::R0968 : strona 1::
Widok z wieży
„Strażniku, co się stało w nocy? Strażnik odpowiedział: Nadchodzi poranek, a także noc.”
W naszym ostatnim „Widoku z wieży” przeanalizowaliśmy zalety teraźniejszości – w porównaniu do przeszłości – dla dziecka Bożego, zarówno w odniesieniu do jego osobistego rozwoju, jak i z punktu widzenia głoszenia radosnej nowiny innym. Teraz zaś spojrzymy dalej, w przyszłość. Patrząc w tę stronę, widzimy blask Tysiąclecia, którego promienie świtu już są widoczne, gdy spoglądamy ze „Strażniczej Wieży” The WATCH TOWER we właściwym kierunku. Wiemy, że tam „słońce sprawiedliwości”, z uzdrowieniem na swoich promieniach, ostatecznie rozproszy wszelką ciemność – każdy błąd i zło. Jednak czego możemy się spodziewać między obecną względnie sprzyjającą godziną, choć nie jest ona bez trudności, a nadchodzącym czasem niczym nieograniczonej prawości? Czy czas nadal będzie tak sprzyjający dla rozważań Biblii i tak pomocny jak teraźniejszość? Czy będzie lepszy, czy gorszy? Czy będzie bardziej korzystny z punktu widzenia pracy w winnicy, czy mniej? Warto się nad tym zastanowić.
Nie chcemy nakreślać mrocznego obrazu. Wolimy raczej rozważać i wskazywać na chwałę, jaka nadejdzie, na radości zbliżającego się wspaniałego Dnia Tysiąclecia, niż na udręki i zniechęcenia najbliższej przyszłości, która poprzedzi pełny wschód „słońca”.
Konieczne jest jednak, aby jako część „pokarmu o właściwej porze” święci otrzymali przynajmniej częściową przestrogę odnośnie zbliżających się wydarzeń, by po ich nadejściu nie byli zaniepokojeni ani zniechęceni, ale będąc uzbrojeni, umieli je właściwie przyjąć. Powinno im to także pomóc w pełni docenić błogosławieństwa teraźniejszości, aby jak najpilniej, „dopóki nazywa się ‘Dzisiaj’” „wykonywać dzieła. (…) Nadchodzi noc [czas znacznie ciemniejszy od teraźniejszości, która nazywa się ‘dniem’], gdy nikt nie będzie MÓGŁ DZIAŁAĆ”. Chociaż strażnik oświadcza pytającemu, że nadchodzi poranek Tysiąclecia, powinien on także uprzedzić go o nadchodzącej w międzyczasie nocy, ciemniejszej niż teraźniejszość.
Apostoł zapewnia, że „przyjdzie bowiem czas, gdy zdrowej nauki nie zniosą” (2 Tym. 4:3). Mówi on ogólnie o chrześcijanach, o tych, którzy przyznają się do tej nazwy, ale których kościoły w naszych czasach obejmują „wszelkie rodzaje”, jak to wyraził wybitny biskup metodystyczny, nazywając je „nakrapianym chrześcijaństwem w paski”. Chociaż jest to obecnie prawdą w takim samym znaczeniu, jak było prawdą od stuleci, to czyż nie będzie mieć jeszcze mocniejszego i wyraźniejszego wypełnienia w przyszłości? To prawda, że współczesny nominalny Kościół nie cierpi kaznodziejów, którzy ignorując obowiązujące wyznania wiary, „głoszą Słowo” „całej rady Bożej” i Bożego zamierzenia. Ludzie mający „świerzbiące uszy” kochają ludzkie spekulacje na temat ewolucji i tak zwanej filozofii, a nie Słowo Boże, które wydaje im się przestarzałe i nieciekawe. Nie korzystają oni bowiem z orzeźwiającego „pokarmu we właściwym czasie”, pochodzącego ze Słowa, z wyjątkiem tych, którzy posiadają jego ducha i postępują w posłuszeństwie ku jego światłu. A jednak, ponieważ nie mogą mu przeszkodzić, gotowi są ścierpieć zdrową naukę w pewnym stopniu – daleko ponad to, co byłby gotów tolerować Rzym w czasach swojej świetności. Ludzie byli paleni na stosach, więzieni i prześladowani za wyrażanie prawdy ze znacznie mniejszą siłą i bezpośredniością, niż to ma miejsce obecnie w „The WATCH TOWER”.
