R1521-131 Dwunastu Apostołów – ich powołanie, urząd oraz autorytet

Zmień język 

::R1521 : strona 131::

Dwunastu Apostołów – ich powołanie, urząd oraz autorytet

„Jezus odpowiedział im: Czy nie dwunastu was wybrałem?” – Jana 6:70

Uznając, że nasz Pan Jezus został ustanowiony przez Boga i jest godny tego, by być głową Kościoła stanowiącego Jego Ciało, zwróćmy uwagę, z jak głęboką troską i mądrą przezornością uwzględnił On wszystkie potrzeby owego Ciała, i to aż do końca Wieku Ewangelii – okresu próby Kościoła.

Niezwłocznie po okresie czterdziestu dni medytacji i wyjątkowych pokus na pustyni nasz Pan rozpoczyna głoszenie ewangelii nadchodzącego Królestwa. Następnie spośród tych, którzy słuchali Go chętnie i w posłuszeństwie wiary, którzy także zostali Jego uczniami, dokonał On wyboru dwunastu mężczyzn, aby byli apostołami nowej dyspensacji. Odznaczali się oni pokornym sposobem życia. Czterech było rybakami, jeden wywodził się spośród wzgardzonych celników. Czym zajmowali się inni, nie zostało odnotowane.

Odnośnie owego wyboru dwunastu dowiadujemy się, że choć odbywał się on w różnych okolicznościach, Pan wzywał każdego z nich osobiście do porzucenia wszystkiego i naśladowania Go, co też oni natychmiast czynili (zob. Mat. 4:17-22; Mar. 1:16-20; 3:13-19; Łuk. 5:9-11). Przy pewnej szczególnej okazji naznaczył On także tych dwunastu na ich urzędy apostolskie. Opisuje to Łukasz, podając, że zanim to nastąpiło, Pan oddalił się na górę, by się modlić – z pewnością prosił o radę Bożą w zakresie potrzeb i perspektyw Kościoła. Modlitwa ta trwała całą noc, „a gdy nastał dzień, przywołał uczniów swoich [po grecku mathetas] i wybrał z nich dwunastu, których też nazwał apostołami” – Łuk. 6:12,13. W ten sposób owych dwunastu zostało naznaczonych jako szczególna i oddzielna klasa wśród uczniów Pana. Werset Łuk. 6:17 ukazuje także wyraźną różnicę między tymi dwunastoma a innymi uczniami.

Inni uczniowie, którzy nie zostali w taki sposób obrani, również cieszyli się miłością Pana i w pełni sympatyzowali z owym mianowaniem, uznając, że jest ono w interesie całej pracy. Dokonując wyboru, Pan niewątpliwie brał pod uwagę nie tylko gotowość serca ze strony wybranych dwunastu, lecz także okoliczności oraz kwalifikacje tych ludzi do podjęcia pionierskiego dzieła, jakie przed nimi stało. I tak na przykład powołał synów Zebedeusza, ale nie ich ojca. Naśladowanie nie polegało jedynie na mentalnym podążaniu za naukami, lecz wymagało także porzucenia zawodu, domu, przyjaciół i ziemskich planów oraz perspektyw. Trzeba było pójść za Nim i pod Jego kierownictwem sprawować dzieło Pańskie.

Jest raczej mało prawdopodobne, by nasz Pan do czasu uroczystego naznaczenia dwunastu ujawniał wiele szczegółów związanych z ogromną wagą ich misji. Nie byliby oni w stanie w tamtym momencie ich wszystkich pojąć. Jednak ci drodzy bracia, wybrani na uniżonych drogach życia, aby być specjalnymi ambasadorami Pana, docenili swój przywilej pomimo faktu, że ich doraźną nagrodą miało być na razie ubóstwo i prześladowanie, a przyszłej zapłaty nie mogli jeszcze wyraźnie dostrzec.

Wybierając owych dwunastu w tamtym czasie, nasz Pan miał na celu rozpoczęcie z nimi procesu nauczania i ćwiczenia przygotowującego ich do przyszłych zadań w roli apostołów. Misji tej nie podjęli bowiem w pełni od razu, lecz dopiero w dniu Pięćdziesiątnicy. Po tym, jak zostali wyznaczeni, znaleźli się pod pełnym kierownictwem Pana i w znacznej mierze w Jego towarzystwie. Byli oni uważnymi studentami Jego charakteru, ewangelii i metod.

Misja apostołów

Misja apostołów była w znacznym stopniu taka sama jak posłannictwo Pana oraz całego Kościoła. Polegała ona na głoszeniu ewangelii Królestwa (por. Iz. 61:1-2; Łuk. 4:17-21; Mat. 10:5-8; Mar. 3:14, 15; Łuk. 10:1-17). Oddawali się oni tej pracy zarówno wtedy, gdy Pan był wśród nich obecny, jak i później. Nie mamy jednak informacji, czy ich służba w tamtym czasie przyniosła bardziej znaczące rezultaty niż działalność siedemdziesięciu, których Pan również wyznaczył do usługi, choć nie apostolskiej (Łuk. 10:17). Dodatkowo, oprócz powierzenia im owej ogólnej misji głoszenia ewangelii Królestwa, nasz Pan stopniowo ukazywał swoim dwunastu, że przygotowuje ich do szczególnego dzieła w przyszłości – że mieli być Jego świadkami, którzy poniosą świadectwo o Nim po Jego śmierci. Mieli być przy tym świadkami, na których ludzie mogliby polegać ze względu na ich ciągłą obecność przy Mistrzu od początku Jego służby, co gwarantowało dobitną znajomość Jego nauki i zamierzenia (Jan 15:27; Łuk. 24:48). A ponadto owych dwunastu zostało wybranych także po to, by stać się, z pomocą Bożej opatrzności, założycielami oraz wyróżnionymi nauczycielami Kościoła Wieku Ewangelii, gdy w słusznym czasie mieli zostać przyobleczeni mocą z wysokości.

Innymi słowy, celem naszego Pana przy wyborze, czyli naznaczeniu owych dwunastu było takie ich wyszkolenie, udzielenie im takich uprawnień, takie ugruntowanie ich świadectwa odnośnie Bożej prawdy, by mogli następnie przekonać do prawdy tych wszystkich, którzy łakną i pragną sprawiedliwości i spośród nich wybrać „lud imieniowi swemu” (Dz. Ap. 15:14), czyli Oblubienicę dla Chrystusa – Kościół, którego członkowie mieli się stać „współdziedzicami Chrystusa” (Rzym. 8:17, NB) w Jego Królestwie. Taki właśnie cel owego wyboru jest sugerowany w treści modlitwy naszego Pana, którą wygłosił na krótko przed swoim ukrzyżowaniem (zob. Jan 17:6-9,20,21): „Objawiłem imię twoje ludziom [apostołom], któreś mi dał z świata; twoić byli i dałeś mi je, i zachowali słowa twoje. A teraz poznali, iż wszystko, coś mi dał, od ciebie jest. Albowiem słowa [nauki], któreś mi dał, dałem im; a oni je przyjęli (…) Jać za nimi proszę, a nie za światem proszę, ale za tymi, któreś mi dał; bo twoi są (…) Nie tylko za tymi [apostołami] proszę, lecz i za onymi [całym Kościołem Wieku Ewangelii], którzy przez słowo ich uwierzą w mię; aby wszyscy byli jedno [w sercu, zamierzeniach i miłości], jako ty, Ojcze! we mnie, a ja w tobie; aby i oni w nas jedno byli”. Następnie ukazuje On ostateczny cel owego wyboru, zarówno apostołów, jak i całego Ciała Chrystusa, w słowach: „Aby świat [który Bóg tak umiłował, gdy jeszcze ludzie byli grzesznikami] uwierzył, żeś ty mię posłał” – abym ich odkupił i przywrócił [do doskonałości].

Ilość apostołów odpowiadała liczbie synów Jakuba – przedstawicieli i założycieli plemion Izraela, którzy w pewnym stadium symbolicznego znaczenia wyobrażają cały Kościół Wieku Ewangelii, w innym zaś – cały świat (zob. Cienie Przybytku). Zaś w Księdze Objawienia owych dwunastu apostołów jest ukazanych jako dwanaście fundamentów Nowego Jeruzalem, czyli Kościoła w chwale (Obj. 21:14; Efez. 2:20,21). Ten sam fundament, który obecnie podtrzymuje Kościół, będzie kiedyś stanowił oparcie dla całego świata. Gdyby jednak te kamienie gruntowe zostały ustawione na piasku, budowla na nich wzniesiona byłaby bardzo niestabilna i nie ostałaby się na wieczność (Mat. 7:25-27). Nie zostały one jednak ułożone na piasku, ale oparte na solidnej skale – na Chrystusie Jezusie (Mat. 16:16-18; 1 Piotra 2:4-8).

Dwunastu apostołów zostało w komplecie wybranych we wczesnej fazie misji Pana, aby mogli być Jego świadkami w tym sensie, że byli z Nim od samego początku. Gdy zaś jeden z nich, Judasz, odpadł, okazując się zdrajcą powierzonego mu zaufania, Pan wyznaczył na jego miejsce Pawła, który stał się świadkiem Jego chwały po zmartwychwstaniu i wniebowstąpieniu (Dz. Ap. 26:13; 1 Kor. 15:8). I tak, świadectwo jedenastu par oczu i uszu odnośnie Pańskiej misji, śmierci i zmartwychwstania oraz dwunastej, świadczącej o Jego chwalebnym wywyższeniu, stanowi mocny fundament wiary całego Kościoła aż do końca obecnego wieku. Wybór Macieja, który miał zająć miejsce Judasza, dokonany przez jedenastu (Dz. Ap. 1:23-26), był zwykłą ludzką pomyłką – przekroczeniem kompetencji z ich strony i włączaniem się w sprawy Pańskie bez Jego upoważnienia. Stało się to przed Pięćdziesiątnicą i zesłaniem ducha świętego. Jedenastu wybrało sobie dwóch i poprosiło Pana, by dokonał między nimi wyboru, wskazując tego, na którego wypadnie los. Oczywiście los musiał paść na jednego z nich, lecz nie oznaczało to wskazania z woli Pana, który po prostu zignorował ich wybór, by w stosownym czasie wskazać swojego własnego wybrańca, którym był Paweł. W zesłanym później Objawieniu opisanych zostało dwanaście fundamentów Nowej Jerozolimy, a nie trzynaście. Maciej był prawdopodobnie wspaniałym bratem, ale nie został apostołem.

Pytamy jednak, jakie dowody przemawiają za tym, że owych dwunastu zwykłych ludzi zostało wyznaczonych do objęcia ważnego urzędu apostołów Kościoła? To prawda, że po zmartwychwstaniu i wywyższeniu naszego Pana apostołowie byli wzmocnieniem i pociechą dla rozwijającego się Kościoła. Ze względu na to, że byli stałymi towarzyszami i uczniami Pana, a także naocznymi świadkami Jego cudownej mocy, gdy tylko dowiedli swej lojalności i wierności względem Niego w ponoszeniu Jego pohańbienia (Żyd. 13:13, NB), w sposób naturalny stali się podporą wiary dla świętych swoich czasów, którzy oparli się na ich nauczaniu, czerpali odwagę z ich przykładu i mądrze brali pod uwagę ich dorady. Czy było jednak kiedykolwiek przewidziane, by stali się oni czymś więcej niż owymi pomocnikami? Czy było zamierzone, by zostali autorytatywnymi nauczycielami, których słowa będą wyrażały Boże zamysły znacznie dobitniej niż słowa innych świętych?

Odpowiadamy: owszem, Pan wyraźnie wskazał, że życzył sobie, by Kościół w taki właśnie sposób ich uznawał, a owa pomocna służba, którą im powierzył, miała rozciągać się na całe Ciało Pomazańca. Spójrzmy, jakie są tego dowody:

(1) Jak już zauważyliśmy, ludzie ci zostali w sposób szczególny powołani i uroczyście naznaczeni jako klasa wyróżniona i oddzielona od innych uczniów, że został im nadany szczególny tytuł apostołów, by odróżnić ich od pozostałych.

(2) Zwróciliśmy też uwagę na to, że choć w czasie ziemskiej misji naszego Pana działalność apostołów pod żadnym względem nie różniła się od usługi siedemdziesięciu, ani też nie wydawała się w znaczącym stopniu bardziej błogosławiona (Łuk. 9:6; 10:17), to jednak poddani oni byli bardziej bezpośredniemu i ciągłemu szkoleniu przez Pana, a także zostali wybrani – wszyscy lub czasami niektórzy z nich – by stać się świadkami każdego znaczącego szczegółu i wydarzenia związanego z Jego postępowaniem w ramach Jego trzyipółletniej misji. Byli świadkami Jego nauczania, Jego osobistego charakteru oraz sposobu życia, Jego cudów i sensu Jego nauczania oraz działalności w tamtych dniach. Byli jedynymi zaproszonymi do udziału w ostatniej wieczerzy paschalnej, w czasie której mieli otrzymać pouczenia odnośnie owej uroczystej chwili oraz jej symbolicznego znaczenia, a także odnośnie zmiany sposobu obchodzenia święta, które miało odtąd stać się upamiętnieniem rzeczywistego Baranka Bożego, który gładzi grzech świata. Byli oni świadkami Jego agonii w Getsemane oraz zdrady i aresztowania, a zarazem uległego poddania się losowi, którego Pan był świadomy, że Go czeka. Mogli także świadczyć o wszystkich okolicznościach Jego ukrzyżowania, śmierci, złożenia do grobu, a także o prawdziwości Jego zmartwychwstania.

(3) Po zmartwychwstaniu, jak wiemy, nasz Pan prędko podjął swoją działalność w tym samym miejscu, w którym została ona przerwana przez Jego śmierć. Było to dzieło dalszego przygotowywania apostołów, Jego wybranych świadków, do poniesienia wiarygodnego świadectwa przed cały Kościół. Stwierdzamy, że choć ukazywał się wielu innym uczniom poza apostołami, a nawet pewnego razu jednocześnie pięciuset osobom (1 Kor. 15:5-8), to jednak szczególną wagę przykładał do tego, by fakt Jego zmartwychwstania stał się jak najbardziej oczywisty dla apostołów. Widzimy, w jak troskliwy sposób traktuje każdego z owej jedenastki, gdy posyła kobiety, które najpierw pojawiły się u grobu, by obwieściły fakt Jego zmartwychwstania każdemu z nich, ale szczególnie Piotrowi, by nie uległ on zniechęceniu w wyniku wcześniejszej niewierności (Mar. 16:7). Umożliwia on zrozumienie dwóm w drodze do Emaus (Łuk. 24:27,32). Rozwiewa wątpliwości Tomasza namacalnymi dowodami. W szczególny sposób utwierdza Piotra w jego poczuciu misji i całkowicie przekonuje ich wszystkich, posyłając ich ponownie do pracy (Jana 20:26-28; 21:15-17; Dz. Ap. 1:1, 2; Łuk. 24:52).

(4) Stwierdzamy także, iż owych jedenastu zostało wybranych, by świadczyć o Pańskim wniebowstąpieniu, a nie znajdujemy żadnej wzmianki o tym, by przy tej okazji obecny był ktokolwiek inny (zob. Dz. Ap. 1:1-13 ze szczególnym uwzględnieniem wersetów 2,4,9,11). Wyrażenie „mężowie galilejscy” odnosi się w szczególności do jedenastu, gdyż pochodzili oni wszyscy z Galilei (zob. też Łuk. 24:48-51 oraz Mat. 28:16-19).

W ten sposób apostołowie stali się szczególnymi świadkami Pańskiego zmartwychwstania, choć był On również widziany przez innych. Dzięki temu Pan zapewnił nam kompetentnych świadków, by nasza wiara mogła znaleźć w ich świadectwie jasno określoną podstawę. Piotr powiada: „A myśmy świadkami wszystkiego tego, co czynił w krainie Judzkiej i w Jerozolimie, którego zabili, zawiesiwszy na drzewie. Tego Bóg wzbudził dnia trzeciego i sprawił, żeby był objawiony; Nie wszystkiemu ludowi, ale ŚWIADKOM PRZEDTEM SPORZĄDZONYM OD BOGA, NAM, którzyśmy z nim jedli i pili po jego zmartwychwstaniu. I rozkazał nam, abyśmy kazali ludowi” – Dz. Ap. 10:39-43 (zob. też Dz. Ap. 13:31; 1 Kor. 15:3-8).

(5) Zauważamy także, że choć świadectwo apostołów było na początku ograniczone do Żydów, to jednak Pan po swoim zmartwychwstaniu pouczył ich, iż pokuta i odpuszczenie grzechów mają być głoszone między wszystkimi narodami, począwszy od Jerozolimy. Następnie zaś dodał: „A wy jesteście świadkami tego. (…) a wy zostańcie w mieście Jeruzalemie, dokąd nie będziecie przyobleczeni mocą z wysokości”. „Ale przyjmiecie moc Ducha Świętego, który przyjdzie na was; i będziecie mi świadkami i w Jeruzalemie, i we wszystkiej Judzkiej ziemi, i w Samaryi, AŻ DO OSTATNIEGO KRAJU ZIEMI” (Łuk. 24:48; Dz. Ap. 1:8). Ponieważ „ostatnie kraje ziemi”, na przykład Ameryka, nie były dostępne za życia apostołów, a przez to usługa nie mogła być tam sprawowana, jest oczywiste, że główna część owego świadectwa miała zostać przekazana za pośrednictwem ich pism, i to już po ich śmierci. W ten sposób wydają oni świadectwo dla nas, my zaś uznajemy ową misję zleconą im przez Pana, a w szczególności przygotowanie, jakie od Niego otrzymali, za najlepsze potwierdzenie ich świadectwa oraz gwarancję jego rzetelności.

(6) Posłuszni poleceniu, by czekać na obiecaną moc, apostołowie i inni uczniowie w liczbie około stu dwudziestu oczekiwali w Jerozolimie, zgromadziwszy się w górnej sali, i trwali w modlitwie dzień po dniu aż do Pięćdziesiątnicy, która przyniosła obiecane błogosławieństwo – „moc z wysokości”, chrzest ducha świętego (Dz. Ap. 1:14). W tym błogosławieństwie, obiecanym szczególnie dla apostołów, swój udział mieli najprawdopodobniej wszyscy wierni: „I napełnieni są wszyscy Duchem Świętym, a poczęli mówić innymi językami, jako im Duch on dawał wymawiać”. Jednak z wersetu Dz. Ap. 2:7 zdaje się wynikać, że to jedenastu (w komplecie Galilejczycy) wygłaszało publiczne mowy. W tej sytuacji z pewnością otrzymali jasne zrozumienie Boskiej prawdy, a ich serca wypełniły się radością i chwałą, tak że z obfitości serc wypowiadali wspaniałe słowa żywota, tak jak duch dawał im w cudowny sposób wymawiać. Przemawiali w różnych językach, reprezentowanych wśród obecnych tam ludzi. Skutkiem działania tej mocy było nawrócenie trzech tysięcy dusz tamtego dnia. Chociaż wszyscy wierni, którzy trwali wtedy w oczekiwaniu, mieli swój udział w wyjątkowym wylaniu ducha i chociaż ten sam duch został później wylany także na pogan (Dz. Ap. 10:44-47) oraz kontynuował działanie wśród wszystkich poświęconych i wiernych od tamtego czasu, to jednak otrzymaliśmy zapewnienie, że obecnych tam było owych jedenastu i że każdy z nich otrzymał wtedy dar ducha, bez którego ich apostolstwo nie mogłoby zostać uznane (zob. Dz. Ap. 1:13-14; 2:1).

(7) Może się to wydawać dziwne, że nasz Pan pozwolił na to, by Judasz znalazł się między apostołami, podczas gdy Saul z Tarsu, szczerze myśląc, że sprawuje Bożą służbę jako faryzeusz z faryzeuszy, pozostał w nieświadomości prawdy nowej dyspensacji aż do chwili, gdy wszystkie przywileje związane z obecnością Pana, możliwością otrzymywania od Niego osobistych pouczeń itp., a nawet wylaniem ducha w dniu Pięćdziesiątnicy, którego inni doznali, stały się przeszłością. Jednak i to okazało się, jak mamy to przywilej rozumieć dzisiaj, mistrzowskim posunięciem Jego mądrego sposobu działania, gdyż Paweł stał się świadkiem Pańskiej chwały – „jako narodzony przed właściwym czasem” – jako ten, który narodził się z martwych przed słusznym czasem, przed tym czasem, który był przewidziany na wywyższenie i uwielbienie Kościoła, kiedy to jego członkowie staną się tacy jak On i ujrzą Go takim, jakim jest (1 Kor. 15:8; 1 Jana 3:2). Zaś pod względem wizji i objawień Pan uczynił dla Pawła jeszcze więcej, by uzupełnić w nim to, czego mu brakowało, by mógł stać się dla nas kompetentnym i wiarygodnym świadkiem (2 Kor. 12:1-4,7; Gal. 1:11,12; 2:2).

Kiedy zaś sam Pan zaświadcza przed nami (Dz. Ap. 9:15): „Ten jest naczyniem wybranym, aby nosił imię moje przed poganami i królami, i przed synami Izraelskimi”, to Paweł otrzymuje w ten sposób zupełnie wystarczające poręczenie, stawiające go co najmniej na równi z innymi – staje się jednym z wybranych dwunastu. Oprócz tego świadectwa Pana oraz szlachetnej gorliwości Pawła w niesieniu poselstwa prawdy, oprócz manifestacji mocy ducha świętego, mamy jeszcze świadectwo samego Pawła, który mówi sam o sobie: „Oznajmuję wam, bracia! iż Ewangelia, która jest opowiadana ode mnie, nie jest według człowieka. Albowiem ja anim jej wziął, anim się jej nauczył od człowieka, ale przez objawienie Jezusa Chrystusa” (Gal. 1:11,12). Następnie zaś dodaje: „Ten, który był skuteczny przez Piotra w apostolstwie między obrzezanymi [Żydami], skuteczny był i we mnie między poganami” – Gal. 2:8.

Paweł był apostołem przede wszystkim dla pogan, pozostali zaś w szczególności dla Żydów. Stąd też Paweł ma znacznie więcej do powiedzenia nam przez swe liczne listy. Jednak w swoim czasie jedenastu miało bardziej wyróżnioną pozycję w Kościele niż on. Piotr, Jakub i Jan byli uważani – jak mówi Paweł – za filary między nimi (Gal. 2:9). Paweł był wiodącym pionierem, a jego działalność między współczesnymi mu poganami nie była bynajmniej lekkim czy zaszczytnym zadaniem według ludzkiej oceny. Wystawiała go ona na wszelkiego rodzaju niebezpieczeństwa, prześladowania i upokorzenia. A nawet w Kościele jego gorliwość nie zawsze znajdowała pełne zrozumienie i ocenę, skoro czasami musiał on przedstawiać dowody swego apostolstwa i przypominać im, a tym samym dowodzić, że „w niczym nie ustępował” innym pod względem autorytetu i władzy (1 Kor. 9:1; 2 Kor. 11:5).

Ale rozważmy dalej, jaką rolę mieli odgrywać apostołowie w Kościele. Czy chodziło jedynie o historyczne świadectwo, jakie mieli wydać o Panu i Jego naukach i na jakim my mieliśmy polegać, czy też ich świadczenie obejmowało coś więcej aniżeli tylko to?

Z pewnością mieli oni nieść świadectwo przed wszystkich, których znali, i wszystkich, których mieli poznać dzięki szczególnemu kierownictwu ducha świętego. Tylko w ten sposób mogli się okazać wiernymi sługami tego, co im zostało powierzone. „Tak niechaj o nas człowiek rozumie jako (…) o szafarzach tajemnic Bożych” – powiada Paweł (1 Kor. 4:1). Ta sama intencja została zawarta w wypowiedzi Pana, gdy mówił: „Uczynię was rybakami ludzi” (Mat. 4:19, BT) albo „paś baranki moje”, „paś owce moje” (Jana 21:15,16, BT). W innym miejscu Paweł mówi, że „tajemnica [głębokie prawdy Ewangelii odnośnie niebiańskiego powołania Kościoła – czyli Chrystusa jako Głowy i Ciała], (…) która nie była znana synom ludzkim w dawnych pokoleniach, (…) teraz została przez Ducha objawiona jego świętym [usprawiedliwionym i poświęconym, a dzięki temu uznanym za świętych] apostołom i prorokom”, a celem dla niego było, „aby na światło wywiódł tajemny plan [aby wszyscy się dowiedzieli, na jakich warunkach mogą mieć przywilej społeczności owej tajemnicy], ukryty od wieków w Bogu” (Efez. 3:3-11, NB). I jeszcze gdzie indziej, po stwierdzeniu, że Kościół miał być wybudowany na fundamencie apostołów i proroków, którego sam Jezus Chrystus jest kamieniem węgielnym (Efez. 2:20-22), apostoł pisze: „Dlatego [to jest w celu budowania Kościoła] ja Paweł jestem więźniem Chrystusa Jezusa za was pogan” (Efez. 3:1).

Wynika stąd, że apostołowie mieli nie tylko wydawać historyczne świadectwo o Chrystusie, ale także zostali w sposób szczególny przygotowani i upoważnieni przez wpływ ducha świętego, by rozpoznawać i wykładać głębokie rzeczy Boże, co też czynili jako wierni szafarze błogosławieństw im powierzonych dla dobra, posilenia i zbudowania całego Kościoła. „Darmoście wzięli, darmo dawajcie” (Mat. 10:8) – powiada Mistrz, a oni okazywali pilne posłuszeństwo owemu nakazowi, przez nich zaś te same błogosławieństwa dotarły i do nas, „aż po ostatnie krańce ziemi”.

Pragnęlibyśmy jednak z szacunkiem postąpić o krok dalej w naszym logicznym rozważaniu i zapytać, czy apostołowie mają być w jakimkolwiek sensie uznawani za panów Kościoła? Albo inaczej mówiąc, czy po odejściu Pana i Głowy Kościoła którykolwiek z nich zajął miejsce głowy? Czy też może razem utworzyli oni głowę, która zajęła Jego miejsce i ujęła ster władzy? A może byli oni, lub też jeden z nich – jak twierdzą rzymscy papieże uważający się za ich następców – namiestnikami, czyli zastępcami Chrystusa dla Kościoła jako Jego Ciała?

Przeciwko takim hipotezom można przytoczyć jasne oświadczenie Pawła: „Jedno jest ciało” i „jeden Pan” (Efez. 4:4,5). A zatem między różnymi członkami Ciała, niezależnie od stopnia stosunkowo ważnej roli niektórych z nich, uznawany może być tylko jeden Pan i Głowa. Tego samego w wyraźny sposób nauczał nasz Pan, gdy zwracał się do mnóstwa uczniów: „Nauczeni w Piśmie i Faryzeuszowie (…) miłują, (…) aby je nazywali ludzie: Mistrzu, mistrzu! Ale wy nie nazywajcie się mistrzami; albowiem jeden jest mistrz wasz, Chrystus; ale wy jesteście wszyscy braćmi” (Mat. 23:1, 2, 6-8). Innym razem znów, zwracając się do apostołów, Jezus powiedział: „Wiecie, iż ci, którym się zda, że władzę mają nad narody, panują nad nimi, a którzy z nich wielcy są, moc przewodzą nad nimi. Lecz nie tak będzie między wami; ale ktobykolwiek chciał być wielkim między wami, będzie sługą waszym (…) Bo i Syn człowieczy nie przyszedł, aby mu służono, ale aby służył, i aby dał duszę swą na okup za wielu” (Mar. 10:42-45).

Nie mamy też żadnych świadectw, jakoby pierwotna społeczność chrześcijańska kiedykolwiek uważała apostołów za panów Kościoła, czy też, że apostołowie w jakiejś sytuacji rościli sobie prawa do takiego autorytetu i godności. Ich postępowanie było bardzo odległe od papieskiej idei panowania. Dla przykładu, Piotr nigdy nie nazwał się „księciem apostołów”, jak określają go papiści. Nie używali też względem siebie żadnych tytułów, nie przyjmowali żadnych hołdów ze strony Kościoła. Zwracali się do siebie prosto, mówiąc do siebie po imieniu: Piotr, Jan, Paweł itp. albo czasami brat Piotr, Jan czy Paweł. W podobny sposób pozdrawiany był Kościół – jako bracia i siostry w Chrystusie (zob. Dz. Ap. 9:17; 21:20; Rzym. 16:23; 1 Kor. 7:15; 8:11; 2 Kor. 8:18; 2 Tes. 3:6, 15; Filem. 1:7,16). A jest nawet napisane, że i sam Pan nie wstydził się ich wszystkich nazywać braćmi (Żyd. 2:11), tak daleki był On od jakiejkolwiek formy dominującego nastawienia w sprawowaniu swojego przywództwa i autorytetu.

To prawda, że byli w Kościele „biskupi” (czyli tacy, którzy podobnie jak apostołowie mieli ogólne kierownictwo i nadzór nad pracą wewnętrzną i zewnętrzną), jak i „starsi” (bardziej dojrzali i zaawansowani w znajomości prawdy itp., którzy obejmowali ogólny nadzór i kierownictwo nad sprawami lokalnych zgromadzeń – Dz. Ap. 14:23) oraz „diakoni” (którzy byli w sposób szczególny przełożeni nad ziemskimi sprawami w poszczególnych zgromadzeniach), a także „ewangeliści” (czyli podróżujący głosiciele Słowa), jednak nigdy nie posługiwali się oni tymi określeniami jako zaszczytnymi tytułami. Warunki przydatności do tych służb w Kościele zostały jasno określone w wersetach z 1 Tym. 3:1-13 oraz 2 Tym. 4:1-5.

Owi wiodący słudzy we wczesnym Kościele nigdy też nie przywdziewali kapłańskich szat, nie nosili krzyży, różańców itp., zabiegając o poważanie i hołd ludu, ponieważ tak, jak nauczył ich Pan, największy spośród nich miał być tym, który najwięcej służy. W ten sposób, na przykład, gdy za sprawą prześladowań Kościół został rozproszony i wygnany z Jerozolimy, jedenastu dzielnie trwało na swoim stanowisku w gotowości, by uczynić cokolwiek będzie konieczne, ponieważ w tym krytycznym czasie Kościół na całym świecie oglądał się na nich w Jerozolimie, szukając zachęty i pomocy. Gdyby więc uciekli, cały Kościół byłby przerażony i ogarnięty paniką. W tym to czasie Jakub zginął od Herodowego miecza. Piotr, który spodziewał się, że spotka go podobny los, został wtrącony do więzienia i skuty łańcuchami między dwoma żołnierzami (Dz. Ap. 12:1-6). Paweł i Sylas byli biczowani i osadzeni w więzieniu, gdzie ich nogi zostały zakute w dyby. Paweł cierpiał wtedy „wielki bój utrapienia” (Żyd. 10:32; Dz. Ap. 16:23,24; 2 Kor. 11:23-33). Czy wyglądali oni na panów? Czy zachowywali się jak panowie? Sądzimy, że nie.

Piotr, upominając starszych, bardzo wyraźnie powiedział: „Paście trzodę Bożą [nie mówi on: waszą trzodę, wasz lud, wasz kościół, jak wyraża się dzisiaj wielu duchownych, lecz trzodę Bożą], (…) ani jako panując nad dziedzictwem Pańskim, ale wzorami będąc trzody” (1 Piotra 5:1-3) – wzorami pokory, wierności, gorliwości i pobożności. Paweł zaś powiada: „Bo mam za to, iż Bóg nas ostatnich Apostołów wystawił jakoby na śmierć skazanych; albowiem staliśmy się dziwowiskiem światu, Aniołom i ludziom. Myśmy głupi dla Chrystusa, (…) myśmy słabi (…) łakniemy i pragniemy, i nadzy jesteśmy, i bywamy policzkowani, i tułamy się, i pracujemy, robiąc własnymi rękami; gdy nas hańbią, dobrorzeczemy, gdy nas prześladują, znosimy; gdy nam złorzeczą, modlimy się za nich: staliśmy się jako śmieci tego świata i jako omieciny u wszystkich, aż dotąd” (1 Kor. 4:9-13). Nie wyglądają oni w tym wszystkim na panów. Zaś sprzeciwiając się pomysłom niektórych braci, którzy zdawali się aspirować do panowania nad dziedzictwem Bożym, Paweł wyraża się ironicznie: „Jużeście nasyceni, jużeście ubogaceni, bez nas królujecie” (1 Kor. 4:8); dalej zaś wskazuje jedyną właściwą drogę, drogę pokory: „Proszę was tedy, bądźcie naśladowcami moimi [pod tym względem]” (1 Kor. 4:16). A potem dodaje: „Tak niechaj o nas człowiek rozumie jako o sługach Chrystusowych i o szafarzach tajemnic Bożych” (1 Kor. 4:1).

Ponownie ten sam apostoł dodaje: „Ale jako nas Bóg sobie upodobał, żeby nam była zwierzona Ewangelia, tak mówimy, nie jako ludziom się podobając, ale Bogu, który sobie upodobywa serca nasze. Albowiem nigdyśmy nie używali mowy pochlebnej, jako wiecie; aniśmy pod zasłoną czego łakomstwu dogadzali; Bóg jest świadkiem; aniśmy szukali od ludzi chwały, ani od was, ani od inszych, mogąc wam być ciężkimi, jako Apostołowie Chrystusowi; aleśmy byli skromnymi między wami, jako gdy mamka odchowuje dziatki swoje” – 1 Tes. 2:4-7.

Nigdzie też apostołowie nie roszczą sobie praw do posiadania monopolu na nauczanie czy też pracę pasterską w Kościele. Również Pan nigdy nie sugerował, żeby to czynili. Paweł stwierdza: „I tenże [Chrystus] dał niektóre Apostoły, a niektóre proroki, a drugie ewangelisty, drugie też pasterze i nauczyciele; ku spojeniu świętych, ku pracy usługiwania, ku budowaniu ciała Chrystusowego; a iżbyśmy się wszyscy zeszli w jedność wiary i znajomości Syna Bożego, w męża doskonałego, w miarę zupełnego wieku Chrystusowego, abyśmy więcej nie byli dziećmi, chwiejącymi się i unoszącymi się każdym wiatrem nauki, (…) ale szczerymi będąc w miłości, rośnijmy w onego we wszystkim, który jest głową, to jest w Chrystusa ” – Efez. 4:11-15.

Bóg ustanowił tych rozmaitych pomocników i obficie błogosławił ich działalność, zarówno we wczesnym Kościele, jak i przez cały Wiek Ewangelii. Jednocześnie jednak wyraźnie wskazał, że apostołowie mają zajmować wybitną i wiodącą pozycję jako ci, którzy zostali w sposób szczególny upoważnieni jako nasi słudzy w zakresie spraw duchowych. Osobisty nadzór Pana oraz naznaczanie rozmaitych nauczycieli i pomocników wszelakich rodzajów i stopni jest wyraźnie zaznaczone w słowach apostoła Pawła: „A niektórych Bóg postanowił [umieścił] we zborze, najprzód Apostołów, potem proroków, po trzecie nauczycieli, potem cudotwórców, potem dary uzdrawiania, pomocników, rządców, rozmaitość języków”. Następnie zaś zapytuje: „Izali wszyscy są Apostołami? Izali wszyscy prorokami? Izali wszyscy nauczycielami? Izali wszyscy cudotwórcami?” (1 Kor. 12:28,29). Nie, z pewnością nie. I jeśli jesteśmy prowadzeni przez Pana, musimy uznać ten porządek Jego postanowienia – tych, których „Bóg postanowił” w Kościele celem jego pouczenia i zbudowania. Ciągle też musimy pamiętać, że wśród nich pierwszymi są apostołowie, choć każdy członek Ciała może opowiadać „niedościgłe bogactwa Chrystusowe” (Efez. 3:8; Żyd. 5:12).

Uznanie wiodącej roli apostołów nie oznacza, że mielibyśmy nie doceniać czy też dyskredytować usługę innego rodzaju pomocy oraz pomocników, których Pan zapewnia ku zbudowaniu Kościoła. I tak na przykład świadectwa ewangelistów Marka, Łukasza czy Szczepana są dla nas równie wiarygodne jak relacje apostołów, ponieważ oni „toż [samo] mówili wszyscy” i „byli spojeni jednakim umysłem i jednakim zdaniem” (1 Kor. 1:10). I takim to właśnie wiernym sługom, których Pan powołuje od czasu do czasu przez cały Wiek Ewangelii, apostołowie powierzali swoje obowiązki, zanim zostali powołani do odpocznienia (2 Tym. 4:1-6).

I tak, gdy szlachetny apostoł pogan miał wkrótce zakończyć swój bieg, powierza swoją działalność „starszym” Kościoła (tym wiernym, zaawansowanym i aktywnym). Owo zlecenie dotyczy nie tylko żyjących w tamtym czasie osób, ale także następnych pokoleń aż do naszych dni. Po oświadczeniu, że jako sługa Pana i Kościoła w sposób wierny i oddany pełnił on swoje wielkie dzieło, stwierdza: „Pilnujcież tedy samych siebie i wszystkiej trzody, w której was Duch Święty postanowił biskupami, abyście paśli zbór Boży, którego [Chrystus] nabył przez własną krew. Boć ja to wiem, że po odejściu moim wnijdą między was wilcy okrutni, którzy trzodzie folgować nie będą. A z was samych powstaną [ambitni] mężowie, mówiący rzeczy przewrotne, aby za sobą pociągnęli uczniów. (…) A teraz, bracia! poruczam was Bogu i słowu łaski jego, który może pobudować i dać wam dziedzictwo między wszystkimi poświęconymi. (…) Wszystkomci wam okazał, iż tak pracując, musimy podejmować słabe, a pamiętać na słowa Pana Jezusowe, że on rzekł: Szczęśliwsza jest rzecz dawać, niżeli brać” – Dz. Ap. 20:17,28-35.

Również Piotr napomina „starszych” słowami: „Paście trzodę Bożą, która jest między wami, doglądając jej nie poniewolnie, ale dobrowolnie; nie dla sprośnego zysku, ale ochotnym umysłem; ani jako panując nad dziedzictwem Pańskim, ale wzorami będąc trzody” – 1 Piotra 5:1-3.

Rozsądzając zaś nauczycieli, co do których mamy powód wierzyć, że zostali postanowieni w Kościele przez ducha świętego, jest naszym obowiązkiem zawsze sprawdzać, czy ich nauki są takie same jak nauczanie Pana i apostołów – Głowy Kościoła i tych, na których Pan wyraźnie wskazał oraz ich w sposób szczególny upoważnił, by pouczali nas o głębokich sprawach Boskiego planu, które nie miały być głoszone za dni Jego osobistej obecności, lecz objawione zostały później Jego świętym apostołom i prorokom (Jana 16:12; Efez. 3:5). Prawdy w taki sposób natchnione od Boga i pierwotnie ogłoszone przez Pańskich wybranych przedstawicieli, apostołów, nie mogły być unieważnione, choćby nawet oni sami odpadli. (Jednak żaden z nich nie odpadł, jak wynika z Obj. 21:14.) Dobitnie stwierdza to Paweł w Gal. 1:8-12.

Wczesny Kościół słusznie szanował pobożność oraz wyższą duchową wiedzę i mądrość apostołów, a uznając ich za szczególnie obranych przez Pana ambasadorów, którymi w rzeczywistości byli, wierzący chętnie siadali u ich nóg, aby od nich się uczyć; jednak nie z próżnymi i bezkrytycznymi umysłami, ale z usposobieniem doświadczania duchów i rozsądzania podawanych przez nich świadectw (1 Jana 4:1; 1 Tes. 5:21; Iz. 8:20). Apostołowie zaś, nauczając wiernych, zalecali taką postawę umysłu, która domagałaby się dowodów i podstaw wysuwanych nadziei. Byli też gotowi takich dowodów i podstaw dostarczyć – nie w ponętnych słowach i ludzkiej mądrości (przy pomocy ludzkich teorii i filozofii), ale w okazaniu ducha i mocy, aby wiara Kościoła nie budowała się na mądrości ludzkiej, ale na mocy Bożej (1 Kor. 2:4,5). Apostołowie nigdy nie zabiegali o ślepe i zabobonne poważanie dla samych siebie.

Czytamy, że Berianie „byli zacniejsi nad one, co byli w Tesalonice, którzy przyjęli słowo Boże ze wszystką ochotą, na każdy dzień rozsądzając Pisma [by się przekonać], jeśliby się tak miało” (Dz. Ap. 17:11). Ustawicznym staraniem apostołów było wykazywanie, że ewangelia, którą głosili, była tą samą ewangelią, którą mniej wyraźnie głosili starodawni prorocy, „którym objawione jest, iż nie samym sobie, ale nam [Ciału Chrystusowemu] tym usługiwali, co wam teraz zwiastowano przez tych [apostołów], którzy wam kazali Ewangelię przez Ducha Świętego z nieba zesłanego” (1 Piotra 1:10-12). To znaczy, że nauki apostołów były dokładnie tą samą ewangelią żywota i nieśmiertelności, którą sam Pan „na jaśnię wywiódł” (2 Tym. 1:10), a jej szersze objaśnienie oraz wszystkie szczegóły odkryte przez nich dla Kościoła pod przewodnictwem i kierunkiem ducha świętego – bądź to przez specjalne objawienia, bądź przez inne bardziej naturalne sposoby (bo jedno i drugie było zastosowane) – stanowiły wypełnienie Pańskiej obietnicy danej apostołom, a przez nich i całemu Kościołowi: „Mamci wam jeszcze wiele mówić, ale teraz znieść nie możecie. Lecz gdy przyjdzie on Duch prawdy, wprowadzi was [apostołów najpierw, a następnie przez nich cały Kościół] we wszelką prawdę; bo nie sam od siebie mówić będzie [niezależnie ode mnie], ale cokolwiek usłyszy, mówić będzie [to znaczy: on będzie moim posłańcem dla was], (…) on mię uwielbi; bo z mego weźmie, a opowie wam. Wszystko, co ma Ojciec, moje jest [nie ma żadnego konfliktu pomiędzy nami, Jego plan jest moim planem, Jego droga jest moją drogą]; dlategom rzekł: Że z mego weźmie, a wam opowie” – Jana 16:12-15.

Właściwym więc było dla wiernych Berian badać Pisma w celu sprawdzenia, czy świadectwo apostołów zgadzało się z Zakonem i z prorokami, a także porównywać je z naukami Pana. Nasz Pan również zachęcał, aby Jego świadectwo sprawdzane było w świetle Zakonu i proroków, gdy powiedział: „Badajcież się Pism, (…) one są, które świadectwo wydawają o mnie” (Jan 5:39). Całe świadectwo Boże musi być harmonijne, bez względu na to, czy ogłaszane jest przez Zakon, przez proroków, przez Pana czy przez apostołów. Łączna harmonia jest dowodem Boskiego natchnienia. Stwierdzamy zaś – Bogu niech będą za to dzięki – że owa harmonijność występuje, dzięki czemu całe Pismo Święte, zarówno Stary, jak i Nowy Testament, stanowi to, co sam Pan określa mianem „cytry [harfy] Bożej” (Obj. 15:2). Różne świadectwa Zakonu i proroków są strunami owej harfy, które gdy są dobrze nastrojone przez ducha świętego mieszkającego w sercach naszych i poruszane palcami oddanego poszukiwacza Boskich prawd, brzmią najcudniejszą melodią, jaka kiedykolwiek dochodziła do uszu śmiertelnika. Dzięki niechaj będą Bogu za tę przecudną melodię chwalebnej „pieśni Mojżesza i Baranka”, której i my nauczyliśmy się ze świadectw świętych apostołów i proroków, z których Jezus jest najgłówniejszym!

Chociaż świadectwo Pana i apostołów musi harmonizować ze świadectwami Zakonu i proroków, to jednak należałoby spodziewać się, że oprócz poświadczania rzeczy starych, będą oni także świadczyć o nowych; do takich bowiem oczekiwań dawali nam podstawę prorocy (Mat. 13:35; Ps. 78:2; 5 Moj. 18:15,18; Dan. 12:9). Zgodnie z tym stwierdzamy, że nauki Pana i apostołów nie tylko wyjaśniają prawdy ukryte w dawnych proroctwach, ale też podają i objawiają nowe prawdy.

Dobrze będzie tu zauważyć wyższe roszczenia owej wielkiej antychrystusowej organizacji, czyli Kościoła rzymskiego, a mianowicie, że Piotr jest opoką, na której zbudowany jest Kościół Chrystusowy i że jemu oraz jego następcom, papieżom, powierzone zostały klucze Królestwa Niebieskiego z władzą otwierania i zamykania, dopuszczania i wyłączania według ich woli albo związania i rozwiązania kogokolwiek lub czegokolwiek według własnego upodobania.

Miejsce Pisma Świętego, na którym doktryna ta została oparta, znajduje się w Mat. 16:15-19. Na zapytanie Jezusa: „A wy za kogo mnie uważacie?” Piotr odpowiedział: „Tyś jest Chrystus, on Syn Boga żywego”. Wtedy Jezus odrzekł mu: „A Ja ci też powiadam, żeś ty jest Piotr [petros – kamień]; a na tej opoce [petra – skała, wielki kamień] zbuduję kościół mój”. Jednak w harmonii z niektórymi oświadczeniami Starego Testamentu, takimi jak Iz. 8:14, należy rozumieć, że to Pan jest ową wielką skałą, opoką, na której Kościół jest budowany, podczas gdy Piotr jest jednym z żywych kamieni owej chwalebnej Świątyni Bożej, budowanej na tej opoce, o której Piotr właśnie wyznał, że jest opoką naszego zbawienia – Chrystusem. Sam Piotr w sposób oczywisty wyznaje to pokrewieństwo wszystkich żywych kamieni, włączając w to samego siebie, z wielką fundamentową skałą – opoką Chrystusa Jezusa – mówiąc: „Do którego przystępując, do kamienia żywego, acz od ludzi odrzuconego, ale od Boga wybranego i kosztownego, i wy jako żywe [żyjące] kamienie budujcie się w dom duchowny” (1 Piotra 2:4,5).

Jak pokazane to jest w kilku przypowieściach naszego Pana, Kościół Chrystusowy jest Królestwem Niebieskim (Mat. 13) w początkowym, przygotowawczym stanie. Jego sposobności i przywileje miały być właśnie w tym czasie otworzone tak dla Żydów, jak i pogan. W rzeczywistości Pan sam otworzył drzwi do swego Kościoła; Piotr był jedynie wybranym narzędziem do spełnienia tej pracy w imieniu Pańskim – otwarcia Żydom drzwi sposobności w dniu Pięćdziesiątnicy (Dz. Ap. 2:14,40) oraz otwarcia tych samych drzwi poganom za sprawą ogłoszenia ewangelii Korneliuszowi i jego domownikom trzy i pół roku później (Dz. Ap. 10:33,46). Ta zaszczytna usługa była użyciem owych symbolicznych „kluczy królestwa” (Mat. 16:19). Lecz gdy drzwi sposobności raz zostały otwarte, to ani Piotr, ani żaden inny człowiek nie może ich zamknąć. Pan Jezus oświadcza, że tylko On ma „klucz Dawidowy” (Obj. 3:7), a drzwi do Jego Królestwa nie będą zamknięte, dopóki ostatni z powołanych i wiernych członków Kościoła nie wejdzie do chwały, czyli aż zakończy się Wiek Ewangelii.

Kluczami, których Piotr użył, były dyspensacyjne prawdy właściwe na tamten czas, które za sprawą ducha świętego stały się najpierw jasne dla umysłu samego Piotra.

Zdolność wiązania i rozwiązywania na ziemi i w niebie dana była nie tylko Piotrowi, ale także innym apostołom. Oznacza to w naszym przekonaniu, iż Boska opatrzność tak kierowała słowami apostołów, gdy wykładali prawdę Kościołowi, że wierni mogą mieć zupełne zaufanie do ich nauk. Powinniśmy rozumieć, że cokolwiek oni związali, czyli uznali za obowiązujące dla Kościoła, zostało uznane za takie w niebie, a co oni rozwiązali, czy to w zakresie Zakonu Mojżeszowego, czy w innych sprawach, to byli kierowani mocą z wysokości, by tego dokonać, i jest to rozwiązane, czyli odłożone na bok, także i w niebie.

Apostolskie natchnienie

Zauważywszy, z jaką ostrożnością Pan wybierał, umacniał i upoważniał apostołów do służenia Kościołowi, zastanowimy się teraz, czy ich nauki w warstwie słownej lub też pod jakimś innym względem były natchnione. W naszym rozważaniu tego zagadnienia chcielibyśmy zwrócić uwagę na następujące sprawy:

(1) Spostrzegamy, że obiecany pocieszyciel, duch święty, chociaż miał ostatecznie objąć swym zasięgiem cały Kościół przez usługę apostołów, to jednak w szczególny sposób dany był im samym (Jana 16:13-15). Obiecane to było owym jedenastu po spożyciu ostatniej wieczerzy, gdy Judasz już odszedł (Jana 13:31); a gdy później na miejsce Judasza wyznaczony został Paweł, obietnica ta stosowała się do niego z nie mniejszą siłą i tak też została wypełniona. Brzmiała ona: „Pocieszyciel on, Duch Święty, którego pośle Ojciec w imieniu moim, onci was nauczy wszystkiego i przypomni wam wszystko, comkolwiek wam powiedział”, „i przyszłe rzeczy wam opowie” (Jan 14:26; 16:13).

Dowiadujemy się z tego, że natchnienie apostolskie miało mieć potrójny charakter, składało się z: (a) wprowadzenia we wszelką prawdę co do Boskich zamysłów i planu; (b) takiego odświeżenia ich pamięci, by przypomnieli sobie wszystkie nauki, które Pan przekazywał im osobiście, gdy z nimi był oraz (c) szczególnego, mającego nastąpić objawienia rzeczy przyszłych – owych „wielu rzeczy”, które Pan miał im jeszcze do powiedzenia, ale oni nie mogli ich znieść, aż dopiero po Jego śmierci, zmartwychwstaniu i zesłaniu ducha świętego (Jan 16:12).

(2) Rozpoczynając od drugiego z tych trzech punktów – odświeżenia ich pamięci – nie myślimy, aby znaczeniem tej obietnicy było podyktowanie im słów w dokładnej frazeologii i porządku, w jakim rzeczy te były mówione. Ani też pisma ich nie dają dowodów takiego podyktowania, chociaż obietnica ta już sama z siebie gwarantuje dokładność ich opisów. W każdej z czterech Ewangelii mamy historyczny opis ziemskiego życia i działalności naszego Pana i w każdej uwidacznia się osobowość pisarza. Każdy według własnego sposobu i stylu opisał wydarzenia i szczegóły, które jemu zdawały się najważniejsze; a pod Boskim nadzorem wszyscy razem dostarczają opisu tak zupełnego, jaki był potrzebny do utwierdzenia w Kościele wiary w (a) tożsamość Jezusa z Nazaretu z Mesjaszem przepowiadanym przez proroków; (b) w wypełnienie wszelkich proroctw dotyczących Mesjasza i (c) w różne fakty z Jego życia oraz w Boskie natchnienie wszystkich Jego nauk. Gdyby natchnienie Ewangelistów miało być dosłowne (czyli gdyby polegało na podyktowaniu słowo w słowo), to nie byłoby potrzeba aż czterech osób do opisania tych samych wydarzeń. Jest wszakże godnym uwagi, że chociaż każdy z ewangelistów kierował się osobistą wolnością określeń i wyboru tego, co uważał za najważniejsze i godne zapisania, Pan tak nadzorował sprawami, że pomiędzy nimi wszystkimi nic ważnego nie zostało pominięte. Wszystko, co było potrzebne, zostało wiernie zapisane i jest w zupełności wiarygodne, czego dowodem jest zarówno osobista uczciwość pisarzy, jak i owa obietnica, że duch święty miał odświeżyć ich pamięć. W łączności z tym, godny uwagi jest fakt, że opis apostoła Jana dopełnia opisy trzech innych – Mateusza, Marka i Łukasza – i wymienia wiele ważnych kazań, okoliczności i wydarzeń pominiętych przez trzech pierwszych. Pokazuje to tabela [synopsa] zestawiająca opisy ewangeliczne, zamieszczona w podręcznikach Bagstera lub Oxforda.

(3) Trzecie określenie Pańskie odnośnie ducha świętego brzmiało: „Wprowadzi was we wszelką prawdę” (Jana 16:13), czyli: nauczy was wszystkiego, co tyczy się prawdy. Jest to obietnica tego, co właśnie w pismach apostolskich spostrzegamy. Mimo że byli ludźmi prostymi i niewykształconymi, ich biblijne wykładnie są bardzo znamienne. Mogły one zawstydzić mądrość najmądrzejszych teologów, nie tylko ówczesnych, ale i wszystkich późniejszych. Żadne błędne krasomówstwo nie ostoi się przed ich logicznymi wnioskami wyciąganymi z nauk Zakonu, proroków i Pana. Zauważyli to nawet żydowscy przełożeni, starsi i nauczeni w Piśmie. Choć ich zdaniem apostołowie byli ludźmi „nieuczonymi i prostakami”, to jednak „poznali je, iż byli z Jezusem” – że nauczyli się Jego doktryn i przyswoili sobie Jego ducha (Dz. Ap. 4:5,6,13).

Stwierdzamy, że znaczna część listów apostolskich, a szczególnie listów apostoła Pawła, zawiera w sobie wiele logicznych argumentów opartych na natchnionych pismach Starego Testamentu i na naukach Pana. Również wszyscy inni, którzy stali się uczestnikami tego samego ducha, przez stosowanie się do nauk apostolskich dochodzili do takich samych prawdziwych konkluzji; tak że wiara nasza nie opiera się na mądrości ludzkiej, ale na mocy Bożej (1 Kor. 2:1,4,5). Jednak ani w ich naukach, ani w ich zapiskach historycznych nie znajdujemy żadnych dowodów dyktowania słowo po słowie, jakby apostołowie byli tylko mechanicznymi sekretarzami; spostrzegamy raczej, że będąc napełnieni znajomością prawdy i jej duchem, entuzjastycznie ogłaszali ową radosną nowinę, która płonie i jaśnieje na każdej stronicy ich pism, rozpalając w sercach całego ludu Bożego ten sam święty płomień.

(4) Ostatnim elementem tej obietnicy było, że duch święty miał pouczyć apostołów (a przez nich cały Kościół) o rzeczach przyszłych. Z tego wynika, że mieli oni być prorokami, czyli wieszczami dla Kościoła. Niektóre z tych przyszłych rzeczy były z całą pewnością ukazane apostołom przez wyższe oświecenie ich umysłów, czyli przez rozbudzenie ich władz umysłowych – ich zdrowego rozsądku – w tłumaczeniu Zakonu, proroctw i nauk Pańskich.

Potrzeba jednak było czegoś więcej niż to; dlatego też otrzymali specjalne wizje i objawienia mocą ducha świętego, które pouczyły ich o przyszłych rzeczach. Do takich możemy zaliczyć:

(a) Wizję przyszłej chwały Królestwa z jego ziemską i niebieską fazą, jaka ukazana została na Górze Przemienienia (Mat. 17:2-9). Zob. „Wykłady Pisma Świętego”, tom I, Wykład XIV.

(b) Zachwycenie wizyjne Pawła aż do trzeciego nieba, czyli do tysiącletniego Królestwa (Efez. 3:3-6; 2 Kor. 12:1-4), które wywarło tak cudowny wpływ na jego życie i na jego pisma, pomimo że te rzeczy nie były jeszcze wtedy na czasie i z tego powodu nie było mu dozwolone jasno je opisać.

(c) Wizję Pawła odnośnie prośby mieszkańców Macedonii i wezwanie, aby tam była sprawowana jego usługa (Dz. Ap. 16:9,10).

(d) Widzenie Piotra ukazujące czyste i nieczyste stworzenia, które pouczyło go i zachęciło do użycia kluczy Królestwa i otworzenia drzwi powołania dla pogan, z których Korneliusz był pierwszym nawróconym (Dz. Ap. 10:1-48).

(e) Niezwykłe objawienie dane Janowi na wyspie Patmos, składające się z serii wizji obrazujących w języku symboli wszystkie znaczące szczegóły historii chrześcijaństwa aż do zakończenia tego wieku. Mają one w znacznym stopniu charakter starożytnych proroctw; bo chociaż Jan widział i wiernie zapisał te wizje dla przyszłego pożytku Kościoła, on sam nie mógł ich dobrze zrozumieć, ponieważ w jego czasach pieczęci nie były jeszcze otworzone, a symboliczne prawdy w nich ukryte nie były wówczas pokarmem na czas słuszny dla domu wiary. Jednak obecnie, gdy nadszedł słuszny czas, zaszczyt apostołów i wynikająca z niego ważność ich usługi dla Kościoła są coraz bardziej doceniane przez wszystkich, którzy korzystają z owego odświeżenia i wzmocnienia, podczas gdy inni pomocnicy i słudzy używani są obecnie przez ducha w celu propagowania owych prawd.

W taki to sposób apostołowie zostali pouczeni przez Boga co do głębokości Bożych i rzeczy do tamtej pory ukrytych. Gdy potrzebne okazywały się nadnaturalne sposoby, były one stosowane, lecz gdy naturalne wystarczały, apostołowie byli opatrznościowo kierowani, by posługiwać się nimi w celu właściwego przedstawienia prawd, które były przewidziane jako pokarm dla Kościoła i miały być podawane także przez innych sług w całym Wieku Ewangelii. Nie ulega też wątpliwości, że Słowo Boże podane lub wyjaśnione przez dwunastu apostołów będzie podręcznikiem, z którego świat czerpać będzie naukę również w Tysiącleciu.

Omylność apostołów

Zwykle przytacza się pięć okoliczności opisanych w Nowym Testamencie, które uznawane są za sprzeczne z poglądem o apostolskiej nieomylności, przedstawionym przez nas powyżej. Rozważymy je teraz kolejno.

(1) Piotrowe zaparcie się Pana przed Jego ukrzyżowaniem. Nie zaprzeczamy, że był to poważny błąd, za który Piotr szczerze pokutował. Zdarzyło się to jednak przed zesłaniem ducha świętego w dniu Pięćdziesiątnicy; a ponadto nieomylność przypisywana apostołom tyczy się ich publicznego nauczania, ich pism, a nie wszystkich uczynków ich życia, które podlegały słabościom ich „glinianych naczyń”, skalanych upadkiem, który dotknął wszystkie dzieci Adamowe, a słabości te są wybaczalne dzięki zasłudze sprawiedliwości Chrystusowej. Apostolski urząd służenia Panu i Kościołowi jest czymś odrębnym od słabości cielesnych. Nie jest on udziałem ludzi doskonałych, ale niedoskonałych. Nie czynił ich myśli i czynów doskonałymi, lecz nadzorował ich myśli i postępowanie tak, że nauki owych dwunastu były nieomylne. I tego rodzaju nieomylność jest obecnie przypisywana papieżom – uważa się, że gdy papież wypowiada się „ex cathedra”, czyli oficjalnie, nadzorowany jest przez Boga, więc nie może się mylić. Wysuwa się roszczenia podobne do apostolskich. Twierdzi się, że papieże posiadają apostolski urząd i autorytet. Jednak wiele Pism wszystkiemu temu zaprzecza. Wybranych było tylko dwunastu i to od razu, a nie sukcesywnie jeden po drugim (Łuk. 6:13-16), i gdy jeden odpadł, a inny zajął jego urząd (Dz. Ap. 1:26), wciąż było ich tylko dwunastu. Ostatnie zaś strony natchnionych pism dowodzą, że tylko nauki owych dwunastu są gruntami wiary dla Kościoła, czyli będą za takie uznane w Nowym Jeruzalem.

(2) Fakt, że przy pewnej okazji Piotr zachował się nieszczerze w swoim postępowaniu z Żydami i poganami, brany jest za dowód, że apostołowie byli „tymże biedom jako i wy poddani”, a więc nie byli nieomylni w postępowaniu. Zgadzamy się z tym poglądem i stwierdzamy, że sami apostołowie to przyznali (Dz. Ap. 14:15); powtarzamy jednak, że te słabości ludzkie nie zaszkodziły ich pracy i użyteczności jako apostołów – jako tych, którzy kazali ewangelię w mocy ducha świętego, z nieba zesłanego (1 Piotra 1:12; Gal. 1:11,12) – nie w ludzkiej mądrości, ale w mądrości z góry (1 Kor. 2:5-16). I tę omyłkę Piotra Bóg natychmiast naprawił przez apostoła Pawła, który grzecznie, lecz stanowczo stwierdził: „sprzeciwiłem się mu w twarz; i był godzien nagany” (Gal. 2:11). Toteż później, w dwóch listach Piotrowych, nie znajdujemy ani śladu wahania odnośnie równości Żydów i pogan w Chrystusie, ani najmniejszej bojaźni w wyznawaniu Pana.

(3) Pan Jezus pozostawił apostołów w niepewności co do czasu swego wtórego przyjścia i ustanowienia Królestwa. Powiedział im oraz wszystkim tylko, aby czuwali, dzięki czemu będą mogli poznać, kiedy nadejdzie słuszny czas, i nie pozostaną w ciemności co do tej kwestii, w przeciwieństwie do całego świata. Daje się też zauważyć, że pierwotnie apostołowie spodziewali się powrotu Pana i Królestwa w pierwszym lub drugim stuleciu. Mimo to ten brak znajomości nie przyniósł żadnej ujmy ich pismom, w których pod Boskim kierownictwem ochronieni zostali od błędnych orzeczeń w tym przedmiocie. Jeden z nich nawet napisał, że nie przyjdzie ów dzień, aż wpierw nadejdzie wielkie odstępstwo i objawiony zostanie człowiek grzechu, syn zatracenia – antychryst (2 Tes. 2:3).

(4) Św. Paweł napisał: „Oto ja Paweł mówię wam, iż jeśli się obrzezywać będziecie, Chrystus wam nic nie pomoże” (Gal. 5:2); jednak Tymoteusza nakłonił do obrzezania (Dz. Ap. 16:3). Jesteśmy więc pytani: Czy to nie dowodzi, że nauczał błędnie i że postępował wbrew temu, czego uczył? Odpowiadamy: Nie! Tymoteusz był Żydem, ponieważ matka jego była Żydówką (Dz. Ap. 16:1); a pomiędzy Żydami obrzezanie było narodowym zwyczajem, którego praktykowanie rozpoczęło się przed nadaniem im prawa Mojżeszowego i trwało nadal także wtedy, gdy Pan zniósł Zakon, „przybiwszy go do krzyża” (Kol. 2:14). Obrzezanie polecone było Abrahamowi i jego potomstwu czterysta trzydzieści lat przed nadaniem Zakonu Izraelowi przy górze Synaj. Piotr był apostołem wyznaczonym do działania wśród obrzezanych (tj. Żydów), Paweł zaś raczej wśród nieobrzezanych (czyli pogan) – Gal. 2:7,8.

Argument Pawła zapisany w Liście do Galatów (Gal. 5:2) nie był adresowany do Żydów. Pisał on to do pogan, których jedynym powodem rozmyślania o obrzezce, czy nawet jej planowania, była działalność fałszywych nauczycieli, którzy ich zwodzili, twierdząc, że oprócz przyjęcia Chrystusa muszą także zachowywać Przymierze Zakonu. Tym sposobem byli nakłaniani do pomijania nowego przymierza [łaski]. Toteż w Gal. 5:2 Paweł wykazywał im, że ich obrzezywanie się (z takiego powodu) byłoby „wypadnięciem” z nowego przymierza [łaski – Gal. 5:4], wzgardzeniem całym dziełem Chrystusowym.

Ze słów Pawła w 1 Kor. 7:18,19 jasno wynika, że nie wyrażał on sprzeciwu względem dalszego praktykowania narodowego zwyczaju obrzezki wśród Żydów. Tego samego dowodzi jego postępowanie z Tymoteuszem. Nie znaczy to, że dla Tymoteusza lub dla innych Żydów obrzezanie było konieczne, ale nie było też czymś niewłaściwym. A ponieważ Tymoteusz był do pewnego stopnia czynny również pomiędzy Żydami, korzystnym było dla niego, aby Żydzi mu ufali. Gdy jednak sprawa dotyczyła rodowitych Greków, Paweł stanowczo sprzeciwiał się błędnemu wymaganiu obrzezki od Tytusa (Gal. 2:3).

(5) Opis pewnego wydarzenia z życia Pawła, zanotowany w Dz. Ap. 21:20-26, komentowany jest przez niektórych jako przeciwny jego nauczaniu prawdy. Twierdzi się, że z powodu niewłaściwego postępowania Pawła, w tym wypadku dopuszczone zostało na niego cierpienie, uwięzienie, a w końcu posłanie go do Rzymu. Pogląd ten nie jest jednak oparty na faktach wynikających z Pisma Świętego. Zapis wskazuje, że w całym tym doświadczeniu Paweł cieszył się sympatią i uznaniem innych apostołów, a także towarzyszyła mu łaska Pańska. Jego sposób postępowania zgodny był z doradą innych apostołów. Zanim jeszcze dotarł do Jerozolimy, wygłaszane były pewne przepowiednie (Dz. Ap. 21:10-14), że czeka go aresztowanie i więzienie. Wszystkie te przeciwności, które mężnie znosił, były wynikiem jego przekonań i wiernego pełnienia obowiązków. Czytamy, że w czasie tych trudności, „stanąwszy przy nim Pan, rzekł: Bądź dobrego serca, Pawle! albowiem jakoś o mnie świadczył w Jeruzalemie, tak musisz świadczyć i w Rzymie”, a później Pan jeszcze raz okazał mu swoją łaskę, jak czytamy: „Stanął przy mnie tej nocy Anioł Boga tego, któregom ja jest i któremu służę, mówiąc: Nie bój się, Pawle! musisz stawiony być przed cesarzem, a oto darował ci Bóg wszystkich, którzy płyną z tobą” (Dz. Ap. 23:11; 27:23,24). Wobec tych faktów jesteśmy zobowiązani rozumieć, że doświadczenia Pawła były zgodne z całym jego odważnym i szlachetnym postępowaniem – oceniając wysoko jego pracę i świadectwa, których Bóg nie zganił, a raczej wyraził wobec nich swoje uznanie.

Przystępując więc do analizy wydarzeń opisanych w Dziejach Apostolskich (Dz. Ap. 21:21-27), zauważymy w wersecie 21, że Paweł nie nauczał, aby nawróceni z Żydów nie obrzezywali swoich synów, ani też nie odrzucał Zakonu Mojżeszowego. Przeciwnie, poważał go, wskazując na większą i wspanialszą rzeczywistość, którą Zakon tak dobitnie przedstawiał. Nie tylko nie odrzucał ani nie lekceważył Zakonu, ale wysławiał go, mówiąc, że Zakon jest sprawiedliwy, święty i dobry; i że przez Zakon zwiększa się poznanie ogromu grzechu. Zakon jest tak wspaniały, że niedoskonały człowiek nie może go zachować doskonale i dlatego Chrystus przez zachowanie Zakonu i zdobycie jego nagrody może teraz pod nowym przymierzem [łaski] zaofiarować błogosławieństwo żywota wiecznego tym, którzy chociaż nie są zdolni zachować Zakonu, przyjmują wiarą, że zasługą swego doskonałego posłuszeństwa i swej ofiary Jezus przykrywa ich niedoskonałości.

Niektóre rytuały żydowskiej dyspensacji były symbolicznym wyobrażeniem duchowych prawd należących do Wieku Ewangelii. Dotyczy to postów, święcenia nowiów księżyca, sabatów i innych świąt. Apostołowie jasno wykazali, że ewangelia Nowego Przymierza nie zalecała ani nie zabraniała tych ceremonii (jedynymi zaleceniami o charakterze symbolicznym są dla nas Wieczerza Pańska i chrzest, jako coś nowego) – Kol. 2:16,17; Łuk. 22:19; Mat. 28:19.

Jednym z takich żydowskich, symbolicznych obrzędów było to, co tu badamy i czemu poddał się Paweł oraz owych czterech Żydów, a nazywane to było „oczyszczeniem”. Jako Żydzi, mieli oni prawo, o ile chcieli, nie tylko poświęcić się Bogu w Chrystusie, ale także poddać się owemu symbolicznemu oczyszczeniu. I to właśnie uczynili – a ci, co byli z Pawłem, mając na sobie dodatkowy ślub upokorzenia się przed Panem i ludem, dali sobie ogolić głowy. Te symboliczne ceremonie związane były z pewnymi kosztami, a opłaty, składające się prawdopodobnie na „ofiarę” pieniężną – gdyż każdy oddawał pewną kwotę – przeznaczane były na wydatki świątynne.

Paweł nigdy nie nauczał Żydów, że byli wolni od Zakonu; przeciwnie, wykazywał, że Zakon obowiązywał każdego Żyda, dopóki żyje. Pouczał wszakże, iż gdy Żyd przyjmował Chrystusa i stawał się „umarły w Nim”, wszelkie wymagania Zakonu i Przymierza Zakonu dla niego się kończyły i był wolny w Chrystusie (Rzym. 7:1-4). Lecz nawróconych z pogan, którzy nigdy nie znajdowali się pod żydowskim Przymierzem Zakonu, Paweł pouczał, że gdyby starali się zachowywać te ceremonie i obrzędy żydowskiego Zakonu, znaczyłoby to, że pokładają ufność w owych symbolach dla swego zbawienia, zamiast w zupełności polegać na zasługach ofiary Chrystusowej. I z tym godzili się wszyscy apostołowie (Dz. Ap. 21:25; 15:20,23-29).

Konkluzją naszą jest, że Bóg używał dwunastu apostołów w sposób cudowny, czyniąc ich bardzo sposobnymi sługami swej prawdy oraz sprawując nad nimi nadzór w sposób ponadnaturalny odnośnie zagadnień, o których pisali, tak że nie opuszczono nic z tych rzeczy, które pożyteczne są dla człowieka Bożego – a w ich oryginalnych słowach przejawia się większa troskliwość i mądrość, niż nawet oni sami mogli pojąć. Dzięki niechaj będą Bogu za tak pewne fundamenty dla naszej wiary!

Jak pewny fundament, o święci Pańscy,
został położony w Jego wspaniałym Słowie!
Cóż więcej może On powiedzieć
ponad to, co już powiedział
wam, którzy szukacie ucieczki w Jezusie.

====================

— 1 maja 1893 r. —