::R4197 : strona197::
Wybór króla
— 1 Sam. 10:1-27 — 12 LIPCA —
Złoty tekst: „Ten, który panować będzie nad ludem, będzie sprawiedliwy, panować będzie w bojaźni Bożej” – 2 Sam. 23:3
Samuel oznajmił Izraelowi, że Bóg zgodził się na ich żądanie, zmiany formy rządu i że mogli mieć króla, podobnie jak okoliczne narody miały. Niniejsza lekcja podaje szczegóły w Boskim wyborze króla. Gdy rozpatrzymy je z punktu wiary, to na każdy dzień możemy wyciągać z tego naukę, wykazującą jak opatrzność Boża rozeznaje ludzki sposób rozumowania i zgodnie z tym działa.
Zamożny rolnik imieniem Cys, zamieszkujący niedaleko od Jeruzalem, miał syna, któremu było na imię Saul. Ten syn Saul był dużego wzrostu, tęgi mężczyzna, zrównoważony umysłowo, lecz nie bardzo religijny. Jego Bóg wybrał na króla dla Izraela. Boski wybór był dokonany w następujących okolicznościach: Zginęło stado oślic, nad którymi Saul miał pieczę. Saul szukając oślic nie mógł ich znaleźć, przeto powstała myśl, ażeby się on udał do proroka Samuela, zamieszkującego niedaleko i żeby zapytał o te oślice. Możemy zauważyć, że ta lekcja była pomocną dla młodego człowieka, z której wyciągnął myśl, że wszystkie rzeczy są znajome Bogu i że prorok był specjalnym reprezentantem Bożym. Ponieważ Samuel powiedział mu gdzie znajdowały się one oślice, pomnożyło to wiarę Saula, że Samuel był mężem Bożym, jak również późniejsze oznajmienie Samuela przekonało, że Bóg wybrał go na króla w Izraelu. Jednocześnie Samuel wylał olejek na głowę Saula, pomazując go w ten sposób na urząd królewski. Zapewne za doradą Samuela Saul zachował to w tajemnicy i udał się do swojego zajęcia aż do czasu, kiedy Boska opatrzność miała oznajmić Izraelowi, że Bóg obrał go królem nad Izraelem.
Pod wieloma względami Saul dobrze nadawał się na ten urząd. Po pierwsze pochodził on z małego pokolenia Benjaminowego, którego dział leżał pomiędzy dwoma głównymi pokoleniami, Judą i Efraimem. To mogło się przyczynić do tego, że ludzie tych wpływowych pokoleń popierali go i współdziałali z nim, a którzy zapewne byliby zazdrośni i sprzeciwialiby się człowiekowi, który by pochodził z główniejszego pokolenia. Czytamy o Saulu, że był o głowę wyższy od innych ludzi i jak to można zauważyć z opisu, był tęgim mężczyzną. W dawnych czasach, gdy wojenna potyczka zależała w wielkiej mierze od fizycznej siły, możemy łatwo zauważyć, że taki typ człowieka bardzo przypadał ludziom do gustu.
Z wielu lekcji biblijnych możemy wyciągnąć wniosek, że Boskie przejrzenie ma wiele do czynienia z rzeczami, które dla człowieka mogą wyglądać tylko przypadkowo. Za przykład może nam posłużyć Saul z Tarsu, który stał się apostołem Pawłem. Pismo mówi, że on był naczyniem, czyli sługą specjalnie wybranym z żywota matki, co wskazuje, że szczególne warunki miały wpływ i równoważyły jego rozwój ciała i umysłu w żywocie matki, które były pod Boskim nadzorem. Zdaje się, że byłoby rozsądnym przypuszczenie, iż podobnie rzecz się miała z królem Saulem, że jego przystojna postawa i fizjonomia były wynikiem Boskiego przeznaczenia. Jednakże to Boskie naznaczenie tych mężów, pochodzących z tego samego pokolenia, o takich samych imionach i żyjących w odległości czasowej jeden od drugiego z górą tysiąc lat, nie pozbawiało ich wolnej woli w sprawowaniu urzędów, do których Bóg ich przeznaczył. W obydwu wypadkach były sprzyjające warunki, aby mieli wolną wolę i mogli postępować jak chcieli. Król Saul w swoim późniejszym życiu obrał złą drogę, a Bóg nie przeszkadzał mu w tym. Podczas gdy Saul z Tarsu, gdy właściwa droga była mu wskazana, okazał się wiernym w sercu do najwyższego stopnia. Chociaż ten ostatni powołuje się na błogosławieństwo zaraz z żywota matki i na zaszczyt, jaki go później spotkał, jako Apostoła, to jednak dla niego było też możliwym wzgardzić Panem, a przez to utracić udział w przyszłym królestwie.
Możliwe jest, że jeszcze inna sugestia będzie przemawiać do przekonania wszystkiego ludu Bożego. Bogu są znajome wszystkie rzeczy od założenia świata, ale nam nie są znane, dlatego wszyscy powinniśmy mieć poszanowanie dla Boga i uznawać Jego nadzór w sprawach Jego poświęconego ludu, szczególnie musimy upatrywać Boskiej opatrzności i postępować zgodnie z nią. Na umysł zawsze ciśnie się pokusa, aby rzeczy traktować z ziemskiego punktu zapatrywania, że nasze przeznaczenie zupełnie od nas zależy i aby zapomnieć o Boskiej opatrzności w naszych sprawach. Każdodziennie musimy się starać głębiej wycisnąć tę lekcję w naszym umyśle. Nabywając coraz więcej doświadczenia w życiu chrześcijańskim, z każdym rokiem powinniśmy się uczyć patrzeć na wydarzenia i okoliczności z punktu widzenia wiary i upatrywać, jaka jest wola Boża względem nas, tak w małych, jak i w dużych rzeczach. Bóg w obecnym czasie nie wybiera króla dla Izraela, ale Bóg wybiera członków wielkiego króla, Mesjasza, którego głową jest Jezus Chrystus, a zwycięzcy Wieku Ewangelii są Jego członkami.
„MAŁY W OCZACH TWOICH”
Aczkolwiek Saul był dużego wzrostu, silny i cudowny w rodzaju swoim, był zarazem pokornym, jak o tym Bóg wydał świadectwo: „Gdyś był małym w oczach twoich” (1 Sam. 15:17). Jest to charakterystyka, którą muszą posiadać ci, których Bóg wybiera obecnie, aby byli królami i kapłanami Bogu pod dowództwem Pana w Tysiącleciu. Oni w rzeczywistości muszą być większymi niż inni ludzie, pod względem charakteru, jako Nowe Stworzenia, choćby nawet byli małego wzrostu, muszą być pokornymi, małymi w ich własnych oczach. Muszą rozumieć, że oni nie są godni takiego zaszczytu, że Bóg daje im to z łaski, że ten zaszczyt im dany jest nie na to tylko, aby oni z tego korzystali, ale aby byli przez Boga użyci w łączności z błogosławieństwem, które Bóg zamierza zlać na ludzkość w czasie Królestwa Jego drogiego Syna.
Odnośnie podróży Saula do domu czytamy: „I stało się, gdy się obrócił, aby odszedł od Samuela, odmienił Bóg serce jego w insze; i spełniły się wszystkie one znaki dnia Onego. I przyszli tam na pagórek, a oto, gromada proroków spotkała się z nim, i odpoczął nad nim Duch Boży i prorokował w pośrodku nich” (1 Sam. 10:9,10). W wierszu szóstym jest powiedziane: „Odmienisz się w inszego męża” Natychmiast Saul wstąpił do jednej ze szkół prorockich, które Samuel zakładał, aby w nich Izraelici mogli otrzymać lepsze wykształcenie, szczególnie w sprawach prawdy i wpływu religijnego. Nie wiemy, jak rzeczywiście należy rozumieć wyrażenie o odmianie Saula, lecz na pewno to nie oznaczało, że na niego Duch Święty Boży wstąpił w taki sposób, jak na Kościół podczas Zielonych Świątek i jak rzecz się ma z wszystkimi poświęconymi od Zielonych Świątek aż dotąd, dlatego że to zesłanie Ducha Świętego jest pieczęcią synostwa. Ono rozjaśnia głębokie rzeczy ze Słowa Bożego i Boski plan w naszym umyśle, co przedtem nie było dane nikomu aż do czasu, gdy nasz Pan był pomazany Duchem Świętym. Względem pieczętowania Duchem Świętym podczas Zielonych Świątek jest powiedziane, że przedtem Duch Święty nie był dany nawet Apostołom, dlatego że Jezus jeszcze nie wstąpił do nieba. Na rodzaju ludzkim ciążyła kara za grzechy, dlatego nikt nie mógł być w całej pełni przyjęty przez Boga lub spłodzony z Ducha Świętego do niebiańskiej natury, aż nasz Pan wstąpił do nieba i przez swoją ofiarę złożył okup za grzeszników.
Duch Boży, którego Saul otrzymał, okazywał się więcej fizycznie, przez kontrolowanie jego słów i czynów, a nie rozjaśniał głębokich rzeczy Bożych w jego umyśle. Tak się rzecz miała ze wszystkimi prorokami, którzy pisali i mówili jak im Duch Święty dyktował, a nie rozumieli w pełni tego, co pisali (1 Piotra 1:10; 2 Piotra 1:21).
To, co Saul przeszedł, dało mu praktyczne doświadczenie mocy Bożej nad nim samym na zewnątrz i skierowało jego umysł na rzeczy rozsądniejsze i na Boską łączność z tymi rzeczami. Rezultat był taki, że gdy Saul wrócił do swoich obowiązków jako rolnik, odtąd był innym człowiekiem, miał inne serce i inny cel. Doświadczenia, jakie przeszedł skierowały jego umysł na nowe drogi i ambicje. Rzeczy, które przedtem sprawiały mu radość w jego życiu, od owej chwili nie warte były, aby na nie zwracać uwagę, dlatego że on był wyniesiony na wyższy poziom życia. Jego umysł był zaprzątnięty pomysłami i postanowieniami względem Królestwa. Może nieraz dziwił się jak Bóg mógł wynieść takiego niezdarę, jakim on był, do tak wysokiego politycznego stanowiska w narodzie.
Możemy powiedzieć, że ci, co uwierzyli Boskiemu poselstwu, otrzymali namaszczenie Duchem Świętym – na co olej wylany na Saula był typem – też mają nowe cele, dążenia, nadzieje i pragnienia, również odczuwają potrzebę wstąpienia do szkoły prorockiej, aby schodzić się z tymi, którzy badają Słowo Boże i wolę Bożą. Oni, podobnie jak Saul, zmienili się we wszystkich sprawach swojego życia. Jednak nie zupełnie podobnie, dlatego że ich zmiana jest innego rodzaju, daleko większa, jak już o tym nadmieniliśmy. Pismo objaśnia, że lud Boży, jaki jest obecnie, wybierany, aby byli współdziedzicami w tysiącletnim Królestwie z Panem, jest zmieniony w bardzo wysokim stopniu. Wszystkie rzeczy stały się dla nich nowymi. Rzeczy, które kiedyś miłowali, teraz nienawidzą, a inne, które kiedyś nienawidzili, teraz miłują. Ich ambicje są za wysokie, aby mogli pozwolić sobie na marnowanie czasu i energii na głupstwa, które zajmują uwagę ludzi światowych. Myśli o Królestwie zajmują ich serca. Oni uczą się jakby uczynić powołanie i wybór pewnym, co zajmuje ich czas i uwagę do tego stopnia, że w porównaniu z tym ich dawne uciechy są nic nie warte.
BOSKI WYBÓR SAULA OKAZANY
Gdy czytamy, że Samuel zwołał lud do Masfa, to według ich narodowej organizacji należy również rozumieć, że wszyscy ludzie byli tam reprezentowani. Nie tylko dwanaście pokoleń, ale że reprezentacja była stosownie do liczby ludzi w danym pokoleniu. Jest powiedziane, że reprezentanci byli wybierani przez rzucanie losu. Nie robi różnicy jak pokolenia były reprezentowane, to jednak jest pewnym, że reprezentanci, a nie wszystek lud, byli zwołani do Masfa.
W odpowiedniej chwili prorok Samuel powstał i znów powiedział ludowi, że niemądrze postąpili, żądając króla zamiast pozostawać pod Boskim zarządzeniem, że Bóg da im doświadczyć to, czego chcieli i że zgromadzili się, aby się dowiedzieć od Boga, kto spośród zastępów Izraelskich będzie zajmował to, tak ważne, stanowisko. Najpierw chciano się dowiedzieć, z którego pokolenia ta osoba będzie wybrana. Do losowania wzięto dwanaście lasek, reprezentujących dwanaście pokoleń, w odpowiedzi los padł na pokolenie Benjamina. Następnie rzucono losy na familie z pokolenia Benjamina, później rzucono losy na członków z danej familii i los padł na Saula, syna Cysa. Samuel już przedtem wiedział, na kogo los padnie, jak również i Saul wiedział, bo mu Samuel powiedział i pomazał go olejkiem. Tu Bóg tylko ludowi w ten sposób pokazał, kogo wybrał na króla, aby z tego nauczyli się udawać do Boga po informacje w różnych sprawach.
Z powyższego możemy wyciągnąć naukę względem wybierania starszych i diakonów w zgromadzeniach. Każdy poświęcony, biorąc udział w wyborach, ma głosować zupełnie według woli Bożej, a zupełnie ignorować własną wolę. Nie ma być w wyborach żadnej zmowy. Wpływ może być wywierany na umysły tych, co mają głosować, tylko stosownie do rad biblijnych, względem charakteru kandydatów. Nic nie ma być czynione dla próżnej chwały, ale wszystko na chwałę Bożą. Pokrewieństwo też w tej sprawie nie powinno odgrywać żadnej roli. Lud Boży ma mówić to, co jest wyrocznią Bożą, rozumieć, że sprawa ta jest im dana, aby zadecydowali według wskazówek Słowa Bożego i Ducha Świętego.
Gdy Saula ogłoszono królem okazało się, że go tam nie było; szukano go wszędzie, a nikt nie wiedział, gdzie się znajdował. Pytano się Boga czy Saul przyjdzie sam? Bóg odpowiedział, że Saul skrył się między sprzętem, czyli między bagażami pokoleń. Skromność Saula była wzniosłą. Saul wiedział, że miał być wybrany, dlatego że Bóg to okazał, gdy polecił pomazać go olejkiem, ale on przez skromność schował się. Taką skromność – choćby okazaną w inny sposób – powinni posiadać wszyscy z ludu Bożego, a szczególnie ci, co są wybierani, aby służyli Pańskiemu stadku w jakikolwiek sposób. Człowiek powinien raczej skryć się, a nie wysuwać na stanowisko, pomimo że oceniałby zaszczyt bycia sługą Bożym i Jego stadka.
Skromność Saula okazała się i w tym, że gdy był wybrany nie okazywał ducha dyktatorskiego ani władzy, ale rozsądnie i właściwie poszedł do swojego zajęcia na roli, do czasu, aż Bóg okaże mu, co i w jaki sposób miałby czynić, aż Bóg obdaruje go królestwem. Podobnie rzecz ma się z nami, mamy postępować jak Apostoł mówi: „Każdy w tym powołaniu, w którym powołany jest, niech zostaje” (1 Kor. 7:20). Niekoniecznie zawsze, ale do czasu, aż Boska opatrzność otworzy drzwi i powoła nas do swojej i swojego ludu służby. Jeżeli to jest sprawa Pańska, to On da sposobność i mądrość, aby tę sposobność wykorzystać w odpowiedni sposób. Jeżeli ta służba nie jest Pańska, to lepiej jej wcale nie zaczynać.
„KTÓRYCH BÓG SERCA DOTKNĄŁ”
Wiersz dwudziesty szósty naszej lekcji mówi, że gdy Saul szedł do domu, z nim szły wojska, których Bóg serca dotknął. Następny wiersz mówi, że byli tam i inni „synowie Beljala” którzy gardzili Saulem i nie przynieśli mu podarków, ale mówili: „Cóż, tenże nas wybawi?”. Zdaje się tych ostatnich było więcej niż tych, co szli za Saulem. Ten opis przypomina o zajściu naszego Pana, gdy po namaszczeniu Go Duchem Świętym, rzesze ludzi – których serca Bóg dotknął – szły za Nim; wielu z tych stało się uczniami i naśladowcami. Apostoł mówi, że tych ludzi było około pięćset. Byli tam również synowie Beljala, którzy wzgardzili Jezusem, o którym prorok powiedział: „Jako człowiek, przed którym ludzie zakrywają twarz, nie mając kształtu ani piękności, i widzieliśmy go; ale nic nie było widzieć czemu byśmy go żądać mieli. Najwzgardzeńszy był i najpodlejszy z ludzi, mąż boleści, a świadomy niemocy, i jako zakrywający twarz swoją; najwzgardzeńszy mówię, skądeśmy go za nic mieli”. Ci ludzie w rzeczywistości mówili: „Cóż, tenże nas wybawi?” Nie mogli w nim dopatrzeć się czegoś, co by pożądać mieli.
Podobnie rzecz się ma z ludem Bożym i jego sprawami, aż dotąd, a szczególnie z tymi, którzy zajmują jakieś ważniejsze stanowisko w służbie Bożej. Niektórzy dają uznanie Boskiemu postępowaniu, rozpoznają Jego opatrzność i postępują zgodnie z ich wiarą, są to ci, których Bóg serca dotknął. To Boskie dotknięcie i kierownictwo w teraźniejszym czasie odbywa się przy pomocy prawdy. „Poświęć je w Prawdzie Twojej, Słowo Twoje jest Prawdą” (Jan. 17:17). Poświęceni starają się upatrywać Boskiego kierownictwa i otrzymują pomoc w rozeznawaniu tegoż. Z drugiej strony, tak jak było za dni Saula, za czasów naszego Pana na ziemi i aż dotąd są też synowie Beljala, swarliwi, nie chcą postępować według Słowa Bożego i opatrzności Bożej. Te dzieci gniewu nie zawsze pochodzą z ludzi zupełnie zepsutych, np. za dni naszego Pana byli faryzeusze, uczeni w Piśmie i doktorzy prawa w to byli zaliczeni, o nich jest powiedziane, że byli powodowani złością i zazdrością. Odznaczali się tym szatańskim usposobieniem, które tak wiele trapiło cały rodzaj ludzki. Nauka dla nas z tego jest, abyśmy nigdy nie zapominali o Bogu w naszych każdodziennych sprawach, a szczególnie w sprawach Jego Królestwa. Gdy to uznamy, to powinno uczynić nas to bardzo ostrożnymi na każdym kroku „byśmy snąć i z Bogiem walczącymi nie byli znalezieni” (Dz. Ap. 5:39).
GOTOWI WYKORZYSTAĆ SPOSOBNOŚCI
Za zarządzeniem opatrzności Bożej Saul otrzymał sposobność, a że był gotowy wykorzystać ją, przez to większość ludzi polubiła go. Ammonici zaatakowali miasto Jabes i owładnęli je. Powiedzieli mieszkańcom Jabes, że darują im życie, ale pod warunkiem, że każdemu z nich wyłupią prawe oko. Gdy Saul usłyszał o tym, zaraz rozesłał posłów do wszystkich pokoleń, aby przyszli z pomocą swoim braciom, zebrał rekrutów, wypędził nieprzyjaciół i oswobodził lud. Czy to nie może posłużyć za ilustrację tym, co są pomazani Duchem Świętym, aby w swoim czasie stali się współdziedzicami z Jezusem w Królestwie? Będąc pomazani Duchem Świętym możemy spodziewać się i upatrywać sposobności w służbie Bożej. Pomimo, że jak Apostoł mówi – pozostajemy w tym powołaniu, którym powołani jesteśmy – my też wiemy o nieprzyjacielu, który zaślepił niektórych z ludu Bożego i stara się zaślepić więcej, to powinno być dla nas wezwaniem, powinniśmy iść w imieniu i w mocy Bożej, użyć wszelkich sił, jakimi rozporządzamy, zgodnie z Boskim zarządzeniem, aby uwolnić naszych braci z mocy ciemności. Ktokolwiek ma taką sposobność, a nie dostosuje się do niej, to świadczy, że on nie jest w odpowiednim stanie serca, aby był członkiem Królewskiego Kapłaństwa, taki potrzebuje więcej miłości do Boga i Jego ludu.
ZASTOSOWANIE NASZEGO ZŁOTEGO TEKSTU
Gdy już przez losy było wykazane, że Saul był królem „Tedy powiedział Samuel ludowi prawo królewskie ludowi, i spisał je na księgach, które położył przed Panem”, prawdopodobnie w Arce Przymierza. Zapewne księgi te zawierały prawa i przywileje królów, jak również prawa i obowiązki ludzi, z czego król i ludzie mogli się dowiedzieć, jaka była ich odpowiedzialność. To jednak było tylko zestawienie, jak sprawy powinny być. W gruncie rzeczy to Saulowe królestwo, a nie inne, nie było wolne od niedoskonałości. Pomimo to Bóg w swojej księdze, Biblii, podał prawa Swojego królestwa, które będą w mocy, gdy w Tysiącleciu to Królestwo będzie ustanowione, gdy te prawa będą odpowiednio zastosowane będą uczyć, podnosić i błogosławić wszystkie rodzaje ziemi.
Nasz złoty tekst jest zgodny z powyższą myślą „Ten, który panować będzie nad ludem, będzie sprawiedliwy, panować będzie w bojaźni Bożej”. Z tego możemy zauważyć, dlaczego Bóg tak starannie wybiera, uczy, karze, sądzi i doświadcza Swój lud, który teraz powołuje na stanowiska w tysiącletnim Królestwie. Oni będą musieli sądzić sprawiedliwie i w bojaźni Bożej. Nikt nie będzie wybrany na to stanowisko, jeżeli miałby inne usposobienie. Bóg to jasno określa, gdy mówi przez Apostoła, że wszyscy ci, co będą mieli udział w Królestwie, muszą być przypodobani Jego Synowi (Rzym. 8:29; Kol. 1:13).
Pomimo, że sprawiedliwość będzie prawem w Królestwie Bożym, to jednak ci, co się uczą i przygotowują do tego Królestwa, nie są pod tym prawem. Sprawiedliwość nie jest prawem Bożym dla Jego ludu w obecnym czasie, gdy oni są słabi i niedoskonali i gdy ich sąd o drugich też byłby niedoskonałym. Przyjdzie czas, że będziemy sądzić świat (1 Kor. 6:2), ale natenczas będziemy uzdolnieni przez przemianę w chwalebnym pierwszym zmartwychwstaniu, gdy będziemy przemienieni na podobieństwo naszego Pana. Z drugiej strony należy pamiętać, że Pismo z naciskiem mówi, żebyśmy nie sądzili w teraźniejszym czasie. Zamiast wymierzać sądy na drugich, powinniśmy sądzić samych siebie, a względem drugich mamy sobie wyrabiać miłość, współczucie i litość. To jest jedna z wielkich lekcji, jakich się mamy uczyć, a kto zaniedba nauczyć się tego, nie będzie mógł wejść do królestwa. Ci, co uczą się tej lekcji, niech rozumieją, że w stosunku do tego, na ile sami będą odpuszczać upadki innym, na tyle będzie im odpuszczone „A jeźli nie odpuścicie ludziom upadków ich, i Ojciec wasz nie odpuści wam upadków waszych”. Jak każdą doktrynę doświadczamy probierzem okupu, tak nauczmy się doświadczać każde nasze słowo i czyn probierzem miłości. Cokolwiek nie jest z miłości, jest grzechem, okaże się szkodliwe dla nas samych, a może i dla drugich.
====================
— 1 lipca 1908 r. —
Zgłoszenie błędu w tekście
Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: