R5907-166 Studium biblijne: Strażnik więzienny z Filippi

Zmień język 

::R5907 : strona 166::

Strażnik więzienny z Filippi

– 18 CZERWCA – DZ. AP. 16:16–40

DOŚWIADCZENIE ZE ZŁYMI DUCHAMI – SMUTNY STAN NIEWOLNICY – ZEMSTA JEJ ROZWŚCIECZONYCH WŁAŚCICIELI NA ŚW. PAWLE I SYLASIE – IGNOROWANIE FAKTÓW W TEJ SPRAWIE, FAŁSZYWE OSKARŻENIA – MISJONARZE BICI I UWIĘZIENI – ŚPIEWANIE PIEŚNI CHWAŁY DLA BOGA W NIESPRZYJAJĄCYCH WARUNKACH – TRZĘSIENIE ZIEMI WE WŁAŚCIWYM CZASIE – NAWRÓCONY STRAŻNIK WIĘZIENNY – PO POZNANIU PRAWDY ODNOŚNIE WIĘŹNIÓW, URZĘDNICY NAPRAWIAJĄ KRZYWDĘ.

„[…] Wierz w Pana Jezusa Chrystusa, a będziesz zbawiony […]” – Dz. Ap. 16:31.

PRZEMIERZAJĄC dzień po dniu drogę z domu Lidii, do miejsca nabożeństw poza bramą miasta, misjonarze wielokrotnie spotykali młodą kobietę – wróżbitkę, znaną w Filippi jako Pytia lub Sybilla. Była niewolnicą opętaną przez złego ducha – jednego z upadłych aniołów. Duch ten działał za jej pośrednictwem, przepowiadał, udzielał informacji o zagubionych przedmiotach, wróżył przyszłość lub przepowiadał przyszłe wydarzenia itp. Była widocznie dobrze znana wszystkim ludziom, a wykonywane przez nią zajęcie przynosiło wielki zysk pewnej spółce, której była własnością. Zapewne była to grupa wpływowych ludzi.

Gdy misjonarze przez kilka dni wychodzili i wracali do

::R5908 : strona 166::

domu Lidii, zajmując się pracą Pańską, niewolnica podążała za nimi, wołając: „Ci ludzie sługami są Boga Najwyższego, którzy nam opowiadają drogę zbawienia”. Oczywiście ta dziewczyna nie znała św. Pawła ani jego towarzyszy, ale złe duchy ich znały. Nie wiemy dokładnie, do jakiego stopnia złe duchy przewidziały skutki tej sytuacji, ale jest całkiem możliwe, że to, co się zdarzyło było tym, co zaplanowały. Mianowicie, że Apostoł wypędzi złego ducha, a to sprowadzi na misjonarzy i ich nawróconych gwałtowny atak ze strony właścicieli dziewczyny i ich przyjaciół oraz wszystkich, których by mogli pobudzić do szalonego wzburzenia, gniewu i zamieszek.

Możliwe, że zły duch mógł po prostu powiedzieć prawdę, nie biorąc pod uwagę możliwości, że Apostoł może mu nakazać, aby opuścił kobietę – być może sądził, że Apostoł powinien być zadowolony ze świadectwa pochodzącego z jakiegokolwiek źródła. Czytamy jednak, że Św. Paweł smucił się, gdy dzień po dniu było wydawane to świadectwo. Nie, żeby się smucił z powodu złożenia świadectwa o Prawdzie, ale z powodu źródła z jakiego pochodziło. Wiedział, że zły duch nie ceni Prawdy. Żaden z upadłych aniołów, który miałby poważanie dla Boga i Jego zasad sprawiedliwości, nie dążyłby do opętania ludzi wiedząc, że takie opętanie przyniesie im szkodę i będzie sprzeczne z wolą Bożą.

Niektórzy nauczyciele będą prawdopodobnie sugerować, że ta kobieta była histeryczką lub nieco szalona. Jednak oba te przypuszczenia nie są zgodne z faktami opisanymi w Piśmie Świętym i całkowicie sprzeczne ze słowami Apostoła. Św. Paweł nie powiedział ani słowa do młodej kobiety zakładając, że nie ponosi za to odpowiedzialności. On skierował się do samego złego ducha i w imieniu Jezusa nakazał mu wyjść z kobiety – tak jak Pan i Apostołowie z Jego polecenia często wypędzali złe duchy – Mar. 5:1-17; Mat. 10:1; Łuk. 10:17 itd.

ZEMSTA SYNDYKATU

Tak jak właściciele świń byli źli na naszego Pana z powodu ich straty, gdy legiony demonów wypędzonych z człowieka weszły w zwierzęta, podobnie było z właścicielami niewolnicy. Możemy sobie wyobrazić jaką konsternację wywołała wśród nich wiadomość o tym, że nie tylko stracili źródło ich przyszłego zysku, ale także przepadła duża suma pieniędzy zainwestowana w tę dziewczynę, ponieważ takie opętane przez ducha niewolnice miały wysoką wartość rynkową. Oni bardzo się rozzłościli. Nic tak nie porusza ludzi, jak miłość lub samolubstwo, a w obecnych warunkach egoizm porusza większość z ogromną mocą. Grupa ta nie miała nadziei na powrót złego ducha z powrotem do niewolnicy, dlatego musieli zemścić się na tych, którzy przynieśli im finansową stratę.

Taki duch obecnie też panuje na świecie. Dopóki Prawda i słudzy Pańscy spokojnie idą swoją drogą, świat na ogół będzie zbyt zajęty swoimi sprawami, aby ich trapić. Jednak jak tylko dostrzeże, że prawda i sprawiedliwość są sprzeczne z ich interesami i oczekiwaniami, to jego opozycja staje się bardziej intensywna. Nie uważamy, że głównym zadaniem ludu Pańskiego jest wzbudzanie niechęci świata i w ten sposób sprowadzanie na siebie prześladowań. Najlepszą zasadą jest pozostawienie świata, aby zajmował się swoimi sprawami, podczas gdy my głosimy Ewangelię. Nie używajmy Ewangelii jak młota kowalskiego do kruszenia ludzkich serc, ale jako poselstwo radości, pokoju, miłości i błogosławieństwa dla tych, których serca dzięki Bożej opatrzności, zostały złamane i którzy mają uszy ku słuchaniu Poselstwa Łaski Bożej.

Zazwyczaj Apostołowie postępowali tak łagodnie, jak pozwalały zasady i w tym przypadku św. Paweł bardzo wyraźnie działał pod specjalnym kierownictwem Pana. Ogólna instrukcja Apostoła skierowana do Kościoła brzmi: „Jeźli można, ile z was jest, ze wszystkimi ludźmi pokój miejcie” (Rzym. 12:18). Ta myśl jest następująca: Nie schodźcie ze swej drogi, żeby wzbudzać niesnaski, ale jeśli Pan w Swojej opatrzności dozwoli na powstanie kłopotów, bądźcie odważni i pełni wiary w Tego, który na to dozwolił, a On je przezwycięży dla naszego dobra i ostatecznej korzyści.

Najwyraźniej właściciele Pytii byli wpływowi, ponieważ szybko udało im się pobudzić tłum zdecydowany zemścić się na Św. Pawle i Sylasie. Dwaj misjonarze zostali zaprowadzeni na rynek przed oblicze rządzących tym miastem. Tam syndykat zignorował prawdę w tej sprawie i wysunął fałszywe zarzuty, twierdząc, że więźniowie nauczają religii sprzecznej z prawem rzymskim, a więc mogącej wywołać rozruchy. To było sprzeczne z prawdą, gdyż słudzy Pańscy, zgodnie z prawem, wychodzili poza bramy miasta, aby oddawać cześć Bogu.

Jednak w tych okolicznościach fałszywe oskarżenie wystarczyło, aby sprowadzić na przedstawicieli Pana najsurowsze kary, jakie mogli wymierzyć sędziowie. Urzędnicy odpowiadający za utrzymanie porządku i zapobieganie rozruchom byli bardzo podekscytowani, rozdarli swoje szaty na znak oburzenia i niezadowolenia, że takie zamieszanie nastąpiło w ich mieście. Pomyślano, że ludzie, przeciw którym społeczeństwo w taki sposób reaguje, muszą być czemuś winni i dlatego też zasługują na ukaranie. Oni nie wiedzieli, że złe duchy miały udział we wzbudzaniu zamieszek. Jak Św. Paweł wyraził to w pewnym miejscu: „Albowiem nie mamy boju przeciwko krwi i ciału [tylko], ale […] przeciwko duchownym złościom, które są wysoko”.

UWIĘZIENI MISJONARZE

Urzędnicy, aby zadowolić tłum i szybko przywrócić spokój nakazali bicie misjonarzy, prawdopodobnie kijami, a potem wtrącili ich do więzienia. Cóż to za nagroda za trud misjonarzy! Co to za rekompensata za poświęcenie życia dla Pana i Prawdy – że o tych szlachetnych ludziach źle mówiono, źle myślano, a nawet źle ich traktowano!

Pamiętajmy, że Bóg, który się nie zmienia, jest naszym

::R5908 : strona 167::

Bogiem i On, tak dzisiaj, jak i wtedy, sprawuje nadzór nad sprawami Kościoła. Pamiętajmy, że On wymaga od nas dzisiaj, podobnie jak od dawnych misjonarzy, abyśmy byli gotowi Go reprezentować, abyśmy byli gotowi znosić trudy i w ten sposób dowiedli w pełni naszej gotowości do służby dla Chrystusa i Jego poselstwa. Czy nie wymagało to wiary od misjonarzy, aby przyjąć takie doświadczenia jako opatrznościowe i nie myśleć o nich, jako o dowodach Pańskiej niełaski czy zaniedbania? Tak i my musimy nauczyć się podobnych lekcji wiary w Szkole Chrystusowej i z zadowoleniem podążać śladami Jezusa i Apostołów. Musimy się nauczyć radować, tak w uciskach, jak i w powodzeniu.

Więzienie składało się z cel zewnętrznych, z mniejszym lub większym dostępem do światła i powietrza oraz z lochu wewnętrznego lub centralnego, przeznaczonego dla najgroźniejszych przestępców. Św. Paweł i Sylas zostali wtrąceni do tego wewnętrznego więzienia, a ich stopy szybko zakuto w dyby. W tych niepomyślnych okolicznościach, z obolałymi i krwawiącymi plecami od chłosty, ci wierni bracia byli tak napełnieni duchem radości, że dali upust swoim uczuciom w hymnach dziękczynnych za przywilej cierpienia z powodu pracy Pańskiej i znoszenia cierpień dla sprawiedliwości.

Możemy bez trudu zauważyć, że nic innego jak tylko silna i żywa wiara w Boga pozwoliła tym dwóm misjonarzom odczuć, że ich przeciwności znoszone z powodu Ewangelii oznaczały dla nich Boskie uznanie, jeśli zostały właściwie przyjęte. Zrozumieli, że ich próbujące doświadczenia są jedynie „lekkim uciskiem”, który pod Boskim kierownictwem wypracuje dla niech daleko bardziej przewyższającą i wieczną chwałę. Tylko to umożliwiło tym maltretowanym mężczyznom odnieść triumf w godzinie udręki i chwalić Boga za przywilej cierpienia jako członkom Ciała Chrystusowego, wypełniając część cierpień Chrystusa, aby w przyszłości mogli również dzielić Jego chwałę jako członkowie Jego Ciała – członkowie wielkiego antytypicznego Mojżesza, pośrednika Nowego Przymierza – Kol. 1:24; Dz. Ap. 3:22.

Te rzeczy zostały napisane dla naszego pouczenia, abyśmy byli wzmocnieni, widząc wierność innych. Nasze przymierze jest takie samo jak ich a ich takie samo jak naszego Pana. Te cierpienia Chrystusa są jedne, chociaż różnią się w charakterze, ale i chwała, która nastąpi, będzie jedna, chociaż jej uczestnicy będą się różnić tak, jak gwiazda od gwiazdy różni się chwałą. Im większe cierpienia znoszone są wiernie, bez narzekania oraz radośnie, tym większa będzie nagroda w Królestwie naszego Ojca i naszego Pana i Zbawiciela.

TRZĘSIENIE ZIEMI W ODPOWIEDNIM CZASIE

Podczas gdy misjonarze śpiewali, nastąpiło trzęsienie ziemi, które wstrząsnęło ścianami, poluzowało kajdany, którymi byli skuci i otworzyło kraty, które podtrzymywały drzwi ich więzienia. Strażnik, widząc otwarte drzwi, pomyślał, że więźniowie uciekli. Wiedząc, że zostanie pociągnięty do odpowiedzialności, wyciągnął miecz, chcąc popełnić samobójstwo. Wtedy Św. Paweł zawołał go i powiedział: „Nie czyń sobie nic złego. Jesteśmy tu wszyscy”.

Od tego czasu strażnik był już w pełni przekonany, że misjonarze powierzeni jego opiece byli niezwykłymi ludźmi, a nie zwykłymi przestępcami. Możliwe, że rzeczywiście miał jakąś wiedzę na temat demonizmu i opętania, i słyszał, że jeden z tych ludzi wypowiadając słowa, zniszczył rzekomo Boską wyrocznię, wykorzystując jakąś nadludzką moc. W każdym razie był teraz gotowy troszczyć się o tych więźniów i słuchać Posłannictwa Bożej Miłości.

Prawdopodobnie najpierw zabezpieczył więzienie, zastanawiając się nad tymi sprawami, a potem zaprowadził ich do swojej kwatery w więzieniu. Zadbał o ich wygodę, a w międzyczasie usłyszał od nich o ich misji dotyczącej Jezusa Mesjasza i Jego śmierci jako Odkupiciela świata. Strażnik uznał siebie za grzesznika. Zdał sobie sprawę z tego przynajmniej w sposób ogólny, że wszyscy ludzie są grzesznikami, obcymi, odłączonymi od Boga z powodu złego postępowania. Pragnął przebaczenia własnych grzechów i pojednania ze swoim Stwórcą dostrzegając, że ci misjonarze mogą mu w tym pomóc. Dlatego zapytał: „Co mam czynić, abym był zbawiony?” Co muszę zrobić, aby przystąpić do społeczności z Bogiem? Co muszę zrobić, aby tak jak wy móc odczuć Jego troskliwą opiekę we wszystkich moich sprawach; abym tak jak wy, mógł chlubić się w cierpieniu i zrozumieć, że pod Boską opatrznością wszystkie rzeczy będą współdziałać dla mojego dobra teraz i w przyszłości?

Odpowiedź przyszła natychmiast: „Wierz w Pana Jezusa Chrystusa, a będziesz zbawiony, ty i dom twój”. W związku z oświadczeniem tego tekstu misjonarze wytłumaczyli strażnikowi i jego rodzinie niektóre zarysy Boskiego Planu Pojednania – śmierć Jezusa, Sprawiedliwego za niesprawiedliwych, błogosławieństwo, które we właściwym czasie dotrze do Adama i jego rodu poprzez procesy zmartwychwstania oraz obecny przywilej słuchania i przyjmowania Bożego powołania do współdziedziczenia z Jezusem, jako Jego „członkami” w obecnych cierpieniach i przyszłej chwale.

STRAŻNIK WIĘZIENNY NAWRÓCONY

Nasienie Prawdy padło na dobrą ziemię. Ci, którzy byli obecni, uwierzyli i z wdzięcznością przyjęli przywilej stania się uczniami – by cierpieć dla Chrystusa. Niezwłocznie zostali ochrzczeni, symbolizując w ten sposób swoją śmierć dla świata, grzechu i siebie oraz chęć kroczenia w nowości życia, jako członkowie Chrystusa. Z pewnością misjonarze musieli zdać sobie z tego sprawę, że niesprawiedliwość urzędnika opatrznościowo skierowała ich do więzienia tak, jak wcześniej byli poprowadzeni nad rzekę na spotkanie modlitewne! W ten sposób ich wiara została wzmocniona. Byli gotowi znosić trudności z cierpliwością i radością ze względu na wielki przywilej niesienia Dobrej Nowiny innym.

Według niektórych standardów nadszedł najwyższy czas, żeby ci misjonarze zaczęli strajkować o podwyżkę pensji i plebanię, a szczególnie o zaprzestanie dalszych prześladowań, mówiąc Panu, że mają już dosyć poświęcenia. Jednak skutek był wprost przeciwny. Tym bardziej byli zachęceni do dalszego działania, do znoszenia dalszych cierpień.

Jako naśladowcy Jezusa musimy dopilnować, aby nasze doświadczenia były zgodne z doświadczeniami Mistrza i Jego Apostołów. Nie możemy szukać żadnych innych doświadczeń ani być zadowoleni, dopóki nie znajdziemy okazji do cierpienia za Prawdę. Chociaż czasy nieco się zmieniły, możemy być pewni, że to nasz Pan miał całkowitą rację, gdy ogłaszał przez Swojego Apostoła: „Aleć i wszyscy, którzy chcą pobożnie żyć w Chrystusie Jezusie, prześladowani będą” (2 Tym. 3:12). Mogą one mieć miejsce we własnym domu i w rodzinie, w Kościele lub ze strony świata, ponieważ jeśli ktoś jest wierny w świeceniu swoim światłem, to nie uniknie ich.

Jeśli zatem ktoś z ludu Pańskiego ucieka przed prześladowaniami, powinien obawiać się takiego stanu i dokładnie zbadać czy jest wierny we wszystkich przywilejach i okazjach, jakie może napotkać. To jednak nie znaczy, że powinniśmy szukać prześladowań, przez robienie rzeczy niemądrych lub czynienie rzeczy właściwych w nierozsądny sposób. To oznacza, że nie powinniśmy uchylać się od odpowiedzialności za właściwe zachowanie z obawy przed konsekwencjami. Strach jest jednym z najbardziej subtelnych wrogów ludu Bożego. Powinien być zrównoważony zaufaniem i wiarą w Boga.

::R5908 : strona 168::

TOWARZYSZE W CIERPIENIU

Opis pokazuje, że Św. Paweł sam zganił złego ducha. Dlatego też sam był odpowiedzialny za zamieszki, które doprowadziły do uwięzienia jego i Sylasa. Możemy z łatwością dostrzec, jak Sylas mógł postąpić niewłaściwie, stając w opozycji. Mógł publicznie zganić św. Pawła i przynajmniej częściowo dołączyć do tłumu, unikając w ten sposób aresztowania, bicia i uwięzienia. Cieszymy się, że Sylas tak nie postąpił, że był cennym towarzyszem dla szlachetnego św. Pawła. Rozpoznał, że Pan błogosławi Apostoła i że św. Paweł był w szczególny sposób używany przez Pana, a zatem gdy jakiekolwiek doświadczenia na nich przychodziły, Pan był zdolny, jak również chętny, aby je wykorzystać dla ich dobra.

Z tego powodu Sylas miał przywilej uczestniczenia w biciu, śpiewaniu pieśni i nawróceniu strażnika więziennego. Z pewnością wielkim błogosławieństwem jest mieć wiarę w Pana i być posłusznym Bożej opatrzności, a nie być zbyt światowym, zbyt ostrożnym i samolubnym. Apostoł w liście do Żyd. 10:32,33 wspomina niektórych: „znosiliście wielki bój utrapienia” i takich, którzy byli tylko towarzyszami w hańbie, nie ponosząc tych samych strat. On wskazuje, że Bóg docenia wierność we wszystkich tych aspektach i należycie ją wynagrodzi. Bądźmy wiernymi Panu – podążając za Jego przewodnictwem i uczestnicząc w Jego błogosławieństwach.

TRUDNA SYTUACJA URZĘDNIKÓW

Następnego ranka rządzący, dowiedziawszy się o wydarzeniach minionej nocy, rozkazali uwolnić misjonarzy. Bez wątpienia zdali sobie sprawę, że nie mieli żadnego sprawiedliwego zarzutu przeciwko Św. Pawłowi i Sylasowi. Bicie i uwięzienie tych dwóch miało wyłącznie zadowolić publiczne oburzenie – tak jak wtedy, kiedy Piłat podobnie rozkazał ubiczować naszego Pana, nie dla zaspokojenia sprawiedliwości, ale dla złagodzenia gniewu tłumu. Jednak św. Paweł nie na darmo był prawnikiem. Poprzedniej nocy prawdopodobnie usiłował powiedzieć rządzącym, że on i Sylas są obywatelami rzymskimi i mają prawo żądać sprawiedliwego procesu, zanim zostaną ukarani. Jednak wrzawa tłumu była prawdopodobnie tak wielka, że ich protesty nie były słyszane.

Gdy rozkaz o ich uwolnieniu dotarł do więzienia, misjonarze przesłali rządzącym wiadomość, że są obywatelami rzymskimi. Rzymskie prawo zostało w stosunku do nich naruszone w trzech różnych aspektach: (1) Zostali pobici. (2) Zostało to uczynione publicznie. (3) Było to karygodne, ponieważ nie zostali prawomocnie skazani.

ZDROWY ZMYSŁ ŚW. PAWŁA

Te zarzuty wobec rządzących mogły być dla nich brzemienne w skutkach. Dlatego też nie powinniśmy się dziwić, że przyszli oni do więzienia, jak zażądał Apostoł i publicznie wyprowadzili misjonarzy, dowodząc w ten sposób ludowi, że poprzedniej nocy dokonała się niesprawiedliwość. To pozwoliło uniknąć pozostawienia hańby na wierzących w Filippi. Ludzie nie mogli powiedzieć uczniom: „Wasi nauczyciele zostali ukarani i wypędzeni z tego miasta i zakazano im powrotu”.

Z drugiej strony zauważmy ducha kompromisu. Św. Paweł i Sylas nie upierali się, aby dalej publicznie głosić ani nie żądali otrzymania prawnej ochrony wynikającej ze swobód obywatelskich. Przeciwnie, stwierdzili, że zrobili wszystko, co było w ich mocy i teraz Boska opatrzność kieruje ich gdzie indziej. Działali zgodnie z radą Mistrza: „A gdy was prześladować będą w tym mieście, uciekajcie do drugiego”.

Zatem pokojowy kompromis został zawarty, dzięki któremu urzędnicy zostali uwolnieni od dalszych kłopotów. Misjonarze zaś zostali wyprowadzeni z honorami jako ludzie, którzy nie zrobili nic złego, ale stwierdzili, że w interesie pokoju opuszczą miasto, chociaż ich prawa jako rzymskich obywateli pozwalały im pozostać. Niektórzy z ludu Bożego popełniają błąd, niewystarczająco domagając się swoich praw, a inni błądzą w odwrotny sposób – przez zbytnie domaganie się swoich ziemskich praw. Tutaj, w przypadku Św. Pawła mamy przykład właściwego postępowania – „ducha zdrowego zmysłu”. On domagał się takich swoich praw, które były rozsądne i niezbędne dla Pańskiej sprawy, ale dobrowolnie zrzekał się innych praw w interesie pokoju, w harmonii ze swoim przymierzem ofiary i z Pismem.

Przed rozstaniem misjonarze wrócili do domu Lidii, w którym spotkali braci i pocieszyli ich. Nietrudno sobie wyobrazić, co powiedzieli braciom, aby ich pocieszyć. Z pewnością opisali radość, jakiej doświadczyli, gdy cierpieli dla Chrystusa i opowiedzieli, jak Pan nadzorował ich udręki, kłopoty, cierpienia i uwięzienie dla ich dobra, aby strażnik więzienny i jego rodzina dołączyli do grona braci.

Kto z uwagą przeczytał Nowy Testament, z pewnością zauważył, że duch braterstwa tam zawarty przeważa wśród tych, których Pan przyjął jako Domowników Wiary. Ktokolwiek świadomie wejdzie w kontakt z tymi, którzy obecnie radują się Teraźniejszą Prawdą, na pewno zauważy tego samego ducha braterstwa okazywanego w znacznym stopniu.

====================

— 1 czerwca 1916r. —

Jeżeli zauważyłeś błąd w pisowni, powiadom nas poprzez zaznaczenie tego fragmentu tekstu i przyciśnięcie Ctrl+Enter.