Tuż przed słowami, które rozważamy (2 Tym. 4:3), apostoł odnosi się bezpośrednio do niebezpiecznych czasów w ostatnich dniach tego wieku (2 Tym. 3:1‑13), wskazując na charakterystyczne dla nich cechy, jak chełpliwość, umiłowanie przyjemności i pogardzanie dobrem, na formalizm, pożądliwość, dumę i niewdzięczność. Dalej oświadcza, że źli ludzie (w kościele) i zwodniczy przywódcy, odwodzący od prawdy, staną się coraz gorsi, oszukując innych i będąc sami oszukani swoimi wymysłami. A ponieważ apostoł myślał i pisał specjalnie o dniach ostatecznych, a nie o czasach średniowiecza, z pewnością uzasadnione jest nasze pytanie, czy taki czas nie może być tuż przed nami, czy nie nadejdą w najbliższej przyszłości „ostateczne dni”, w których zdrowa nauka całkowicie przestanie już być tolerowana.
Chociaż obecnie jest już w dużej mierze prawdą to, że nikomu nie wolno „kupować ani sprzedawać” („handlować” prawdą) we wspólnych miejscach kultu czy w synagogach, z wyjątkiem tych, którzy przyjęli znak bestii, czyli liczbę jej imienia (Obj. 13:17), to jednak udaje nam się prowadzić znaczny „handel” na zewnątrz – wśród ludzi. Ale pytanie brzmi, czy to stwierdzenie Objawiciela nie może oznaczać więcej niż nasze obecne doświadczenia i czy zgodnie z oświadczeniem apostoła Pawła nie nadejdzie czas w „dniach ostatecznych”, kiedy zdrowa doktryna w ogóle nie będzie tolerowana?
We wcześniejszych wydaniach „The WATCH TOWER” wykazaliśmy, że prawdziwy Kościół, będąc w ciele, jest pozaobrazowym Eliaszem, który zapowiada i przygotowuje drogę prawdziwego Kościoła duchowego – Chrystusa w chwale. Pokazaliśmy, że posługa proroka Eliasza była obrazowa i ukazywała służbę Kościoła i że jego udręki z rąk Izebeli i jej kapłanów oraz Achaba były przepowiednią prześladowań prawdziwych świętych przez pozaobrazową Izebelę, czyli fałszywy Kościół rzymski, oraz jej kapłanów i męża – imperium rzymskie itp. Wskazaliśmy również, że Jan Chrzciciel był innym symbolicznym wyobrażeniem Kościoła w ciele w obecnym Wieku Ewangelii, ponieważ wypełniał dzieło pozaobrazowego Eliasza względem narodu żydowskiego, gdy królestwo zostało im ofiarowane formalnie i w przenośni przy pierwszym przyjściu Jezusa. Jana nazwano Eliaszem, ponieważ był on, podobnie jak Eliasz, kolejnym obrazem prawdziwego Eliasza pozaobrazowego – prawdziwego Kościoła w ciele (Mat. 11:14). Zatem cokolwiek znajdziemy w życiu i doświadczeniach Eliasza lub Jana, co wydaje się dobrze pasować do doświadczeń Kościoła i świadectwa na temat jego przyszłego ziemskiego losu, mamy prawo uznawać za obrazowe.
Nie będziemy tutaj długo rozwodzić się nad Eliaszem i wymownym podobieństwem między jego doświadczeniami a tym, co nakreślone jest w Objawieniu, gdzie nawet z imienia wymieniona jest Izebela jako prześladowczyni Kościoła, ani nad dokładną równoległością czasową i wypełnieniem się tego wszystkiego w historii prawdziwego (nie nominalnego) Kościoła. W tym celu odsyłamy Czytelnika do naszego czasopisma „The WATCH TOWER” (zob. listopad 1883). Zwracamy tutaj uwagę jedynie na końcowe wydarzenia z życia Eliasza i Jana, ilustrujące to, czego możemy się spodziewać jako końcowych wydarzeń w historii „malutkiego stadka” w stanie ziemskim, czyli prawdziwego pozaobrazowego Eliasza, który miał nadejść i którego niepowodzenie w misji nawrócenia serc świata przed wielkim Tysiącleciem Pańskim, powoduje konieczność uderzenia ziemi przekleństwem (Mal. 3:23,24) – w czasie ucisku, jakiego nie było, odkąd istniały narody, potrzebnego do przygotowania świata na panowanie Księcia Pokoju.
