::R0797 : strona 3::
Zakres modlitwy
Artykuł ten został zainspirowany listem, w którym pewien brat pisze: „Przeczytałem artykuły: »Jeden Pośrednik«, »Nasz dostęp do Boga przez jednego pośrednika«, »Orędownik u Ojca« z ostatniego numeru Strażnicy. Byłem bardzo zadowolony, zarówno z logicznego rozumowania, jak i z przytoczonych dowodów biblijnych, ale – dodaje piszący – nie umiem zharmonizować tych nauk z poleceniem »Módlcie się za wrogów«, módlcie się »Przyjdź królestwo Twoje« oraz z wezwaniem Pawła, aby modlić się za wszystkich ludzi – za królów itd.”. Brat pyta dalej: „Czyż zasada nie jest taka sama we wszystkich modlitwach – że niedoskonałe istoty ludzkie próbują pokierować Wszechmądrym Bogiem?”. Odpowiadamy:
Nie ulega wątpliwości, że dla pozbawionej świadomości, słabej i ograniczonej istoty próba użycia modlitwy lub jakiegokolwiek innego środka do pokrzyżowania planów czy zmiany zarządzeń Wszechmocnego albo też usiłowanie pouczania Wszechmądrego byłoby rzeczą całkowicie niewłaściwą. To nie może wchodzić w zakres modlitwy. Uważamy to za aksjomat. Ale jeśli to wykracza poza jej zakres, to jaki jest cel i zamysł modlitwy, jakie są jej przywileje i ograniczenia?
Możliwość zanoszenia modlitw do Boga, obcowania z Nim w tej formie jest wielkim przywilejem i dowodem Jego łaski. Bóg na to nam pozwala. Postanowił zaś udzielić nam tego przywileju nie po to, aby mógł być poinformowany o naszych pragnieniach. Ponieważ jesteśmy niedoskonali, to i nasze pragnienia nie są doskonałe – „nie wiemy bowiem, o co powinniśmy się modlić, jak trzeba” [Rzym. 8:26], a On wie to lepiej, zanim my potrafilibyśmy o coś poprosić lub o czymś pomyśleć. Nie chodzi też w modlitwie o to, że Bóg miałby potrzebować naszej informacji o bieżących sprawach, gdyż On od początku zna koniec, jak również każdy następny krok. Ustanowił modlitwę dla naszej korzyści, pocieszenia i pouczenia.
CELEM modlitwy jest doprowadzenie serc i umysłów dzieci Bożych, czy to w radości, czy w smutku, do zetknięcia się z sercem Boga, aby mogły one sobie w ten sposób jak najpełniej uświadomić ojcostwo Boga, Jego miłość i troskę oraz Jego głębokie zainteresowanie każdym elementem naszej pomyślności; abyśmy w głębokim utrapieniu mogli złożyć ciężar naszego serca przed Bogiem i w ten sposób z całą siłą zwrócić naszą uwagę na Jego miłość, troskę i mądrość – dla naszej zachęty, a nie dla Niego, dla naszego wzmocnienia, a nie Jego, i dla naszej radości. Modlitwa nie służy temu, aby pouczać Boga, jak ma załatwić sprawy najlepiej, ale powinniśmy uświadomić sobie, że jest On centrum mądrości i mocy, abyśmy, dając wytchnienie naszym sercom, byli przygotowani do wysłuchania Jego odpowiedzi i rady Jego Słowa. A ten, którego znajomość modlitwy ogranicza się do skąpych informacji, jakie przekazał Bogu za pomocą „wielu słów” i który nigdy nie nauczył się słuchać odpowiedzi na swoje modlitwy zawartych w Słowie Bożym, jak dotąd w znacznej mierze mija się z umiejętnością doceniania celu modlitwy.
Gorliwość w służbie dla Boga będzie często do Niego prowadzić Jego dzieci, które u Jego stóp pragną sobie uświadomić Jego współczucie dla nich w trudnościach, zniechęceniach i próbach życia, a także prosić o Jego kierownictwo i prowadzenie w każdej sprawie życia poprzez Jego Słowo i posłuszeństwo Jego mądrości, która pozwoli nam służyć Mu w sposób dla Niego przyjemny.
