::R0806 : strona 1::
Widok z wieży
Niektórzy z naszych drogich czytelników w Anglii i Szkocji, zwracając uwagę na treści „Widoku” w naszym październikowym numerze, napisali do nas, że tamtejsza praca i zainteresowanie prawdopodobnie znacznie wykraczają poza nasze oceny czy liczbę nazwisk na naszej liście; w środowiskach klasy średniej jest bowiem w zwyczaju, że kilka osób wspólnie korzysta z czasopism, czytając kolejne numery jedna po drugiej. Pewien brat, który odbiera siedem kopii, zgłasza spore zainteresowanie wśród wielu czytelników, którzy jeden od drugiego przejmowali zaciekawienie, tak jakby przekazywali sobie światło. Również wielu w tym kraju spieszy z doniesieniami o dobrych wynikach wysiłków i wyrzeczeń na rzecz szerzenia prawdy oraz budzenia tych, którzy zasnęli na Syjonie.
„Nowy plan” dzieła żniwa jedenastej godziny, o którym jest mowa w naszym wrześniowym wydaniu Strażnicy, funkcjonuje pomyślnie, chociaż niektórzy są zniechęceni, ponieważ tak niewielu ma „uszy do słuchania”, co duch mówi do Kościoła w tym okresie Laodycei (Obj. 3:14‑22). Nie powinni oni zapominać, że trudno byłoby oczekiwać czegoś innego; że według Słowa Bożego tylko nieliczni, „malutkie stadko”, mogą ujrzeć prawdę w otaczającej ciemności, jaką bóg tego świata ogarnął serca i umysły ludzi. Czasem, w którym prawda stanie się popularna i kiedy wszyscy będą mogli widzieć światło i nim się cieszyć, jest nadchodzący wiek, kiedy uprzedzone ślepe oczy zostaną otwarte, a świecące „słońce sprawiedliwości” rozproszy ciemność, błąd i zakłamanie. Wasza praca i poświęcenie są możliwe tylko teraz, a w tych niekorzystnych warunkach dokonuje się próba waszej wiary i wierności. Musimy zwyciężyć, jeśli jako zwycięzcy mamy zasiąść na tronie tysiącletniej chwały z Jezusem, wielkim zwycięzcą, naszą Głową i Wzorem, a także naszym Odkupicielem.
Pracując nad dowolnym przedmiotem, powinniśmy starać się postępować mądrze, aby osiągnąć najlepsze rezultaty, a w tej służbie prawdzie mądrość jest szczególnie potrzebna i proporcjonalnie do tego, na ile dostrzegamy i zdajemy sobie sprawę z wielkości i znaczenia tej prawdy, będziemy starać się przedstawiać ją z większą mądrością, a być może kogoś pozyskamy. Zawsze należy pamiętać i praktykować słowa Jezusa: „Bądźcie więc roztropni jak węże i niewinni jak gołębice”. Mówiąc słowami Pawła, powinniśmy się starać „stanąć przed Bogiem jako wypróbowany pracownik, który nie ma się czego wstydzić i który dobrze rozkłada słowo prawdy” i mądrze przedstawia je w taki sposób, aby uniknąć „zadławienia niemowląt” w Chrystusie (1 Kor. 3:2; Żyd. 5:4), a jednocześnie dawać im wtedy, gdy trzeba i tyle, ile są w stanie przyjąć „pokarm o właściwej porze” – Mat. 24:45.
Jeśli komuś poświęconemu brakuje mądrości, niech prosi Boga, szukając jej w modlitwie i w studiowaniu, a będzie wzrastał w łasce proporcjonalnie do zwiększania się jego wiedzy i miłości. Pomnażamy naszą efektywność, gdy codziennie studiujemy, aby okazać się wypróbowanymi u Boga, i praktykujemy to, czego się uczymy. Niektórzy skłonni są myśleć, że prawdy żniwa dotarły do wszystkich prawdziwie poświęconych w różnych sektach, ale tak nie jest. Mamy na to ciągle nowe dowody każdego dnia, gdy ta czy inna osoba z radością przyjmuje światło i serdecznie przystępuje do służby prawdzie.
Nie, umiłowani, prawda będzie nadal docierała do osób poświęconych i przygotowywała ich do przyszłej chwały.
Niech więc nikt nie umieszcza swojego światła pod korcem ani nie zawija swojego jedynego talentu w chusteczkę. Uczynienie tego znamionuje niewiernego szafarza i oznacza odrzucenie jako niegodnego należenia do oblubienicy, małżonki Baranka.
