R4181-168 Studium biblijne: „Mój Panie i mój Boże”

Zmień język

::R4181 : strona 168::

„mój panie i mój boże”

— JANA 20:19-31 — 7 CZERWCA —

Złoty tekst: „Tedy odpowiedział Tomasz i rzekł mu: Panie mój, i Boże mój!” – w. 28

Historia zmartwychwstania naszego Pana zawsze jest ciekawą dla chrześcijan. Między przedmiotami, o jakich mówi Pismo Św. np. o krzyżu, zesłaniu Ducha Św., o wtórym przyjściu Chrystusa i zmartwychwstaniu Kościoła, zmartwychwstanie Chrystusa jest najważniejszym przedmiotem. Pomaga on do lepszego wyrozumienia i utwierdzenia wiary, raz świętym podaną. Można śmiało powiedzieć, że gdyby chrześcijanie w ogóle badali, wyrozumieli i ocenili zmartwychwstanie Jezusa, to mogliby poprawić wiele błędów zaczerpniętych z „Średniowiecza” i ochroniłoby od błędów doktrynalnych naszych czasów. Niech więc serca nasze przejmą się raczej słowami naszego Pana i apostołów. „A jeśli Chrystus nie jest wzbudzony, tedy daremne kazanie nasze, daremna też wiara wasza” (1 Kor. 15:14), a również i my, którzy podejmujemy sprawę Chrystusową jesteśmy w wielkim zawodzie i oszukani. Ktokolwiek pojął i ocenił siłę wyrażenia Apostoła Pawła i ufa słowom jego wierząc, że jest on od Boga natchnionym nauczycielem, to zapewne nie będzie mógł wierzyć, że umarli żyją, ale, że ich nadzieją jest powrót do życia przez zmartwychwstanie, jak o tym Pismo Św. wyraźnie uczy.

Chrystus Pan w dniu swego zmartwychwstania ukazał się dwom swoim uczniom, którzy szli do miasteczka Emmaus, siedziby jednego z nich. Imię podane jest tylko jednego Kleopasa, kto był drugim różne są przypuszczenia; jedni mówią, że Nataniel, inni zaś, że Piotr, lecz pewności w tym względzie nie mamy. Rozmowę, jaką ci dwaj podróżni prowadzili była na temat wielkiej tragedii, jaka się odegrała w ostatnich trzech dniach i zawód ich wielkich nadziei, że staną się uczestnikami w Królestwie Mesjasza. Nic dziwnego, że byli smutni! W tym miejscu właśnie Jezus w odmiennej postaci spotkał ich i rzekł do nich: „Co to za rozmowy, które prowadzicie między sobą w drodze i jesteście smutni. Czy wydarzyło się wam coś nadzwyczajnego?”. Odpowiedź ich była: „Ty zapewne jesteś obcym w Jerozolimie, że nie wiesz, co się tam w tych dniach wydarzyło?”. A On ich zapytał: „Co takiego?”. Odpowiedzieli: „Sprawa to Jezusa Nazareńskiego, który był prorokiem, mocarzem czynu i słowa wobec Boga i całego ludu – i jak przedniejsi kapłani i nasza starszyzna wydali na Niego wyrok śmierci i ukrzyżowali Go. A myśmy się spodziewali, że On to miał być Odkupicielem Izraela! A teraz z tym wszystkim dziś trzeci dzień upływa, odkąd to się stało. Wprawdzie niektóre z naszych niewiast, co wczesnym rankiem udały się do grobu, wprawiły nas w zdumienie, bo nie znalazłszy Jego ciała, przyszły z oznajmieniem, że nawet miały objawienie aniołów, którzy głoszą, iż On żyje: niektórzy też z nas udali się do grobu i tak znaleźli, jak niewiasty opowiadały”.

„WYKŁADAŁ IM PISMA”

Uczniowie Jezusa aczkolwiek smutni zdziwili się, że ich towarzysz podróży był tak biegłym w wykładaniu Pisma Świętego; zdawał się być sympatykiem, a nawet wierzącym w Jezusa jako Mesjasza, lecz sposób, w jaki On przedstawił sprawę to nie tylko, że przestali się smucić, ale raczej radowali się, że sprawy, które sprowadziły na nich smutek byty niezbędne do wypełnienia planu Bożego a rzeczy te były zupełnie zgodne z nauką Jezusa i Pismem starego testamentu. Możemy przypuścić, że Jezus zwrócił ich uwagę i przypomniał pierwotną obietnicę, że nasienie niewiasty zetrze głowę węża, lecz miało także znaczyć, iż wąż miał zetrzeć jego piętę. W ten sposób było przedstawione jak złe miało być zniszczone i wiele to miało kosztować Mesjasza cierpień, lecz te cierpienia miały być stosunkowo małe a zniszczenie przeciwnika zupełne.

Zapewne tłumaczył im o Abrahamie, że on wyobraża Boga Ojca, a Izaak był figurą na Syna Jego – Mesjasza i że ofiarowanie Izaaka na zabicie a potem, gdy go otrzymał żywego miało figurować, że Mesjasz miał rzeczywiście umrzeć i być wzbudzonym od umarłych; także było wyobrażone w różnych figurach zakonu tak w baranku Wielkanocnym, jak w ofierze za grzech w Dniu Pojednania. Prowadząc rzecz w dalszym ciągu zapewne wskazał na Józefa jako typ na Mesjasza, a uwięzienie Józefa zanim został wyniesiony do godności, następnym po Faraonie we władzy, było typem na uwięzienie Chrystusa w śmierci zanim został wywyższony do władzy jako Dawca – życia i następnym po Ojcu w Jego Królestwie. Bez wątpienia, że przypomniał im słowa proroka Izajasza, który prorokował, że „jako baranek na zabicie wiedziony był i jako owca oniemiał przed tymi, co ją strzygą i nie otworzył ust swoich” (Iz. 53:7). Można by przytoczyć więcej podobnych tekstów, które zapewne Jezus im wykazał i powiedział, że byli leniwego serca, by wierzyć we wszystko, co prorocy zapowiedzieli w tym względzie. Oni widzieli tylko zarysy chwały Mesjasza, ale nie mogli dopatrzyć się, ani ocenić haniebnej śmierci, jako ofiary, która w planie Bożym stanowiła jako podstawę i grunt, na którym obiecane błogosławieństwa spoczywały. On ich także powiadomił, że potrzeba było, ażeby Syn Człowieczy cierpiał i zapłacił dług za Adama i cały rodzaj ludzki, a następnie, by powstał od umarłych i stał się ich Wybawicielem.

Pismo Św. nie mówi jak wielce ci dwaj stroskani niezmiernie, byli zdziwieni słuchając wykładu Pisma św., przez ich towarzysza podróży i z jego wielkiej znajomości, która przewyższała nie tylko ich znajomość, ale i znajomość apostołów! Nic też dziwnego, że gdy doszli do domu, że zaprosili go, ażeby został z nimi. Jezus okazywał, jakoby dalej iść zamierzał i może by poszedł, gdyby nie nalegali i wymogli na Nim mówiąc: „Zostań z nami, bo się ma ku wieczorowi i dzień już na schyłku i nie wiele już dziś można zdziałać, a radzi być dłużej w Jego towarzystwie. I wszedł razem z nimi.

POZNANY PRZY ŁAMANIU CHLEBA

Wkrótce, gdy usiedli za stołem do skromnej wieczerzy, poprosili swego towarzysza podróży, który tak cudowną posiadał znajomość planu Bożego, ażeby odmówił modlitwę przed jedzeniem. Jezus wziąwszy chleb, błogosławił i łamiąc, podawał im w sposób, jaki był im znany, że tak Jezus czynił. A oczy ich otworzyły się i poznali Go; ale On znikł im z przed oczu. Jezus wykonał swój zamiar i nie potrzebował z nimi przebywać. Czyniąc to Jezus wypełnił potrójny cel. Naprzód przygotował ich umysł przez wykazanie proroctw i konieczność wypełnienia się tychże proroctw; następnie, przekonał ich nie tylko o swoim zmartwychwstaniu, ale także o swej przemianie, że nie był On dłużej człowiekiem jako Chrystus Jezus, ale ten sam Jezus w zupełnie nowym stanie, jako istota duchowna, a nie ludzka ograniczona, w jakim bądź względzie. Teraz mógł ukazywać się i znikać według życzenia w takiej lub innej formie stosownie do okoliczności; i w takim lub innym ubiorze jak wymagała potrzeba. A więc Marii ukazał się jako ogrodnik, tym dwom uczniom jako podróżny, lecz tak Maria, jak i ci dwaj uczniowie nie zauważyli na rękach lub nogach gwoździ, pomimo, że byli blisko Niego, nie rozpoznali Go po rysach twarzy lub po ubiorze, wreszcie jak wiadomo szaty Jego zastały podzielone między rzymskich żołnierzy, a ten ubiór, jaki miał na sobie musiał być specjalnie sporządzony na ten cel, podobnie jak na weselu w Kanie Galilejskiej było uczynione wino w sposób cudowny dla nas niezrozumiały.

„CZYŻ SERCE NASZE W NAS NIE PAŁAŁO?”.

Gdy nasz Pan znikł z przed oczu tych dwóch uczniów możemy sobie wyobrazić zdziwienie na ich twarzach, ich ruchy i blask ich oczu, gdy mówił jeden do drugiego: „Czyż serce nasze w nas nie pałało, gdy w drodze przemawiał i gdy nam Pisma tłumaczył?”. O tak! Teraz radość zastąpiła smutek; jego wyjaśnienie proroctw, które spowodowało, że ich serca pałały teraz jeszcze więcej, zostało napełnione radością odkąd dowiedzieli się, kto je tłumaczył, gdy rozpoznali w Nim ukrzyżowanego i zmartwychwstałego Pana. Wstawszy w tejże chwili wrócili do Jerozolimy oddalonej od Emmaus o siedem mil. Tak byli przejęci radością, że nie mogli pozostać w domu z tą wiadomością tym bardziej, że inni byli jeszcze w niepewności. Posiadali prawdziwego ducha jako uczniowie Chrystusowi zawsze gotowi do opowiadania wesołej nowiny tym, którzy mieli uszy ku słuchaniu, nie zważając ile to wymagało poświęcenia z ich strony.

Czy nasze doświadczenia nie są podobne do ich doświadczeń, pomimo, że tyle lat już upłynęło od tego czasu? Nauki „średniowiecza” sprowadziły ponurość, przykrość, bojaźń i niepokój w sercach chrześcijan. Opowieść o zmartwychwstaniu zachowała się dotąd, lecz stała się ona bez znaczenia z powodu fałszywych nauk. Na przykład: Nowoczesna teologia głosi, że Chrystus był tym samym Bogiem, co Ojciec Niebieski, że On nie umarł i nie mógł umrzeć, bo inaczej Wszechświat pozostałby bez władcy, przeto nie można mówić o rzeczywistej śmierci, ani o rzeczywistym pojednaniu za grzech, lecz pewnego rodzaju zwodniczość była tu zastosowaną, jakoby Chrystus, Bóg i człowiek cierpiał i umarł, lecz w rzeczywistości nie umarł. Zaiste ciało Jezusa zostało wzięte i nikt z nas nie wie gdzie się znajduje; to samo dotyczy się wszystkiego poświęconego ludu. Lecz teraz w czasie żniwa Pan jest znowu obecny między swym ludem. Żyjemy w czasie Jego obecności u schyłku wieku ewangelicznego a ci, co czuwają i nadstawiają ucha, mogą słyszeć kołatanie wskazujące na czas Jego obecności i otwierają swe serca. Serca nasze pałają w nas, gdy wyrozumiewamy teraz Słowo Boże lepiej niż w przeszłości; ono mówi nam o wielkiej miłości Bożej nie tylko dla Kościoła, ale także i dla świata, jak również o odkupieniu przez drogocenną krew i o zbawieniu, jakie nas czeka przy objawieniu naszego Pana i Zbawiciela Jezusa Chrystusa w królestwie chwaty: a także o błogosławieństwach, jakie mają spłynąć do serca szczerego. Czy serca nasze nie pałają w nas, gdy proroctwa otwierają się przed nami i wyrozumiewamy ich prawdziwe znaczenie? Czy na podobieństwo onych uczniów z Emmaus, gdy usłyszeli i dowiedzieli się o tak ważnych rzeczach czy pozostaniemy w spokoju, by udać się na spoczynek, czy też zaraz udamy się z tą wiadomością do braci, gdziekolwiek oni się znajdują, by zwiastować, że Pan jest obecny, choć niewidzialny dla naturalnych oczu, a tym sposobem dopomóc im do wyrozumienia bogactwa łaski Bożej, jak On to przedstawił w Słowie swoim. Z pewnością, że ktokolwiek posiada właściwe uczucia będzie także posiadał tego ducha misyjnego i pragnienie czynić dobrze wszystkim, a najwięcej domownikom wiary – Gal. 6:10.

„TCHNĄŁ NA NIE”

W międzyczasie Jezus jako duch udał się z miasteczka Emmaus do wieczernika, gdzie uczniowie byli zgromadzeni przy drzwiach zamkniętych z obawy przed Żydami i ich prześladowaniem, które spotkało Jezusa, więc mogło i ich spotkać. Uczniowie spożywali wieczerzę.

Nasz Pan porzucił to ciało i odzież, w których ukazał się uczniom w Emmaus, a stworzył inne, w którym ukazał się i stanął między nimi pomimo zamkniętych drzwi; podobnie, każdy anioł mógł uczynić. Jako duch materializował się, ucieleśnił, przyjął postać cielesną, inaczej mówiąc stworzył dla siebie ciało i odzież, jakie uważał za potrzebne do okoliczności, tym razem inne, aniżeli te, w którym ukazał się tego dnia Marii i uczniom w Emmaus. Gdy stanął przed nimi wszyscy zostali przerażeni i nie mogli się uspokoić nawet, gdy ich powitał zwykłem Jego pozdrowieniem: „Pokój wam”. Było to wieczorem pierwszego dnia po Sabacie, pierwszy dzień zmartwychwstania Pańskiego; możemy więc być pewni, że uczniowie byli bardzo przejęci nadzwyczajnym wydarzeniem i wiadomościami, które pośrednio otrzymali o zmartwychwstaniu swojego Mistrza i, że między sobą o tym rozmawiali. Porównywali różne wieści mówione przez niewiasty i starali się harmonizować i na ile one mogły być prawdziwymi, a na ile zwodnicze itp., gdy w tym dało się im słyszeć znajome Mistrza pozdrowienie: „Pokój wam!”, co to mogło znaczyć? To było na potwierdzenie, że niewiasty rzeczywiście widziały Pana, i że On żyje. Wtedy Pan Jezus pokazał im przebity bok, ręce i stopy, a bojaźń ich zamieniła się w radość. Chociaż nie wszystkie trudności i zagadnienia ustąpiły, ale w tym byli pewni, że ich Mistrz zatryumfował nad śmiercią. Może być, że nie mogli zrozumieć jak Jezus mógł wejść do mieszkania, podczas gdy drzwi mieszkania były zamknięte. Wymagało to dłuższego czasu, ażeby się dowiedzieli, że On nie jest więcej ten sam Jezus człowiek, ale duch, Jezus uwielbiony. Dowiedzieli się w części o tym, gdy za kilka chwil znikł z przed oczu. Ciało i ubranie, jakie Jezus miał na sobie nie mogło się przedostać przez drzwi zamknięte ani przez ściany domu, jednak dla ducha te rzeczy nie stanowią najmniejszej przeszkody przedostania się. Nasz Pan jako duch użył swej władzy stwarzając ciało, w którym się wówczas ukazał uczniom zgromadzonym w wieczerniku, a które różniło się od tego, w którym okazał się jako ogrodnik lub podróżny w drodze do Emmaus.

Tutaj Jezus dał im polecenie mówiąc: „Jako Mnie posłał Ojciec, tak i ja was posyłam”. „Wykonałem dzieło, które Ojciec mój mi powierzył; a teraz ja wam powierzam dzieło wykonywać w moim imieniu, jak ja wykonywałem w imieniu Ojca mojego”. Po tych słowach tchnął na nich i rzekł im: „Weźmijcie Ducha Świętego”. To miało znaczyć, że On im udzielił swojego ducha, swoje usposobienie, które miało uczynić ich zdolnymi, by przeprowadzić polecone im dzieło, tak, jak i On otrzymał Ducha Świętego przy chrzcie, który uczynił Go zdolnym przeprowadzić dzieło swego ofiarowania. To, co Jezus uczynił było raczej obrazem tego, co miało się stać i w tym celu mieli wyczekiwać w Jerozolimie zanim w rzeczywistości otrzymali tę moc z nieba, tj. gdy zstąpił na nich Duch Święty podczas Zielonych Świątek. Duch Święty mógł być dany tylko tym, którzy byli pojednani z Ojcem, a zanim to mogło się stać, Zbawiciel nasz musiał pierwej wstąpić do nieba, ukazać się przed oblicznością Bożą i wstawić się za nimi i za wszystkimi domownikami wiary, przypisać im zasługi swojej ofiary i jako przykrycie ich wszystkich słabości i niedoskonałości, aby w Chrystusie Ojciec Niebieski mógł ich przyjąć za synów, gdy otrzymają Ducha Świętego.

Odpuszczenie i zatrzymanie grzechów

Chrystus Pan przemawiając do apostołów wskazał na wysoką godność, jaką im udzielił, gdy uczynił ich swoimi przedstawicielami mówiąc: „Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone; a którym zatrzymacie, są zatrzymane”. Ta władza i przywilej nie była daną wszystkim wierzącym, lecz jedynie apostołom, ani ta władza przeszła w spuściźnie na innych wierzących, jak to niektórzy chrześcijanie roszczą pretensje, iż przez włożenie rąk zwierzchników otrzymują w spuściźnie po apostołach władzę odpuszczania grzechów lub wolność określania odpowiedzialności za grzechy. Apostołowie nie zostawili po sobie takiej spuścizny, ani następców. Tylko dwunastu apostołów Chrystus Pan wybrał i naznaczył, a na miejsce Judasza wybrał i naznaczył apostołem, Pawła. Ci, w symbolach Objawienia są pokazani jako dwanaście gruntów muru miasta Nowej Jerozolimy i tylko ci, byli apostołami Baranka i ci jedynie byli uprzywilejowani i obleczeni w moc odpuszczania i zatrzymania grzechów, do których powyższe słowa wyrzekł zmartwychwstały Chrystus.

Jest zatem rzeczą ważną, byśmy pilną zwracali uwagę na słowa apostołów jako Boskie objawienie w szczególniejszym znaczeniu, bo oni nam przedstawiają, które grzechy mogą być darowane przez zasługi Chrystusowej ofiary, a które nie mogą być darowane, bo są grzechami na śmierć, tj. grzechami śmiertelnymi, albo grzechy, za które pewna kara ma być wymierzoną. Mając to na względzie jak uważnie powinniśmy rozbierać słowa nie tylko naszego Mistrza, ale i Jego apostołów, by zauważyć warunki, na których Bóg może przyjąć wszystkich, którzy do Niego przystępują przez Chrystusa i na jakich warunkach grzechy mogą być darowane.

Chociaż ta władza nie jest daną, komu innemu jak tylko apostołom by wykazali, które grzechy bywają odpuszczone, a za które jest wymierzana kara, to jednak jest przywilejem tych wszystkich, których Pan używa za swoje narzędzia mówcze, że mogą wskazać to Kościołowi i wyjaśnić, jaką jest w tym względzie nauka apostołów. Tym sposobem i dziś mamy przywilej tłumaczyć tym, co mają uszy ku słuchaniu i wykazać, jakie są warunki usprawiedliwienia przez wiarę i pojednania z Bogiem i co powoduje sprowadzenie wtórej śmierci, lecz to nie znaczy, ażebyśmy mogli decydować lub własnej władzy używać, lecz jedynie w imieniu Pańskim przez Jego apostołów, których słowa obowiązani jesteśmy cytować we właściwym ich znaczeniu.

„PAN MÓJ I BÓG MÓJ”

Apostoła Tomasza nie było z innymi uczniami w wieczerniku onego wieczora, gdy się Pan Jezus ukazał po zmartwychwstaniu, pierwszego dnia po sabacie. Nieobecność Tomasza wyszła na korzyść dla wielu, których on strofował, że są tak łatwowiernymi wierząc niedostatecznym dowodom zmartwychwstania Pana. Gdy powiedziano mu o tym, co zaszło tego wieczoru odpowiedział: „Jeśli nie ujrzę śladów gwoździ na rękach Jego i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ, a ręki mojej nie włożę w bok Jego – nie uwierzę”. Cały tydzień minął, a w tym czasie o ile mamy podane Pan Jezus nie ukazał się nikomu, aż dopiero po ośmiu dniach. Tym razem wszyscy apostołowie byli zgromadzeni i Tomasz między nimi. Okoliczności podobne były do tych, co ostatnim razem. Prawdopodobnie oni wyczekiwali ukazania się Mistrza, lecz On zapewne uważał za stosowne ukazać się, gdy byli wszyscy zgromadzeni. Od tej, pory, pierwszy dzień tygodnia został przyjęty jako najodpowiedniejszy czas na zbieranie się wierzących, na upamiętnienie pierwszego ukazania się Jezusa po zmartwychwstaniu.

Prawo Zakonu postanowiło siódmy dzień na odpoczynek – Sabat, który był przez Żydów obserwowany, lecz gdy okres Żydowski się skończył, wtedy Kościół ewangeliczny będąc uwolniony od przepisów Prawa pragnął jednak mieć wyłączny dzień w tygodniu na odpoczynek dla ciała i na orzeźwienie ducha, a pod kierownictwem Ducha Świętego złożyło się, że pierwszy dzień tygodnia tj. niedziela, został na ten cel wybrany. Musimy jednak pamiętać, że nie mamy w tym względzie żadnego rozkazania Pańskiego, ażeby ten dzień lub inny dzień miał zastąpić znaczenie Sabatu. Jako chrześcijanie pragniemy święcić tj. wykonywać wolę Boża w każdym dniu tygodnia, wypełniać swoje ofiarowanie na każdy czas; i radujemy się, że pierwszy dzień tygodnia został powszechnie przyjęty przez chrześcijan i że w tym dniu możemy mieć społeczność nie tylko z Panem, ale i jedni z drugimi. Ten dzień wyobraża nadzieje Kościoła, dzień zmartwychwstania, który jest zaznaczony jako nowa nadzieja, nowa radość i nowy okres w Planie Bożym.

Gdy Pan ukazał się tym razem zwrócił się szczególnie do Tomasza pokazując, że On dobrze wiedział, o czym Jego uczniowie rozmawiali, gdy Go nie widzieli. Użył tego samego wyrażenia, co Tomasz i rzekł Tomaszowi: „Włóż palec twój tutaj i oglądaj ręce moje; podnieś także rękę swą i włóż ją do boku mego, a nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym!”. Fakt, że Tomasz nie był łatwowiernym daje nam tym większe zapewnienie, że ukazanie się Jezusa było prawdziwe i decydujące dla tych, co wydają świadectwo kosztem swej reputacji, wpływu, życia i wszystkiego, co posiadają. Nie mamy powiedziane czy Tomasz kładł palec w miejsce gwoździ i rękę swoją w bok Jezusa, ale to pewne, że został przekonany.

Odpowiedź Tomasza jest nagłówkiem niniejszego artykułu: „Pan mój i Bóg mój!” Tomasz uznał w ukazaniu się Jezusa moc Bożą; wiedział dobrze, że Ten, przed którym stał, był nie tylko Pan i Mistrz Jezus, którego on był uczniem, lecz uznał Go za swego Boga, jako władcę, wyższego nad wszystek rodzaj ludzki, określając Go imieniem Bóg, co znaczy „mocarz”. To jednak nie znaczy, ażeby Tomasz miał uważać Jezusa za Boga Ojca. Powinniśmy pamiętać, że wyraz „Bóg” jest stosowany nie tylko do Ojca i do Syna, lecz także do aniołów a nawet do niektórych ludzi np. do siedemdziesięciu starszych w Izraelu, których – Mojżesz naznaczył, gdy byli na puszczy itp.

W każdym razie radujemy się ze świadectwa – Słowa Bożego, które mówi, że wszyscy będą czcić Syna, jak czczą Ojca. Wyraz ten, co się tyczy osobistości to oznacza dwie osoby, chociaż są jedno względem zamiarów i celów, jak to sam Jezus oświadczył. Podobnie Jezus świadczył, że Jego uczniowie tj. wszyscy naśladowcy stóp Jego staną się jedno, jak On i Ojciec są jedno w duchu, woli i intencji. Tym sposobem i my uznajemy Pana Jezusa za naszego Boga, mocarza, jako będący w zgodzie, harmonii i jedności z Ojcem.

====================

— 1 czerwca 1908 r. —