R3745-90 Nieomylność i starszeństwo w kościele

Zmień język

::R3745 : strona 90::

Nieomylność i starszeństwo w kościele

Pytanie: – Bracie Russell: Otrzymałem niedawno list, w którym autor tegoż dowodzi, że nie można Ciebie uważać nieomylnym, ponieważ zmieniłeś swój pogląd, co do właściwości wybierania Starszych w zgromadzeniach ludu Bożego, aby nadzorowali pracą Pańską. Pisarz wspomnianego listu był kiedyś, zdaje mi się, Starszym zboru w St. Louis, lecz gdy już więcej nie był obranym, opuścił zgromadzenie, nazywając je „Babilońskim.” W liście swoim on przytacza wyjątek z dawnego „Watch Tower,” który zdaje mu się dowodzić, że w owym czasie uważałeś za niepotrzebne, aby starsi byli obierani przez członków zgromadzenia. Następnie cytuje z późniejszych „Watch Towers” i z szóstego tomu Wykładów Pisma Św. słowa zalecające obieranie starszych, jakie powinny być ich biblijne kwalifikacje itd.

Zapytuję, więc: Czy to jest prawdą? Czy zmieniłeś swój pogląd w tym przedmiocie? Jeżeli tak, czy mogę zapytać:, Czemu?

Odpowiedź: – Przede wszystkim spieszę z zapewnieniem, że nigdy nie rościłem pretensji do nieomylności. Nie spodziewam się nieomylności prędzej aż przy Boskiej łasce, uznany byłbym godnym dostąpienia działu w Pierwszym Zmartwychwstaniu. Dopiero wtedy, gdy nastanie to, co jest doskonałe, to, co jest po części przeminie, ujrzymy tak jak jesteśmy widziani i rozpoznany tak jak sami jesteśmy rozpoznani.

Obecnie przyjmujemy pisma dwunastu Apostołów, iż były tak nadzorowane przez Pana, że są wolne od błędów. On sam powiedział o tych pisarzach, o apostołach: Cokolwiek zwiążecie, czyli uznacie za obowiązujące na ziemi, będzie tak uznane i w niebie, cokolwiek rozwiążecie, czyli zezwolicie na ziemi, będzie rozwiązane, czyli uznane za zezwolone, także i w niebie. Przeto określenia tych dwunastu, uznanych przez Pana za Jego specjalnych przedstawicieli w duchowej dyspensacji, możemy uważać za nieomylne, prawdziwe, bezbłędne.

Nie ma wszakże żadnej podstawy do wierzenia, aby ktokolwiek inny był tak cudownie podtrzymywany mocą Bożą jak byli Apostołowie, albo, że mamy w Słowie Bożym jakikolwiek autorytet do uznawania słów lub pism innych osób, jakoby były ponad doświadczanie ich Słowem Pańskim. Takie było nasze nieodmienne określanie tej sprawy. Naszym staraniem było, przedstawić Słowo Boże tak wiernie jak dane nam było je zrozumieć – Panu swojemu stoimy lub upadamy. Ufamy również, że nasz sposób postępowania ma uznanie od tych z ludu Pańskiego, którzy, za przewodnictwem Ducha świętego, postępują teraz w światłości teraźniejszej prawdy.

Nie przeczymy, że wciąż jeszcze wzrastamy w znajomości; i że pod względem starszych, czyli przywódców w gromadkach ludu Pańskiego, dostrzegamy teraz Boską wolę w nieco odmiennym światłe. Naszą omyłką w sądzie było, że spodziewaliśmy się za dużo od tych drogich braci, którzy przyszedłszy rychło do prawdy, z natury rzeczy stali się przywódcami w tych małych gromadkach. Idealny pogląd o nich, jaki nierozsądnie wysunęliśmy, był ten, że znajomość prawdy usposobi ich bardzo skromnie, że da im zrozumieć swoją osobistą nicość i że cokolwiek oni wiedzieli i będą w stanie innym przedstawić, byłoby jako przez Boga, że On będzie ich używał za Swoje narzędzia mówcze. Naszą idealną nadzieją było, że tacy będą wzorami trzody, pod każdym względem; i że gdy w Boskiej opatrzności, do takiego małego grona przyłączy się jeden lub więcej sposobnych do przedstawiania prawdy, to duch miłość będzie pobudzał ich do uważania jedni drugich za wyższych nad się, a więc i do wzajemnego pomagania i zachęty do uczestniczenia w usługach kościołowi, który jest ciałem Chrystusowym.

Tak rozmyślając doszliśmy do konkluzji, że większa miara łaski i prawdy teraz udzielana wiernym i poświęconym, uszlachetni ich tym więcej, tak, że nie będzie koniecznym naśladować sposobu opisanego przez apostołów w rychłym kościele. Omyłką naszą było, że nie doszyć oceniliśmy, iż porządek opisany przez apostołów, pod Boskim nadzorem, jest ponad wszelkie inne przepisy i że cały kościół potrzebuje te reguły przestrzegać, aż przez naszą przemianę w zmartwychwstaniu, zostaniemy dopełnieni i udoskonaleni, i znajdziemy się w bezpośredniej społeczności z Panem.

Stopniowo dostrzegaliśmy tę naszą omyłkę, w miarę jak zauważyliśmy pomiędzy braćmi ducha rywalizacji, że wielu zabiegało o przewodnictwo w zebraniach jakoby o urząd a nie o służbę; utrudniając rozwój innym braciom, tak samo zdolnym, obeznanym w prawdzie i sposobnym do władania mieczem ducha. Od różnych małych grup ludu Pańskiego otrzymywaliśmy zapytania, co należałoby uczynić w wypadku, gdy brat chce panować nad dziedzictwem Pańskim – gdy usiłuje rządzić sprawami zboru, jakoby był nieomylnym, uważając wszystkich za niższych od siebie.

Zwykle doradzaliśmy umiarkowanie, a szczególnie, aby takiego brata nie sądzić za surowo. Wskazywaliśmy na przestrogę Apostoła, że z wyróżnieniem przewodnika, przychodzi też szczególne niebezpieczeństwo, przeto naprawiając takiego brata, ci inni mają pamiętać na własne słabości i niebezpieczeństwa w tym względzie. Jednak stanowczo należy takich zapewnić, że według porządku Boskiego i racjonalnego, zgromadzenie poświęconych ma szukać i decydować o Boskiej woli względem starszeństwa, i nie powinno dozwolić, aby ktoś sam sobie przywłaszczał tę funkcję w kościele, aby sam decydował, że on jest naznaczony przez Pana do tej służby.

Radziliśmy, aby już same objawy ducha wyniosłego lub zabieganie o przedniejsze stanowisko wskazywało, że taki nie nadaje się do starszeństwa i że podtrzymywanie wyniosłego na stanowisku, byłoby szkodą, nie tylko dla zgromadzenia, ale i dla danego brata; mamy, bowiem, biblijne napomnienie, że Bóg sprzeciwia się pysznym a łaską darzy jedynie pokornych. Apostoł przestrzega: „Uniżajcie się tedy pod mocną ręką Bożą, aby was wywyższył czasu swego” (1 Piotra 5:6) – czyli w czasie słusznym, gdy doskonałość nowego ciała będzie w zupełnej harmonii z nowym umysłem i zastąpi obecne niedoskonałości cielesne.

W pytaniu wspomniany był zbór w St. Louis, co przypomniało mi, że w małej tej gromadce powstała pewna trudność z przewodniczącym – prawdopodobnie był to ten sam pisarz listu wspomnianego w pytaniu. Brat ten oburzył się na zgromadzenie, że nie pozwoliło mu zarządzać sprawami zboru według jego woli. On napisał do mnie, że Bóg go naznaczył do tego stanowiska i dał do zrozumienia, że zgromadzenie nie miało i nie ma nic do czynienia z tą sprawą, z wyjątkiem, iż powinno go popierać; a gdy jego popiera, popiera Pana i Pańską wolę. Twierdził również, że on nie powinien być obierany głosami współczłonków zgromadzenia, lecz zgromadzenie powinno uznać go jako naznaczonego od Boga i chciał abym i ja w podobny sposób zgromadzenie upomniał.

Sprzeciwiłem się abym temu i najłagodniej jak tylko mogłem wykazałem mu, że woli Pańskiej względem osobistego postępowania należy nam doświadczać własnym umysłem, przy pomocy Pisma Świętego, gdy zaś woli Pańskiej względem kościoła, mamy upatrywać w wyrażeniach wszystkich poświęconych członków, z których każdy i każda, według swych zdolności i pojęć biblijnych, stara się wyrazić wolę Bożą.

Brat ów widocznie oburzył się, iż nie uznałem jego naznaczenia od Boga i teraz, po kilku latach, to oburzenie objawiło się w owym liście, kopię, którego rozesłał innym a także tobie. Takie fakty i doświadczenia dowodzą, że apostolska metoda, co do „postanowienia starszych po miastach” (Tyt. 1:5) jest nie tylko najrozsądniejsza, ale i konieczna, bo inaczej lud Pana nie czyniłby odpowiedniego postępu w znajomości i łaskach Ducha świętego i nie dochodziłby do zupełnego zrozumienia i ocenienia onej wolności, którą Chrystus uwalnia, i tej fundamentalnej prawdy, że wszyscy wierzący są braćmi (i siostrami), jedną klasą, jednym gronem, jednym ciałem składającym się z takich, którzy ufają w drogocennej krwi Chrystusowej i są w zupełności oddani Jego służbie.

Nie wstydzę się stanowiska, jakie poprzednio zajmowałem, ani też tego, jakie obecnie zajmuję w tej sprawie. Nie dziwnie, że na początku nie dosyć zorientowałem się w sytuacji, że nie dosyć liczyłem się z ambicją i samolubstwem, jakie wciąż trzymają się niektórych, nawet jeszcze po ich spłodzeniu z ducha, po nastawieniu swych uczuć do rzeczy, które są w górze i po ich zadecydowaniu, aby rządzić się mądrością z wysokości.

Bez robienia jakiegokolwiek porównania siebie lub kogokolwiek z obecnych ustnych narzędzi Pańskich, z owymi dwunastoma specjalnymi narzędziami mówczymi, tak cudownie kierowanymi przez Pana, na początku tej dyspensacji, nie waham się zwrócić uwagę na fakt, że nawet najprzedniejsi z tamtych potrzebowali badać i doświadczać kierownictwa ducha świętego w różnych przedmiotach. Na przykład: Św. Piotr potrzebował wizji i pewnych doświadczeń zanim mógł zrozumieć, że średnia ściana, oddzielająca żydów od pogan, została zburzona i że pod warunkami Wieku Ewangelii, nie ma żyda ani poganina, wolnego ani niewolnika, który miałby, jakie pierwszeństwo lub względy w dostąpieniu Boskich łask.

Św. Piotr miał pewną wizję, która nauczyła go prawdy w danym przedmiocie; ja miałem wizję innego rodzaju – lekcje doświadczeń, dochodzących mnie z różnych małych zgromadzeń ludu Bożego i te lekcje zapędziły mnie do metody apostolskiej i przekonały mnie, że ta metoda jest dotąd najlepsza do właściwego rozwoju i zbudowania kościoła, który jest ciałem Chrystusowym.

O ile mogę zrozumieć, autor owego listu wyraził myśl, że gdy zgromadzenia obierają starszych, zamiast starsi mieliby sami się naznaczać, to byłoby dowodem, że takie zgromadzenie staje się sektą, „Babilonem”. Doprawdy trudno jest zrozumieć, jak dziwnie sprawy zaczynają przedstawiać się tym, którzy poczynają tracić ducha prawdy i wchodzą do ciemności!

Faktycznie, my nigdy nie zalecaliśmy, aby zgromadzenie uznawało starszym takiego brata, który sam twierdzi o sobie, że ma do tego Boskie upoważnienie. Naszą myślą zawsze było, iż pomiędzy tymi, co poznali prawdę, duch Pański będzie zamieszkiwał w takim stopniu, że wszyscy będą powodowani jednym sercem i jednym umysłem, tak, iż każdy z radością ustąpi sposobności i chętnie wyświadczy przysługę drugim, najlepiej jak będzie mógł; i że w taki sposób wola Pańska będzie pełniona. Naszą omyłką było, że za dużo spodziewaliśmy się od współsług i zaniedbaliśmy apostolską metodę obierania starszych „przez głosy” (Dz. Ap. 14:23), czyli głosowaniem „przez podniesienie ręki,” lub w jaki inny sposób winna być wyrażona opinia poświęconych w tym przedmiocie.

Ktokolwiek twierdzi, że uformowaliśmy sektę lub denominację, przedstawia sprawę we fałszywym świetle. Sekta jest sekcją, czyli częścią odciętą od czegoś; my nie jesteśmy sekcją ani byliśmy odcięci od czegokolwiek. Naszym staraniem jest, aby wszystkich wiernych Pańskich prowadzić do Boga, do serdecznej społeczności z Nim i jednych z drugimi. Za braci przyjmujemy wszystkich, którzy ufają w drogocennej krwi Chrystusowej, jako okupie za nich i którzy przyznają się i dają dowody zupełnego poświęcenia się na służbę Bogu. Żadnego z takich nie pozbawiamy tej społeczności chrześcijańskiej, bez względu na jego pojęcia w przedmiotach mniej ważnych.

Nie jesteśmy również denominacją, bowiem nie przyjmujemy innego miana oprócz Pana naszego Jezusa Chrystusa. Jesteśmy Chrześcijanami, niczym więcej ani mniej. Przyjmujemy wszystkie nazwy dane kościołowi w Piśmie Świętym, lecz żadnej z tych nie przybieramy jako tytuł, w celu wyróżnienia się, jak to czynią nasi przyjaciele denominacji chrześcijańskich. Każda jednostka stara się być w osobistej społeczności z Panem a na podstawie tejże społeczności, znajduje się też w społeczności z innymi znajdującymi się w podobnej społeczności z Panem, ponieważ ciało Chrystusowe jest jedno. Zatem, nasza spójnia z Panem jest spójnią biblijną, jedyną w swoim rodzaju i, o ile nam wiadomo, żadne inne grono ludu Bożego nie przybiera tego stanowiska w jego całości ani stoi na nim w zupełności. Przy Boskiej łasce, mamy nadzieję tak stać, aż Pan powie: „Dobrze, sługo!” (Mat. 25:21) i przyjmie nas do Swego chwalebnego Królestwa.

Słowo Babilon, jak to często wykazywaliśmy, oznacza zamieszanie; nie zamieszanie w organizacji, bo różne oddziały Babilonu, jego różne denominacje, mają bardzo ścisłe organizacje, nie zezwalające na jakiekolwiek zamieszanie. Zamieszanie Babilonu jest w jego doktrynach, które są niebiblijne, zamącone, sprzeczne jedne z drugimi, a wiele jest błędnych.

Obawiamy się, że brat, z którego listu cytowałeś, wchodzi w stan babiloński – jego pojęcia względem starszeństwa są w rzeczywistości w poważnym zamieszaniu. Swoim twierdzeniem, że on, jak i inni starsi, powinni rządzić kościołem, z Boskiego naznaczenia, bez żadnego naznaczenia ludzkiego, brat ten posuwa się do krańcowości nawet większej aniżeli papież rzymski, o którym myślimy, że, jest dosyć babiloński; albowiem papież rzymski nie zdobywa swego stanowiska uzurpatorstwem, ale obierany jest przez kardynałów.

====================

— 15 marca 1906 r. —