Tak więc z pewnością, o ile niektórzy zawiodą podczas próby bycia „ZWYCIĘZCAMI”, ktoś inny musi zostać obudzony i wypróbowany, aby zająć miejsce niewiernego, który trzyma swoje światło pod korcem ze strachu przed odrzuceniem czy kosztami i popada w obojętność i zewnętrzną ciemność. Jakże trafne są zatem słowa naszego Pana: „Trzymaj to, co masz, aby nikt nie wziął twojej korony”. Uważajcie, aby będąc na torze wyścigowym, z celem i wieńcem w zasięgu wzroku, nie pozwolić, by wygoda lub jakiekolwiek światowe interesy przeszkodziły w waszej pełnej i serdecznej ofierze i by tym samym nie przegrać w próbie zostania zwycięzcą. Wzrastając w wiedzy, powinniśmy wzrastać w wierności.
Dana nam radosna misja polega na szerzeniu dobrej nowiny. Swoją wiernością okazujemy wdzięczność i w swojej własnej próbie otrzymujemy dowody, że kochamy Pana i prawdę bardziej niż wszystko inne. W ten sposób Bóg przesiewa i bada swoje dzieci, aby sprawdzić zwycięzców, aby wybrać tych, którzy będą uznani za godnych współdziedzictwa z Jezusem, wielkim zwycięzcą. Łaska, wystarczająca, aby uchronić nas od upadku i stawić nas nienagannymi przed Jego obliczem, nawet w tym „złym dniu”, jest zapewniona, ale w taki sposób, aby w pełni wypróbować szczerość naszego poświęcenia.
Jako ilustrację tego, że do niektórych jeszcze nie dotarliśmy, przytoczymy przypadek brata Ottona von Zech z naszego miasta. Przez wiele lat br. Z. pracował jako pastor niemieckiego Kościoła ewangelicko-luterańskiego i naprawdę myślał, że służył Bogu, a jego przejście od błędu do prawdy i od służenia błędowi do służenia prawdzie było prawie tak samo nagłe, choć nie tak cudowne, jak brata Pawła.
Listopadowy numer Strażnicy był narzędziem Bożym w dotarciu do oczu jego zrozumienia i wpuszczeniu do nich odrobiny uzdrawiającej oczy maści prawdy, która wkrótce przyniosła wyrazistość wizji, ponieważ stosował ją szczerze, z miłości do prawdy.
Około rok temu zdecydowaliśmy, że będziemy regularnie wysyłać kopię Strażnicy do sług wszystkich wyznań w Allegheny i br. Z. regularnie otrzymywał kopię tak jak inni. Mając jednak dużo lektury i będąc bardzo zajęty obowiązkami swojego biura, pozwolił, by nasze czasopismo niebacznie trafiało do kosza, aż do ostatniego numeru, na który, jak sądzi, opatrznościowo zwrócono jego uwagę. Myśli, które tam znalazł, były czynnikiem wyjściowym, a rezultat dobrze oddaje werset: „Początek twoich słów oświeca”.
Brat Z. ucieszył się, że nasze biuro znajduje się w jego własnym mieście i pośpieszył do dalszej lektury, która przyjęta do dobrego i uczciwego serca, szybko zakiełkowała i przyniosła owoc ofiary. Brat Z. wyjaśnił, że przez kilka lat odczuwał zainteresowanie biblijnymi naukami dotyczącymi tysiącletniego panowania Chrystusa, ale przeszkodził mu fakt, że nie widział sposobu na zharmonizowanie ogólnego poglądu dotyczącego panowania Tysiąclecia z innymi faktami rozumowymi i Pismem Świętym. Dostrzegał, że założenie, iż Jezus przyjdzie ponownie w ciele – jako człowiek, i zasiądzie na ziemskim tronie itd., byłoby całkowicie sprzeczne z ogólnym duchem i treścią Słowa Bożego, a to, wraz z przeszkodami, jakie stanowiły dla niego ciasne zasady i doktryny luteranizmu, wystarczyło, by powstrzymać jego postęp w tym kierunku.
Kiedy zetknął się z prawdą przedstawioną w publikacjach Strażnicy, dostarczyły mu one tych ogniw, których tak długo na próżno poszukiwał, a jeden węzeł po drugim splątanego wcześniej i zawiłego sznura prawdy stawał się prosty, mocny i użyteczny.
Klucz, który wydawał się prostować wszystko, przyszedł do niego, gdy dostrzegł różnice między Kościołem a światem, Boże postanowienia dotyczące obu, a także dwie natury, które te dwie klasy będą miały, nawet gdy każda z nich będzie doskonała. Wtedy mógł ujrzeć ziemskie Jeruzalem z jego ziemskim blaskiem, złożone z pierwocin ludzkości, i duchowe Jeruzalem, znacznie wyższe, duchowy rząd z jego chwałą, która przewyższa ziemskie i widzialne blaski – złożony z chrześcijańskiego Kościoła zwycięzców, pierwocin tych, którzy osiągną stan istot duchowych.
Co zatem zrobi? – zapytacie. Czy porzuci cały swój dawny „sprzęt wędkarski” i stanie się samotnym naśladowcą Pana, który uczyni z niego rybaka ludzi? Owszem, nie opuści on Kościoła luterańskiego, bo już to zrobił. Podobnie jak Paweł, „natychmiast nie radził się ciała i krwi”, ale szybko działał zgodnie ze swoimi przekonaniami, uznając w Chrystusie jedyną Głowę i Władcę prawdziwego Kościoła, który jest Jego ciałem, w przeciwieństwie do fałszywych głów i praw, którym ludzie nieświadomie i bezwiednie się podporządkowują – Luter, Wesley, synody, prezbiteria itp.
Uznał, że nie może już kropić niewierzących niemowląt i nazywać to chrztem w Chrystusie, o którym jest mowa w Rzym. 6:3,4. Nie może już nauczać ani w żaden sposób sankcjonować nauczania o błędach, które przez długie lata krępowały jego serce i utrudniały mu wzrost w łasce, poznaniu i miłości Boga, a wręcz przeciwnie, czuł, że jeśli ma się okazać godny światła, nie może zmarnować ani chwili, ale musi wykorzystać każdy talent, by zrównoważyć swój dawny wpływ i nauczanie oraz przekazać innym błogosławione prawdy, na które jego oczy zostały niedawno otwarte.
Zastanawiając się, co powinien zrobić, doszedł do wniosku, że nie może, podobnie jak Luter, wyjść z domu i odważnie ogłosić prawdę swojemu zgromadzeniu ani przybić swoich artykułów wiary do drzwi kościoła, żeby je odczytano; jako że córka luterańska wyciągnęła lekcję z doświadczeń matki papieskiej w tamtym czasie i związała swoich sług ciaśniej i dokładniej, tak że podczas gdy przysięgą Lutra było nauczanie PISMA ŚWIĘTEGO, przysięga brata Z. jako sługi, podobnie jak innych służących sektom, zamiast do służenia tylko Bogu, zobowiązała go do nauczania nie Pisma Świętego, ale tylko takich doktryn, jakie popiera luteranizm. Dlatego jedynym wyjściem dla brata Z. była rezygnacja z wysokiego stanowiska PRZEWODNICZĄCEGO Synodu, do którego należał. Zrobił to i przyjął zlecenie głoszenia dobrej nowiny od znacznie wyższego autorytetu niż prezbiteria, rady, konferencje czy synody i ich głowy – od Tego bowiem, którego Bóg dał za głowę Kościołowi, który jest Jego ciałem. Wszystkim swoim poświęconym naśladowcom dał On upoważnienie do głoszenia dobrej nowiny o Nowym Przymierzu, kolejnej szansie dla całej ludzkości na życie wieczne. Pierwsza szansa została utracona przez ich ojca Adama, druga jest zapewniona przez śmierć Chrystusa. To Nowe Przymierze, zapieczętowane Jego krwią, wszyscy naśladowcy Pana Jezusa mają głosić: „Idźcie na cały świat i głoście ewangelię wszelkiemu stworzeniu” – Mar. 16:15.
Brat Z. przygotował krótkie oświadczenie o swoim przebiegu opuszczania Synodu i jego aktualnych poglądach, które zostało wydrukowane i przesłane do jego współpracowników usługujących w Kościele luterańskim oraz przekazane jego kongregacji. Jest ono sformułowane w języku niemieckim, a ponieważ wydrukowaliśmy dwadzieścia tysięcy egzemplarzy do wykorzystania jako broszurę wśród naszych niemieckojęzycznych przyjaciół, zapraszamy tych, którzy potrafią z niej rozsądnie skorzystać, aby natychmiast do nas napisali, podając, ile mogą mądrze i rozsądnie wykorzystać. Być może jest to ruch ze strony Pana w kierunku przygotowania niemieckiej wersji Strażnicy. Tam, dokąd On prowadzi, będziemy starali się podążać, skoro otwiera takie możliwości.
Droga żona naszego brata chętnie uczestniczy w ofiarach, jakie pociąga za sobą ten jego krok, i razem pragną uczynić swoje powołanie i wybór pewnym. W ten sposób szybko podążając za dobrym Pasterzem, którego głos oboje rozpoznają, rezygnują z wszelkich widocznych środków utrzymania dla siebie i pięciorga małych dzieci, polegając po prostu i wyłącznie na obietnicy Pana i własnych uczciwych sercach oraz dłoniach chętnych do zaspokojenia swoich potrzeb w jakikolwiek wskazany przez Niego sposób, w przekonaniu, że Jego obietnice nigdy nie zawodzą.
Niech Pan obdarzy ich i wszystkich pomazańców łaską i siłą, aby mogli z cierpliwością biec do końca krótkiego biegu ofiarowania, by potem mogli zostać ukoronowani wieczną chwałą.
====================
— Grudzień 1885 r. —
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: