R1074-3 Jeden prawdziwy Kościół

Zmień język 

::R1074 : strona 3::

Jeden prawdziwy Kościół

„Albowiem jako ciało jedno jest, a członków ma wiele, ale wszystkie członki ciała jednego, choć ich wiele jest, są jednym ciałem: tak i Chrystus. Albowiem przez jednego Ducha my wszyscy w jedno ciało jesteśmy ochrzczeni” … „Jedno jest ciało i jeden duch, jako też jesteście powołani w jednej nadziei powołania waszego. Jeden Pan, jedna wiara, jeden chrzest; Jeden Bóg i Ojciec wszystkich” … „Według onej drogi, którą oni [wielu] powiadają być heretyctwem, tak służę ojczystemu Bogu” … „Takżem się stał nieprzyjacielem waszym, prawdę wam mówiąc?” [A jeśli tak, to] „Myśmy głupi dla Chrystusa” – 1 Kor. 12:12,13; Efez. 4:4-6; Dz. Ap. 24:14; Gal. 4:16.

Co do tego, że Bóg wybiera Kościół w ciągu Wieku Ewangelii, zgadzają się wszyscy z wyjątkiem uniwersalistów. Także co do tego, że wszyscy w ten sposób wybrani tworzą jeden Kościół oraz że tylko ten jeden Kościół uznawany jest przez Boga, a członkostwo w nim można sobie zapewnić tylko w tym życiu – w czasie Wieku Ewangelii. Powszechnie przyznaje się, że są to nauki Biblii.

Wielu przyznaje również, że obecny związek z Ciałem Chrystusa, Kościołem, jakkolwiek bardzo wartościowy, jest jedynie próbnym członkostwem, które zostanie potwierdzone i uczynione wiecznym poprzez wprowadzenie do pełnego członkostwa w Kościele zwycięzców przy końcu owego okresu próbnego obecnego żywota (Jana 15:5,6; Filip. 3:12-16).

I choć zarówno my, jak i inni chrześcijanie, zgadzamy się co do tego, że Kościół zwycięzców będzie jednym Kościołem, a nie wieloma kościołami, są jednak części składowe tego tematu, co do których się nie zgadzamy.

Uważamy, że warunki obecnej próby dla wszystkich, którzy zostali przyjęci jako próbni członkowie niebiańskiego Kościoła, są znacznie bardziej surowe i wymagające oraz że wybrana grupa jest w związku z tym znacznie mniejsza niż to się powszechnie wśród chrześcijan przypuszcza – ci, którzy są obecnie wybierani, stanowią jedynie „maluczkie stadko” (Łuk. 12:32). Wielu sądzi, że celem Boga, dla którego powołuje On i wielce wywyższa Kościół, jest jedynie zamiar zbawienia go od wiecznych mąk. My uważamy – i znajdujemy na to liczne dowody Pisma Świętego, które też często przedstawiamy – że Bożym celem owego wyboru, ćwiczenia, doświadczania i ostatecznego wywyższenia Kościoła jest błogosławienie przez niego całego Jego upadłego i spętanego grzechem stworzenia (ludzi i aniołów), poprzez udzielenie wszystkim w pełni doskonałego sądu, czyli próby, w znacznie dogodniejszych warunkach, gdzie doskonała wiedza i dostateczna pomoc będą stanowiły podstawowe elementy łaski. Widzimy przeto, że Kościół jest wybierany dla wielkiego dzieła, które ma być przeprowadzone w ciągu Wieku Tysiąclecia – przywrócenia wszystkich spośród upadłych istot, „które chcą”, do ich pierwotnego stanu, i skazania wszystkich świadomie splugawionych na wtórą śmierć – wieczną karę całkowitego unicestwienia.

Nie da się też zaprzeczyć, że biblijny pogląd jest znacznie bardziej podniosły niż owo powszechne, samolubne przekonanie, mające swe źródło w wielkim odstępstwie. Ci, którzy zostali powołani w nadziei uczestniczenia w Boskim planie czynienia dobrze innym – błogosławieniu wszystkim rodzajom ziemi – mogą być pewni zarówno tego, że będzie ich mniej, a także, że duchowo będą stali ponad masami tych, którzy motywowani są jedynie samolubną nadzieją uniknięcia mąk.

Różnimy się jednocześnie od większości chrześcijan, uznając Kościół w jego obecnym stanie jedynie za Kościół na próbie. Dalej twierdzimy, że jest obecnie tylko jeden Kościół, ponieważ będzie tylko jeden Kościół w chwale. Nasz Pan i apostołowie nigdy nie uznawali więcej niż jednego Kościoła na ziemi. Byli oni tak dalecy od ustanawiania czy uznawania wielu kościołów, że wręcz potępiali wszelkie usiłowania dzielenia się na różne stronnictwa, gromadzenia się pod różnymi nazwami, jako skłonność do schizm i sekciarstwo, które są przeciwne Bożej woli i szkodliwe, będąc przejawami cielesności we wszystkich, którzy na to przyzwalają i przyczyniają się do podziałów w próbnym Kościele.

Potężna i celna argumentacja Pawła dotycząca tego tematu jest częściowo zaciemniona przez powszechne tłumaczenia [Biblii]. Mimo to, gdy zwróci się na to uwagę, można bez trudności zauważyć ogólny kierunek apostolskiego rozumowania. Jest to jednak znacznie łatwiejsze w wartościowym i ogólnie bardzo wiernym tłumaczeniu Emphatic Diaglott. Apostoł napomina, żeby ci nauczyciele, którzy sprzyjają podziałom w Chrystusowym stadzie byli „upatrywani” i żeby się od nich odwracać, ponieważ nie postępują oni zgodnie z wolą Pana, ale działają samowolnie. Dodaje on, że tacy „przez łagodną mowę i pochlebstwo serca prostych zwodzą” (Rzym 16:17). Strofuje on kościół koryncki z powodu panującej wśród nich skłonności do sekciarstwa (1 Kor. 1:10-13 oraz 1 Kor. 3:3-6). Dzielili się oni na „paulitów, apollosytów i piotrytów”, podczas gdy tylko niewielu prawidłowo artykułowało swoją nazwę jako chrystianie.

Każdy z tych nauczycieli miał swoje szczególne cechy w sposobie nauczania, które wzbudzały szacunek wśród jednych, podczas gdy inni wzbudzali najwyższy podziw u innych. Jednak wszyscy oni głosili jedną Ewangelię – jednego Pana, jedną wiarę i jeden chrzest. Duch faworyzowania niektórych, który prowadził do powstawania frakcji i podziałów, a także do wychwalania sekciarskich nazw stronnictw lub też posługiwania się w tym celu imionami poszczególnych nauczycieli, stały się standardami, którym uleganie apostoł uznaje za przejaw cielesności – dowód ulegania duchowi świata.

Samo używanie różnych nazw było już złe, ale stanowiło to jednocześnie przejaw jeszcze większego zła – ducha samolubstwa i stronniczości. Dowodziło to, że ci koryntianie, którzy przyjmowali nazwy stronnictw, w rzeczywistości nigdy nie docenili jedności Ciała Chrystusa. Nie uznali oni tego, że to Chrystus jest jedyną Głową, jedynym przywódcą i wzorem oraz że Jego Imię jest jedynym, z którym winni identyfikować się Jego naśladowcy i po nim się rozpoznawać. Wierni nie są winni temu, że szydercy wystawiają jakąś nazwę na pośmiewisko. Jednak prawdziwy i lojalny żołnierz krzyża nigdy nie powinien ani przywłaszczać sobie, ani uznawać takiej nazwy. Przykładami tak powstałych nazw są słowa „metodyści” czy „baptyści”. Obie te nazwy zostały wymyślone przez naśmiewców, a następnie zostały przyjęte jako nazwy stronnictw, określające sekty, frakcje, czy też działy w Ciele Chrystusa. Wszyscy prawdziwi nauczyciele nie tylko zostali posłani przez Chrystusa, ale ponadto od Niego otrzymują swoje pouczenia. Tak więc każdy człowiek, który próbowałby nadać swoje lub czyjeś inne imię jakiejkolwiek części Kościoła jest oponentem i przeciwnikiem prawdziwego i jedynego Pana i Głowy Kościoła. Jest on zwodzicielem i złoczyńcą, niezależnie od tego, jakie podawałby przyczyny lub motywy swojego postępowania.

Apostoł gani koryntian i stara się wykazać ich błąd przywłaszczania sobie innych nauczycieli poza Chrystusem, który miał być ich Głową, wzorem i przywódcą. Pyta on: „Czyż Chrystus jest podzielony?” Czy jest obecnie wiele nasion Abrahamowych, z których każde jest dziedzicem obietnicy? Czy taka jest przyczyna, że aprobujecie podziały na różne stronnictwa? Czy któryś z tych przywódców – Paweł, Apollos i Piotr wyświadczyli wam jakąś szczególną łaskę i zobowiązali was, abyście odpłacili im poprzez nazywanie się ich sługami i naśladowcami, nosząc ich imiona? Czy Paweł został za was ukrzyżowany? Czy zostaliście ochrzczeni w jego imię?

O nie, drogo umiłowani! Jeden i tylko jeden zasługuje na wszystkie zaszczyty w Kościele, i teraz, i na wieki, a tym Jednym jest prawdziwy Pan i Mistrz Kościoła. Tylko Jego imię w dowolnej formie powinien nosić Kościół. On prowadzi, On uczy, On karmi. Zaś rozmaici ludzcy przedstawiciele, używani przez Niego jako narzędzia do udzielania Jego błogosławieństw dla swojej Oblubienicy, nigdy nie powinni zajmować Jego miejsca w jej sercu ani też mieć udziału w Jego zaszczytach wobec świata.

Przez długie czasy, a właściwie do bardzo niedawna, chrześcijanie uznawali tę słuszną zasadę, że jest tylko jedno Ciało, czyli Kościół na ziemi, dokładnie tak, jak będzie tylko jeden Kościół w chwale. Podążając za tą ideą każda sekta twierdziła, że to ona jest owym jedynym prawdziwym Kościołem i prześladowała inne. Jednak stopniowo każda z nich zaczęła zauważać w innych pewne dobre cechy w nauce oraz w praktyce i ich poglądy zmieniły się aż do tych obecnych, gdzie twierdzą dobitnie, a w sprzeczności ze Słowem naszego Pana i apostołów, że sekty są zdecydowanie pożyteczne, że ludzki umysł jest tak stworzony, iż wspólna wiara, do której Paweł zachęca Kościół, jest niemożliwa, i że rozmaite istniejące obecnie sekty z ich sprzecznymi odmiennościami w przekonaniach są niezbędnym dostosowaniem tej idei do ludzkich uprzedzeń i ułomności.

Jednak ciągle trzymając się idei, że w jakiś sposób musi istnieć tylko jeden Kościół, niecierpliwie starają się dokonać ponownego zjednoczenia wszystkich większych sekt, tak aby utworzyć (nominalnie) jeden Kościół, w ramach którego każda sekta mogłaby zachować swą specyfikę wiary lub też niewiary, zgodną z obecnym stanem. Wszyscy uczestnicy takiej unii (której Sojusz Ewangelicki [ang. Evangelical Alliance] jest początkiem) zgadzaliby się jedynie co do tego, że mogą się nie zgadzać, żyliby i dawaliby pożyć innym po to, aby w ogólny sposób uznawać się wzajemnie w celu zwiększenia wpływów i władzy oraz ochrony, które byłyby skutkiem takiego stowarzyszenia dla każdej z sekt, a także w celu zmniejszenia wpływów innych nie zrzeszonych w takiej formie, aby w ten sposób ograniczyć niezależność myślenia. Służyłoby to ustanowieniu i umocnieniu „prawowiernej” linii granicznej, w obrębie której występowałyby pewne ograniczenia osobistej wolności, ale też pewna miara wolności, polegająca na wyborze między formami i naukami różnych sekt w ten sposób uznanych za prawowierne.

Dzieje się tak właśnie obecnie między tak zwanymi „liberalnymi umysłami” wszystkich ugrupowań religijnych. Coraz częściej słyszy się głosy, że organizacja tego typu, jaką jest Sojusz Ewangelicki, jest zupełnie wystarczająca. Nawołuje się też do tego, by próbować doprowadzić do uznania tak skomponowanego Kościoła przez rząd.

Nawet jednak, gdyby udało się do tego w pełni doprowadzić, nie byłoby to niczym więcej jak tylko unią z nazwy, w której panowałyby w rzeczywistości te same podziały i różnice – nominalnie jeden kościół, a w rzeczywistości wiele sekt, tak jak obecnie.

Pierwszym niebezpieczeństwem, przed którym apostoł ostrzegał Kościół, było sekciarstwo. Jego ostrzeżenia znalazły posłuch, przynajmniej w tamtym czasie, skoro nie powstały wielkie sekty paulitów czy apollosytów. Jednak tak jak to zwykle bywa, wielki przeciwnik odparty z jednej strony, zaczyna działać na przeciwnym biegunie i stara się zachęcać do jedności bardzo różnej od tej, o której nauczali apostołowie i nasz Pan. Tym usiłowaniem jest doprowadzenie to tego, by każdy uznany członek Kościoła miał dokładnie taki sam pogląd na każdy szczegół chrześcijańskiej nauki. Ukoronowaniem tej tendencji było powstanie papiestwa, w którym każde zagadnienie doktrynalne musiało zostać przyjęte przez papieży i sobory, a każdy człowiek, który chciałby być uważany za członka kościoła, był zobowiązany do pełnego uznawania takich decyzji oraz wyznawania, że takie rozstrzygnięcia są jego przekonaniami, jego wiarą, choć w rzeczywistości wcale nie są jego, tylko zostały przyjęte, zaadoptowane. Albo zostały one ogólnie ślepo przyjęte, albo też obłudnie wyznane przy zachowaniu intelektualnych zastrzeżeń.

To było zupełnie nie to, na co nalegał Paweł. Jego pragnieniem była jedność serca i umysłu, a nie bezmyślne, nieczułe i obłudne oświadczenie. Zachęcał on do jedności takiej, jaka jest naturalnym wynikiem właściwego praktykowania wolności, którą mamy w Chrystusie – by rozważać i wierzyć Pismu Świętemu, by rosnąć w łasce i w znajomości, tak aby każdy był przekonany przez swój własny umysł, ukorzeniony i ugruntowany w jednej wierze, tak jak przedstawiona jest ona w Piśmie Świętym. Jedność wiary, do której namawiał Paweł, nie była kunsztowną wiarą, która porusza i obejmuje wszystkie zagadnienia niebiańskie i ziemskie, ludzkie i Boskie, objawione i nieobjawione. Wręcz przeciwnie: Listy Pawłowe – pełne logicznego rozumowania – nie wspominają nawet zagadnień, na które sekciarze kładą największy nacisk, i które ogólnie stają się sprawdzianami przynależności.

Paweł nic nie mówi o wiecznych mękach dla grzeszników. Nie wspomina o tajemniczej trójcy, w której trzech bogów w niepojęty sposób miałoby być zarówno trzema Bogami, jak i w tym samym czasie jednym Bogiem. Nie pisze ani słowa o tym, jakoby człowiek posiadał naturę nie podlegającą śmierci, która musi żyć wiecznie, czy to w miejscu przyjemności, czy to boleści. Nie mówi też nic o tym, że obecne życie miałoby się zakończyć procesem sądowym dla wszystkich klas ludzi. Nie wchodzi też w zawiłą dyskusję na temat chleba i wina używanego w czasie upamiętniania Pańskiej śmierci – czy mamy tam do czynienia z transsubstancjacją czy z konsubstancjacją. Mimo to bez trudności można się przekonać, że nie podziela on żadnego z tych błędów.

Należy jednak zauważyć, że nie wspominając nawet słowem o tych sekciarskich testach przynależności Paweł oświadcza: „Albowiem nie chroniłem się, żebym wam nie miał oznajmić wszelkiej rady Bożej” – Dz. Ap. 20:27. Wynika z tego wyraźnie, że żadne z owych zagadnień, uznawanych dzisiaj za sedno i treść chrześcijańskiej nauki oraz sprawdzian wiary, nie stanowi owej „jednej wiary” ani też w żadnym stopniu i sensie nie przynależy do „wiary raz świętym podanej” (Judy 1:3).

Owa jedna wiara, którą wszyscy winni podzielać, była bardzo prosta, tak prosta, że każdy, zarówno wykształcony, jak i niewykształcony, musiał móc ją przyjąć i zrozumieć, aby mógł być

::R1074 : strona 4::

 „dobrze upewniony w zmyśle swoim”. Nie była to porcja bezsensownych tajemnic, niespójnych ze sobą wzajemnie i sprzecznych tak z rozumem, jak i z Biblią, która miałaby być wchłonięta przez nierozumnych z łatwowiernością, a przez wykształconych z obłudnymi intelektualnymi zastrzeżeniami. Była ona tak prosta i jasna, tak sensowna, żeby każdy uczciwy naśladowca Chrystusa mógł być co do niej w pełni przekonany w swym własnym umyśle.

Na czym polegała owa jedna wiara? Jej podstawy określa Paweł w taki sposób: „Albowiem naprzód podałem wam, com też wziął [przede wszystkim – jako fundament prawdy, czyli nauki, na której i w harmonii z którą muszą pozostać wszystkie inne nauki], iż Chrystus umarł za grzechy nasze według Pism; a iż był pogrzebiony, a iż zmartwychwstał dnia trzeciego według Pism” – 1 Kor. 15:3,4. „Boć jeden jest Bóg, jeden także pośrednik między Bogiem i ludźmi, człowiek Chrystus Jezus, który dał samego siebie na okup za wszystkich, co jest świadectwem czasów jego” – 1 Tym. 2:5,6.

W tych słowach wyraża się poczucie grzechu i bezsilności. Jest w nich uznanie Bożego pełnego miłości planu prowadzącego do naszego odkupienia. Wyznają one, że śmierć naszego Pana była naszym okupem, oraz że przebaczenie (usprawiedliwienie) oraz pojednanie z Bogiem, a także restytucja człowieka nastąpią jako skutek wiary w Odkupiciela, kiedy w słusznym czasie zostanie On ukazany każdemu z osobna.

Owo krótkie stwierdzenie zawiera całą Ewangelię, w takim samym sensie, jak żołądź zawiera cały dąb. Bez tego sedna Ewangelii nikt nigdy nie może posiąść prawdziwej dobrej nowiny. Tak więc należy nalegać na to, by prawda ta stanowiła test chrześcijańskiej społeczności. Musi się to przyjąć, inaczej Ewangelia nie została przyjęta. Gdy zaś ta nauka została uznana, uznana została Ewangelia. Odtąd zaczyna się dzieło wzrostu – rozwój tej dobrej nowiny. Tempo owego wzrostu może być różne i będzie zależało od temperamentu i okoliczności. Będzie się ona rozwijać w gałązkę, młode drzewko, a następnie stopniowo w potężny dąb. Jednak jeśli rozwój ten wynika z posiania tego jednego nasienia, to i poszczególne stopnie wzrostu muszą odpowiadać jego naturze. Tak też jest z wiarą – prawdziwą wiarą. Musi ona we wszystkich sprawach wyrastać z tego jednego nasienia wiary, niezależnie od osiągniętego stopnia rozwoju. Ta jedna Ewangelia uznaje upadek i grzeszność człowieka oraz Boskie miłosierdzie i miłość okazane przez wielkie Chrystusowe dzieło zbawienia, przebaczenia i ostatecznego odrodzenia. Wszystkie zaś teorie, które omijają którykolwiek z tych przedmiotów, są fałszywe, a jest ich wiele.

Niektórzy zaprzeczają idei Bożej miłości twierdząc, że cała miłość pochodziła od Chrystusa, który interweniował i udaremnił pierwotny plan swego Ojca. Jednak owa jedyna wiara kierowana apostolskim świadectwem pokazuje, że Bóg tak umiłował świat i tak ułożył plan, który jest konsekwentnie realizowany, że posłał swego jednorodzonego Syna, aby dokonał tego, co już się stało i co jeszcze niebawem ma zostać dokonane. Inni zaprzeczają, że jakiekolwiek odkupienie zostało dokonane przez śmierć naszego Pana Jezusa, nie zgadzają się z tym, że Jego życie było zastępczą ofiarą, odpowiednią ceną, czyli „okupem za wszystkich”, twierdząc, że to Ojciec sam dokonuje wszystkiego poprzez zwykłe przebaczenie grzesznikom. Ale znów owa jedna wiara jest wyraźnie wyznaczona przez słowa Pawła: Jest „jeden także pośrednik między Bogiem i ludźmi, człowiek Chrystus Jezus, który dał samego siebie na okup [odpowiadającą cenę] za wszystkich” – 1 Tym. 2:5,6.

Gdy owa prosta prawda zostanie przyjęta do uczciwego serca, stopniowo zacznie wzrastać prawdziwa Ewangelia, która we wszystkich kierunkach wypuści korzenie rozsądku i pędy nadziei, karmiąc się obietnicami Bożymi i budując się wedle Jego zamierzenia, pojmując zagadnienie owego „jednego chrztu” [zob. Watch Tower z maja 1988 roku] oraz wszystkie inne elementy dobrej nowiny w jej całej pełni na każdym stopniu rozwoju.

Zauważmy różnicę między owym Bożym testem, tą prostą pierwszą zasadą Ewangelii, a błędnymi kierunkami proponowanymi przez ludzi, którzy usiłują zmusić wszystkich do przyjęcia całego systemu wiary, twierdząc, że wszyscy inni są niemowlętami w Chrystusie, by spętać ich w ten sposób i ograniczyć ich wzrost. Takie wymaganie od niemowląt w Chrystusie, by przyjęły trzydzieści lub czterdzieści artykułów wiary ułożonych przez innego człowieka, aby się zgodziły, że jest to nieomylna prawda i obiecały, że nigdy nie uwierzą w nic więcej ani mniej niż to, co te artykuły zawierają – podobne jest do wybrania z całego sadu jednego skarłowaciałego i pokrzywionego drzewa, by to właśnie ono stało się wzorem, a inne drzewa miałyby się tak ukształtować, aby wyglądały równie grubo i chropowato jak wystawiony wzór oraz miałyby się one zakuć w żelazne obręcze, żeby nigdy nie wyrosły na większe i prostsze drzewa.

Ta prawdziwa Ewangelia, owa prosta wiara, która może być łatwo zrozumiana i wyznawana także przez najsłabsze niemowlęta w Chrystusie, musi być także, i to zawsze i w takim samym stopniu, wiarą najbardziej rozwiniętych synów Bożych. Ową jedną wiarę (ale nie te niekończące się rozgałęzienia wiary, które bywają z niej wyprowadzane) Paweł podaje jako wzór lub sprawdzian dla wszystkich roszczących sobie pretensję do nazwy chrześcijanie. Wszystkich tych, którzy zgodzili się co do tego wzorca i fundamentu wiary, Paweł zalicza do owego jednego Kościoła. Skoro zaś każdy członek miał rosnąć w łasce, wiedzy i miłości, to gdyby wszyscy rośli wedle zarysów i w harmonii z tak wyznaczonym fundamentem prawdy, zawsze byłaby zachowana harmonijna jedność wiary i społeczności w Kościele.

Taka właśnie była doskonała baza jedności, która łączyła wszystkich niezależnie od stopnia ich indywidualnego rozwoju w prawdzie. Najefektywniej zabezpieczała ona też przed błędami. Jako że, gdyby to proste wyznanie wiary uczynione zostało wzorcem, przy pomocy którego doświadczane byłyby wszystkie obecne nauki, to prędko doprowadziłoby to do odrzucenia wszystkich błędów i do ustanowienia prawdziwej jedności w Kościele, „jednego Pana, jednej wiary i jednego chrztu”.

Próba zmuszenia wszystkich ludzi do takiego samego pojmowania każdego zagadnienia doprowadziła do wielkiego odstępstwa i rozwinęła się w ogromny system papieski. W procesie tym została zarzucona „Ewangelia”, „jedna wiara”, którą ustanowił Paweł wraz z innymi apostołami. Została ona pogrzebana pod masą pozbawionych natchnienia dekretów papieży i soborów. Jedność pierwotnego Kościoła bazująca na prostej Ewangelii i spajana jedynie miłością oddała miejsce niewoli rzymskiego kościoła – niewolnictwu dzieci Bożych, którego zwyrodnienie do dzisiaj jest dla wielu przyczyną słabości i cierpienia.

Ruch reformacyjny szesnastego wieku pojawił się jako usiłowanie odzyskania wolności sumienia, skończył się jednak wprowadzeniem skomplikowanych wyznań wiary, które narzucane przez długie wieki doprowadziły reformatorów i ich naśladowców do stworzenia kolejnego systemu niewoli bardzo podobnego do papiestwa, z tą jedynie różnicą, że został on lekko zmodyfikowany i dawał możliwość rozwijania pełniejszego pojęcia na niektóre tematy. I odtąd zawsze było tak samo, każdy następny ruch reformatorski popełniał błąd polegający na usiłowaniu wprowadzenia wyznania wiary na tyle tylko obszernego, by pomieściło ono poglądy jego pierwszych animatorów.

====================

— Październik i Listopad 1888 r. —