R1074-5 Prawdziwy Kościół

Zmień język 

::R1074 : strona 5::

PRAWDZIWY KOŚCIÓŁ

Istnieje dzisiaj wiele organizacji, które uzurpują sobie prawo do nazywania się Kościołem i które wiążą się w rozmaite unie. My jednak chcielibyśmy obecnie wskazać na autorytet Bożego Słowa, które podaje, jaki Kościół ustanowił nasz Pan i jakie są podstawy jego jedności. Po drugie, pragniemy wykazać, że każdy chrześcijanin winien należeć do tego Kościoła. Po trzecie – pokazać szkodliwe skutki łączenia się ze złym kościołem. Oraz po czwarte – gdybyśmy przyłączyli się do prawdziwego Kościoła, jakie byłyby skutki utraty naszego w nim członkostwa.

Po pierwsze, Kościół, który Jezus począł gromadzić w czasie swej służby, i który został uznany przez Jego Ojca w dniu Pięćdziesiątnicy po złożeniu ceny okupu, był jedynie nieliczną gromadką uczniów, którzy poświęcili ziemski czas, talenty i życie na ofiarę dla Boga. Stanowili oni „ochotnicze stowarzyszenie” dla wzajemnego wspierania się. Owo zgromadzenie było pod prawami i zarządem Chrystusa, jego Głowy, czyli uznanego autorytetu władzy. Wiązała ich tylko wzajemna miłość i wspólne zainteresowania. Ponieważ wszyscy zaciągnęli się pod dowództwo Jezusa, nadzieje, obawy, radości, smutki i cele jednego, stawały się udziałem wszystkich. W taki sposób doznawali oni znacznie doskonalszej jedności serc, niż byłoby to możliwe, gdyby wiązało ich jedynie ustanowione przez ludzi wyznanie wiary. I tak ich jedyną podstawą jedności był duch, ich wszechogarniającym prawem – miłość, a wszyscy razem znajdowali się pod posłuszeństwem „prawa ducha”, tak jak zostało ono wyrażone w życiu, działaniu i słowach ich Pana. Ich zarządzeniami była wola tego, który powiedział: „Jeśli mię miłujecie, przykazania moje zachowajcie.”

Są dwa znaczenia, w których można rozważać zagadnienie prawdziwego Kościoła Chrystusowego. Wszyscy, którzy tak jak pierwotny Kościół, całkowicie poświęcili się, by czynić wolę Ojca, poddani będąc jedynie woli i zarządzeniom Chrystusa i nie okazując posłuszeństwa niczemu innemu – ci właśnie, owi święci, od początku Wieku Ewangelii aż do jego końca, gdy tylko wszyscy z tej klasy zostaną zapieczętowani, stanowić będą „KOŚCIÓŁ PIERWORODNYCH, których imiona zapisane są w niebie”. Ci wszyscy mają takie same dążenia, nadzieje i cierpienia, a w słusznym czasie staną się współdziedzicami z Chrystusem Jezusem owego wielkiego dziedzictwa – odziedziczą oni Królestwo, które Bóg obiecał tym, którzy Go miłują.

W innym znaczeniu klasa ta została uznana poprzez uhonorowanie jej części jako reprezentacji całości. W tym sensie o wszystkich żyjących z tej klasy można mówić jako o Kościele. Tak samo więc każda część owej klasy żyjących naśladowców, która ma możliwość się ze sobą spotykać, może być słusznie nazywana Kościołem, ponieważ tam, gdzie gromadzą się dwaj lub trzej w imieniu Pana, tam obiecał On być między nimi. A wobec tego ich spotkanie jest zbieraniem się kościoła – zgromadzeniem „kościoła pierworodnych”. Stanie się ono walnym zgromadzeniem, gdy cały Kościół takim się stanie i zostanie uwielbiony wraz z ich Głową.

Taka jest więc nasza definicja Kościoła Chrystusowego. Została ona doskonale zilustrowana przez Pawła (Rzym. 12:4,5), gdy porównuje on Kościół do ludzkiego ciała. W obrazie tym głowa wyobraża naszego Pana, a wszyscy, którzy do Niego należą, tworzą Jego Ciało, nad którym Głowa panuje. Jezus był i zawsze będzie Głową dla swojego Kościoła jako całości. Jest on także Głową i Władcą całego żyjącego Kościoła. Także w każdym zgromadzeniu, gdzie spotykają się dwaj lub trzej w Jego imieniu (gdy Jego Słowo jest upragnione i poważane), jest On Głową, Władcą i Nauczycielem.

Gdyby ktoś zapytał, w jakim sensie On uczy, odpowiedzielibyśmy – przez zastosowanie w praktyce charakteru Głowy, czyli Nauczyciela, poprzez korzystanie z nauki jednego – lub większej ilości – z Jego narzędzi do rozwijania prawdy, przez wzmacnianie wiary, ośmielanie nadziei, pobudzanie gorliwości itp., dokładnie tak, jak głowa ciała może nakazać jednym członkom, by usługiwały innym. Tutaj jednak potrzebne jest słowo przestrogi: Jeśli ktoś stanie się tak użytecznym członkiem jak prawa ręka, powinien się strzec, by nie przejmować pozycji i władzy Głowy w celu forsowania swych własnych słów i koncepcji jako jedynie słusznej prawdy. Zawsze powinien on pamiętać, że jego najwyższym zaszczytem jest pełnienie roli palca wskazującego lub też narzędzia mówczego do wyrażania woli jedynego Pana i Mistrza. Niechaj się taki nie nadyma, gdyż pycha paraliżuje i czyni bezużytecznym. „Ale wy nie nazywajcie się mistrzami [nauczycielami]; albowiem jeden jest mistrz [Głowa] wasz, Chrystus; ale wy jesteście wszyscy braćmi”. Również niechaj pomniejsze członki nie pogardzają swoimi urzędami, bo „jeśliby wszystkie były jednym członkiem, gdzieżby było ciało?” „I owszem daleko więcej członki, które się zdadzą być najmdlejsze w ciele, potrzebne są”. „Ale teraz Bóg ułożył członki, każdy z nich z osobna w ciele, jako chciał”.

Jakże prosty, piękny i skuteczny jest Boży plan owego „ochotniczego stowarzyszenia” Jego dzieci.

To doprowadza nas do drugiego zagadnienia, to jest, że wszyscy chrześcijanie powinni być przyłączeni do takiego stowarzyszenia lub grupy inicjatywnej. W świetle tego, co zostało już powiedziane odnośnie klasy wchodzącej w skład Kościoła powoływanego przez Pana, jest oczywiste, że jeśli wyrzekłeś się całej swojej woli, talentów, czasu itp., zostałeś uznany przez Pana za aspiranta do członkostwa w Kościele, którego On jest Głową, i którego imiona zapisane są w niebie. W taki sposób przez poświęcenie przyłączamy się do prawdziwego Kościoła, a nasze imiona zostają odnotowane w niebie. Ktoś jednak powie: Czy nie muszę jednak przystąpić do jakiejś organizacji na ziemi, opowiedzieć się za którymś z wyznań wiary i pozwolić, by moje imię zostało zapisane na ziemi? Nie! Pamiętaj, że to Pan jest naszym wzorem i Nauczycielem, a w żadnym z Jego słów czy czynów nie znajdziesz ani jednej podstawy do tego, by zobowiązywać się do przyjmowania jakiegoś creda czy tradycji ludzkiej, z których wszystkie mają skłonność do tego, by czynić Słowo Boże bezużytecznym i zniewolić cię, co przeszkodzi w twoim wzroście w łasce i znajomości, przed czym Paweł znów przestrzega nas, mówiąc: „Stójcie tedy w tej wolności, którą nas Chrystus wolnymi uczynił, a nie poddawajcie się znowu pod jarzmo niewoli” – Gal. 5:1.

Ktoś inny znów powie: Jeśli nie jest rzeczą właściwą

::R1074 : strona 6::

przyłączyć się do któregoś z istniejących nominalnych kościołów, to może należałoby założyć jakieś własne zauważalne stowarzyszenie? Tak, to jest to, co właśnie tworzymy – stowarzyszenie ukształtowane na wzór pierwotnego Kościoła. Uważamy, że powróciliśmy do pierwotnej prostoty. Pan Jezus jest naszą Głową i Prawodawcą. Duch święty jest naszym tłumaczem i przewodnikiem prowadzącym nas do prawdy. Imiona nas wszystkich zostały zapisane w niebie. Czujemy się związani miłością i wspólnymi zainteresowaniami.

Pytasz, w jaki sposób się wzajemnie rozpoznamy? My zaś pytamy, jak my mielibyśmy pomagać we wzajemnym rozpoznawaniu się, skoro duch naszego Mistrza przejawia się w słowach i w czynach, w sposobie postępowania i w wyglądzie? O tak, żywa wiara, niekłamana miłość, wytrwałość, łagodność i dziecięca prostota połączone z dojrzałą wytrwałością i gorliwością znamionują synów Bożych i nie potrzebujemy ziemskich list członkowskich, ponieważ imiona wszystkich takich ludzi zapisane zostały w Barankowej księdze żywota.

Chorzy potrzebują odwiedzin i wsparcia? Oni natychmiast gotowi są poświęcić swój czas. Gdy praca Pańska wymaga nakładów finansowych – oni pierwsi poświęcą swoje środki. Jeśli praca ta zhańbi ich przed światem i zwyrodniałym nominalnym kościołem – oni ofiarowali Bogu także swoją reputację i wszystko inne.

Zapytasz jednak: A w jaki sposób mamy postępować z kimś takim spośród nas, który nie postępuje porządnie? Jeśli nie mamy żadnej organizacji, podobnej do tych, które widzimy wokół, w jaki sposób uwolnimy się od takiego człowieka, zgodnie z tym, czego Pan od nas oczekuje? Odpowiadamy: Postępuj dokładnie tak, jak nakazał Jezus i Paweł.

Obecnie, tak jak w pierwotnym Kościele, pojedynczy członkowie znajdują się na różnych poziomach osobistego rozwoju. Apostoł Paweł mówi (1 Tes. 5:14), że niektórzy są bojaźliwi i trzeba ich pocieszać, niektórzy są słabi i ich trzeba podtrzymywać, że choć trzeba być cierpliwymi względem wszystkich, to należy także upominać niesfornych (którzy dają się sprowadzić z drogi wyznaczonej przez prawdziwego ducha Chrystusowego). Nie należy mylić niesfornych z bojaźliwymi, by ich pocieszać, ani też ze słabymi, by ich wzmacniać, ale trzeba w cierpliwości, z miłością upominać niesfornego. Kogo nazywa on niesfornym? Bez wątpienia jest wiele sposobów niesfornego (niezdyscyplinowanego) postępowania, ale w 2 Tes. 3:11 mówi on o takich, którzy w ogóle nie pracują, tylko zajmują się niepotrzebnymi sprawami. Upomina ich, by pracowali, tak jak on pracował, żeby nie być dla nikogo ciężarem. Jeśli zaś ktoś nie chce pracować, niechaj też i nie je. On sam tak postępował, aby być przykładem dla innych. Przestrzega także przed niemoralnymi i niesprawiedliwymi ludźmi, a także przed tymi, którzy przekręcają Pismo Święte i w ten sposób obracają Prawdę Bożą w kłamstwo. Następnie znów w wersecie 14 mówi, że po ostrzeżeniu takiego kogoś: jeśli „jest nieposłuszny (…) tego naznaczcie, a nie mieszajcie się z nim, aby się zawstydził; wszakże nie miejcie go za nieprzyjaciela, ale napominajcie jako brata.”

Znów nasz Pan daje wyraźne przepisy odnoszące się do zgorszenia między dwoma braćmi. Mat. 18:15-17: „A jeśliby zgrzeszył przeciwko tobie brat twój, idź, strofuj go między tobą i nim samym: jeśli cię usłucha, pozyskałeś brata twego. Ale jeśli cię nie usłucha, przybierz do siebie jeszcze jednego albo dwóch, aby w uściech dwóch albo trzech świadków stanęło każde słowo. A jeśliby ich nie usłuchał, powiedz zborowi [zgromadzeniu braci, którzy się razem zbierają]; a jeśliby zboru nie usłuchał, niech ci będzie jako poganin i celnik.” Jeśli pod przywództwem naszego Wodza przestrzegalibyśmy Jego przykazań – co powinno mieć miejsce, jeśli naprawdę Go miłujemy – niewiele byłoby nieporozumień i trudności między braćmi.

Owo stowarzyszenie posiada swoich ewangelistów, pasterzy i nauczycieli, wskazywanych i wyznaczanych przez Pana. Nie potrzebują oni nałożenia rąk z namaszczenia tak zwanej sukcesji apostolskiej, ponieważ „Duch Panującego Pana pomazał” wszystkich członków Jego Ciała, aby opowiadali Ewangelię oraz dokonywali innych dzieł opisanych w Iz. 61:1, a obowiązkiem każdego członka Ciała jest sprawowanie swego urzędu w celu budowania innych członków. W prawdziwym Kościele wszyscy są kapłanami, jest to stowarzyszenie kapłanów, a nie stowarzyszenie pod kontrolą kleru czy klasy kapłańskiej (1 Piotra 2:9). Jest tylko jeden wielki Biskup, czyli Nadzorca, który wzbudza i posyła od czasu do czasu swych własnych specjalnych wysłanników, aby odkrywali prawdy, obalali błędy, itp. Luther wydaje się być jednym z nich, także Wesley i inni. Jednak nasz Pan zachowuje swoje Biskupstwo, zgodnie z tym, co powiedział apostołom (1 Piotra 2:25). Jakże doskonałe jest owo ochotnicze zjednoczenie Kościoła Chrystusowego, którego członkostwo wynika z zapisu w niebie, ze związku miłości i rządów ducha. Jakże smutny jest błąd polegający na myleniu kościoła nominalnego z rzeczywistym.

Nie trzeba nikogo przekonywać o tym, jak ważne są nasze cztery tezy. Byłoby to istotnie strasznym nieszczęściem, gdybyśmy utracili członkostwo w prawdziwym Ciele Chrystusa. A żaden członek nie jest wolny od tego zagrożenia, jeśli nie strzegłby pilnie swojej starej natury, która uznana została za martwą, aby nie powracała ponownie do życia i nie ujawniała się w postaci pychy, samolubstwa, zawiści, obmowy i wielu innych jeszcze grzechów. Zaś napełnieni miłością – miłością, która domaga się ofiary – przyobleczeni pokorą i przykryci zbawczą krwią, możemy czuć się bezpieczni w Kościele (Ciele), mając zapewnienie, że „upodobało się Ojcu naszemu dać nam królestwo”.

O tak, królestwo jest chwalebnym przeznaczeniem prawdziwego Kościoła – „maluczkiego stadka” – obecnie kroczącego drogą upokorzenia, wychylającego do dna gorzki puchar śmierci. Chwała, która zostanie w nas objawiona, na razie zauważalna jest jednie oczyma wiary, zaś pokusy i próby widoczne są na każdym kroku. „Bójmyż się tedy, aby snać zaniedbawszy obietnicy o wejściu do odpocznienia jego, nie zdał się kto z was być upośledzony” – Żyd. 4:1.

W taki sposób Paweł ostrzega innych i taką bojaźń sam żywił, „aby innym głosząc naukę, sam przypadkiem nie został uznany za niezdatnego” (1 Kor. 9:27). Nasze imiona mogą zostać odrzucone jako nie nadające się z punktu widzenia członków nominalnego kościoła, ale radujmy się i weselmy się, że imiona nasze zostały zapisane w niebie. Mogą oni patrzeć na was krzywym okiem, mogą was oczerniać, kłamliwie mówić wszystko co złe przeciwko wam lub też mogą oni starać się pozyskać was ponownie przez pochlebstwo, przekonując, że nie powinniście zaprzepaszczać swych szans, że moglibyście tak wiele osiągnąć, gdybyście tylko z nimi zostali. Ach, jakże potrzebna jest w owym „złym dniu” wiara, która:

Nieporuszona świata złym spojrzeniem,
Nie zważa na pochlebny gest.
Wśród fal utrapień kroczy niezachwiana
Szatańskie sidło nie straszne jej jest.

Najdrożsi, raz jeszcze powtórzmy sobie ostrzeżenie: „Stójcie tedy w tej wolności, którą nas Chrystus wolnymi uczynił, a nie poddawajcie się znowu pod jarzmo niewoli. – Nie poddawajmy się mu nawet w najmniejszym stopniu.

====================

— Październik i Listopad 1888 r. —