ZAKRES modlitwy obejmuje takie, i tylko takie rzeczy, co do których Bóg już się zdeklarował, że chętnie ich udziela. I chociaż możemy swobodnie rozmawiać z Nim jako Ojcem i mówić Mu, jak rozumiemy Jego Słowo oraz okazywać wiarę i ufność, jaką pokładamy w jego ostatecznym spełnieniu, to powinniśmy jednak unikać mówienia Panu o naszej woli i naszych planach, i czego my byśmy chcieli. Co więcej, musimy unikać nawet takiego ducha i oddalać go od nas, a raczej dążyć do poznania Jego woli i doprowadzenia swoich uczuć do stanu pełnej zgodności z Jego planem jej realizacji. Gdyby ta myśl została doceniona, mogłaby ona przyczynić się do skrócenia niektórych „długich modlitw”, ukrócenia „wielomówności” i „próżnego powtarzania”, przez co niektórzy usiłują pouczać Pana o swoich życzeniach dotyczących każdej sprawy pod słońcem. Ta myśl odesłałaby ich szybko do Słowa Bożego, w którym pilnie badaliby plan Boży, aby móc działać i modlić się zgodnie z nim. Zapewniając nas, że Ojciec troszczy się o nas i cieszy się, że przyszliśmy do Niego ze szczerym sercem, Mistrz informuje o warunkach, na których możemy oczekiwać odpowiedzi. Mówi: „Jeśli będziecie trwać we mnie i moje słowa będą trwać w was, proście, o cokolwiek chcecie, a spełni się wam” (Jana 15:7). Są to warunki zapewniające pewność odpowiedzi na nasze modlitwy. Co to znaczy trwać w Chrystusie? Oznacza to po pierwsze, że nasza WOLA została całkowicie poświęcona – pochłonięta przez wolę Chrystusa. Co więcej, wola jest w takim stanie w czasie modlitwy, trwając w Chrystusie. A jeśli własna wola błagającego znikła i jest on teraz całkowicie kontrolowany przez wolę Chrystusa, z pewnością skonsultuje się ze słowami Chrystusa i tam poszuka informacji o tym, jaka jest Jego wola, zanim sformułuje prośbę do Ojca w imieniu Chrystusa. A jeśli tak jest w jego przypadku, jeśli rządzi nim wola Chrystusa, a słowa Chrystusa trwają w nim, to jest on przygotowany do tego, aby prosić o wszystko, o co On zechciałby poprosić.
Jego prośby byłyby prawdopodobnie tak proste jak prośba Mistrza, kiedy modlił się: „Nie moja wola, lecz twoja niech się stanie” (Łuk. 22:42). W takich warunkach modlitwy są zawsze wysłuchiwane, ale też w takim stanie ducha modlitwy są bardzo skromne. Nasze modlitwy w takich okolicznościach stanowią raczej dziękczynienie za otrzymane błogosławieństwa, są wyrazem wiary i ufności oraz zobowiązaniem do podjęcia naszej drogi do Pana z ufnością w obietnicę, że w takich warunkach wszystko – nawet pozorne nieszczęścia i kłopoty – będzie pracować razem DLA DOBRA, więc cokolwiek spotka tak nastawionego człowieka, będzie on rozumiał, że jego modlitwa została wysłuchana. Może się radować zawsze, ponieważ jest przygotowany do radowania się z ucisku, jak również z pomyślności na drodze służby. Nie będzie chciał przeciwstawiać się niczemu, na co zezwala Bóg, wiedząc, że to wyjdzie mu na dobre.
Takie osoby nie mogłyby modlić się o nic, co odpowiadałoby ich własnej woli, ponieważ nie mają swojej woli, a jedynie Bożą. Ich przebywanie w Chrystusie oraz mieszkanie Jego Słowa w nich uniemożliwiłoby jakiekolwiek inne prośby. Nie będą modlić się o natychmiastowe nawrócenie świata, ponieważ wiedzą, że chociaż Bóg „chce, aby wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy”, to jednak obecny wiek nie jest w Bożym planie przeznaczony na tę pracę, ale wyłącznie na wybór, w warunkach cięższej próby, tych, którzy będą Bożymi narzędziami do błogosławienia wszystkich narodów ziemi w wyznaczonym przez Boga czasie.
Nie możemy wyróżnić bezbożnego przyjaciela i prosić Boga, aby uczynił dla niego cud, wprowadzając go do „Kościoła pierworodnych”. Możemy jednak modlić się o mądrość, aby „dobrze rozbierał słowo prawdy”, żeby, jeśli to możliwe, światło poznania chwały Bożej mogło w ten sposób zabłysnąć w jego umyśle. Byłoby to w harmonii ze Słowem. Jezus powiedział: „Bądźcie więc roztropni jak węże i niewinni jak gołębice”, zaś [apostoł] poucza, że „jeśli komuś z was brakuje mądrości, niech prosi Boga, który daje wszystkim obficie i bez wypominania” .
Nie powinniśmy prosić o bogactwa i honor ani też o wykwintne jedzenie czy eleganckie ubrania. Dążenie do czegoś takiego lub modlenie się o to byłoby sprzeczne z duchem Mistrza. Możemy jednak prosić: „CHLEBA naszego powszedniego daj nam dzisiaj”, upewniając się, że Ojciec najlepiej wie, jaki rodzaj jedzenia jest najlepszy i jakie rzeczy są nam potrzebne, patrząc z Jego punktu widzenia, który obejmuje nasze interesy zarówno duchowe, jak i doczesne, przyszłe oraz obecne.
Nie powinniśmy modlić się o wzrost liczebności żadnej z wielu dzisiejszych sekt, dobrze wiedząc, że Jezus nie zgodziłby się na ograniczanie w ten sposób ludzką tradycją tych, których powołuje do wolności, i że nie pochwala, ale potępia dzisiejsze sekty, tak jak czynił to osiemnaście wieków temu, mówiąc: „Strzeżcie się zakwasu faryzeuszy i saduceuszy” i oznajmiając im: „unieważniliście [uczyniliście bezużytecznym i nieskutecznym] przykazanie Boże przez waszą tradycję”. Nie możemy więc modlić się o rozwój i wzrost władzy, bogactwa, wpływów i liczebności którejś z tych sekt ani też prowadzić działalności w tym kierunku, wiedząc, że ich istnienie jest sprzeczne ze Słowem Bożym, a ich rozwój jest przeszkodą dla światła prawdy. Nie należy też dzisiaj zabiegać czy modlić się o podtrzymanie rządów tego świata, gdyż słowo Chrystusa trwa w nas i nie jesteśmy w ciemności, dlatego wiemy, że „czasy pogan” już niedługo się skończą, a czas ustanowienia królestwa Bożego jest bliski. O to nowe królestwo możemy się modlić: „Przyjdź królestwo Twoje, bądź wola Twoja na ziemi”, cierpliwie czekając na pełnię słusznego czasu Bożego. Tak więc z pewnością, jeśli jesteśmy dziećmi światłości, niepozostawionymi w ciemności, aby ten dzień przyszedł na nas nieoczekiwanie, wiemy, że sukces królestwa niebieskiego, o które się modlimy, oznacza zniszczenie wszystkich królestw ziemi – Dan. 2:44.
Nie możemy modlić się do naszego Ojca, aby zapewnił obfite plony, zsyłał deszcze, zapobiegał głodom, suszom, wojnom i zarazom, ponieważ nie znajdujemy przykładu u Mistrza, by wyrażał takie życzenia, a zdajemy sobie sprawę z Jego słów (Łuk. 21:9), że Bóg zechce pozwolić na to, zanim rozpocznie się panowanie Chrystusa. Ponadto Mistrz poinformował nas, że dzisiejszy dzień będzie dniem utrapienia spowodowanym przez nowego Księcia, wiążącego silnego władcę ziemi i niszczącego jego dom (Mat. 12:29). Dlatego nie modlimy się o żadną z tych rzeczy, ale z ufnością, pokojem i cierpliwością spoglądamy w przyszłość, modląc się: „Ojcze nasz – przyjdź królestwo Twoje, bądź wola Twoja na ziemi jak w niebie”. We wszystkich rzeczach „bądź wola Twoja” – i nawet pośród obecnego, koniecznego niepokoju i ucisku radujemy się w ufnej nadziei, wiedząc, że wszystkie rzeczy są tak zarządzane, by doprowadzić do wypełnienia wielkich zamierzeń naszego Ojca, objawionych dla nas w Jego Słowie.
Pouczeni nieprzemijającymi słowami Chrystusa i uświadamiając sobie, że przymierze ofiary oznacza gotowość poniesienia nawet śmierci, nie możemy prosić o uwolnienie od bólu, ucisku i śmierci, ale z Jezusem możemy tylko prosić, aby, jeśli to możliwe, minął nas kielich wstydu i niezrozumienia, abyśmy nie cierpieli jako złoczyńcy, jednak wraz z Nim musimy powiedzieć: „Jednak nie moja wola, lecz twoja niech się stanie!”, „Ojcze, uwielbij swoje imię!”.
Możemy modlić się o uzdrowienie innych, ale nie siebie. Słusznie powiedziano o Mistrzu, że ratował innych, ale nie mógł ocalić siebie, o ile chciał pozostać ofiarą. Jednak prosząc o uzdrowienie innych, musimy pamiętać, że czas pełnego przywrócenia światu życia i zdrowia jeszcze w pełni nie nadszedł. Jezus nie uzdrowił wszystkich ślepych i bezsilnych w Judei, a uzdrowienia, jakich dokonał, miały jedynie na celu pokazanie chwalebnej mocy i błogosławieństwa Jego nadchodzącego, chwalebnego panowania, które jeszcze w pełni nie zaświtało. Dlatego nasze modlitwy za chorych powinny być zanoszone w pełnym zaufaniu, że Bóg może uzdrowić, ale bez wymagania, by to uczynił, zawsze pozwalając, aby słowa naszego Pana pozostawały w nas: „Bądź wola Twoja”.
Modlitwa w innym duchu oznaczałaby, że „prosi się źle”, prosi się o rzeczy, które służą „zaspokojeniu własnych żądz” [pragnień] (Jak. 4:3). Pragnienia wygody, ziemskiego dobrobytu, powodzenia dla sekty i jej wzrostu i sławy – wszystko to są ziemskie żądze przeciwne duchowi i słowu Chrystusa. Zgodnie z tym w powyższym cytacie apostoł użył słowa „żądza”. Wydaje się, że większość modlitw jest tego rodzaju i dlatego jest źle zanoszona.
Ci, którzy trwają w Chrystusie i w których trwa Jego słowo, mogą modlić się za swoich wrogów oraz za tych, którzy ich znieważają i prześladują, chociaż nie mogą modlić się do Boga, aby od razu otworzył ich zaślepione oczy lub stanął na ich drodze. Powinni uświadamiać sobie słowo niezachwianej obietnicy Bożej, że wszystkie ślepe oczy zostaną otwarte na prawdę, choć może nie nastąpić to w obecnym czasie, ale udając się do Boga w modlitwie, mogą wyrazić swoje przebaczenie dla prześladowcy, zainteresowanie nim oraz swoje cierpliwe oczekiwanie na dzień, kiedy „ziemia będzie napełniona poznaniem chwały PANA”, a Jego wola będzie się wypełniać na ziemi.
Kiedy zgodnie z zachętą Pawła (1 Tym. 2:1,2) wierzący modlą się „za wszystkich ludzi, królów i za wszystkich sprawujących władzę”, ich modlitwy nie będą wyrażały pragnienia, by ci królowie zachowali władzę i kontrolę, bo dobrze wiedzą, że byłoby to w bezpośredniej sprzeczności z wyrażonym przez Boga planem, który zakłada skruszenie i unicestwienie całego tego porządku.
I chociaż mogą zabiegać o nawrócenie „wszystkich ludzi”, „królów” itp., nie powinni oczekiwać i modlić się, żeby to nastąpiło teraz. Dobrze pamiętają bowiem modlitwę Mistrza: „Nie proszę za światem, ale za TYMI, których mi dałeś, […] aby wszyscy byli jedno, […] aby [wówczas] świat uwierzył” – w swoim właściwym czasie (Jana 17:9,21). W żadnej ze swych modlitw Jezus nie modlił się o Cezara, Piłata czy Heroda. Nie czynił też żadnego szczególnego wysiłku, aby do nich dotrzeć z przesłaniem ewangelii, pamiętając, jak było napisane: „Duch Pana BOGA jest nade mną, bo PAN mnie namaścił, abym głosił dobrą nowinę CICHYM” (Iz. 61:1 i Łuk. 4:18). A kiedy dał uczniom wzór modlitwy, nie zawierała ona modlitwy za królów i władców tego wieku ani za „wszystkich ludzi”, oprócz tego, co zawiera się w wyrażeniach o przebaczeniu winowajcom i w prośbie o nadchodzące królestwo, które będzie błogosławić wszystkich ludzi.
O co więc moglibyśmy „się modlić, jak trzeba”, byśmy nie „prosili źle”, za wszystkich ludzi i królów? O niewiele więcej ponad prośbę o błogosławieństwo dla wszystkich ludzi, co wyrażamy modląc się: „Przyjdź królestwo Twoje”. Nasza modlitwa do Boga za królów i sprawujących władzę musi dążyć do tego, by On tak rządził i kierował, wzbudzając lub strącając narody, by to było jak najbardziej w harmonii z Jego mądrymi planami dla błogosławieństwa i rozwoju Kościoła, który teraz jest wybierany. Bo chociaż Bóg oddał świat pod panowanie księcia tego świata i jego wiernych sług, aż do końca „czasów pogan”, kiedy przyjdzie Ten, do którego należy prawo panowania i obejmie władzę pod całym niebem, łącząc się ze swoimi wiernymi naśladowcami zgodnie z Jego wieloma obietnicami (Dan. 7:14,18,22), to JEDNAK Bóg nie dał obecnym władcom nieograniczonej mocy. Będzie im pozwalał działać tylko na tyle, na ile nie koliduje to z Jego planami – i na tym musi się skończyć. Gniew ludzki nie zniszczy planu Bożego, gdyż Bóg spowoduje, że gniew człowieka zadziała ku Jego chwale, a powstrzyma wszystko, co nie będzie temu odpowiadało (Psalm 76:11). A oto, co apostoł ma na myśli: Módlcie się o przewodnictwo i kierownictwo Boże nad wszystkimi sprawami życia i nad władcami Z TĄ MYŚLĄ, BY pobożność, trzeźwość i wzrost Kościoła mogły być zachowane (w.2).
Tak rozumiana modlitwa nie będzie jedynie sesją błagalną ani też nie będzie miała charakteru pouczania Pana o naszej woli, ale będzie okazją do osiągania jedności i społeczności serca z naszym Ojcem, w której możemy znaleźć odpocznienie dla naszych obciążonych lub zagubionych serc, uświadamiając sobie Boskie współczucie, przypominając sobie Boskie obietnice, przyglądając się Boskiej opiece i wyrażając nasze zaufanie do wielu Bożych obietnic, w ten sposób odświeżając sobie te obietnice i na nowo przywiązując je jeszcze ściślej do naszych serc, jak gdyby Bóg teraz słyszalnie wypowiadał je do naszych uszu. W ten sposób rozumiana, jakże właściwa, a nawet konieczna jest modlitwa dla prawdziwego dziecka Bożego. Nie może ono bez niej żyć. Zerwanie tej więzi byłoby jak obdzieranie drzewa z liści – hamowałoby i utrudniało rozwój.
Ale twierdzenie, że życie chrześcijańskie zależy wyłącznie od modlitwy, bez rzetelnego studiowania Słowa Bożego, jest podobne do zakładania, że drzewo mogłoby się rozwijać tylko przy pomocy liści, bez korzeni i ziemi. Jedno i drugie jest potrzebne: dobra gleba i korzenie wydadzą liście i owoce, podobnie jak obietnice Słowa Bożego, które zostały przez nas przyjęte, w naturalny sposób doprowadzą do dobrych uczynków i wspólnoty z Bogiem w modlitwie, bez której nasze owoce wkrótce by uschły i znikły.
Nic więc dziwnego, że Jezus zarówno przez przykazanie, jak i przykład pouczał: „Czuwajcie i módlcie się” (Mat. 26:41), łącząc dwa warunki potrzebne w naszym rozwoju. Niektórzy modlą się, ale zaniedbują czuwania; inni czuwają, ale zaniedbują modlitwy; oba te błędy są poważne i nie będziemy zgadywać, który z nich jest poważniejszy, ponieważ każdy z nich doprowadziłby do katastrofalnej utraty wielkiej nagrody, o którą się ubiegamy.
MODLITWA TO NIE CEREMONIA
Modlitwa nie jest nigdzie zdefiniowana jako obowiązek, chociaż stwierdzona jest jej konieczność. Ojciec pragnie, aby „prawdziwi czciciele” czcili Go „w duchu i w prawdzie” (Jana 4:23). Gdyby zatem modlitwa była nakazana jako obowiązek przy ustaleniu określonego czasu, miejsca czy formalnego jej sposobu, byłoby to sprzeczne z powyższą zasadą. Powaga usługi i specyfika okoliczności będą regulować częstotliwość i inne związane z nią zagadnienia.
Chociaż takie pojęcia, jak „modlitwa rodzinna”, „modlitwa poranna”, „modlitwa wieczorna” czy jeszcze inaczej określona modlitwa na jakąś porę czy okazję, nie występują w Piśmie Świętym, to kto spośród dzieci Bożych nie doświadczył błogosławieństwa społeczności z Panem każdego ranka, gdy prosi Go o przewodnictwo w swoich sprawach oraz uświadamia sobie i wyraża względem Niego zaufanie do Jego obietnic i poleganie na nich? Nie jest to przypominanie Panu o Jego obowiązkach zawartych w tych obietnicach, ale przypomina nam o nich, co wzmacnia nas i przygotowuje na wydarzenia dnia. Podobnie, jakże niemożliwe byłoby dla dziecka Bożego, pamiętającego przeżycia minionych godzin i będącego pod wrażeniem wydarzeń dnia, dostrzegającego mądrość i troskę Pana oraz mającego pewność, że wszystko działa ku dobremu, by choć jednego wieczoru udało się na nocny spoczynek bez okazania wdzięczności serca Temu, na którego mocy i obietnicach wspierało się przez cały dzień – jakże stosowne jest wtedy zgiąć kolana i otworzyć serce, by złożyć Mu hołd i wdzięczność.
Dlatego Pismo Święte nie określa formy modlitwy. Nawet Mistrz, poproszony przez uczniów o pouczenie w tej sprawie, nie dał im formuły do powtarzania, a jedynie pomysł lub przykład, jak ułożyć modlitwę do Boga. Nie powiedział: módlcie się tą modlitwą, ale „wy więc tak się módlcie”. Nasze modlitwy powinny być zatem zgodne z tym sposobem – by nie wyrażać przesadnych żądań, ale dać prosty wyraz szczerego serca. Najpierw uznanie i oddanie hołdu Bogu jako naszemu Ojcu, Wszechmocnemu i Świętemu. Po drugie, wyrażenie naszego oczekiwania i ufności, że Jego królestwo zgodnie z obietnicą nadejdzie, a także naszej gorliwości, jak również świadomości czasu, kiedy Jego wola zostanie tu wypełniona tak jak w niebie. Po trzecie, poleganie na Nim w sprawie „chleba powszedniego”, który nam obiecał. Po czwarte, uznanie, że nasze drogi nie są doskonałe i poleganie na Jego łasce (udzielonej przez Chrystusa Jezusa) w celu przebaczenia oraz nasza gotowość do przebaczania naszym winowajcom.
MODLITWA RODZINNA
Chociaż nie jest to wyraźnie zalecane, jakże stosowne jest, aby mąż i żona połączyli swoje serca i zgięli kolana w oddawaniu czci Bogu i poddaniu się woli Bożej. Jak bardzo musi to prowadzić do zjednoczenia ich serc i życia. Jakże błogosławiony musi być taki przykład dla dzieci! Jak jest to właściwe, aby małe „gałązki oliwne” były uczone patrzenia na swojego Stwórcę w czasach swojej młodości nie z pomocą formalnych i długich modlitw, ale mając przed sobą dowód zaufania i miłości rodziców do Dawcy wszelkiego dobra, jak to się wyraża w prostej, żarliwej i ufnej modlitwie, zgodnie ze SPOSOBEM podanym w Pańskim przykładzie. Gdy dzieci widzą, jak ich rodzice uznają niebiańskiego Ojca i kłaniają się Jego nadrzędnej woli i mądrości, uczą się na tym przykładzie lekcji posłuszeństwa i poddania władzy rodzicielskiej, jednocześnie ucząc się, jak poznawać i szanować swojego Stwórcę.
Gdy tylko dzieci osiągną pełnoletniość, ich uwaga w sprawie codziennej modlitwy rodzinnej, czy to rano, czy wieczorem, zostanie skierowana na tę samą płaszczyznę, na której Bóg stawia ją przed nami: nie z PRZYMUSU, ale z ochotnego umysłu, wdzięcznego i kochającego serca. Taki wpływ i przykład sprawią, że dom, rodzice i święte rzeczy będą drogie dzieciom w późniejszym życiu. Prawdziwe oddawanie czci Bogu jest korzystne zarówno dla obecnego, jak i przyszłego życia.
NIEUSTANNA MODLITWA
Wraz z punktem kulminacyjnym chrześcijańskiego wzrostu następuje szczytowy moment uwielbienia, a szczere dziecko Boże prędko doświadcza znaczenia słów apostoła: „Nieustannie się módlcie. Za wszystko dziękujcie” (1 Tes. 5:17,18). Społeczność z Bogiem i poczucie nieustającej ufności w Jego dobroć i troskę zostaną splecione ze wszystkimi sprawami życia, tak że modlenie się w ten sposób nieustannie i niekończąca się wdzięczność staną się tak naturalne jak oddychanie. Ale ta ustawiczna modlitwa i dziękczynienie nie może nigdy zastąpić formalnego uznania czci dla Boga, ani w naszym własnym sercu, ani w naszych rodzinach.
MODLITWA W KOŚCIELE
To, co jest prawdą w odniesieniu do naszych rodzin, nie mniej dotyczy rodziny Bożej, której jesteśmy członkami – Ciała Chrystusa. Aby związać nas razem miłością, Bóg urządził to tak, że różne członki są mniej lub bardziej zależne od siebie nawzajem, jeśli chodzi o błogosławieństwa, których chce i jest gotowy udzielać. W ten sposób zjednoczył Ciało Chrystusa przez swój sposób dostarczania pokarmu duchowego, tak jak i ciało ludzkie jako całość jest zależne od jego różnych członków w sprawie przyswajania sobie naturalnego „chleba powszedniego”, w ten sposób dostarczanego przez Boga.
Skoro tak jest, to powinniśmy nie tylko nie zaniedbywać gromadzenia się osobiście z tymi, co wyznają tę samą cenną wiarę, gdy tylko możemy. Nawet gdyby odbywało się to jedynie za pośrednictwem wydrukowanych stron, to w ramach takich spotkań jakże słodka i orzeźwiająca i jak stosowna jest prośba do naszego Ojca o błogosławieństwo, aby duch miłości przeniknął zgromadzonych tam członków Ciała Chrystusa i aby prawda była rozpoznawana przez szczere i głodne prawdy dusze, aby wszyscy byli coraz bardziej napełnieni ofiarnym duchem tej prawdy i w ten sposób budowali się w najświętszej wierze i miłości, w zgromadzaniu się na służbie Mistrza zarówno teraz, jak i później. Czy można wątpić, że w takim stopniu, w jakim taka modlitwa jest wyrazem uczucia wszystkich, przyniesie ona odpowiedź w momencie jej wypowiedzenia poprzez uroczyste i głębokie uświadomienie wszystkim celu spotkania i błogosławieństw, których należy się spodziewać oraz którymi można się cieszyć? Tak jest zawsze – zbliżając się do Boga w modlitwie, uświadamiamy sobie obiecane błogosławieństwa, wprowadzając nasze serca w stan gotowości, by cieszyć się błogosławieństwami obiecanymi tym, którzy ich poszukują.
Chociaż ofiarowana modlitwa jest skierowana do Boga, nie należy zapominać, że zgodnie z powyższym stwierdzeniem (że modlitwa wpływa na wszystkich, którzy się do niej przyłączają), Jezus i apostoł wskazują, że powinna być wypowiedziana takim głosem i w taki sposób, aby umożliwić dołączenie się do niej tym, którzy mają to docenić i inteligentnie pojąć. Jezus powiedział w jednej z nielicznych zanotowanych Jego modlitw: „Powiedziałem to ze względu na stojących wokoło ludzi” (Jana 11:42). Paweł napomina tych, którzy prowadzą zgromadzenia w modlitwie, żeby starali się to robić w taki sposób, aby wszyscy mogli to usłyszeć i zaakceptować (1 Kor. 14:14‑17). I we wszystkim, cokolwiek czynicie, wszystko czyńcie na chwałę Bożą.
====================
— Listopad 1885 r. —
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: