R5498-212 Jak i gdzie mam służyć?

Zmień język 

::R5498 : strona 212::

Jak i gdzie mam służyć?

„Każdy tedy, jakim jest powołany, bracia, takim niechaj zostaje przed Bogiem” – 1 Kor. 7:24

W KONTEKŚCIE Apostoł mówi o małżeństwie i o złączonych z tymże obowiązkach. Mówi także o niewolnikach i ich stanie. Apostoł zapytuje: „Jesteś powołany niewolnikiem? Nie dbajże na to”. Jednakowoż dodaje, że gdyby niewolnik został obdarowany wolnością, powinien z radością skorzystać z tej szerszej i lepszej sposobności służenia Panu jako wolny. Lecz niewolnik nie miał powiedzieć swemu panu: Ja stałem się dzieckiem Bożym, więc twoje reguły dla mnie już nic nie znaczą; ty nie możesz mnie trzymać dłużej w niewoli.

Apostoł nasuwa myśl, że osoby poświęcające się Bogu nie mają spodziewać się ani żądać natychmiastowych zmian warunków, w jakich zostali powołani. Jego myślą jest: Nie koniecznie potrzebujecie myśleć, że powinniście zaniechać to, co teraz wykonujecie. Wasze zajęcie może być, jako sługi, lub niewolnika, pozostańcie w tym, tj. starajcie się zachować swój umysł w pokoju. Jeżeli Pan Sam otworzy wam drzwi, to powinniście to zauważyć. Jeżeli ktoś znajduje się w trudnym położeniu, to może z właściwością prosić Boga, aby w Jego słusznym czasie ulżył mu, jeżeli taka będzie Jego wola. Bóg obiecał, że z każdą pokusą (przykrością) da nam ucieczkę, albo pomoc, abyśmy znosić mogli (1 Kor. 10:13). To stosuje się do naszych warunków pracy, jak i do wszystkiego.

Gdy kto jest samotnym, powinien zastanowić się, poważnie zanim przyjmie na siebie nową odpowiedzialność. Taki powinien pomyśleć: „Zostałem powołanym w stanie bezżennym; czy byłoby wolą Bożą względem mnie, abym się, ożenił?” Jeżeli dojdzie do konkluzji, że tak, to powinien pamiętać na napomnienie Apostoła: „Tylko w Panu”. Kto zaś w chwili powołania był żonatym, nie powinien mówić: „O! jak ja chciałbym być samotnym! Mógłbym czynić o wiele więcej i lepiej, gdybym nie był żonaty”. On był żonatym, gdy

::R5498 : strona 213::

był powołany, przeto ciąży na nim pewne zobowiązanie, z którym musi się liczyć.

Skorzystaj z otwartych drzwi, lecz nie otwieraj ich siłą

Jednakowoż w poprzednich wierszach tego samego rozdziału Apostoł mówi, że Jeżeli niewierny mąż lub niewierna żona chcą odejść, mogą to uczynić. Nie należy im się sprzeciwiać, jeśli chcą odejść. Bóg jest zdolny zaopiekować się tobą, więc zdaj się na Jego kierownictwo. Gdyby zaś ktoś nosił się z myślą pozostawienia swego interesu, lub innej pracy, aby zająć się kolporterką, pracą pielgrzymską lub jaką by to nie było, to właściwą rzeczą dla takiego byłoby zastanowić się, czy jest to sposobność nasunięta przez Pana? Jeżeli spostrzeże, że w ten sposób otrzyma lepszą możność służenia, szerszą sposobność do pracy żniwiarskiej i zauważy drzwi otwarte, to powinien wejść z radością.

Gdy jednak ktoś drzwi otwartych nie znajduje a dopiero przemocą miałby je otwierać, czyli, że musiałby gwałcić pewną słuszną zasadę, aby przystąpić do pracy Pańskiej, to nie powinien tego czynić. Musimy stać przy zasadzie. Nigdy nie możemy sprzeciwiać się jakiejkolwiek dobrej zasadzie, aby zająć się pracą Pańską. Pewną sposobność służby można znaleźć wszędzie, bez względu, w jakim zajściu i warunkach kto się znajduje. Apostoł przemawiał tu do braci i słowa jego nie mogły się stosować do kogoś zajętego haniebnym interesem, lub niegodziwą pracą.

Brat nie będzie prowadził haniebnego interesu

Przypuśćmy jednak, że ktoś przed poznaniem Prawdy był właścicielem szulerni, lub był w jakim innym nieuczciwym interesie. Przypuśćmy, że był właścicielem salonu (karczmy) (kilku braci było w tym interesie). Taki, poznawszy Prawdę, powiedziałby: Co ja czynię? Toć ja sprzedaję ludziom coś, co jest ku ich szkodzie. Ja muszę to zaprzestać. Tak więc, on musiałby porzucić ten interes, zanim mógłby się stać dzieckiem Bożym. Słowa Apostoła były kierowane do braci: „Każdy tedy, jakim jest powołany, bracia, takim niechaj zostaje”. Ktoś będący w niegodziwym interesie, szkodliwym dla drugich i dla jego własnego sumienia, nie byłby wcale bratem w Chrystusie.

W czasach apostolskich cała ta sprawa miała szczególniejsze zastosowanie do sług. W owym czasie, jak w ogóle zawsze, ludzie uniżonego ducha, słudzy, niewolnicy, byli najpierwsi do przyjęcia Boskiego Poselstwa. O bogatych, jako o klasie, nasz Pan tak się wyraził: „Biada wam bogatym”. Natomiast do biednych rzekł: „Pójdźcie do Mnie wszyscy, którzyście spracowani i obciążeni”. Sami widzimy, że nie wiele mądrych, nie wiele bogatych i nie wiele zacnych przychodzi do światła prawdy.

Bracia w zakładach karnych

Więzień, znajdujący się w jakimkolwiek zakładzie karnym, czyniłby dobrze, gdyby rozmyślał w taki mniej więcej sposób: „Boska opatrzność zrządziła, że poselstwo to zastało mnie w więzieniu. Być może, iż nigdy bym prawdy nie poznał, gdybym się tu nie znalazł”. Gdybyśmy byli takim więźniem, to zamiast podejmowania starań o uwolnienie, przez wysyłanie petycji, rozważalibyśmy sobie w taki sposób: „Być może, iż tu jest dla mnie sposobność służenia Panu. Może otrzymam sposobność głoszenia prawdy moim współwięźniom”. Albo też, gdyby była wniesiona aplikacja o uwolnienie i nie zostałaby przyjęta, poddalibyśmy się temu, jako Pańskiej decyzji. Staralibyśmy się być zadowolonymi ze wszystkiego i powiedzielibyśmy sobie: „Będę się starał opowiadać przymioty tego, który powołał mnie z ciemności do przedziwnej Swojej światłości”. Cóż my możemy wiedzieć? Człowiek mógłby mieć tak dobrą sposobność do służby Bożej w więzieniu, jak gdziekolwiek indziej. Tym, co są wierni Jemu, Bóg udzieli zawsze tego, co dla nich jest najlepsze.

====================

— 15 lipca 1914 r. —