Eliasz został zabrany z ziemi w ognistym rydwanie, wyobrażającym duchową chwałę i wywyższenie, czekające na końcu ziemskiego biegu tych z Kościoła, którzy żyją i wytrwają do końca. Powinniśmy też jednak pamiętać, że Eliasz został zabrany w wichrze lub wśród porywów burzy. Burza jest zaś symbolem ucisku, podczas gdy ognisty rydwan wyobraża zwycięstwo i chwałę w tym ucisku.
Ostatnie doświadczenia Jana Chrzciciela wyraźniej ukazują zagadnienie ucisku. Chociaż lud go nie usłuchał (Mat. 17:12), przez krótki czas uznawał go za szczerego człowieka, sługę i proroka Bożego (Jana 5:35). Kiedy jednak ogłosił, że Jezus jest Mesjaszem,
::R0968 : strona 2::
jego dzieło wkrótce zaczęło słabnąć, tak jak to sam wyznał, mówiąc o Jezusie: „On musi wzrastać, a ja stawać się mniejszym”. Tak też musi być na końcu tego wieku – dzieło klasy Jana lub Eliasza kończy się obwieszczeniem, że Królestwo Niebieskie jest już blisko, a Król jest obecny. To się teraz dzieje. I nie trzeba dodawać, że świadectwo wydawane jest prawie tymi samymi słowami, których użył Jan, oświadczając: „Pośród was stoi [obecny] ten, którego wy nie znacie”; „Ma swoje wiejadło w ręku i wyczyści swoje klepisko, i zgromadzi swoją pszenicę do spichlerza, a plewy spali w ogniu nieugaszonym” [w czasie ucisku] – Jana 1:26; Mat. 3:12.
W miarę jak Jan stawał się mniejszy – jego praca została wykonana, gdy tylko przekazał swoje przesłanie – tak Kościoła w ciele musi ubywać, w miarę jak będzie przekazywane jego ostatnie przesłanie, dopóki ostatni członek nie złoży poświęconego życia i nie przejdzie za zasłonę „chwały”, by odtąd być członkiem chwalebnego panującego Chrystusa. Jak Jan powiedział, że Jezus musi wzrastać, tak i teraz, gdy prawdziwe Królestwo ma zostać wkrótce ustanowione, możemy śmiało powiedzieć, że Król jest obecny i że Jego Królestwo musi wzrastać, aż napełni ziemię. Zaś zapowiedź Jana dotycząca „żniwa” – zbierania pszenicy i palenia plew, znajduje swoją równoległość również w obecnym czasie.
Wolność Jana została ograniczona wkrótce po wygłoszeniu orędzia obwieszczającego obecność Tego, który miał przyjść oraz Jego dzieła przed Nim. Następnie Jan został wtrącony do więzienia, ponieważ upomniał króla w sprawie jego niestosownego związku z kobietą (Mat. 14:4). Wierne dzieci Boże często podkreślały, że związek między Kościołem a władzą cywilną jest niezgodny z zasadami i został w Piśmie Świętym nazwany nierządem (Obj. 17:5). Chociaż obecnie władze w znacznej mierze oddzieliły się od kościołów, związek ten wciąż występuje i ma skłonność do pogłębiania się. Ponieważ zaś Pismo Święte wydaje się wskazywać, że w czasie zbliżającego się ucisku kościoły, rzekomo dziewice Chrystusa, staną po stronie
::R0969 : strona 2::
królów ziemi i się z nimi zjednoczą, prawdziwy Kościół, podobnie jak jego pierwowzór, Jan Chrzciciel, stanie się niepopularny i zostanie pozbawiony wolności z powodu wierności w przeciwstawianiu się i potępianiu tego występku.
W przypadku Jana i Eliasza prześladowczynią była kobieta, król zaś działał tylko jako jej przedstawiciel i narzędzie. Z prawdziwym Kościołem było w przeszłości tak jak z tymi symbolicznymi postaciami i bez wątpienia tak też będzie w przyszłości – nominalny Kościół obrazowany jest przez kobietę, a rząd przez króla. Proroctwo nie tylko wskazuje na ściślejszy związek między nimi niż obecnie, a zdrowy rozsądek to potwierdza. Każdy bowiem widzi, że główną dźwignią, za pomocą której klasy arystokratyczne rządzą masami, jest przesąd, jakoby to Bóg wyznaczył tych „wielkich ludzi”, często równie słabych, co okrutnych, aby nad nimi panowali. Bunt przeciwko tyranii i niesprawiedliwości oraz domaganie się sprawiedliwości, wolności i równych praw oznacza według nich sprzeciw wobec woli Boga. Kościół Rzymu położył pod to podwaliny, kiedy miał władzę nad narodami. Ustanawiał on i obalał królów oraz cesarzy, twierdząc, że czyni to jako przedstawiciel Boga, i nauczając, że gdy tacy byli powoływani, królowali z Bożego upoważnienia.
Protestanci poszli jego śladem i milcząco przychylili się do tych roszczeń. Dlatego dziś protestanci i katolicy mają praktyczne zobowiązania względem monarchii europejskich i będą zmuszeni odmówić narodom prawa do naprawy ich krzywd lub do autonomii władzy, chyba że przez zmianę konstytucji, co jest niemożliwe, z wyjątkiem krajów takich jak Wielka Brytania, której obecna liberalna konstytucja, zgodnie z którą większość ludzi jest w stanie bez przemocy uzyskać rekompensatę za swoje krzywdy, została uchwalona dzięki buntowi przeciwko autokratycznej władzy ich królów (zob. „Magna Charta” w angielskiej historii).
Nie tylko to, ale nadchodząca walka między arystokracją a masami każdego cywilizowanego kraju będzie tak osobliwa, tak odmienna od jakiegokolwiek wcześniejszego doświadczenia, że umiarkowani, konserwatywni, religijnie i pokojowo nastawieni ludzie, obawiając się całkowitego upadku społeczeństwa w chaosie i anarchii, naturalnie skłonią się ku monarchii, uciskowi i niewoli, woląc je od wszystkiego innego, co na pewno byłoby gorsze. Dlatego wszyscy oni staną po stronie Kościoła i imperium, bogactwa i arystokracji, w ogólnym wysiłku, by stłumić i zapobiec temu nieuchronnemu konfliktowi – „wojnie wielkiego dnia Boga Wszechmogącego”.
Na koniec jedynymi niemal wyjątkami od tego trendu wśród miłośników pokoju i prawdziwej religii będą tacy jak my, którym Król królów był łaskawy przez swoje Słowo objawić swoje plany (Jana 16:13) i którzy mają pełne zaufanie do Jego mądrości i miłości, a także do Jego mocy i że wszystko będzie się działało zgodnie z Jego proroczymi obietnicami. Tylko tacy spośród konserwatywnych, kochających porządek ludzi – rozumiejąc rolę, jaką w Bożym planie musi odegrać nadchodząca rewolucja społeczna, usuwająca wadliwe systemy, których czasy się skończyły, i poprzez wielki proces niwelacji przygotowująca świat na tysiącletnie rządy prawości – będą w stanie zrozumieć sytuację i odpowiednio się zachować. Ale będą oni źle zrozumiani, a ich wysiłki, zmierzające do wskazania prawdziwego stanu spraw oraz prawdziwego i jedynego remedium, prawdopodobnie zostaną zakłócone przez pewnych ludzi, którzy nie dostrzegają wspaniałego skutku tych zdarzeń i nie chcąc podporządkować tej idei swej własnej woli, pomysłom i planom, nie są w stanie zrozumieć planów Boga. Kiedy twierdzi się, że konieczne są środki represyjne, restrykcyjne i przymusu, to zakłada się, że obejmą one nie tylko organizację pracy i organy, które opowiadają się za ich prawami i krzywdami, ale prawdopodobnie także publikacje, które wskazują na plan Boga oraz na prawdziwą przyczynę i jedyne remedium na wielkie cierpienie narodów. Tak, czas ten jest być może nieodległy, kiedy środki represyjne mogą zostać zastosowane przeciwko WATCH TOWER i wydawnictwom „Brzasku Tysiąclecia” oraz wszelkim innym wysiłkom świętych, mającym na celu głoszenie dobrej nowiny o nadchodzącym Królestwie, a to pod pretekstem ogólnego i publicznego dobra.
W ten sposób spełnią się przepowiednie psalmu drugiego i to prawdopodobnie na koniec z większą jeszcze zaciekłością, niż można by sobie to teraz wyobrazić, chociaż częściowo spełniło się to już na Głowie Ciała (Dz. Ap. 4:25‑29).
Ta sama konieczność ograniczenia swobód politycznych i społecznych zostanie prawdopodobnie zastosowana również do wolności wypowiedzi w kwestiach religijnych, która tak naprawdę leży u podstaw wszelkich swobód. Nie zaskoczyłoby nas, gdyby „silny rząd”, monarchia, pewnego dnia zastąpił obecną Wielką Republikę. I jest całkowicie prawdopodobne, że wspólny standard przekonań religijnych zostanie uznany za obowiązujący i zostanie ogłoszony jako jedyny dopuszczalny w publicznym nauczaniu. Głoszenie czegoś innego będzie traktowane i karane jako przestępstwo polityczne. Takie prześladowania pod koniec tego wieku, czyli w czasie jego „żniwa”, stanowiłyby nie tylko kolejną równoległość do „żniwa” Wieku Żydowskiego (Dz. Ap. 4:10‑13; 23‑30; 5:29‑41; 11:19), ale nadałyby także szersze i głębsze znaczenie słowom apostołów Pawła i Jana, cytowanym na początku tego artykułu, oraz obrazowej ilustracji zakończenia ziemskiej kariery prawdziwego Kościoła, ukazanej przez wicher Eliasza oraz uwięzienie i ścięcie Jana Chrzciciela.
Z tego, co powiedzieliśmy, można wysnuć dwie korzystne lekcje, niezależne od tego, czy przyszły rozwój wydarzeń potwierdzi to, co wyczytaliśmy z proroczych świadectw, czy nie. A są one takie: Po pierwsze, powinniśmy być tak przygotowani, uzbrojeni i tak dokładnie wyposażeni w niezwyciężoną prawdę, by prześladowania doprowadziły nas tylko do większej gorliwości, a nie zaskoczyły lub przestraszyły, co mogłoby spowodować obniżenie naszych standardów albo nawet poddanie się, gdy królowie ziemi powstaną, a religijni władcy narodów zgromadzą się przeciwko nam i prawdom, którym zgodnie z Bożym przywilejem wydajemy świadectwo, będąc Jego sługami i ambasadorami dla tych, którzy nas nie znają, tak jak nie znali naszego Pana (1 Jana 3:1). Po drugie, takie refleksje dotyczące przyszłości, w przeciwieństwie do przywilejów teraźniejszości (zob. „Widok z wieży” z ubiegłego miesiąca), powinny służyć pobudzeniu każdego poświęconego dziecka Bożego do starannego korzystania z obecnych wielkich możliwości i przywilejów „żniwa”, pamiętając, że „kto żnie, otrzymuje zapłatę”, podobnie jak ci, którzy sadzili i podlewali, i że teraz jest przede wszystkim czas na zbieranie owoców do życia wiecznego. Cicha chwila obecnego sprzyjającego czasu, z jego większymi swobodami i zaletami pod każdym względem, jest zrządzeniem Bożym w celu zapieczętowania prawdziwych sług Boga na czołach, czyli pod względem intelektualnym (zob. Obj. 7:3).
Mistrz mówi, że trzeba wykonywać dzieła tego, który nas posłał, dopóki jest dzień; nadchodzi noc, gdy nikt nie będzie mógł działać. Zadaj sobie pytanie: Co ja robię? Następnie odłóż ciężary i przeszkody i zwielokrotnij swoje wysiłki. Bądź pewny, że jeśli nie jesteś sługą prawdy i nie wykorzystujesz choćby niektórych z dostępnych obecnie możliwości, nie jesteś jej godny i stracisz ją, ponieważ teraz jest żniwo, czas przesiewania i oddzielania. Różne rzeczy odciągną cię od prawdy. Ojcowie, matki, synowie i córki, bracia i siostry będą się sprzeciwiać i starać się oddzielić cię od prawdy i jej służby. Musisz pamiętać słowa Pana, że „żniwo” nie jest czasem pokoju, ale wręcz przeciwnie, z pewnością spowoduje rozdzielenie i wyobcowanie prawdziwej pszenicy i oddzielenie od wszystkiego innego. Przeczytaj i zaskarb sobie Jego słowa na ten temat – Mat. 10:30‑39 i Łuk. 18:28‑30.
====================
— Wrzesień 1887 r. —
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: