R5914-190 Interesujące listy

Zmień język 

::R5914 : strona190::

INTERESujące listy

OCENIAJMY SIĘ WZAJEMNIE W MIŁOŚCI

DROGI BRACIE RUSSELL: –

Wiele zborów uważa, że przygotowanie posiłku w domu, w którym odbywają się popołudniowe i wieczorne zebrania z okazji usługi pielgrzyma, jest właściwe. Najczęściej nie oczekują, by był to lekki poczęstunek, ale wyszukana uczta. Różne siostry oferują pomoc tej, u której w domu odbywają się zebrania, ale nie zdają sobie sprawy, że nawet z ich pomocą ma ona dużo więcej do zrobienia niż one, przygotowując wcześniej dom i naczynia, a później sprzątając.

Jeśli zdecydowana większość takich spotkań odbywa się w pewnym domu z powodu dużych pomieszczeń itp., oznacza to powtarzające się obciążenie dla tej Siostry, zwłaszcza jeśli nie jest dość silna fizycznie.

W tym tygodniu odwiedziłem dwa różne miasta, w których istnieją podobne warunki i podejście w tej sprawie. Jedna z sióstr, szlachetna, ofiarna osoba wyznała mi, że była bliska załamania nerwowego, gdy usłyszała o przyjeździe jeszcze jednego pielgrzyma. To było dla niej wielką próbą. Jednak boi się powiedzieć o tym w zborze, aby jej źle nie zrozumiano i nie pomyślano, że jest samolubna.

Było to dla niej tak wielkim obciążeniem fizycznym i nerwowym, że wizyta pielgrzyma praktycznie nie przyniosła jej korzyści, zwłaszcza że podczas rozmów musiała spędzać część czasu w kuchni.

Uważam, że czasami starsze i bardziej doświadczone siostry dostrzegają, że jest to nierozsądne. Jednak młodsze, które mają mniej obowiązków domowych i lepsze zdrowie, będą nalegały na bardziej wyszukany posiłek, chociaż ostatecznie większa część pracy nie spadnie na nie. Często wydaje się, że powodem takiej gościnności jest pragnienie wynikające z pychy, aby była ona lepsza niż w innych zborach.

Dla wielu sióstr obiad jest kwestią najważniejszą i robią wszystko, by był idealny. Jednak gdyby siostry poznały inny, równie dobry sposób, to może mogłyby go przyjąć. Pozwólcie, że opowiem wam, jak postępuje pewien zbór. Otóż prawie wszystkie tygodniowe zebrania, gdy usługuje pielgrzym, odbywają się w pewnym domu, dlatego, że jako jedyny jest na tyle duży, aby mógł wszystkich pomieścić.

Otóż niekiedy około 25 lub 30 osób zostaje z jednego zebrania na drugie, wtedy są poproszeni, aby nie zasiadać za stołem, ale zostać na swoich krzesłach, pozostawiając środek pomieszczenia otwarty dla przejścia. Następnie każdy otrzymuje talerz jednorazowy, na którym są dwie kanapki (prawdopodobnie jedna z mięsem, a druga z serem), marynata, kawałek ciasta i banan (lub jakiś inny owoc). Następnie każdemu podaje się herbatę, kawę lub wodę, a na każdym talerzu znajduje się również papierowa serwetka.

W ten sposób nie potrzeba zmywać naczyń, z wyjątkiem kubków, spodków i

:: R5915 : strona 190 ::

łyżek. Nawet blaszane kubki to ułatwiają. Kiedy wszyscy są już obsłużeni, każdy może porozmawiać, zadając pytania na temat Pisma Świętego itp. Po skończonym posiłku każdy odstawia swój kubek na najbliższy stolik, z którego siostry od razu je zabierają.

W ten sposób wieczorem przyjaciele mają jaśniejszy umysł, aby wysłuchać wieczornego wykładu i lepiej skorzystać z duchowego pokarmu. Jeśli ktoś miałby potrzebę zjeść ciepłą kolację, może udać się do pobliskiej restauracji.

W zborze, o którym myślę, siostra trochę wcześniej mówi tego dnia do brata pielgrzyma: „Bracie wiemy, że jadasz często drobne przekąski, ale może chciałbyś zjeść coś treściwszego, więc jeśli powiesz nam, co byś chciał zjeść, zobaczę, co da się zrobić”. Jednak dla mnie o wiele lepiej byłoby nie jeść obfitej kolacji. Wspomnienie niektórych miejsc, gdzie byłem nakłaniany do jedzenia ciężkich posiłków, budzi we mnie lęk, zwłaszcza gdy wiem, że odwiedzę je ponownie. Gdybym w ciągu ostatnich piętnastu lat, zjadł, choć jedną dziesiątą ciast i smakołyków, do jakich mnie namawiano, moja pielgrzymka dawno by się zakończyła.

Siostry we wspomnianym miejscu, uzgadniają, co należy przygotować i jak dużo, a następnie dzielą się pomiędzy siebie. Jedna przynosi 12 lub 15 kanapek, inna podobnie, a jeszcze inna

:: R5915 : strona 191 ::

tuzin bananów itp., a wtedy koszt i wysiłek z tym związany nie jest zbyt duży.

Wiele sióstr, które bardzo się starają, aby podjąć gości, kierują się jak najlepszymi chęciami, w ten sposób okazują swoje uznanie dla przybyłych przyjaciół i dzieci Pana. Jednak w tym wszystkim brakuje rozsądku.

Poruszę inną sprawę. Kiedy zebranie odbywa się w domu, wtedy przyjaciół kieruje się do pomieszczenia, w którym mogą zostawić swoje okrycia. Jeśli ktoś przyjdzie wcześnie, to dobrze, ale czasami zdarza się, że nawet ci, którzy są spóźnieni, podobnie są traktowani. Pokazywanie im miejsca, gdzie można zostawić okrycia, nie tylko uniemożliwia siostrze uczestniczenie na zebraniu, ale także wywołuje zamieszanie, jakie powstaje przy schodach lub w holu i zwraca uwagę wielu osób. Czy nie byłoby lepiej, gdyby takie osoby zabrały ze sobą okrycia i usiadły na najbliższym wolnym miejscu, trzymając przy sobie płaszcze, tak jak robią to w miejscu o wiele bardziej publicznym!

Pragnę również wspomnieć, że zbory nie są tak pilne, jak kiedyś, gdy udzielały bezpłatnej literatury odwiedzającym ich nieznajomym. Służyłem w publicznych zebraniach, na których nie przygotowano ani jednej ulotki. Przypomniały mi się niedzielne komentarze „Billy’ego” Sundey’a na temat „diakona, który nie diakonuje”. Z pewnością jest to jedna z tych rzeczy, jaką diakoni z różnych zborów powinni się zająć.

Nie jest moją intencją narzekać na te zbory, ponieważ są one naprawdę wspaniałe, ale są miejsca, w których powyższe sugestie mogą sprawić, że będą jeszcze większym błogosławieństwem dla siebie i dla drugich. Z gorącą chrześcijańską miłością, pozostaję

Twój w związkach Królestwa, B.H. Barton

MIŁOŚĆ SUMĄ WSZYSTKICH ŁASK

MÓJ DROGI PASTORZE I BRACIE W CHRYSTUSIE: –

Wiele razy myślałem o napisaniu do ciebie, od kiedy ten bardzo pożyteczny artykuł dotyczący Miłości ukazał się w Strażnicy, a zwłaszcza od czasu, gdy zasugerowałeś, abyśmy napisali do ciebie, informując, jakiego postępu i wzrostu dokonaliśmy w rozwoju tego niezwykle ważnego owocu Ducha. A teraz, gdy mój kielich radości i błogosławieństwa po prostu przelewa się z wdzięczności do naszego drogiego Ojca Niebiańskiego i do ciebie, Jego wiernego sługi, za twoją miłosierną służbę, piszę do ciebie o moich doświadczeniach.

Pragnąc coraz bardziej być podobnym do Chrystusa, starałem się rozwinąć więcej miłości. Stało się to głównym celem mojej modlitwy. Następnie, artykuł o miłości dzięki Bożej opatrzności ukazał się w Strażnicy. To było to, czego potrzebowałem! O, jak mi to pomogło! Dzięki łasce Bożej zauważyłem wzrost w miłości, kiedy codziennie staram się iść śladami Mistrza. Pomogło mi to być bardziej uprzejmym, cierpliwym, współczującym, aby codziennie badać siebie według tego wzoru. Naprawdę, artykuły w Strażnicy stają się dla mnie coraz bardziej „pokarmem na czasie”. Cieszę się widząc, jak cudownie Pan zapewnia wszystko, co jest potrzebne dla tych, którzy Go miłują ponad wszystko (Filip. 4:19). Pan naprawdę błogosławi nas w tym okresie oczekiwania, aby Oblubienica mogła się przygotować.

Myślę, że będziesz zainteresowany, gdy opowiem Ci o kilku zdarzeniach z pracy ochotniczej, która była dla mnie źródłem radości i pomocą. Któregoś dnia, rozdając traktaty w pobliskim mieście, dowiedziałem się w rozmowie z synem kupca, jak bardzo on i jego ojciec cenili te traktaty. Powiedział: „Ojciec był skarbnikiem i należał przez wiele lat do rady Kościoła luterańskiego. Ostatnio ponownie go wybrali, ale już nie będzie służył, ponieważ jest zniesmaczony widząc, jak wielu jest obłudników w kościele. Nie chcemy mieć z tym nic wspólnego”. Pewna pani słysząc rozmowę, powiedziała: „Nie byłam w Kościele od dwóch lat”. Z pomocą Pana staraliśmy się podać im pomocną dłoń. Z radością przyjęli literaturę i na pewno ją przeczytają.

Następnego dnia jadąc do innego miasta, spotkałem w pociągu pewnego pana (traktat posłużył za wprowadzenie), który otwarcie mówił o warunkach w swoim (jeszcze innym luterańskim) Kościele. Powiedział mi: „Zdziwiłby się pan, jak wielu czyta te traktaty. Dlaczego niektórzy z naszych członków (wymienił nazwiska przedsiębiorców) nie pójdą już do kościoła? Kiedy są o to pytani, odpowiedzą: »A jaki z tego pożytek? W każdą niedzielę rano dostaję kazania pastora Russella i tam otrzymuję to, czego pragnę, a nie dostanę tego, gdybym poszedł do kościoła«”.

Bez wątpienia Prawda dociera do większej liczby ludzi, niż moglibyśmy to sobie wyobrazić (Kaz. 11:6). Jakkolwiek by nie było, doświadczenia te wzbudziły we mnie większą troskę i uznanie dla naszych przywilejów i możliwości oraz zwiększyły pilność w służbie dla naszego Pana i Mistrza.

Ponownie proszę cię o wybaczenie za zbyt długi list. Dziękuję ci za pełną miłości służbę, która okazuje się dla mnie bezcenna. Modlę się, aby nasz miłujący Ojciec Niebieski nadal błogosławił i utrzymywał cię silnym w Panu i wiernym aż do śmierci, pozostaję

Z miłością, twoim bratem w Chrystusie, HIRAM P. KLEINHANS.

LISTY OD BRACI FRANCUSKICH

Zgodnie z zaproszeniem drogiego brata Russella, zawartym w jego cudownym i pocieszającym artykule „Boska Miłość”, opublikowanym w lipcu ubiegłego roku, we francuskiej Strażnicy, zamierzam do niego napisać.

Niech Bóg wszelkiej łaski i pokoju będzie z każdym z was w waszej działalności na rzecz Pana, aż z czasem będziemy śpiewać wieczne alleluja ku czci i chwale naszego wielkiego Stwórcy!

ELIE JERVILLE, kapral w Bailleul – północna Francja.

—————

Otrzymałem broszurę Fotodrama i chciałbym ją pochłonąć oraz nauczyć się jej na pamięć. Proszę o wysłanie na mój nowy adres Strażnicy (po francusku), Miesięcznika Studentów Biblijnych i kazań Brata Russella. Nie jestem bardzo stary, ale dopiero od ostatnich pięciu miesięcy cieszę się życiem duchowym. Nigdy bym nie uwierzył, że taką miłość można znaleźć wśród dzieci Bożych. Od dziesięciu lat znałem Biblię i wiedziałem, że jest to Słowo Boże, a jednak byłem bez wiedzy, ponieważ otaczała mnie ciemność. Czy to możliwe, żebym mógł przypisać miłującemu Bogu okrucieństwo wiecznego torturowania Swoich stworzeń? O, jak bardzo teraz błogosławię Ojca za to, że dał mi poznać Swoją miłość!

Uwierz mi, twój oddany brat, ALFRED BLAS.

Ranny żołnierz ze szpitala w Meung, Francja (nowo zainteresowany).

—————

W drugim przesłaniu do ciebie chcę pokazać moją miłość i opowiedzieć o zmianie mojego charakteru od czasu otrzymania Strażnicy (po francusku). Skierowałeś do nas zaproszenie, które bardzo mi pomogło i od tego czasu modlę się każdego ranka i wieczora, biegnąc do Tronu Łaski, aby wyznać swoje niepowodzenia i postępy. Drogi bracie, mogę Ci powiedzieć, że otrzymałam wielkie błogosławieństwo i proszę o Twoje modlitwy, aż do końca, aby doskonała miłość – nie miłość tego świata, ale miłość do życia wiecznego – mogła we mnie trwać.

Twoja siostra w miłości Chrystusowej, L.R.

—————

Dziękuję Panu z całego serca za to, że pozwolił mi poznać twoje wspaniałe książki, a także drogą Strażnicę (po francusku), którą cenię jak perłę. Pan w swoim miłosierdziu zesłał nam swoich posłańców z pochodnią prawdziwej Ewangelii. Dlatego, tak jak Paweł powiedział do Tymoteusza: „[…] strzeż tego, czegoć się powierzono, a brzydź się świecką próżnomównością i sprzeczaniem około fałszywie nazwanej umiejętności”. Wybacz narzucanie się, ale chciałem ci powiedzieć, jak bardzo cenna jest dla mojej duszy Twoja praca i poświęcenie. M.R. – Szwajcaria.

—————

Zawsze z wielką przyjemnością i głęboką wdzięcznością do naszego Boga otrzymuję Strażnicę (po francusku), tego posłańca dobrej nowiny, która jest jak orzeźwiająca woda (Przyp. 25:25). Strażnica naprawdę podsumowuje nasze doświadczenia, radości i nadzieje. Tak jak naszą twarz oglądamy w lustrze, podobnie wydrukowane linijki w Strażnicy odzwierciedlają prawdę, którą dostrzegamy w Świętym Słowie. To z tego powodu coraz bardziej dziękuję Panu, że jestem wśród tych, którzy dotarli do 1335 dni. Raduję się i z uwagą słucham nauk wiernego i roztropnego sługi – Obj. 1:3.

Niech Bóg cię błogosławi i zachowuje w Swojej miłości przez Jezusa Chrystusa!

Z oddaniem w Nim, F. JUPIN.

Podoficer, północna Francja.

—————

Śpieszę gorąco podziękować za tak łaskawe przesłanie Pańskiego czasopisma Strażnica (w języku francuskim), mojemu synowi Oscarowi, który jest jeńcem wojennym w Niemczech. Pozwolę

::R5916 : strona191::

sobie przekazać Panu moje najgorętsze gratulacje i podziękowania za podjęty przez Pana trud, polegający na udzielaniu naszym towarzyszom pokarmu duchowego w zgodzie z ich wiarą i przekonaniem. Chętnie zwrócę Panu wydatki poniesione za świadczoną usługę dla mojego syna, który jest bardzo zadowolony ze Strażnicy i Brzasku Tysiąclecia. Z uwagi na to, że nasza korespondencja ze Szwajcarią jest zabroniona, wysyłam ją do mojego syna, o którym już wspomniałem, a on z Niemiec przekaże ją do Pana.

Proszę Pana, proszę uwierzyć w moją głęboką wdzięczność i przyjąć moje chrześcijańskie pozdrowienia.

JOSEPH SERVAIS. Prezes Stowarzyszenia Wstrzemięźliwości – Belgia.

====================

— 15 czerwca 1916 r. —

Jeżeli zauważyłeś błąd w pisowni, powiadom nas poprzez zaznaczenie tego fragmentu tekstu i przyciśnięcie Ctrl+Enter.