywilej modlitwy, lub jakakolwiek inna łaska Boża, nie zostają udzielone do realizacji samolubnych celów. Rzecz, której być może pragniemy i o którą prosimy we właściwy sposób, w jednym przypadku może okazać się niewłaściwa – jeśli prosimy o nią, kierując się jakimiś innymi motywami. Pragnienie i proszenie o coś w swej istocie dobrego po to, by okryć się chwałą przed naszymi bliźnimi, jest złą prośbą, ponieważ wypływa ze złych pobudek.

Pożądanie dobrej rzeczy jedynie ze względu na ulgę i wygodę jest niewłaściwym i samolubnym zachowaniem. Apostoł odnosi się do takich przypadków, mówiąc: „Prosicie, a nie bierzecie, przeto iż źle prosicie, abyście to na rozkosze wasze obracali” (Jak. 4:3) – np., mając na celu próżną chwałę, lub z innych samolubnych powodów. Proszenie o jakąś dobrą rzecz jedynie na próbę, aby w ten sposób potwierdzić swoją wiarę, wydaje się niewłaściwą prośbą, ponieważ nawet najmniejsza obietnica skierowana jest tylko do tych, którzy osiągnęli już zupełną wiarę.

Ponadto Boski plan zakłada, że powinniśmy postępować wiarą, a nie widzeniem. Dlatego też nie tylko nie powinniśmy prosić o nic, do czego nie jesteśmy upoważnieni, ale w miarę duchowego wzrostu, nasze prośby będą głównie dotyczyć darów duchowych, a nawet prosząc o nie szczególnie, nie powinniśmy

::R2006 : strona 163::

określać, w jaki sposób mają nadejść. Powinniśmy spodziewać się odpowiedzi na nasze modlitwy w sposób naturalny, a nie nadprzyrodzony, ponieważ zwykle Bóg używa nadnaturalnych sposobów tylko tam, gdzie naturalne środki są niewystarczające.

Wyraźnie zaznaczono, że łaski Ducha Świętego są zależne od naszych próśb i towarzyszących im wysiłków: Wasz Ojciec Niebiański chętniej udzieli Ducha Świętego tym, którzy Go o niego poproszą, niż ziemscy rodzice dający dobre (ziemskie) dary swoim dzieciom – Łuk. 11:13.

„NIE OTRZYMUJECIE, PRZETO IŻ NIE PROSICIE”

–– Jak. 4:2 ––

Kłopot w tym, że wielu nie korzysta z wielkiego zasobu łaski Bożej, przygotowanego dla dobra tych, którzy trwają w Chrystusie, a jego słowo w nich – bardzo proszą, bardzo szukają i prawdziwie znajdują. Niech nikt nie zakłada, że wszystkie modlitwy muszą być samolubne. Wręcz przeciwnie, mamy szerokie pole wyboru modlitw, które są zupełnie zgodne z Pańskim Słowem i wolą.

Każda próba wiary i cierpliwości jest okazją do modlitwy o obiecaną pomoc. Każda porażka w osiągnięciu zwycięstwa jest okazją do modlitwy o przebaczenie i Boskie błogosławieństwo, by lekcja własnych słabości mogła być głęboko wyryta, byśmy w następnej, podobnej próbie, mogli szybko szukać i korzystać z obiecanej łaski pomocy. Każde zwycięstwo nad sobą jest okazją do modlitwy, abyśmy nie byli wyniośli i nadęci, lecz pozostawali pokorni i czujni na następny atak ze strony wielkiego przeciwnika. Każda posługa na rzecz prawdy staje się okazją do dziękczynnej modlitwy za przywilej służenia wielkiemu Królowi i być może cierpienia na rzecz Jego sprawy. Staje się też okazją do proszenia o następne sposobności służby oraz łaskę, by je mądrze wykorzystać.

Jeżeli przechodzisz próby i pokusy, które jesteś w stanie pokonać, a które w twym charakterze wyrabiają cierpliwość, doświadczenie, braterską uprzejmość, współczucie i miłość, ciesz się i zanoś dziękczynną modlitwę, oceniając Boskie miłosierdzie i pomoc. Jeśli twoje próby wydają się być cięższe, niż możesz znieść i mogłyby cię zniszczyć, skieruj sprawę do wielkiego Nosiciela brzemion, poproś go o pomoc w niesieniu tego, co może przynieść ci dobro, oraz o uwolnienie od tego wszystkiego, co nie może przynieść ci dobra, lecz mogłoby ci zaszkodzić. Jeśli twoje serce jest przepełnione pragnieniem okazania posłuszeństwa wobec Pańskiego napomnienia i nie zaniedbujesz „wspólnego zgromadzania się”, a mimo to doświadczasz niewytłumaczalnych przeszkód w pokonaniu drogi, którą wybrałeś, i nie jesteś w stanie iść do przodu, przedstaw sprawę Panu w modlitwie i czuwaj, czekaj i podejmuj starania zgodne z twoją modlitwą, a wnet zobaczysz dowody Boskiej mocy działającej dla twojego dobra. Jeśli widzisz prawdziwego brata, prawdziwego „żołnierza” jak się potyka i jest w niebezpieczeństwie, niechaj twoje serce będzie tak przepełnione miłością do wszystkich Pańskich „braci”, że nie tylko pośpieszysz mu z pomocą, ale też będziesz prosić w jego sprawie u tronu niebiańskiej łaski tak długo, aż go pozyskasz, albo aż on w swej samowoli zupełnie wyrzeknie się „wąskiej drogi”. A gdyby tak się stało, że chodzi o twoją własną wadę, to twoje modlitwy i starania będą z pewnością pobłogosławione i obrócą się na twoje osobiste dobro. Jeśli nie masz pałającej gorliwości do głoszenia dobrej nowiny o wielkiej radości, módl się o nią żarliwie, wiernie i wytrwale oraz o nią zabiegaj, a wkrótce ją zdobędziesz. Jeśli masz gorliwość i miłość do Ewangelii, a brak ci zdolności do jej przedstawiania, módl się o tę zdolność, jednocześnie w pełni wykorzystując to, co już posiadasz. Jeśli masz gorliwość i zdolność, a brak ci okazji, jak najszybciej przedstaw to Panu w modlitwie, mówiąc Mu, że wiernie wykorzystujesz wszystkie nadarzające się sposobności. Wówczas oczekuj liczniejszych okazji, nie zaniedbując korzystania z tych najskromniejszych i najmniejszych, jakie są w twoim zasięgu.

Czy masz kłótliwe usposobienie lub inne złe przyzwyczajenia, o których wiesz, że są ciężarem dla twojego domu i rodziny, jak też dla twoich braci z domu Pańskiego? Przedstaw to Panu w modlitwie, prosząc o łaskę i pomoc, by je przezwyciężyć, a tymczasem użyj swojej największej pilności i starania zgodnie z twoją modlitwą.

Czy brak ci mądrości, tak, że twoje starania, aby służyć

::R2006 : strona 164::

Panu i prawdzie, kończą się zwykle porażką? Przedstaw to Bogu w modlitwie, pamiętając na obietnicę: „A jeśli komu z was brakuje mądrości, niech prosi Boga, który daje wszystkim obficie i bez wypominania, a będzie mu dana” – Jak. 1:5, UBG.

Czy komplikują się twoje interesy, spowodowane brakiem oceny sytuacji, nieuczciwością innych, lub hojnością wobec biednych itp.? Czy te trudności niepokoją cię i utrudniają duchowy postęp w kwestiach duchowych, a tym samym zagrażają twojemu dobru, jako „nowemu stworzeniu”? Taka sytuacja z pewnością nadaje się do przedstawienia Panu u tronu niebiańskiej łaski. I chociaż nie byłoby właściwe, abyś próbował dyktować Bogu, w jaki sposób ma ci ulżyć, ani też nie powinieneś spodziewać się, że Pan sprawi cud, i twoje nieroztropne przedsięwzięcie będzie się pomyślnie rozwijało, to jednak możesz prosić, aby Jego mądrość kierowała i zarządzała zamierzonymi rezultatami lepiej, niż mogłaby to sprawić twoja mądrość.

Istnieje obszerny zakres kwestii, (który pewnie może jeszcze być szeroko rozwinięty), z którym śmiało możemy udać się do tronu w imieniu Jezusowym, aby prosić i otrzymać, poszukiwać i znaleźć dostateczną łaskę Bożą. Jednak jest też wiele spraw, względem których nie powinniśmy zwracać się do Boga w modlitwie. Nie wolno nam prosić o nic, co służyłoby naszej pysze, samolubstwu lub ambicji, ani też o nic, co szkodziłoby innym, albo, co byłoby sprzeczne z Pańskim planem, objawionym w jego słowie. O! Jak wielu jest takich, którzy „proszą a nie otrzymują, bo źle proszą”, chcieliby bowiem upragnioną łaskę przeznaczyć na ziemskie pożądliwości.

BEZINTERESOWNE MODLITWY CHRYSTUSA

—————

Modlitwy naszego Pana, podobnie jak wszystkie Jego czyny i nauki, są wzorem bezinteresowności. Przeto zanim poprosimy Ojca o cokolwiek, powinniśmy uważnie rozważyć jedną kwestię, mianowicie, dlaczego tego chcę? Jeżeli proszący jest poświęcony i pragnie uzdrowienia kogoś chorego, nie powinien czynić tego dla swojej własnej chwały, dla swojej wygody, ani też w żadnym wypadku dla samego siebie, ponieważ takie prośby są samolubne i niezgodne z poczynionym przez niego przymierzem ofiary – „aż do śmierci”. Pamiętajcie o sposobie postępowania naszego Pana i apostołów. Nasz Pan użył Bożej mocy, aby nakarmić tłumy ludzi, ponieważ to oni byli w potrzebie, i ku chwale Ojca. Jednak gdy On sam był przez czterdzieści dni pozbawiony pokarmu, nie użył tej mocy dla samego siebie, nie rozkazał kamieniom, by stały się chlebem, ponieważ to było sprzeczne z Jego misją – bo On nie przyszedł, aby służyć sobie, lecz innym. Nie po to, aby życie swoje zachować, ale aby je ofiarować i złożyć w służbie dla innych. Stworzył pokarm dla tłumów, ale nie dla siebie lub uczniów, chociaż odwołał się do cudu, jako dowodu, że – jeśli kiedykolwiek będzie to konieczne – użyje tej samej mocy, aby stworzyć dla nich chleb. Jednak, jak się wydaje, plan Ojca zakładał zaspokojenie potrzeb jego ludu w sposób naturalny, ponieważ nie mamy opisu, aby musiał uczynić taki cud na ich korzyść. Niewątpliwie, Pan i uczniowie skorzystali z chleba i ryb, po ich pomnożeniu, jak też prawdopodobnie z pozostałych resztek, ale celem tego cudu było nakarmienie zgromadzonych rzesz, a nie ich własne wzmocnienie (Mat. 15:32; Mat. 16:5-12). Jezus w cudowny sposób uzdrawiał chromych i sparaliżowanych, kiedy to przyczyniało się do uwielbienia Boga, lecz gdy sam był zmęczony „usiadł przy studni”, aby odpocząć, albo korzystał z innych naturalnych środków. Chociaż często modlił się do Ojca, wiedząc, że zawsze będzie wysłuchany, i chociaż niekiedy czuł się obciążony i strapiony, tak jak w Getsemane, to jednak Jego modlitwy były prośbami o łaskę i moc potrzebną do wykonania woli Ojca i dokończenia dzieła, w celu dokonania tego, po co przyszedł. Chociaż mówi nam, że jeśli poprosiłby, mógłby otrzymać „dwanaście legionów aniołów” dla zachowania siebie i swego życia, to jednak nie prosiłby o to, pragnął bowiem, aby wypełniła się wola Ojca, którą przyszedł wykonać, czyli, aby dać siebie „na okup za wszystkich”. Ta postawa była tak znamiennie charakterystyczna dla niego, że nawet Jego nieprzyjaciele ją zauważyli i powiedzieli: „Innych ratował [w chorobach itd.] a siebie samego ratować nie może”. Nie umieli docenić samoofiary, jaką On właśnie wykonał. Dlatego my także możemy rozsądnie zakładać, że dzisiaj wielu nominalnych chrześcijan nie rozumie tych samych pobudek i postępowania tych, którzy wybierają udział w cierpieniach Chrystusowych, łącząc się z nim w ofierze, tak, aby mogli mieć też udział w Jego przyszłym chwalebnym dziele błogosławienia i naprawiania „wszystkiego, co zginęło”.

APOSTOLSKIE DARY UŻYWANE BEZINTERESOWNIE

—————

Zwróćcie też uwagę na Apostołów. Oni również mieli dar uzdrawiania i przywilej modlitwy, ale nie używali ich samolubnie. W żadnych opisach nie znajdujemy ani jednego przypadku, aby dar uzdrawiania był użyty na korzyść któregoś z Apostołów, lub kogokolwiek z Kościoła. Ani też nie mamy żadnej wzmianki, aby modlili się o zdrowie lub jakieś ziemskie dobra dla siebie, albo jedni na rzecz drugich, z wyjątkiem jednego przypadku – Pawła (2 Kor. 12:7-9), którego prośba nie została wysłuchana, ale powiedziano mu, że otrzyma tyle łaski, że ona zrekompensuje dotykającą go trudność i cierpliwie ją zniesie. I na to wszyscy powinni zwrócić uwagę.

Chociaż prośba Pawła za siebie samego została odrzucona, to Bóg wiedział, że dolegliwość związana z chorymi oczami może być wykorzystana dla Boskiej chwały i dla własnej korzyści Apostoła. To jednak jego dar uzdrawiania innych był zdumiewający: „A nie lada cuda czynił Bóg przez ręce Pawłowe; tak, iż na chore przynoszono chustki albo przepaski od ciała jego i odchodziły od nich choroby […]” (Dz. Ap. 19:11,12) Zauważcie też, że chociaż nie ma żadnego opisu uzdrowienia chorych wśród pierwszych uczniów, to jednak nie dlatego, że nigdy nie byli

::R2007 : strona 164::

chorzy, ponieważ kilka przypadków chorób zostało odnotowanych. Paweł

::R2007 : strona 165::

pisze do Tymoteusza: „Trofima zostawiłem w Milecie chorego”. Ponownie też pisze do Tymoteusza, który widocznie często cierpiał na niestrawność lub dyspepsję, i radzi mu, aby używał wina, jako lekarstwa, mówiąc: „Samej wody więcej nie pijaj [wyłącznie], ale używaj po trosze wina dla żołądka twego i częstych chorób twoich” (1 Tym. 5:23) W żadnym z obu tych przypadków Paweł nie posyłał należących do niego chustek lub przepasek, nie wspomniał też, że będzie się modlił o ich wyzdrowienie, ani nie zalecał im, aby sami się o to modlili. Najwyraźniej te przykłady powinny nauczyć nas, że dary uzdrawiania i modlitwy o uleczenie chorych nie były stosowane na rzecz świętych, ale raczej za ich pośrednictwem wobec innych, w celu zwrócenia uwagi na Apostołów i ich Ewangelię, jako mających Bożą akceptację.

Szczególny powód, dlaczego święci nie mogą modlić się o cielesne zdrowie i o ziemskie wygody, jak już to wykazaliśmy, wynika z faktu, że oni – tak jak ich Pan – poświęcili się i ślubowali Bogu, że wszelkie ziemskie korzyści i przywileje zamienią na przyszłe niebiańskie łaski i zaszczyty, przedsmakiem, których cieszą się już teraz dzięki niezmiernym, wspaniałym i niebiańskim obietnicom, które podnoszą na duchu, krzepią, pocieszają i błogosławią bardziej, niż mogłyby błogosławieństwa ziemskie. Kto to rozumie, czy wyrzeknie się swojego dziedzictwa, które otrzyma w przyszłych niebiańskich chwałach wraz z obecną nadzieją i duchową radością, lub czy zamieni je – gdyby mógł – na przyszłą ziemską restytucję i teraźniejsze, sporadyczne jej przedsmaki?

TRZY PRZYCZYNY CHORÓB

—————

Jednak ktoś mógłby zapytać: Jeśli niewłaściwe jest, aby poświęceni modlili się o uzdrowienie siebie samych, to, co ma na myśli Apostoł Jakub, gdy stwierdza: „A modlitwa wiary uzdrowi chorego”?

Wypadki mogą i rzeczywiście, o ile chodzi o świat, zdarzają się, ale święci znajdują się pod szczególną opieką Boga. Nie może spotkać ich nic, co nie byłoby specjalnie dozwolone. Chociaż Bóg mógłby wziąć cały świat pod taki specjalny nadzór, to raczej dozwala, by ludzkość była poddana typowo zmiennym kolejom obecnego stanu potępienia, czyli wypadkom, chorobom itp. Jedynie kościół (poświęceni) cieszy się zapewnieniem specjalnej opieki: „aleć Ojciec wasz wie, że tego potrzebujecie” i „Jako ma litość ojciec nad dziatkami, tak ma litość Pan nad tymi, którzy się go boją”, nad tymi, którzy go poważają i miłują, tymi, którzy poświęcają się jemu na służbę. O takich napisano: „Wszystkie drogi sprawiedliwego są sprawowane od Pana”. „Nawet i włosy wszystkie na głowie waszej policzone są” – Mat. 10:30; Mat. 6:31-34.

O ile, więc w ogólnym sensie choroby mogą być odbierane, przynajmniej pośrednio, jako dzieło szatana, który zwiódł ludzkość do grzechu, a tym samym sprowadził choroby i śmierć, to jednak z racji tego, jak rozumiemy, specjalną Bożą opiekę nad świętymi, wiemy, że przynajmniej w ich przypadku, bez Pańskiego specjalnego dozwolenia, choroby nie mogą ich dotknąć. Dlatego też ich choroby powinny być uważane za pochodzące od niego, a nie bezpośrednio od Szatana, który nie może mieć żadnej władzy nad nami, chyba że otrzymałby ją od Ojca.

W związku z tym poniżej klasyfikujemy przyczyny dolegliwości, włączając choroby – ale tylko w odniesieniu do poświęconego kościoła. Po pierwsze: te, które wystąpiły lub nasiliły się w wyniku aktywności w służbie dla Pana. Po drugie: odziedziczone lub spowodowane przez nas samych w wyniku naruszenia praw natury, wcześniej, gdy jeszcze nie byliśmy w rodzinie Bożej, jako synowie. Po trzecie: te, które przychodzą na nas, jako kara i chłosta od Pana za grzechy, błądzenie lub oziębłość, jak również, jako kara za grzech niewypełniania naszego przymierza ofiary, lub jako niezbędne karanie, aby im zapobiec.

PIERWSZY RODZAJ CIERPIEŃ

—————

Pierwszym rodzajem było cierpienie Chrystusa, czyli Jego zmęczenie, osłabienie, krwawy pot, haniebne bicie, wszelkie zarzuty i drwiny oraz gorzkie słowa, którym pokornie i cicho się poddawał, aż cierpienia na Kalwarii zakończyły Jego ludzką egzystencję. Do tej pierwszej kategorii należały również rany Pawła i Sylasa, kiedy ich biczowano za głoszenie Chrystusa, gdy byli ukamienowani, pobici i uwięzieni, narażeni na niebezpieczeństwa na morzu i lądzie, wśród Żydów i fałszywych braci. Do tej grupy należała również choroba żołądka Tymoteusza, który prawdopodobnie nie był z natury silny, ale uczył się i pracował dla Pana i w interesie kościoła. Wyraźnie jest powiedziane, że taka też była przyczyna choroby Epafrodyta, o której pisze Paweł, oświadczając: „Przyjmijcież go tedy w Panu ze wszystkim weselem; a takich w poczciwości miejcie; Boć dla dzieła Chrystusowego bliskim był śmierci, odważywszy [nie oszczędzając] zdrowie swoje, aby dopełnił tego, czego nie dostawało w usłudze waszej przeciwko mnie” – Filip. 2:29,30.

Tak naprawdę, te i wszystkie podobne choroby, blizny i rany są zaszczytnymi oznakami wyróżnienia, których noszenie powinno być ambicją każdego żołnierza krzyża, jak to powiedział Paweł, nawiązując do ran, które odniósł w służbie prawdy: „Albowiem ja piętna Pana Jezusowe noszę na ciele moim”. Doznał ich nie w wyniku poszukiwania pieniędzy, czy poszukiwania sławy, pobłażania sobie, ani też kłótni i sporów o ziemskie straty i ziemskie śmieci, lecz w dobrym boju wiary, szczerze walcząc o wiarę raz świętym podaną, przeciwko błędom znajdującym poparcie wśród żydowskich przyjaciół oraz przeciwko fałszywym filozofiom i naukom. Apostoł znosił rany i cierpienia, opowiadając wesołą nowinę ewangelii Chrystusa, której się nie wstydził,

::R2007 : strona 166::

trzymając się krzyża Chrystusa – który dla Żydów był zgorszeniem, a dla Greków głupstwem, ale dla nas, którzy wierzymy, jest mocą Bożą i Bożą mądrością.

Wszyscy „zwycięzcy”, wszyscy wierni w Chrystusie Jezusie, mają prawdopodobnie kilka takich blizn, które są dowodami ich wiernej wytrwałości. W tej walce nie ma ucieczki. Jest to walka aż do śmierci, prowadzona wspólnie z wszystkimi, z naszą Głową i Wodzem i pierwszymi lojalnymi żołnierzami naszej armii. W tym świetle Obj. 20:4 reprezentuje wszystkich, którzy zostaną uznani za godnych pierwszego zmartwychwstania, jako podlegający „ścięciu”. (Ścięcie jest symboliczne, ponieważ ani nasz Pan, ani apostołowie nie zostali literalnie ścięci. To oznacza, że wszyscy muszą doznać ziemskich niedoskonałości i poświęcić swoje życie w obronie i służbie prawdy, jeśli mają okazać się godni, aby dzielić chwałę Chrystusa). Wszelkie cierpienie dla sprawiedliwości jest cierpieniem dla prawdy. Nasze codzienne życie powinno być „żywym listem, który znają i czytają wszyscy ludzie”, i jeśli cierpimy, bo nie godzimy się, aby dostosować się do obecnego świata, lub dlatego że dajemy świadectwo życia sprzeciwiające się grzechowi, a opowiadające się za świętością, to cierpimy na rzecz prawdy. Radujcie się, więc jeśli wasze talenty i sposobności nie pozwalają wam na bardziej aktywną służbę dla prawdy, jak tylko bogobojne życie i cierpienie. Załóżcie, że wasze cierpienia należą do pierwszej grupy cierpień, i pozwólcie, aby w ten sposób cierpliwość dokonała swego doskonałego dzieła kształtowania waszego charakteru na podobieństwo naszego Pana.

Apostoł mówi także o „społeczności ucierpienia”, która może być doświadczona przez okazywanie umysłowego współczucia. Ci, którzy nie mogą cierpieć osobiście i fizycznie dla prawdy, mogą okazać współczucie tym, którzy przeżywają takie cierpienia i tym samym stają się „uczestnikami”, podtrzymując, wspierając i utrzymując tych, którzy swymi słowami, wiarą i modlitwami toczą „wielki bój utrapienia” dla sprawy Pańskiej. Zwróćcie uwagę na skierowaną do takich obietnicę w słowach Apostoła do Żyd.6:10.

Różnego rodzaju choroby i niedogodności, na jakie się narażamy przez angażowanie się w służbę dla prawdy, są dozwolone przez naszego Ojca jako dowody naszej wierności i miłości. Gdybyśmy bowiem nie podlegali takim utrapieniom lub natychmiast byli od nich cudownie uwalniani, służba Panu nie wymagałaby od nas żadnych ofiar i nie byłaby próbą naszej gotowości znoszenia utrapień dla prawdy. Ponieważ jednak im podlegamy, wszelki ból, cierpienie, zranienie ciała lub uczuć, uśmiercenie w sensie towarzyskim lub literalnym dla sprawy prawdy, staje się świadectwem Ducha, świadczącym o naszej wierności. We wszystkich tych utrapieniach powinniśmy się wielce radować, jak mówi nam nasz Pan i Apostoł Piotr – Łuk. 6:22,23; 1 Piotra 4:13-16.

DRUGI RODZAJ CIERPIEŃ

—————

Do drugiego rodzaju chorób i cierpień należy ubóstwo, wrodzone słabości itp., które podobnie jak chore oczy Pawła, według Niebiańskiego Ojca, będą dla nas prawdziwie korzystne. On bowiem niewątpliwie widzi lepiej niż my, jak jesteśmy słabi i jak potrzebna jest nam, jako balast jakaś maleńka przeciwność losu, aby nasze słabo wyważone maleńkie statki się nie powywracały. Bóg rozumie, że najlepiej jest pozostawić nas w tych słabościach, ale zapewnia nas tak jak Pawła: „Dosyć masz na łasce mojej”, która stanowi przeciwwagę takich słabości. Uświadomienie sobie takiej troski o nasze prawdziwe dobro, jednocześnie nas upokarzając przez zmuszenie nas do przekonania, że jesteśmy słabi, jest wzmacniające i inspirujące, a tym samym stanowi potwierdzenie miłości i troski naszego Ojca.

TRZECI RODZAJ CIERPIEŃ

—————

Trzeci rodzaj obejmuje głównie takie okoliczności, jakie Bóg zsyła na swoje dzieci, jako specjalne chłosty za szczególne wykroczenia. Są one wymienione w liście do Żyd. 12:5-8,11 „[…] Synu mój, nie lekceważ sobie kaźni Pańskiej, a nie trać serca, gdy od niego bywasz karany; Albowiem, kogo Pan miłuje, tego karze, a smaga każdego, którego za syna przyjmuje. Jeśli znosicie karanie, Bóg się wam ofiaruje, jako synom; albowiem któryż jest syn, którego by ojciec nie karał? A jeśli jesteście bez karania, któregoście wszyscy są uczestnikami, tedy jesteście bękartami, a nie [prawdziwymi] synami. A wszelkie karanie, gdy przytomne jest, nie zda się być wesołe, ale smutne; lecz potem owoc sprawiedliwości spokojny przynosi tym, którzy są przez nie [właściwie] wyćwiczeni [przeszkoleni]”. Zauważmy, że ten opis obejmuje nie tylko Pańskie upomnienia lub nagany (werset 5 [Żyd. 12:5]) dla niewiernych, odstępców i wiarołomców,

::R2008 : strona 166:

ale też próby dyscyplinujące, które nas spotykają, gdy dobrze czynimy i są dozwolone dla rozwoju i wzmocnienia charakteru – stąd cierpienia zarówno drugiego, jak i trzeciego rodzaju.

W tej trzeciej grupie utrapień rozpatrzymy jedynie Pańskie napomnienia i nagany za grzech i niewierność. Zwracamy również uwagę, że prawdopodobnie każdy syn, z wyjątkiem tego jedynego doskonałego, naszego Pana Jezusa, za niewierność czasami potrzebuje i otrzymuje naganę w formie cierpienia. To, że powinniśmy się nauczyć rozpoznawać takie nagany i mądrze korzystać z takich lekcji, wyjdzie nam na dobre. Właściwie rozsądzając ani nie będziemy błądzić jak ci, którzy przypisują każde nieszczęście diabłu – nie przyjmując niczego, jako nagany ze strony Ojca, ani też nie będziemy błądzić, w inny sposób zakładając, że każde nieszczęście i wypadek przydarzający się światu w ogólności i nominalnemu kościołowi jest Boską karą. Powinniśmy wyraźnie zrozumieć, że tylko poświęceni „synowie” znajdują się pod specjalnym Boskim nadzorem, który obejmuje nagany, udzielane przez Pana, za grzechy i wady, a kiedy kierujemy się prawością, to również i cierpienia są dozwolone, aby nas wypróbować i udoskonalić. Jeśli zatem święci doświadczają poważnych ucisków, to powinni natychmiast rzetelnie przeegzaminować samych siebie przed Bogiem, aby zobaczyć, czy ich cierpienia w jakimkolwiek względzie wynikają z wierności dla Pana i prawdy. Jeśli

::R2008 : strona 167::

stwierdzają, że tak się dzieje, to powinni się z nich cieszyć i cierpliwie czekać na wyzdrowienie, które czasami przychodzi szybko bez naszego proszenia, modląc się w międzyczasie z dziękczynieniem za udzielone błogosławieństwa i prosząc o dalszą przydatność w wyznaczonym przez Pana słusznym czasie.

Apostoł Piotr wspomina o takich, którzy cierpieli nie dla sprawiedliwości, ale jako złoczyńcy i wtrącający się w sprawy innych ludzi. Tacy, jak wykazuje, nie mają prawa odczuwać radości, będąc w tego rodzaju cierpieniach, lecz przeciwnie – powinni się wstydzić i wziąć sobie tę lekcję do serca, a dzięki łasce Bożej zreformować metody swojego postępowania.

Podczas gdy niektórzy, mający pokorne usposobienie, nie od razu rozpoznają pewne cierpienia, jako znoszone dla Pana, i trzeba ich do tego zachęcić, inni, którzy niewiele czynią i niewiele cierpią z jakiegokolwiek powodu, wyobrażają sobie, że są męczennikami za prawdę. Unikajmy obu skrajności i myślmy o sobie trzeźwo, raczej nisko się oceniając, niż przeceniając nasze niewielkie posługi i ofiary.

Ale jeśli nie widzimy żadnych dowodów, że nasze cierpienia – bezpośrednio lub pośrednio – wynikają z naszej gorliwości w służbie dla Pana, powinniśmy od razu szukać przyczyny tych cierpień, będących naganą od Pana, pamiętając, że nic nie może się nam przydarzyć bez wyraźnego dozwolenia naszego Ojca i że on nigdy nie zezwoli na nie – z wyjątkiem mądrego celu.

O takich strofujących cierpieniach, Paweł napisał do kościoła w Koryncie (1 Kor. 11:21,22,27,30-34). Po wyliczeniu, jak wielu z nich było nieostrożnymi i niedoceniającymi swoje przymierze i nie potrafiło rozpoznać swego właściwego uczestnictwa z Chrystusem, doświadczając wraz z nim prześladowań i dzieląc kielich cierpień dla prawdy, Paweł mówi:, „Dlatego między wami wiele jest słabych i chorych, i niemało ich zasnęło”. Może to dotyczyć tylko duchowego letargu i choroby, ale nie jest nieprawdopodobne także w odniesieniu do stanu fizycznego.

Ogólnym celem wielu takich utrapień jest nasze zdyscyplinowanie i poprawa. Jakże szczęśliwy jest ten syn, który szybko dostrzega naganę Ojca, pokutuje i wraca do pełnej harmonii, i który – będąc w ten sposób wyćwiczony – rzadko potrzebuje napominającej rózgi utrapienia. Także do tego odnosi się Apostoł w 1 Kor. 11:31-34 „Bo gdybyście się sami rozsądzali, nie bylibyście sądzeni [przez Pana]”. Gdybyśmy tylko krytycznie przyglądali się sobie i korygowali własne wady, dyscyplinując samych siebie, nie musielibyśmy być kontrolowani i dyscyplinowani utrapieniami. „Lecz gdy sądzeni bywamy, od Pana bywamy ćwiczeni, abyśmy ze światem nie byli potępieni”. Poświęceni są teraz próbowani, aby nie potrzebowali dalszych prób w przyszłości, czyli podczas wieku Tysiąclecia, kiedy świat znajdzie się na próbie.

„Jest, kto utrapiony [w dolegliwościach] między wami, niechże się modli […]” – mówi Apostoł (Jak. 5:13). Ta rada znajdzie zastosowanie do wszystkich prób i ucisków ludu Bożego – umysłowych i fizycznych, a szczególnie takich, które zaliczają się do pierwszego i drugiego rodzaju. Ci, którzy tak cierpią, mogą wszystkie swoje kłopoty, jakie by one nie były, zanieść bezpośrednio do Pana i być pewni Jego współczucia i łaski, które przyniosą pomoc i wsparcie. Tacy nie potrzebują starszych, aby modlili się o przebaczenie ich grzechów, jak zostało to opisane w kolejnych wersetach (Jak. 5:14,15), które w sposób oczywisty odnoszą się do dolegliwości trzeciego rodzaju – chorób będących rezultatem Bożej nagany za grzechy, a nie chorób należących do kategorii opisanej, jako pierwsza, i z tego możemy się cieszyć. Jakub pisze: „Choruje kto między wami, niechże zawoła starszych zborowych, a niech się modlą za nim, pomazując go olejkiem w imieniu Pańskim; A modlitwa wiary uzdrowi chorego i podniesie go Pan, a jeśliby się grzechu dopuścił, będzie mu odpuszczone. Wyznawajcie jedni przed drugimi upadki, a módlcie się za drugimi; abyście byli uzdrowieni”*. Modlitwa, tak jak ją rozumiemy, powinna być w intencji odpuszczenia grzechów, za które choroba jest karą lub naganą, raczej niż o uwolnienie od zasłużonej kary. Jednak jeśli choroba była wyrokiem lub karą za grzech, powinniśmy oczekiwać, że gdy grzech został wyznany i prawdziwie okazana została skrucha, Pan usunie karę i podniesie pokutującego syna z trapiącej go dolegliwości – czy to częściowo, czy też zupełnie – porównaj Mat. 9:2-6; Jana 5:14; 1 Jana 5:16.


* W starym greckim manuskrypcie czytamy zatem i grzechy.


Jednak pamiętajmy, że to stwierdzenie nie odnosi się do różnych drobnych cierpień i przykrości, którym podlegamy wspólnie z całym światem w ogólności i które służą nam w dobrym celu – aby rozwijać cierpliwość i współczucie dla innych. Wiemy jedno: przede wszystkim, to wezwanie starszych Kościoła (starszego, przewodniczącego lub urzędowych członków), aby pomodlili się i namaścili chorych oliwą, jest ostatecznym środkiem, który byłby zupełnie niewłaściwy z powodu lekkiego niedomagania. Po drugie, wiemy to na podstawie greckiego słowa, które zostało użyte w wersecie 14 [Jak. 5:14] na oznaczenie chorego, a które może być oddane, jako bezsilny lub nieudolny.

NASZ OBECNY PUNKT WIDZENIA

—————

Rozumiemy, więc, że podczas Wieku Ewangelii nieograniczona modlitwa o zdrowie byłaby nieodpowiednia, a pierwszych uleczeń w tym wieku dokonano tylko dzięki darowi uzdrawiania, lecz zanikł on wraz ze śmiercią apostołów po spełnieniu swojego celu, a właściwe modlitwy świętych dotyczące chorób były składane w intencji odpuszczenia grzechów, w wyniku czego następowało uzdrowienie. Rozumiemy też, że w miarę przybliżania się Wieku Tysiąclecia, zachodzącego na Wiek Ewangelii, który się kończy,

::R2008 : strona 168::

powinniśmy oczekiwać, że zjawisko uzdrowienia i powszechna restytucja zaczną być widoczne, jak to już dobrze widzimy. A to rodzi w nas pytanie: W świetle powyższego badania nauk biblijnych i naszego obecnego miejsca u zarania Tysiąclecia,

ZA KOGO MOŻEMY SIĘ TERAZ MODLIĆ?

—————

Odpowiadamy, że nie jest rzeczą właściwą, aby święci mogli teraz modlić się o swoje zdrowie, tak jak nie mógł ich Mistrz. Nie jest też rzeczą właściwą, aby mogli prosić o przywileje restytucyjne, które poświęcili, ani nie mogą prosić, by ich ofiary zostały anulowane za cenę uwolnienia w sposób cudowny od zmęczenia, wyczerpania, ran lub choroby. Jednak gdy uświadomią sobie, że ich uciski są karą za grzech, wciąż mogą cieszyć się swobodą wyznawania sobie nawzajem swoich grzechów, modlić się do Boga o przebaczenie i tym samym cieszyć się w rezultacie uzdrowieniem.

Święci, którzy trwają w Chrystusie, a Jego słowa w nich, mają szczególnie na względzie fakt, że żyjemy na początku Czasów Restytucji i mogą modlić się za innych niż oni sami – mianowicie, w takich sytuacjach, gdy mają pewność, że celem nie jest samouwielbienie, gdy ich prośby o wyzdrowienie chorych nie są samolubne; gdy mają powód, by wierzyć, że przywrócone zdrowie zostanie poświęcone dobrym uczynkom i na chwałę Boga. W takich przypadkach, na prośbę, możemy modlić się o wyleczenie osoby dotkniętej słabością, lub jakąkolwiek wadą, ale nie spośród poświęconych Małego Stadka – ofiarników, Królewskiego Kapłaństwa. Jednakże nawet w takich przypadkach, nasza wiara musi koniecznie być silna, mając bowiem pewność, że prośba z właściwych pobudek w sytuacji, gdy Pan raduje się, że może udzielić błogosławieństw restytucji, powinniśmy zawsze mówić to, co w Swych modlitwach wypowiedział Mistrz: „wszakże nie moja wola, lecz twoja niech się stanie”.

Jednak nie czas jeszcze oczekiwać powszechnego uzdrowienia i dzieła całkowitej restytucji, ponieważ najwyraźniej nie będzie to właściwe, dopóki całe Kapłaństwo nie zakończy ofiarowania i nie dostąpi udziału wraz z Głową i Głównym Kapłanem Jezusem w chwałach i doskonałościach niebiańskiego stanu lub warunków pokazanych w typie przez Świątnicę Najświętszą Świątyni i Przybytku.

ON MUSI WZRASTAĆ, A JA MUSZĘ MALEĆ

—————

Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że skoro na początku wieku dary były wykorzystywane przez poświęconych, to uzdrowienia, których można się spodziewać o brzasku Tysiąclecia, będą się głównie przejawiać w odpowiedzi na modlitwy poświęconych. My jednak nie wierzymy, że tak się stanie, bo doprowadziłoby to do zbyt wielkiego wyniesienia świętych, podczas gdy my – podobnie jak Jan Chrzciciel podczas pierwszego przyjścia – musimy się spodziewać, że będzie nas tutaj ubywać, natomiast Zwycięski Kościół, po drugiej stronie zasłony, będzie wzrastał. Nasz obecny stosunek do uwielbionego Kościoła – wykazując bliskość panowania chwały – ściśle odpowiada w podobieństwie dziełu Jana Chrzciciela podczas pierwszego przyjścia. Jan głosił: Królestwo Niebieskie jest blisko, dodając: „Pośrodku was stoi, którego nie znacie. On musi róść, a mnie musi ubywać”. Bardzo podobnie też brzmi nasze przesłanie; podczas gdy

:: R2009 : strona 168::

Kościoła na ziemi musi ubywać, uwielbiony Kościół w niebie będzie wzrastał w mocy i wpływie podczas nadchodzącego czasu ucisku, natomiast klasa Jana niewątpliwie będzie poddana ograniczeniom, tak jak Jan został wtrącony do więzienia przez Heroda.

Zgodnie z tym, czego powinniśmy się spodziewać, różne metody uzdrawiania przynoszą pewne sukcesy, i rzeczywiście słyszeliśmy o więcej niż jednym przypadku uzdrowienia, w którym ani chorzy, ani ich przyjaciele nie próbowali, a nawet nie pomyśleli o uzdrowieniu. Jeden przypadek dotyczył chorej dziewczyny, przy łóżku której zebrali się jej bliscy, czekając na jej śmierć. Tymczasem ona natychmiast wyzdrowiała, wstała i zachowywała się jak zwykle. Jedyne wytłumaczenie, jakie umiała dać to to, że miała sen, w którym pewien mężczyzna położył rękę na jej głowie, a ona poczuła wtedy wstrząs, jakby prąd elektryczny przepłynął wzdłuż jej kręgosłupa. Ta młoda kobieta nawet nie twierdziła, że jest Chrześcijanką.

Różnymi sposobami Pan stopniowo przygotuje świat do restytucji, tak, że kiedy nadejdzie nowy porządek rzeczy, pozostanie jeszcze wiele miejsca na wykorzystanie wiary dla Bożego celu. I tak pyszni i zafascynowani naukami ścisłymi pójdą w kierunku przyczyn naturalnych, podczas gdy inni będą prowadzeni tak, aby uznać dziejące się rzeczy za początek restytucji. Ponieważ zwycięzcy mają do wykonania wielką pracę związaną z przeciwstawianiem się błędom i wpajaniem prawdy, znaczne zaangażowanie w modlitwy za chorych umniejszyłoby ich prawdziwe i ważne dzieło uzdrawiania duchowo chorych, chromych i ślepych. Dostrzegamy wielkie powody, dla których powinniśmy spodziewać się przejawów restytucji zarówno w świętych, jak i przez innych niż święci.

CZY POŚWIĘCENI MOGĄ ZAŻYWAĆ LEKI?

—————

Pytanie to nasuwa się w sposób naturalny. Nie mamy ani nakazu, ani zakazu używania leków. W naszym poświęceniu porzuciliśmy ludzkie korzyści przychodzące do nas tak, jak do wszystkich wierzących, za pośrednictwem Chrystusa w zamian za zaoferowane nam duchowe korzyści. Dlatego też proszenie o wszelkie błogosławieństwa i przywileje restytucyjne jest w naszym przypadku wykluczone, chociaż Bóg, dla własnych mądrych celów, czasami udziela swoim „nowym stworzeniom” specjalnych łask i ziemskich dowodów w godzinie potrzeby; nawet jeśli o nie poproszą. – Zobacz

::R2009 : strona 169::

Mat. 26:53,54; Dz. Ap. 12:6-11; Dz. Ap. 14:19,20; Filip. 2:27.

Należy jednak zauważyć, że (oprócz przywileju uczestnictwa w dziele Chrystusowego odkupienia i restytucji) potępieni ludzie mają przywilej korzystania z takich naturalnych środków, które znajdują się w ich zasięgu, w żywności i lekach, aby ulżyć swoim dolegliwościom i podtrzymać życiowe siły swoich potępionych i umierających ciał, tak długo, jak to jest w ich przypadku możliwe. A te przywileje konsekwentnie święci zachowują i posiadają, nawet po zamianie – dzięki Chrystusowi – ziemskich korzyści na korzyści niebiańskie.

Nic zatem, w ich przymierzu zupełnego poświęcenia, nie przeszkadza świętym bardziej niż niewierzącym w korzystaniu z naturalnych środków, które mogą przynieść im ulgę. Mamy do tego prawo, gdy tylko nasz osąd wskaże doraźną korzyść. Chociaż nie mamy informacji, że nasz Pan używał lekarstw, to powinniśmy pamiętać, że był doskonały i odczuwał tylko takie bóle i dolegliwości, jakie sam zdejmował z innych. Jednakże, z całą pewnością zilustrował zasadę korzystania z naturalnych środków, nie prosząc o Boską moc w celu doznania ulgi. Odpoczywał, gdy był zmęczony, zamiast się modlić o nadprzyrodzoną odnowę. Gdy był głodny i spragniony, jadł i pił, zamiast modlić się o siłę i pokrzepienie, udzielone w inny sposób. Podobnie było z apostołami, jak wiemy z niewielkich zapisków historycznych dotyczących ich prywatnych spraw, pozostawionych nam w Piśmie Świętym. Paweł opowiada nam (2 Kor 11:27,30) o swym zmęczeniu i bólach, głodzie i pragnieniu, zimnie i nagości, mówiąc, że chlubił się tymi oznakami swojej wierności, ale nie wspomina ani słowa, aby się modlił o ich usunięcie Boską mocą; ani też nie odnotowuje, ani jednej odpowiedzi na taką modlitwę, jako znaku łaski ze strony Boga. Przeciwnie, w jednym jedynym przypadku wspomina modlitwę o fizyczną odnowę (przywrócenie wzroku), dodając jednakże, że Pan odrzucił jego prośbę, powiadamiając go, że istniejąca sytuacja jest dla niego najlepsza, bowiem dostateczna łaska zawiera się w duchowych względach, a nie ziemskich – poza tymi, które należą się człowiekowi cielesnemu – 2 Kor. 12:9.

Co więc czynił Paweł, gdy był niekiedy w potrzebie? Czy modlił się do Boga, aby go nakarmił i przyodział? Nie; dobrze wiedział, że Bóg obiecał, iż nie odmówi żadnej dobrej, niezbędnej rzeczy, dopóki jest on Jego sługą. Czy Paweł prosił Boga, żeby napełnił jego kieszenie pieniędzmi, albo też, aby wysłał jakiegoś człowieka o dobrym sercu, nieleniącego się w pracy, z koszem smakołyków, by mógł je zjeść, gdy badał lub się modlił? Nie! To nie był styl Pawła, bo inaczej nie zostałby specjalnie wybrany, jako „naczynie wybrane”, by nosić prawdę Pańską. Gdy był głodny, Paweł nie chodził po domach po prośbie, ani nie zamykał się w odosobnieniu, aby modlić się o potrzebne rzeczy, ale szedł do pracy w swoim zawodzie, czyli szył namioty, nauczając publicznie i prywatnie w miarę nadarzających się możliwości. Niechętnie prosił o pomoc nawet tych wierzących, którym służył. Chociaż dobrze wiedział, że zaniedbywali zarówno przywilej udzielenia mu wsparcia i rozpowszechniania prawdy, tracąc cenne instrukcje, które mógł im przekazać, wtedy gdy musiał godzinami pracować, aby zarobić na swoje życie.

Pamiętamy też, że Paweł radził Tymoteuszowi, jak się leczyć i poradził mu, aby użył trochę wina, (jako lekarstwa, a nie, jako trunku) w związku z trapiącą go niestrawnością i „częstych chorób twoich”. Uznajemy, że rada ta jest w doskonałej harmonii z postępowaniem samego Pawła, jak i naszego Pana, a zatem na pewno jest to właściwa wskazówka dla nas, jeśli szanujemy wolę naszego Ojca.

Nawet jeśli słuszne byłoby zażywać niektóre leki, na które możemy zwrócić naszą uwagę, to ktoś może spytać, czy słuszne byłoby wydawanie Pańskich pieniędzy, (jako że wszystkie pieniądze, jakie posiadają poświęceni, należą do Pana) na lekarzy? Odpowiadamy, że nasz Pan i uczniowie wydali poświęcone pieniądze na chleb, który jest niezbędnym lekiem, gdy jesteśmy głodni. Przypuszczamy, więc, że Tymoteusz, idąc za radą Pawła, wydał trochę poświęconych pieniędzy na wino, aby go uleczyło. Nasz Pan i apostołowie nie zalecali leków i lekarzy, ponieważ niewątpliwie medycyna wtedy była tak prymitywna, że niegodna polecenia. Nie została jednak potępiona i uznawano, że chorzy potrzebują lekarza (Mat. 9:12). Ale to nie oznacza, że jesteśmy zwolennikami leków i mikstur, bo we wszystkim, co robimy, powinien być zachowany umiar. Czy jemy, czy pijemy, zażywamy leki, cokolwiek, wszystko powinno być czynione z rozsądkiem i ku chwale Bożej. Prawdopodobnie równie wielu umiera, zażywając za dużo, jak i zbyt mało leków. Nie powinniśmy przesadzać z lekami, winem ani też objadaniem się, ale zachowajmy umiar we wszystkim.

Czy to w wierności, czy w Boskiej łasce nie możemy nawet przez chwilę uznać się za wyższych, lub równych, naszemu Panu i Pawłowi, albo też tym, którzy w naszych czasach twierdzą, że żyją wiarą, „nie pracując wcale”, pracując bez zmęczenia lub bólu, i którzy radują się, że nie mają takich doświadczeń, jakie miał Paweł z powodu głodu i chłodu, pragnienia i nagości, jako znaków szczególnej wiary, świętości i Boskiej łaski. Wierzymy, że wielu takich to szczere, ale zwiedzione w tej kwestii przez podążanie za własnymi uczuciami i skłonnościami, dzieci Boże, które raczej powinny uważniej zająć się zbadaniem doskonałych przykładów woli Bożej w tym względzie, ukazanych w Piśmie Świętym. – Zobacz 2 Tes. 3:8-10,11-15.

Z uwagi na to, że Pismo Święte radzi poświęconym, aby kroczyli śladami naszego Pana Jezusa oraz tych, którzy naśladowali Go najwierniej, nie zważając w tym – jak i w innych podobnych sprawach – na swoje własne preferencje co do tego, jak chcieliby o tym myśleć i jak chcieliby, aby wola Boża była wykonywana w takich kwestiach. Podporządkujmy całkowicie naszą wolę i metody postępowania

::R2009 : strona 170::

Boskiemu planowi i zarządzeniom wyrażonym i zilustrowanych w Jego Słowie. Jako „nowe stworzenia” możemy prosić wytrwale i bez ograniczeń o wszystkie duchowe błogosławieństwa i łaski oraz – nieegoistycznie – o wszystkie obiecane nam rzeczy pierwszej potrzeby. Następnie, mając pewność, że wszystkie te łaski nadejdą, powinniśmy starać się o nie i przyjmować z wdzięcznością, bez względu na to za czyim pośrednictwem lub jakim sposobem będą nam zesłane.

Jednak, kiedy to dotyczy spraw ziemskich, musimy być bardzo ostrożni. Nie możemy prosić o nic więcej, jak tylko o to, co jest nam potrzebne, ponieważ Bóg (nie my) widzi, co jest naszą doraźną korzyścią, dlatego bądźmy zawsze wdzięczni za obietnicę „chleba i wody”, jak również za każdą dodatkową wygodę. My musimy zawsze – świadomi najwyższej mądrości Bożej i bezgranicznej miłości dla nas – lękać się, aby zabierać nasze sprawy z Jego ręki. Dlatego zawsze możemy żyć, radując się, zdając sobie sprawę, że cokolwiek nas spotka, wszystko będzie dziać się dla naszego dobra. Być może musimy poznać ból lub wpaść w kłopotliwą sytuację, czy nawet doznać niedosytu, aby otrzymać potrzebne doświadczenia, próby i karania. Powinniśmy szybko nauczyć się przebadać i docenić daną lekcję lub karę oraz dowieść, że jesteśmy pojętnymi uczniami w szkole Chrystusowej.

MODLITWY ZA NASZYMI DZIEĆMI

—————

Szczególnie w przypadku swych dzieci, poświęceni rodzice mogą równie dobrze pomyśleć, że teraz, o brzasku wieku Tysiąclecia, ich dzieci mają specjalne przywileje w modlitwie, ponieważ z wszystkich grup, to one są z pewnością dziedzicami restytucyjnych błogosławieństw. Dzieci wszystkich wierzących są usprawiedliwione przez wiarę rodziców aż do czasu, gdy osiągną wiek umysłowej dojrzałości (1 Kor. 7:14). Dlatego też są dziedzicami ziemskich błogosławieństw, restytucji itd. A teraz, gdy czasy restytucji stają się już naszym udziałem, powinniśmy odczuwać wielką ufność, prosząc o zdrowie, siłę i życie dla nich. Mogłoby się rzeczywiście wydawać, że teraz dzieci wierzących mogą prawdopodobnie żyć nadal w pełni słonecznego blasku Tysiącletniej chwały i błogosławieństw, kiedy nie będzie umierał nikt, z wyjątkiem tych, którzy dobrowolnie zgrzeszą przeciwko światłu i łasce. Jednakże, we wszystkich naszych modlitwach nie możemy prosić inaczej, niż czynił to Mistrz, gdy powiedział: „Nie moja wola, ale twoja niech się stanie”. Celem i cierpliwym dążeniem każdego rodzica, powinno zatem być, doprowadzenie swych dzieci tak blisko, jak to możliwe, do właściwego momentu całkowitego poświęcenia, czyli rozsądnej służby na rzecz wszystkich.

(DALSZY CIĄG W NASTĘPNYM ARTYKULE)

====================

— 15 lipca 1896 r. —

Jeżeli zauważyłeś błąd w pisowni, powiadom nas poprzez zaznaczenie tego fragmentu tekstu i przyciśnięcie Ctrl+Enter.