R1214-4 Przesiewani jako pszenica

Zmień język 

::R1214 : strona 4::

PRZESIEWANI JAKO PSZENICA

„Szatan wyprosił was, aby was odwiewał jako pszenicę” – Łuk. 22:31

Do tego czasu wszystko posuwało się naprzód bez przeszkód. Czuliśmy się wielce ubłogosławionymi przez Prawdę a nie mieliśmy specjalnych doświadczeń w zakresie miłości do niej i wierności. Lecz z wiosną 1878 roku, w paraleli do czasu ukrzyżowania Pana i wypowiedzenia przez Niego powyższych słów, rozpoczęło się przesiewanie, które trwa ustawicznie od tamtego czasu i które musi prędzej lub później doświadczyć każdego, kto przyjmuje światło „obecnej prawdy”. „Najmilsi! niech wam nie będzie rzeczą dziwną ten ogień, który na was przychodzi ku doświadczeniu waszemu, jakoby co obcego na was przychodziło” – (1 Piotra 4:12), ponieważ ten ogień będzie doświadczał pracy każdego człowieka i wykaże, czy on budował swą wiarę z drzewa, siana lub słomy, czy z kosztownych kamieni objawionej Prawdy Bożej, a może na ruchomych piaskach ludzkich teorii o ewolucji itp., zamiast na twardej skale – okupie – jedynym trwałym fundamencie, który dał nam Bóg. Ci, którzy budują na tej skale, będą osobiście bezpieczni, chociażby zbudowali nieracjonalną wiarę, którą ogień i wstrząśnięcia tego dnia próby mogą wywrócić i zupełnie zniszczyć. Lecz ci, co budują na jakimkolwiek innym fundamencie, niezależnie od tego, czy użyją dobrych, czy złych materiałów, mogą być pewni, że ulegną zupełnemu rozbiciu (Łuk. 6:47-49; 1 Kor. 3:11-15).

Celem tych prób i przesiewania jest widocznie to, by wybrać tych wszystkich, których pragnienia serc są niesamolubne, którzy zupełnie i bez zastrzeżeń poświęceni są Panu, którzy pragną czynić wolę Boga i pokładają swą ufność w Jego mądrości, kierownictwie i w Jego Słowie tak silnie, że nie pozwolą odprowadzić się od słów Bożych, czy to przez mądrość innych, czy przez swe własne plany i idee. Będą oni w tym czasie przesiewania wzmocnieni, a ich radość w Panu pomnoży się, jak również znajomość Jego planu, nawet wtedy, gdy ich wiara będzie doświadczana przez tysiące popadających z każdej strony w błąd (Psalm 91:7).

Przesiewanie rozpoczęło się w następujący sposób: Odnośnie oświadczenia apostoła Pawła: „Nie wszyscy zaśniemy, ale wszyscy przemienieni będziemy w okamgnieniu” (1 Kor. 15:51-52) ciągle podtrzymywaliśmy pogląd, który wyznają adwentyści i prawie wszyscy chrześcijanie, że w pewnym czasie żyjący święci zostaną nagle i cudownie porwani w ciele, ażeby być zawsze z Panem. Obecnie nasze zapoznanie się z proroctwami czasowymi kazało nam oczekiwać tej przemiany świętych paralelnie do zmartwychwstania Pana, ponieważ dostrzegliśmy wiele równoległości pomiędzy dyspensacją żydowską a Wiekiem Ewangelii, o czym pisaliśmy w wydanej książce pt. „Trzy światy”.

Wtedy nie widzieliśmy, tak jak obecnie już widzimy (Tom III, rozdz. VII), że owa data 1878 wyznacza czas rozpoczęcia się Królestwa Bożego przez uwielbienie wszystkich, którzy już zasnęli w Chrystusie i że „przemiana” do chwały, czci i nieśmiertelności, o której apostoł Paweł wspomina (1 Kor. 15:51) ma następować w chwili śmierci dla wszystkich członków wspomnianej klasy, począwszy od tej daty przez cały okres żniwa, aż wszyscy żyjący członkowie („nogi”) Ciała Chrystusowego zostaną przemienieni do duchowej natury. Gdy jednak w owym roku nie zdarzyło się nic takiego, co moglibyśmy ujrzeć oczyma, ponowne przeanalizowanie zagadnienia uświadomiło mi, że nasza pomyłka polegała na tym, iż spodziewaliśmy się ujrzeć przemianę wszystkich żyjących świętych naraz, bez potrzeby umierania – mylny pogląd, utrzymywany przez całe nominalne chrześcijaństwo – jeden z tych, którego dotąd nie zauważyliśmy i nie odrzuciliśmy. Nasz obecny jasny pogląd jest rezultatem badań, które właśnie w ten sposób się zaczęły. Wtedy zrozumiałem, że w słowach apostoła „nie wszyscy zaśniemy” słowo „zaśniemy” nie jest synonimem „umrzemy”, chociaż ono jest tak ogólnie rozumiane, ale przeciwnie – słowo to oznacza tutaj trwanie w stanie nieświadomości, zaś apostoł życzył sobie, abyśmy rozumieli, że od pewnego momentu w czasie obecności Pana Jego święci, chociaż umrą tak jak wszyscy ludzie (Psalm 82:6-7), to nie będą pozostawać ani chwili w stanie nieświadomości, lecz w momencie śmierci będą przemienieni i otrzymają przyobiecane duchowe ciała. W ciągu obecnego Wieku Ewangelii umierający pozostawali w stanie nieświadomości, spali. Było to prawdą odnośnie wszystkich świętych, którzy zasnęli w Jezusie, aż do czasu, gdy On objął urząd Króla (Obj. 11:17), co – jak wykazaliśmy (Tom 2, str. 218, 219) – stało się w 1878 r.

W tym czasie Król nasz obudził wszystkich członków swego Ciała, czyniąc ich podobnymi do siebie, a ponieważ nadszedł czas ustanowienia Jego Królestwa, nie jest już konieczne, ażeby „nogi”, czyli ostatni członkowie Kościoła, umierający podczas żniwa, mieli pozostawać nadal w śnie śmierci. Przeciwnie, każdy z nich, gdy ukończy swą pielgrzymkę będąc wiernym aż do śmierci, otrzymuje natychmiast koronę żywota i jest zmieniany w okamgnieniu i dlatego nie można o nim mówić, że śpi, że jest nieprzytomny. Od tego czasu – czyli od 1878 roku – stosuje się Obj. 14:13 „Błogosławieni są odtąd umarli, którzy w Panu umierają”.

Uważne zbadanie tej nauki rzuciło jaśniejsze światło na naszą drogę i było dalszym dowodem Pańskiego kierownictwa.

Podczas gdy ja byłem w ten sposób prowadzony przez Pana do coraz jaśniejszych poglądów i nadziei, gdy starannie usiłowałem dopomagać też drugim, to wiosna 1878 r. nie była błogosławiona dla Barboura i wielu innych, którzy byli pod jego wpływem. Odrzucając to proste rozwiązanie przedstawione powyżej, Barbour uważał, że musi on z konieczności podać coś nowego, by pocieszyć żyjących świętych, że nie zostali zabrani wszyscy razem.

Niestety! Niebezpieczne jest czuć zbyt wielką odpowiedzialność i starać się przedstawiać nowe światło. Napełniło nas bolesnym zdziwieniem stwierdzenie faktu, że Barbour napisał wkrótce potem artykuł do „Zwiastuna”, zaprzeczając doktrynie pojednania, zaprzeczając, że śmierć Jezusa była ceną okupu za Adama i jego potomstwo, mówiąc, że ta śmierć nie miała większego znaczenia dla złagodzenia kary za grzechy ludzi aniżeli przekłucie szpilką ciała muchy, powodujące jej ból i śmierć, które miałoby być uważane przez ziemskich rodziców za sprawiedliwe zadośćuczynienie za przestępstwa ich dziecka.

Byłem zdziwiony i zaskoczony, ponieważ myślałem, że Barbour miał jaśniejsze zrozumienie odnośnie dzieła Chrystusa jako naszej ofiary za grzechy. A przecież nasz Odkupiciel, chętnie współdziałając z planem Ojca, dał samego siebie dobrowolnie jako okup, czyli odpowiadającą cenę, by wyrównać karę nałożoną na Adama, by Adam i jego potomstwo mogli być we właściwym czasie uwolnieni od grzechu i śmierci. Zupełnie inną niż marna karykatura z ilustracji Barboura rzeczą była dobrowolna, inteligentna i miła ofiara naszego Odkupiciela, przewidziana w Boskim planie, ułożonym i objawionym przez nieograniczoną mądrość. Uważałem, że pomyliłem się mniemając, iż Barbour posiadał jaśniejsze poglądy, aniżeli było w rzeczywistości, albo że on dobrowolnie zdejmował z siebie i odrzucał „szatę weselną sprawiedliwości Chrystusowej”. To ostatnie okazało się prawdziwym, ponieważ sam Barbour wyraził się później, że poprzednio uważał śmierć Chrystusa za cenę okupu za człowieka.

Natychmiast napisałem artykuł do „Zwiastuna”, zaprzeczając błędowi i wykazując, że taka była potrzeba, by „jeden umarł za wszystkich”, „sprawiedliwy za niesprawiedliwych” i to, że Chrystus wypełnił wszystko tak, jak było napisane, i w konsekwencji Bóg może być sprawiedliwym, przebaczając i wyzwalając grzeszników spod kary, którą On sprawiedliwie nałożył (Rzym. 3:26). Napisałem też do Patona, zwracając jego uwagę na fundamentalny charakter zaatakowanej doktryny i wskazując, jak czas i wszystkie okoliczności odpowiadają treści przypowieści o człowieku, który zdjął szatę weselną tuż przed rozpoczęciem weselnej uczty (Mat. 22:11-14). Paton odpowiedział mi, że dotąd nie widział on doktryny okupu w tak jasnym świetle, a ponieważ Barbour posiadał zdolność przedstawiania rzeczy w silny, dogmatyczny sposób, dlatego czuł się częściowo zachwianym. Nalegałem, aby widząc obecnie ważność doktryny okupu, napisał artykuł do „Zwiastuna”, w którym winien bez wahania złożyć świadectwo swego przekonania o tym, jak cenna jest krew Chrystusowa. Uczynił to. Nasze artykuły ukazały się w „Zwiastunie” w okresie od lipca do grudnia 1878 r.

Stało się też dla mnie jasne, że Pan nie życzy sobie, bym nadal popierał finansowo lub w jakikolwiek inny sposób coś czy kogoś, kto staje w opozycji do fundamentalnej zasady naszej chrześcijańskiej wiary, i po jak najbardziej uważnym rozważeniu i bezskutecznym usiłowaniu, by odzyskać błądzącego, odłączyłem się zupełnie od „Zwiastuna poranka” i od dalszej społeczności z Barbourem. Lecz uważałem, że samo wycofanie się nie było wystarczające dla okazania swojej lojalności względem naszego Pana i Odkupiciela, którego dzieło zostało tak gwałtownie zaatakowane przez kogoś, kto mógłby wyprowadzić owce na manowce; tym bardziej, że zajmował on swą pozycję głównie z powodu mego osobistego poparcia i zachęty, jako że wierzyłem w jego szczerość i wierność Panu. Zrozumiałem, że jest wolą Pana, abym rozpoczął wydawanie innego pisma, w którym znamię krzyża będzie stać wysoko, w którym broniona będzie doktryna okupu, a radosna nowina ogłaszana tak szeroko, jak to tylko możliwe.

Działając tak pod kierownictwem Pana, zaniechałem podróżowania i w lipcu 1879 r. ukazał się pierwszy numer „Strażnicy Syjońskiej i Zwiastuna obecności Chrystusa”. Od początku pismo to było specjalnym orędownikiem „okupu za wszystkich” i mamy nadzieję, że z łaski Bożej takim pozostanie na zawsze.

Przez pewien czas mieliśmy bolesne doświadczenia. „Strażnica” i „Zwiastun” były bowiem czytane przez tych samych ludzi i od czasu, gdy ukazała się „Strażnica”, zaopatrzenie w fundusze „Zwiastuna” zostało odcięte. Wtedy Barbour nie tylko wyjął pieniądze z banku, złożone tam przeze mnie, lecz traktował wszystko, co było w jego rękach, jako swe własne mienie i wylewał przy tym na redaktora „Strażnicy” najnikczemniejsze obelgi, aby tylko „Strażnica” i nauka o okupie nie posiadały właściwego wpływu na czytelników. To naturalnie spowodowało rozłamy, jak to zwykle bywa w tego typu sprawach. Osobiste zniewagi, uważane przez niektórych za prawdziwe, odniosły zamierzony skutek, zaćmiewając rozsądek wielu odnośnie zagadnienia okupu i wielu odwróciło się od Pana.

Pan jednak nadal okazywał nam swą łaskę, którą ja bardziej oceniałem aniżeli łaskę i przyjaźń całego świata. W tym też czasie Adams przyjął poglądy Barboura, odrzucając doktrynę okupu i właśnie zgodnie z przypowieścią o szacie weselnej obaj, zdjąwszy szaty Chrystusowej sprawiedliwości, powrócili do ciemności świata odnośnie przedmiotu tak jasno przedtem przez nich widzianego, a mianowicie czasu i sposobu obecności naszego Pana, i odtąd oczekiwali oni Chrystusa w ciele każdej wiosny lub jesieni i przekręcali odpowiednie proroctwa.

Podczas tych doświadczeń, a raczej podczas tej walki o krzyż Chrystusowy, współpracowaliśmy ściśle z Patonem, który do lata 1881 był cennym pomocnikiem i obrońcą nauki o nadchodzących błogosławieństwach opartych na okupie złożonym za wszystkich na Kalwarii. Nakład książki „Trzy światy” był właśnie wyczerpany i wydawało nam się, że trzeba wydać albo inny nakład, albo nową książkę obejmującą te same zagadnienia. Paton zgodził się przygotować ją do druku, a Jones ofiarował się pokryć wszystkie koszty związane z jej wydaniem, a przy tym miał dać Patonowi tyle egzemplarzy tej książki, aby ich cena pokryła jego pracę włożoną w jej przygotowanie, przy czym ja miałem zgodzić się na ogłoszenie jej bezpłatnie w „Strażnicy”. Jones bowiem wiedział dobrze, że stanie się ona popularna, jeżeli ja udzielę jej mego poparcia, i że jego wydatki na pewno zwrócą mu się z zyskiem. (Książki te bowiem nie były sprzedawane tak tanio jak „Brzask Tysiąclecia” [czyli „Wykłady Pisma Świętego” – przyp. tłum.]). Ja nie tylko zgodziłem się na to, lecz ofiarowałem się pokryć osobiste wydatki Patona związane z wydaniem tej książki, jak również na jego prośbę opłaciłem część kosztów druku.

W końcu jedynie ja poniosłem stratę finansową w związku z wydaniem tej książki; nosiła tytuł „Brzask dnia”. Pisarz i wydawca mieli zyski, ponieważ kilkakrotnie ogłaszałem ją w „Strażnicy”. Podaję te szczegóły z powodu pewnych jednostronnie podawanych i wprowadzających czytelników w błąd faktów, które zostały ostatnio opublikowane i były rozpowszechniane przez Patona, a jest on obecnie głosicielem innej Ewangelii, której krzyż nie jest ośrodkiem i która zaprzecza, że Pan odkupił nas swą drogocenną krwią. Tymczasem Paton znów opublikował inną książkę, która – chociaż ma ten sam tytuł jak ta, jaką my propagowaliśmy – jest na innym fundamencie i nie mogę jej polecić i nie polecam, lecz uważam ją za błędną filozofię, która zmierza do podkopania całej budowy chrześcijańskiej wiary i jest tym bardziej niebezpieczna dla wszystkich, którzy nie są dobrze ugruntowani w nauce o okupie, że zachowano w niej część prawdy podzielanej przez nas.

Fałszywy fundament, który ona prezentuje, jest przerobioną starą doktryną pogańską o ewolucji, która nie tylko zaprzecza upadkowi człowieka, lecz w konsekwencji odrzuca potrzebę Odkupiciela. Przedstawia ona pogląd, że nie odkupienie i restytucja do utraconego stanu jest pożądana, lecz że przez postępową ewolucję człowiek ciągle wspina się wyżej ze stanu niższego, w którym został stworzony, i że przez swoje dobre uczynki w końcu osiągnie boską naturę. Podaje także, że nasz błogosławiony Pan był zdegradowanym i niedoskonałym człowiekiem, który musiał krzyżować swoją cielesną, upadłą naturę, jaką On według nich posiadał i przez to pokazać wszystkim ludziom, jak krzyżować mają swe grzeszne, cielesne skłonności.

Przy tej okazji podajemy uwagę, że ciemność i degradacja, które przyszły na cały świat w jego upadłym i odrzuconym stanie i które zostały bardziej jeszcze pogłębione przez odpadły Kościół podczas ciemnych wieków, gdy są przez ludzi porównywane ze światłem nauki, jakim Bóg obecnie błogosławi ludzkość, to dochodzą oni do mniemania, że jest to proces dowodzący prawdziwości ewolucji. I ten pogląd, jak to wykazaliśmy (w „Wykładach Pisma Świętego”, Tom I, str. 261 i Tom VI str. 604), chociaż zupełnie niewłaściwy, jest jednak powodem do przepowiedzianego odstępstwa od wiary biblijnej podczas okresu żniwa (Psalm 91:7) i dowodzi, że niewielu chrześcijan jest dostatecznie ugruntowanych w Prawdzie, by wytrzymać próby tego złego dnia, w którym wielu upadnie i jedynie mała liczba się ostoi. Z tego powodu staramy się głosić Prawdę prosto i zrozumiale.

Krótka historia, jak Paton odwrócił się od nas i od okupu, będąc w opozycji do tego, co przedtem jasno rozumiał i polecał, jest ważna, ponieważ stała się ona powodem następnej próby i przesiewania czytelników „Strażnicy”, którzy w owym czasie byli o wiele liczniejsi. (Ponieważ Paton był poważanym bratem i naszym współpracownikiem i ponieważ jako podróżujący pielgrzym reprezentował „Strażnicę” i jej nauki, jego wydatki były pokrywane w części z prenumeraty „Strażnicy”, jak również przeze mnie, a także był osobiście znany większej liczbie czytelników aniżeli redaktor „Strażnicy”.) Nastąpiło to w ten sposób:

W 1881 roku Barbour, publikując ciągle „Zwiastuna”, w dalszym ciągu usiłował obalić doktrynę okupu. Gdy dowiedział się, że ja, odwiedzając braci i służąc wykładami, używałem obrazu Przybytku, by zilustrować ofiarę Chrystusa, która była pokazana w figuralnych ofiarach Izraela, napisał artykuł o pojednaniu, w którym w fałszywym świetle wykazał znaczenie Dnia Pojednania. Ja od razu zauważyłem błąd w jego rozumowaniu, które czyniło z cielca typ jednej rzeczy w jednym wersecie, a innej w każdym innym wersecie, w którym on był wspomniany, i tak samo było z ofiarą kozła. Lecz dobrze wiedziałem, że ludzie w ogólności nie są zbyt skrupulatni w rozsądzaniu i że będąc obarczeni różnymi troskami życiowymi, nie są skłonni do pilnego wglądania w Pismo Święte, żeby krytycznie i uważnie przyjmować jego objaśnienia.

Przemyślałem tę rzecz ponownie. Przeczytałem uważnie 3 Mojż. rozdz. 16 i chociaż widziałem niedokładność w tłumaczeniu Barboura, to jednak mogę wyznać, że nie rozumiałem tego rozdziału i nie mogłem podać właściwego wyjaśnienia, które by obejmowało wszystkie szczegóły tego rozdziału, jakie musiałyby mieć odpowiednie znaczenie. Co miałem uczynić? Ci, którzy czytają „Zwiastuna” i „Strażnicę”, będą prawdopodobnie wprowadzeni w błąd, jeżeli nie otrzymają właściwego objaśnienia. Zaś samo tylko stwierdzenie, że objaśnienia podane w „Zwiastunie” są niespójne ze sobą, mogłoby być źle zrozumiane. Wielu zapewne pomyślałoby, że ja sprzeciwiam się temu poglądowi z powodu ducha rywalizacji, ponieważ są ludzie, którzy wszystko sprowadzają do ducha rywalizacji i stronniczości. Tacy nie mogą zrozumieć innych, którzy traktują sprawy z wyższego i zacniejszego punktu widzenia i którzy zawsze myślą jedynie o Prawdzie, nie mając na uwadze żadnych osób.

Tak jak w każdej próbie, tak i w tej udałem się do Pana, przedstawiając Mu, jak bardzo czuję się zaniepokojony o Jego drogie „owce”, które mając pobudzony apetyt przez niektóre prawdy i są wystawione z tego powodu na niebezpieczeństwo zwiedzenia przez Szatana. Przedstawiłem również Panu, że zdaję sobie sprawę, iż On jest Pasterzem, a nie ja, lecz wiem, że On będzie zadowolony z mojego interesowania się Jego owcami i z mojego pragnienia, by być Jego mówczym narzędziem, by ogłaszać im prawdziwą drogę żywota. Byłem pewny, że jeżeli nadszedł czas na głoszenie fałszywych poglądów, by zwieść niegodnych, to również jest właściwy czas, by posiadać jasne i właściwe pojęcie tego przedmiotu, ażeby ci, którzy są godni, byli wzmocnieni i nie odpadli od Prawdy. Wierząc, że nadszedł czas właściwy na prawdziwe zrozumienie znaczenia żydowskich ofiar, o których ogólnie wszyscy chrześcijanie sądzą, że są typami „lepszych ofiar” i że Pan da mi właściwe i szybkie zrozumienie, gdy będę znajdował się w odpowiednim stanie serca, modliłem się z ufnością. Przedstawiłem Panu, że jeśli właściwy czas Pański nadszedł i On zechciałby mnie użyć jako swe narzędzie, by podać poselstwo Jego drogiej rodzinie, to niech sprawi, bym mógł wyczyścić z mego serca wszystkie uprzedzenia, które mogą mi stać na zawadzie, i zostać doprowadzony do właściwego zrozumienia przez Jego ducha.

Wierząc, że Pan wysłucha moją modlitwę, następnego poranka rozpocząłem badanie. Przedpołudnie poświęciłem zastanawianiu się nad tekstem, biorąc pod uwagę także wszystkie inne miejsca Pisma Świętego, które mogłyby rzucić światło na ten rozdział, szczególnie List do Hebrajczyków, i oczekiwałem w tym mądrości i kierownictwa od Pana. Lecz bez skutku. Popołudnie i wieczór spędziłem podobnie, a także cały następny dzień. Zaniechałem wszystkich innych spraw i dziwiłem się, dlaczego Pan tak długo nie daje mi zrozumienia. Dopiero na trzeci dzień około południa cała sprawa stała mi się tak jasna jak słońce w południe, tak jasna i przekonywująca i tak dobrze harmonizująca ze wszystkimi innymi pismami, że nie posiadałem żadnej wątpliwości, iż jest to właściwe wyrozumienie. Dotąd jeszcze nikt nie znalazł w nim żadnej niedokładności. (Zostało ono opublikowane w licznych wydaniach broszury pt. „Cienie przybytku lepszych ofiar”.)

Zrozumiałem też, dlaczego Pan tak powoli i ostrożnie prowadził mnie do tego światła. Widocznie potrzebowałem specjalnego przygotowania serca, by zupełnie ocenić wszystko, co było zawarte w cieniach Przybytku, i tym bardziej byłem upewniony, że nie było to wynikiem mojej własnej mądrości, bo jeśli mogłem to zrozumieć sam przez się, to na pewno zrozumiałbym szybciej. Widziałem jasno, że wyjaśnienie tego przedmiotu będzie posiadać wielki wpływ na wszystkie nasze nadzieje i poglądy odnośnie całej Prawdy; nie że ono odrzuciło prawdy, które rozumieliśmy, lub że sprzeciwiało się im, lecz przeciwnie, ustawiło je w porządku i harmonii, wyprostowało małe skręty i węzły. Na przykład nauka o „usprawiedliwieniu przez wiarę” nie była dla mnie zbyt jasna, jak jest też i obecnie w wielu umysłach z doktryną o świętobliwości, która powołuje do samooofiary i uczynków. Wszystko to stało się w jednej chwili proste i jasne, ponieważ typy pokazały, że wszyscy jako grzesznicy potrzebowaliśmy przede wszystkim okupowej ofiary Chrystusa i że przyswajając sobie jej zasługi (usprawiedliwienie – przebaczenie), zostaliśmy usprawiedliwieni (uznani za wolnych od grzechu), gdy przez wiarę uznaliśmy ofiarę Chrystusa za nas złożoną, naturalnie odwróciwszy się najpierw od grzechu. Typy pokazały również, że dopiero wtedy, gdy zostaliśmy oczyszczeni przed Bogiem zasługami doskonałego dzieła Chrystusa – ofiary okupu – Bóg przyjął nas jako współofiarników z Chrystusem i gdy pozostaniemy wiernymi aż do końca, postępując Jego śladami, otrzymamy przywilej współdziedziczenia z Nim w chwale.

I tu właśnie po raz pierwszy zobaczyłem, że wielki przywilej stania się współdziedzicami z Chrystusem i uczestnikami boskiej natury był ograniczony jedynie do tych, którzy wezmą z Nim udział w samoofiarniczej służbie dla Prawdy. Także i to, że Pan był pierwszą ofiarą za grzech, z czego wynika, że nikt ze sług Bożych i proroków, którzy żyli i umarli przed Chrystusem, nie mógł być kapłanem według Jego porządku ani nie posiadał udziału w ofierze z Nim, chociaż niektórzy z nich byli kamienowani, cięci piłami i zabijani dla sprawy Bożej; chociaż otrzymają oni wysoką nagrodę, nie będą jednak należeć do klasy, która od czasu Pięćdziesiątnicy jest powoływana do ofiary i współdziedzictwa z Chrystusem. Zobaczyłem też, że Pańskim „czasem przyjemnym” jest Wiek Ewangelii, podczas którego On przyjmuje ofiary każdego, kto przyjdzie do Boga przez Chrystusa – przez wielką ofiarę za grzech, a gdy ten „czas przyjemny” się zakończy, nikt nie będzie mógł więcej zdobyć nagrody współdziedzictwa w boskiej naturze z Panem i gdy członkowie Ciała Chrystusowego, którzy mieli udział w ofiarowaniu swych praw jako usprawiedliwieni ludzie, zostaną uwielbieni, wtedy zaczną przychodzić błogosławieństwa dla świata, błogosławieństwa Tysiąclecia, z łaski Bożej kupione dla ludzi przez ich Odkupiciela.

To przyczyniło się także do jasnego rozpoznania właściwości natur – anielskiej, ludzkiej i boskiej (jak to jest pokazane w I Tomie „Wykładów Pisma Świętego”, rozdz. X). Tam, gdzie poprzednio używaliśmy słowa „restytucja” w ogólnym znaczeniu, by podkreślić pewien rodzaj błogosławionej zmiany, to obecnie pod wpływem jaśniejszego światła zaczęliśmy widzieć, że wielka praca restytucji może jedynie oznaczać to, o czym mówi to słowo – zupełne przywrócenie tego, co było utracone (Mat. 18:11), przywrócenie do oryginalnego stanu, od którego człowiek odpadł. Zrozumiałem też, że plan Boży, gdy będzie wykonany, nie przyprowadzi wszystkich stworzeń do jednego poziomu – do boskiej natury, lecz że Bóg postanowił, by były istoty natury anielskiej, które chociaż doskonałe, będą zawsze posiadać inną naturę od boskiej, jak i On zamierzył, by były istoty natury ludzkiej, jak Adam i których przyszłym mieszkaniem miała być ziemia doprowadzona do doskonałego stanu, w jakim znajdował się raj. Zobaczyłem też, że Bóg postanowił, ażeby Chrystus i Jego współofiarnicy i współdziedzice byli Boskimi narzędziami dla błogosławienia upadłego rodzaju i przywrócenia ich do stanu doskonałości, w jakiej znajdował się Adam w Edenie (stan, o którym wyraził się Bóg, że był „bardzo dobry” i na Jego podobieństwo), a także, że ci współdziedzice z Chrystusem będą wywyższeni do natury wyższej aniżeli doskonały rodzaj ludzki, wyższej od natury anielskiej – że będą uczestnikami natury boskiej. Gdy te wszystkie rzeczy tak niespodziewanie, jasno i wyraźnie przede mną zajaśniały, to wcale się już nie dziwiłem, że Pan kazał mi tak wiele dni oczekiwać i przygotowywać się na te błogosławieństwa i za to wszystko oddałem Mu chwałę i wyraziłem swoją wdzięczność. Wszelka moja bojaźń i wątpliwość serca znikły dzięki temu dowodowi Boskiego kierownictwa na drodze, która jaśnieje coraz bardziej, „aż do dnia doskonałego”. Wtedy zobaczyłem natychmiast, że to nowe wyrozumienie stanie się prawdopodobnie kamieniem obrażenia dla niektórych, ale też i wielkim błogosławieństwem dla innych, którzy będą gotowi na jego przyjęcie. Zamiast więc opublikować to w następnym numerze „Strażnicy”, postanowiłem najpierw przedstawić tę rzecz prywatnie najbardziej znaczącym braciom, pamiętając, jak postąpił apostoł Paweł w podobnej sprawie (Gal. 2:2).

Zgodnie z tym wysłałem zaproszenia i pieniądze na pokrycie kosztów podróży dla czterech bardziej cenionych braci, proponując im uczestnictwo w małej konferencji. Paton był jednym z nich i jedynym, który odrzucił nowe promienie światła. Nie mógł on znaleźć wady w tym wyjaśnieniu Pisma Świętego, chociaż był zachęcany tak jak i wszyscy inni, by wypowiedział się, czy jest w tym cokolwiek sprzecznego albo podał inne teksty, które obalałyby ten pogląd. Nie potrafił jednak wskazać żadnych argumentów i dowodów popierających jego sprzeciw, a każda jego wątpliwość mocniej tylko dowodziła słuszności przyjętego stanowiska. Wtedy zachęcałem tych braci, aby to, co oni mogli uznać za prawdę będącą w zgodzie z Boskim planem, było wyznawane i nauczane za wszelką cenę, tym bardziej, że zrozumienie to tak pięknie uporządkowało wszystkie inne zarysy Prawdy. Wskazałem również, jak konieczne to było dla logicznego trzymania się nauki o okupie. W jasnym świetle widzieliśmy, że nasz Pan opuścił wyższą naturę, anielską, i przyjął niższą – ludzką, gdy stał się ciałem, i że celem tej zmiany natury była możność odkupienia Adama – przez Pana jako człowieka, i wszystkiego, co zostało w Adamie utracone. Wykazałem też, że w nagrodę za to wielkie dzieło otrzymał On przy zmartwychwstaniu boską naturę, wyższą nawet od tej, jaką posiadał, zanim stał się człowiekiem. Nie wiem, czy to zbyt słaby stan umysłu, czy też może serca spowodował, że Paton nie przyjął tych prawd i niedługo potem odrzucił naukę o okupie i chociaż nadal używa słowa „okup”, zaprzeczał jednak myśli mieszczącej się w jego znaczeniu. Nie mógł również podać żadnego innego lepszego znaczenia dla tego słowa ani w żaden sposób zaprzeczyć właściwemu znaczeniu, które ja do niego przywiązywałem i które jest prawdziwym określeniem greckiego słowa, z którego zostało przetłumaczone: „antilutron” – odpowiadająca cena, co można sprawdzić w słownikach.

Pomimo naszych najlepszych wysiłków, by go zatrzymać, Paton odchodził coraz dalej, aż w końcu musiałem odmówić przyjęcia jego artykułów do „Strażnicy”, z tego samego powodu, dla którego odmówiłem Barbourowi poparcia finansowego Pańskimi pieniędzmi powierzonymi mej pieczy.

Mniej więcej w tym czasie Jones poinformował mnie, że egzemplarze książki pt. „Brzask dnia” zostały wyczerpane i że nie ma potrzeby ogłaszać jej nadal w „Strażnicy”. Skorzystałem z okazji, by przyobiecać wydanie książki „Brzask Tysiąclecia” [„Wykłady Pisma Świętego” – przyp. tłum.], która przedstawi plan Boży w jaśniejszy sposób i w sposób bardziej uporządkowany, a to dlatego, że otrzymaliśmy jaśniejsze światło na każdy zarys Boskiego planu dzięki „Cieniom Przybytku”. Wtedy też i Paton zadecydował, że on wyda inną książkę – „Brzask dnia”, poprawioną tak, by harmonizowała z jego zmienionymi poglądami, które ignorowały okup, usprawiedliwienie oraz to, jak bardzo są niezbędne, i w której nauczał też o usprawiedliwieniu, o tym, że wszyscy ludzie będą wiecznie zbawieni nie w rezultacie ofiary za ich grzechy, złożonej przez Chrystusa, lecz wskutek krzyżowania grzechu w sobie przez każdego – prawo, pod którym Izraelici na próżno usiłowali spodobać się Bogu, lecz ono nie usprawiedliwiało nikogo. Ciężkie i liczne były oszczerstwa na mnie rzucane, ponieważ ja objawiłem tę zmianę i podałem, że oryginał książki pt. „Brzask dnia” został wyczerpany, a nowa książka opiera się na innym fundamencie niż ta, którą wcześniej polecałem.

W tym samym czasie zajęty byłem olbrzymią pracą, znaną wielu z was, to jest wydawaniem i rozpowszechnianiem dwóch książeczek w nakładzie przeszło 1,4 mln egz., tj. „Pokarm dla myślących chrześcijan” i „Nauka o Przybytku”, których wspólna treść była prawie taka sama jak ta zawarta w I Tomie „Wykładów Pisma Świętego”, a ponadto byłem zasypywany tysiącami radosnych i radość wzbudzających listów od tych, którzy otrzymali i czytali broszury dotąd rozpowszechniane. Przysyłali oni pytania i prosili o więcej literatury. Ponadto pojawiły się komplikacje finansowe i przez 4 lata nie mogłem wypełnić mojej obietnicy wydania „Wykładów Pisma Świętego”. I dotąd jeszcze nie wypełniłem do końca mojej obietnicy wydania siedmiu tomów „Wykładów Pisma Świętego”, bo chociaż ukazało się sześć tomów, to jednak siódmy – o Objawieniu i proroctwie Ezechiela – ciągle należy do przyszłości, opóźniony z powodu ogólnej pracy – bez wątpienia zgodnie z Pańskim „czasem właściwym”. Podczas tych czterech lat borykałem się z olbrzymią ilością pracy i z różnymi przeciwnościami (wszystkie radośnie znoszone dla Prawdy i Jego świętych), w każdym roku mając nadzieję, że będę w stanie znaleźć potrzebne godziny na dokończenie I Tomu „Wykładów Pisma Świętego”.

Może niektórzy z tych, co posiadają „Trzy światy” lub pierwsze wydanie „Brzasku dnia”, pragną znać moją obecną opinię o tych książkach – czy nadal uważam je za pożyteczne dla szukających Prawdy? Na to odpowiadam z całą pewnością, że nie, ponieważ przedstawione tam poglądy na Boską Prawdę dalekie są od tego, co obecnie wiemy o cudownym Boskim planie. Rzeczy, które obecnie są jasne jak słońce w południe, były zamglone i pomieszane. Na przykład różnica pomiędzy doskonałą ludzką naturą, do której posłuszni ze świata będą przywróceni podczas Tysiąclecia, a boską naturą, do której Małe Stadko – ofiarujący się i wybrani Wieku Ewangelii – zostanie wkrótce wywyższone, nie była jeszcze wtedy przez nas zauważana. Wszystko, co dzisiaj jest tak jasne, wtedy było rozmyte, pomieszane i nieokreślone. Nie widzieliśmy też stopni lub poziomów pokazanych na wykresie wieków z I Tomu „Wykładów Pisma Świętego”, które dopomogły wielu dostrzec różnicę pomiędzy usprawiedliwieniem a uświęceniem i określić ich obecne stanowisko i stosunek do Boga.

Przedtem byłem mniej ostrożny odnośnie tego, co rozpowszechniałem lub polecałem, lecz uczę się każdego dnia, by być coraz bardziej ostrożnym w odniesieniu do pokarmu, jakiego dostarczam zgłodniałym owcom Pana. Pan mnie nauczył, że wielce odpowiedzialną rzeczą jest być nauczycielem, nawet rozpowszechniając książki lub pisemka. Nie polecam już także książki pt. „Pokarm dla myślących chrześcijan”, a to z tego powodu, że jest mniej jasna i harmonijna aniżeli późniejsze publikacje (I Tom „Wykładów Pisma Świętego” w formie czasopisma, specjalne wydanie „Strażnicy” na temat piekła ze stycznia 1901 r. oraz Traktat Nr 52. nosiły ten sam tytuł i nie powinny być mylone z oryginalną broszurką wydaną w 1881 roku.)

Należy przedstawić jeszcze inny rozdział z naszych doświadczeń, ponieważ zaznacza on jeszcze jeden wstrząs i przesiewanie. A. D. Jones zaproponował wydawanie pisemka podobnego do „Strażnicy”, by w nim przedrukowywać niektóre prostsze zarysy Boskiego planu i żeby ono sprawowało pracę misjonarską i pełniło rolę nauczyciela dla początkujących. Wiedząc, że posiadał jasne wyrozumienie okupu, życzyłem mu błogosławieństwa Bożego i ogłosiłem jego przykładowy numer „Gwiazda dzienna Syjonu” (obecnie od pewnego czasu już nie wychodzi) naszym blisko 10 tysiącom czytelników, jedynie chyba po to, żeby jak to się wkrótce okazało popchnąć niektórych z nich w szeregi niewiary, a innych do odrzucenia okupu. Bo chociaż „Dzienna Gwiazda” przez kilka miesięcy utrzymywała prostą linię i tę samą pozycję odnośnie okupu, co i „Strażnica”, i z tego samego powodu odmówiła umieszczania artykułów nadsyłanych przez Patona, to jednak w ciągu roku odrzuciła pojednawczą ofiarę Chrystusa, a w drugim roku popadła w niewiarę, odrzucając resztę Biblii, jak również te części, które uczą o upadku w Adamie i o odkupieniu w Chrystusie.

To wszystko oznaczało nowe naprężenia, nowe przesiewania i nowe odcięcia przyjaciół, którzy mylnie przypuszczali, że nasza krytyka fałszywych nauk była powodowana duchem współzawodnictwa, a którzy nie dość szybko dostrzegli błędne nauki i dokąd one prowadziły oraz nie zdawali sobie sprawy, jak ważne jest silnie trzymanie się zasadniczych nauk Chrystusa – że umarł On za grzechy nasze i powstał z martwych dla naszego usprawiedliwienia.

Pragniemy zaznaczyć, że proces wstrząsów i przesiewania nie jest jeszcze zakończony i będzie postępował coraz dalej, aż wszyscy będą wypróbowani i zupełnie doświadczeni. Pytaniem nie jest: „Kto może upaść?”, lecz „Któż się ostać może?”, jak to wyraża prorok, a musimy też pamiętać i to napomnienie: „Kto myśli, że stoi [kto czuje się bardzo ufnym tak jak Piotr, gdy rzekł: „Panie, chociaż wszyscy porzucą Cię, ale nie!] – niech uważa, ażeby nie upadł”.

Ta doktryna o innej drodze do zbawienia (jak też zbawienia dla wszystkich) niż przez krzyż Chrystusa jest nie tylko błędem, który jest i był od 1874 r. przesiewaniem dla wszystkich, którzy przyszli do światła „teraźniejszej prawdy”, lecz też próbą, która przyjdzie na całe tzw. chrześcijaństwo, by ich doświadczyć (Obj. 3:10). Próba ta już dokonuje się pomiędzy wszystkimi społecznościami chrześcijan, a szczególnie między nauczycielami różnych wyznań. Liczba tych, którzy wierzą, że śmierć Chrystusa stanowiła zapłatę za nasze grzechy, zmniejsza się codziennie i w niedługim czasie nastanie ogólna ucieczka w popłochu od nauki o upadku człowieka w Adamie i jego odkupieniu z tego upadku przez człowieka Jezusa Chrystusa” (1 Tym. 2:5-6), jak to psalmista proroczo przedstawił, że „tysiąc upadnie, a jeden się ostoi się” (Psalm 91:7).

Nadszedł czas, by każdy zadeklarował odważnie, czy jest za krzyżem i okupem, czy też przeciwko temu. Ten kto zgromadza, to nie rozprasza, a ten kto milczy, gdy okup bywa atakowany przez wrogów z każdej strony, to czy to będzie milczenie z bojaźni, czy ze wstydu albo obojętności (niedbalstwa), nie jest godnym Prawdy, i z pewnością będzie tym, który szybko potknie się. Ten, kto z jakiegokolwiek powodu siedzi bezczynnie, podczas gdy sztandar krzyża jest atakowany, nie jest żołnierzem krzyża, godnym tego imienia, i nie będzie zaliczony do zwycięzców, którzy odziedziczą wszystkie błogosławieństwa; Bóg dozwala na te przesiewania po to, by doświadczyć wszystkich, którzy nie są „zwycięzcami” i by objawić Małe Stadko, czyli tych, którzy podobnie jak armia Gedeona, chociaż nieliczni, dzielić będą zwycięstwo i honor ze swym Wodzem w chwale.

Czy jesteście gotowi do tego egzaminu, drodzy bracia i siostry? Zbroja Prawdy została wam dana już od pewnego czasu, tylko czy ją macie na sobie? Czy uczyniliście ją swoją tarczą i pancerzem przeciwko wszystkim zasadzkom „onego złego”?

Nie bądźcie zwiedzeni przez przedstawicieli Szatana, który używa często nieświadomych, słabszych braci, a także w pewnej mierze każdego potykającego się i zwiedzionego, by rozpowszechniać zarazę fałszywych nauk. Każde dziecko Boże powinno być bardzo uważne, aby nie stać się powodem potknięcia dla kogokolwiek. Wierzymy jednak, że każdy przez jakieś narzędzie będzie zaatakowany.

Rzeczywiście, jakże trafnie prorok przyrównał to do zarazy morowej (Psalm 91:6). Zaraza morowa rozszerza się, ponieważ ludzie są w takim stanie fizycznym, który nie jest odpornym na zarazę. Lekarze twierdzą, że jest mało prawdopodobne, aby ktoś posiadający zdrowy organizm mógł zapaść na jakąś zaraźliwą chorobę. Tak też jest z duchową zarazą. Ona będzie rozwijała się nie tylko dlatego, że wszyscy, którzy nie posiadają jasnego, intelektualnego ocenienia nauki Chrystusowej, zetkną się z nią, lecz i z innych powodów. Żywot pochodzi z serca i dlatego najbardziej konieczne jest przede wszystkim to, by posiadać serce we właściwym stanie. Jak jest z twoim sercem? Czy jest ono dumne, chlubiące się, niezależne, troszczące się o siebie, samowolne? Jeżeli tak, to bądź ostrożny – będziesz bardzo podatnym na tę epidemię, bez względu na to, że może wydaje ci, iż jesteś od niej daleko. Módl się o serce ciche, poddane, i pokorne, które jest mieszkaniem drogiego Odkupiciela, które jedynie głosu Chrystusowego słucha i w którym panuje jedynie Jezus. Z takim sercem jesteście bezpieczni. W skromności, uprzejmości nie będziecie myśleli, że możecie sami wybawić się od potępienia, które odziedziczyliście w Adamie, przez ofiarowanie obecnych, grzesznych pożądliwości, lecz uciekniecie się do krzyża, gdzie sam Bóg otworzył źródło dla obmycia grzechów i nieczystości, zarówno obecnych, jak i przeszłych.

 CZY TO WAS GORSZY?

Przypuszczamy, że to ostrzeżenie zgorszy niektórych, chociaż nie ma ono na celu, by kogokolwiek gorszyć. Napisane zostało w obronie cichych i przeciwko tym, którzy posługują się błędami. „Któż wstąpi na górę Pańską?” (do zaofiarowanego Królestwa) A kto stanie na miejscu świętym Jego? Człowiek niewinnych rąk i czystego serca, [który starannie prowadzi swe życie na zasadach świątobliwości], który nie skłania ku marności duszy swojej (który nie kieruje się ziemską ambicją lub pychą, lecz cierpliwie oczekuje na chwałę, która nastąpi po obecnej drodze samoofiary), a nie przysięga zdradliwie (nie ignoruje lub lekceważy swego przymierza z Bogiem), ten weźmie błogosławieństwo od Pana (Królestwo, chwałę i współdziedzictwo z Chrystusem) i sprawiedliwość (doskonałość, zupełne wyzwolenie od obecnych słabości itd.) od Boga zbawienia swego” – Psalm 24:3-5. „Czujcie i módlcie się, abyście nie weszli w pokuszenie” (Mat. 26:41), ażeby „skażone myśli wasze nie odpadły od prostoty onej, która jest w Chrystusie” (2 Kor. 11:3). Niech wszyscy pokorni obudzą się i będą przygotowani do doświadczeń obecnej godziny, podczas gdy wielu kładzie kamienie obrażenia na drodze „nóg” Ciała Chrystusowego. Niech każdy żołnierz krzyża czuwa nie tylko nad tym, by sam mógł stać, lecz by mógł wspierać drugich, podnosząc „nogi” (Psalm 91:11-12).

====================

— Maj 1890 r. —